Kenzaburō Ōe, Yasushi Inoue , Yasunari Kawabata, Shūsaku Endō, Kōbō Abe, Yukio Mishima, Morio Kita, Osamu Dazai, Takeshi Kaikō, Jun'ichirō Tanizaki, Hiroshi Noma, Kafū Nagai, Akiyuki Nosaka, Shichirō Fukazawa, Ango Sakaguchi, Taiko Hirabayashi, Nobuo Kojima, Senji Kuroi, Masaaki Tachihara, Junnosuke Yoshiyuki, Shōtarō Yasuoka
Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945–1975
Człowiek to istota szalenie uparta. Przejawia się to choćby w podejmowaniu działań z góry skazanych na niepowodzenie. Tyle, że świadomość niemożności osiągnięcia sukcesu może być skutecznie zagłuszona przez ciekawość oraz determinację, które nakazują podejmować trud nawet w obliczu nieuchronnej porażki. Działaniem tego typu, którego rezultat zawsze będzie daleki od oczekiwanego, jest chęć rzetelnego poznania i zrozumienia obcej nam kultury – ta, studiowana i badana nawet przez lata, wciąż będzie potrafić nam czymś zaskoczyć. Tyle, że jeśli czegoś nie da się zgłębić, to można chociaż delektować się tą częścią, która bliska jest naszemu pojmowaniu. Dla przykładu świetną okazją do rozpoczęcia znajomości z literaturą japońską jest antologia Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975 pod redakcję prof. Mikołaja Melanowicza.
Zbiór opublikowany w 1986 roku przez niezastąpiony Państwowy Instytut Wydawniczy składa się z 21 opowiadań, pióra 20 japońskich artystów i 1 artystki, napisanych w latach 1945 – 1975, a więc w bardzo dynamicznym okresie, pełnym zmian, traum, jak i rodzących się nadziei. W owym trzydziestoleciu w latach 1945 – 1952 trwa okupacja Kraju Kwitnącej Wiśni przez siły amerykańskie jako skutek przegranej II wojny światowej i rodzaj pokuty za lata 20-te i 30-te XX wieku, naznaczone imperialistycznymi zapędami i nadmiernie rozbuchanym militaryzmem; ale w tym czasie następuje także stopniowe odradzanie się i odbudowywanie się Nipponu po wojennej zawierusze; to również lata pokoju po długotrwałych konfliktach (wojna japońsko-chińska rozpoczęła się w 1937 roku); wreszcie to początek ery dobrobytu, którego ceną jest pracowanie ponad siły i związane z tym usychanie międzyludzkich kontaktów. Prof. Mikołaj Melanowicz, jeden z najwybitniejszych polskich japonistów, przybliża polskiemu czytelnikowi różnorodność japońskiej prozy, kwitnącej w tym trzydziestoleciu – wachlarz ten jest niezmiernie bogaty, począwszy od opowiadań, w których pobrzmiewa wojenna i powojenna rzeczywistość, poprzez utwory odwołujące się do japońskiej tradycji, kultury i folkloru, na dziełach psychologicznych skończywszy. Jednocześnie w krótkim słowie wstępnym autorstwa prof. Melanowicza, zasygnalizowany zostaje fakt, że prezentowany zbiór nie jest dziełem kompletnym – mimo sporej liczby dzieł, które weszły w jego skład, w dalszym ciągu nie jest on w stanie oddać obfitości japońskiej literatury powojennej. Tym bardziej warto docenić trud (czy raczej mozół), jakiego podjął się prof. Melanowicz.
Teksty zebrane w Tygodniu świętego mozołu ułożone są w kolejności alfabetycznej, według nazwiska twórcy. Oznacza to, że na samym początku czytelnik raczony jest opowiadaniem jednego z najbardziej niezwykłych japońskich pisarzy, Kōbō Abe. Żołnierz ze snu w przekładzie Henryka Lipszyca to utwór, z którym miałem się już przyjemność zapoznać przy okazji czytania Urwiska czasu, będącego antologią opowiadań, dramatów i esejów Kōbō Abe. Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami, m.in. z lektury wspomnianego dzieła, które (ciekawostka!) w wydanym w 1998 roku Urwisku czasu ukazało się pod tytułem Żołnierska zapłata.
Mój mąż, Villon Osamu Dazaiego przełożony przez dr Krystynę Okazaki to krótkie opowiadanie, w którym zawierają się niemal wszystkie elementy charakterystyczne dla stylu tego japońskiego dekadenta, autora m.in. Zmierzchu i Zatracenia. Akcja osadzona jest w powojennej Japonii, która pod okupacją amerykańską z wolna podnosi się z poniesionej klęski, gdy nędza, ubóstwo i wynikająca z nich desperacja są wręcz powszechne. Autor poprzez reminiscencje i wspomnienia swoich bohaterów odnosi się również do czasów, kiedy trwał jeszcze konflikt – wojna przedstawiona zostaje z perspektywy pospolitych cywili, dla których prowadzone walki oznaczają przede wszystkim niedostatek, problem ze zdobyciem alkoholu niezbędnego do prowadzenia skromnej knajpy oraz nieustanne napięcie związane z groźbą nalotów i wywołanych nimi pożarów. Właściwa treść – naznaczone krzywdą i beznadzieją perypetie pana Otaniego i jego małżonki (a właściwie konkubiny) – w sporej mierze odnoszą się do życiorysu samego Dazaiego, który z jednej strony był uznanym prozaikiem, z drugiej zaś zagubionym człowiekiem przekonanym o własnej bezwartościowości, ukrywającym swoje traumy pod maską błazna i utracjusza oraz zalewającym lęk przed życiem morzem spożytego alkoholu. Mój mąż, Villon jest o tyle przewrotny, że napisany z punktu widzenia partnerki pana Otaniego, która cierpliwie znosi zadawane upokorzenia, tak jakby Dazai doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak niewdzięcznym był mężem i sam poddał własne działania i liczne chwile słabości gruntownej krytyce. Ponadto godne uwagi jest zdanie traktujące o sprawczej roli masy, ciżby, ludzkiego skupiska – to nie jednostka decyduje o tym, czy coś jest wartościowe bądź nie (Kiedy ludzie mówią, że coś jest dobre, to staje się dobre. Mówią, że jest złe, i staje się złe [1]); a idąc o krok dalej, można rzec, że zbiorowość odpowiada za przyklejanie nam łatek, wtłaczanie nas w określone role czy dyktowanie postępowania wedle ustalonych wzorców i zgodnego z oczekiwaniami. Mocne wrażenie wywiera sama końcówka, która poprzez słowa pana Otaniego: Mogłem się zdobyć na coś takiego właśnie dlatego, że nie jestem nieludzki [2]; stanowi bardzo wyraźne nawiązanie do powieści Zatracenie, której bohater, wedle własnego mniemania, nie zasługuje dłużej na to, by być nazywany istotą ludzką (zresztą tytuł angielskiego przekładu to No longer human, co można tłumaczyć jako Nigdy więcej człowiekiem).
Młodsza siostra Shūsaku Endō w przekładzie dr Krystyny Okazaki to opowieść o Japończyku, który po 7 latach od zakończenia studiów zagranicznych zyskuje sposobność, by wrócić do Paryża. Premia w pracy pozwala na wycieczkę po Europie, zaś wizyta w stolicy Francji wiąże się dodatkowo z możliwością odwiedzenia młodszej, przyrodniej siostry, która 2 lata wcześniej zaskakująco oznajmiła, że planuje przenieść się nad Sekwanę, gdzie będzie pracować w liniach lotniczych oraz uczyć się aktorstwa. Podróż do miejsc młodości staje się dla protagonisty bodźcem do gorzkich podsumowań dotychczasowego żywota – okazuje się, że ceną za łatwy do osiągnięcia sukces zawodowy jest poczucie niespełnienia i braku satysfakcji. Drogą alternatywną, z której zrezygnował mężczyzna, jest pogoń za ideałami, tyle, że droga ta naszpikowana jest trudnościami i niepowodzeniami. Symbolem tych złamanych marzeń, podobnie zresztą jak ma to miejsce w powieści Foreign Studies, jest dzielnica Montparnasse, gdzie spotyka się artystyczna bohema – wszyscy jej członkowie robią dobre miny do złej gry, ale tylko nieliczni cieszą się artystycznym powodzeniem (Paryż jest tym rodzajem miasta, które jest boleśnie szczere w ukazywaniu nam, nawet podczas krótkiej wizyty, dokładnego zakresu naszych własnych możliwości [3]). W tym krótkim, acz treściwym utworze, Shūsaku Endō umiejętnie pokazuje, że szczęście może być mierzone bardzo różnymi miarami.
Bracia Murashō (translacja dr Krystyny Okazaki) pióra Shichirō Fukazawy, autora słynnej Ballady o Narayamie, z którą polski czytelnik może zapoznać się dzięki antologii japońskich opowiadań grozy o tym samym tytule, to na poły baśniowa historia osadzona w czasach Edo (1603 – 1868). Fukazawa, korzystając z takich motywów jak duchy czy sobowtóry, uświadamia nam, że człowieczy los nierzadko naznaczony jest nieuczciwością, bywa także, że z racji faktu, iż sprawiedliwość jest ślepa, przychodzi nam płacić okrutną cenę za cudze grzechy i występki.
Ludzkie życie Taiko Hirabayashi (jedyna kobieta w całym zbiorze) w tłumaczeniu prof. Mikołaja Melanowicza to jeszcze jedno spojrzenie na II wojnę światową w bardzo nietypowym ujęciu, bowiem obserwujemy ją poprzez więzienie kraty, za sprawą gangstera, który trafia do aresztu po zamordowaniu człowieka. Współdzieli on celę z osobnikiem skazanym na karę śmierci, który jednak nie wie, kiedy dokładnie zostanie wykonany wyrok. W związku z tym każdy ranek – pora dnia, kiedy przychodzi rozkaz egzekucji – naznaczony jest nieznośnym napięciem. Atmosfera jest tym bardziej nerwowa, że wedle plotek wielu oczekujących na śmierć, decyduje się na mordowanie współwięźniów, by w ten sposób – poprzez dodatkowy proces – choćby o parę miesięcy odsunąć to, co nieuchronne. W rezultacie Ludzkie życie to ciekawe rozważania o zbrodni i karze, o źródle, powodach czy sensie wyrządzanego zła, które prawdopodobnie też ma swoje granice.
Loulan w przekładzie prof. Mikołaja Melanowicza to opowiadanie Yasushiego Inoue, pisarza, dziennikarza i poety, który w Polsce doczekał się raptem 2 samodzielnie wydanych tytułów: powieści historycznej pt. Samurajskie chorągwie oraz nowelki Haori. Loulan, rodzaj eseju poświęconego założonemu kilka wieków przed Chrystusem miastu-państwu Loulan, to efekt fascynacji autora starożytnymi dziejami Azji Centralnej. Inoue w stylu kronikarskim, który z biegiem czasu nabiera rumieńców i emocji, przybliża burzliwe perypetie leżącego na skraju Jedwabnego Szlaku Loulan, sygnalizując przy tym niewdzięczną rolę państewka znajdującego w potrzasku dwóch wielkich mocarstw, w tym przypadku – Imperium Hunów i Cesarstwa Chińskiego za czasów dynastii Han. Zmienność fortuny, raz towarzyszącej, innym zaś razem opuszczającej Loulan, o jakiej rozprawia wszechwiedzący narrator, dla którego czas zdaje się nie istnieć, doskonale podkreśla kruchość i przypadkowość człowieczego żywota.
Kaikō Takeshi, autor Żołnierskiej zapłaty przetłumaczonej przez prof. Mikołaja Melanowicza, polskiemu czytelnikowi znany jest dzięki powieści Japońska opera za trzy grosze, w której przejmująco ujęto powojenną biedę i nędzę w Japonii. Żołnierska zapłata to z kolei opowiadanie bazujące na autentycznych przeżyciach Takeshiego, wykonującego w swoim życiu wiele zawodów, w tym reportera wojennego, który trzykrotnie (w latach 1964, 1968 i 1973) obserwował z bliska dramat II wojny indochińskiej, znanej także pod nazwą wojny wietnamskiej (echa tego konfliktu pobrzmiewają również w kilku tekstach ze zbioru Five Thousands Runaways; są to: Monster and Toothpick, Building a Shell Mound oraz Festivities by the River). Bohater Żołnierskiej zapłaty to przybyły z Tokio reporter, który z bardzo niebezpiecznej bliskości ogląda frontowe realia, boleśnie przekonując się, że rola biernego świadka jest niemożliwa w samym środku wojennego piekła (Nie napisałem też i o tym, że pozostałem żywy tylko przez przypadek, bo w dżungli kule odbijają się rykoszetem od pni drzew i nadlatują ze wszystkich stron. Nikt mnie przed nimi nie chronił. Żyję więc przez przypadek – tak jak w grze w kości nigdy nie wiadomo, czy kostka potoczy się na prawo czy w lewo, decyduje przypadek mierzony w milimetrach [4]), zaś ciężaru zaznanych traum nie można spłukać alkoholem czy ukryć pod warstwą wulgarnego seksu. Intryguje też motyw wanny wyrażającej pragnienie oczyszczenia, obmycia się z brudu upadlających doświadczeń, który przewija się w powieści Darkness in Summer, chociaż tam – bez wyraźnie zarysowanego kontekstu wojennego – nie posiada aż tak mocnego wydźwięku. Ponadto utwór to celnie przypomnienie prostej prawdy, o której jednak zdecydowanie za często się zapomina, mianowicie: Nie ma zwycięzców na wojnie [5], bowiem wojna to strach, absurd, okres, kiedy ginie wszelka szlachetność, a królować zaczynają najbardziej przerażające i podłe instynkty.
W zbiorze nie mogło zabraknąć miejsca dla japońskiego noblisty i mistrza neosensualizmu, Yasunariego Kawabaty, z którym polski czytelnik może obcować za sprawą całej palety tytułów: Głos góry, Kraina śniegu, Meijin - mistrz go, Śpiące piękności oraz Tysiąc żurawi. W Tygodniu świętego mozołu raczeni jesteśmy opowiadaniem Zatoka Łuku w translacji prof. Mikołaja Melanowicza, które uznać można za kwintesencję prozy Kawabaty, odznaczającej się zwiewnością i efemerycznością. Japoński noblista kreśli przed nami impresjonistyczny obraz poświęcony ludzkiej pamięci, która funkcjonuje w oparciu o wciąż nieodkryte mechanizmy. Tym samym bywa ona wybiórcza i zawodna, ale może też być swoistym błogosławieństwem, źródłem radości, pociechy i ukojenia w trudnych momentach, kiedy wyłącznie wspomnienie przeszłości może wywołać uśmiech na umęczonej twarzy. Jak jednak ocenić czy owa reminiscencja jest prawdziwa, tym bardziej kiedy bytujemy w przeszłości innych, zupełnie o tym nie wiedząc?
Na grzbiecie górskim Morio Kity w przekładzie Hanny Zamyłki to bardzo ciekawa historia z górską scenerią w tle, która w pewnym sensie wiąże się z działalnością autora, jeszcze zanim poświęcił się karierze pisarza. Kita ukończył studia medyczne i przez kilka lat pracował na oddziale psychiatrycznym. Protagonista to trzydziestokilkuletni mężczyzna, który samotnie podróżuje po tytułowych górskich grzbietach. W chwili, gdy dołączamy do niego, zaczyna dochodzić do serii niepokojących i dziwnych wypadków. Granice realności sukcesywnie zacierają się i wkraczamy w na poły oniryczną rzeczywistość, która kojarzy się zarówno z sennym majakiem, jak i z wizją. Opowiadanie powinno przypaść do gustu miłośnikom górskich wspinaczek, bowiem Kita z wyczuciem zdradzającym pasję, pisze o samotnych zmaganiach w trakcie mierzenia się ze ścianą, zaznaczając jednocześnie, że pośród grani i turni można odnaleźć spokój i ukojenie, uwalniając się od towarzystwa, bądź co bądź, nieprzewidywalnych ludzi (Tak, dla mnie jednak – odezwał się znowu któryś z nas – bardziej niepokojący są ludzie. No bo skały, weźmy takie odłupanie warstwy kwarcu, jak mają odpaść, to odpadną, a jak nie, to nie. I nawet najkruchsza skała przy odpowiednim postępowaniu może całkiem dobrze utrzymać [6]).
Karabin Kojimy Nobuo w tłumaczeniu Andrzeja Nowaka to następna pozycja traktująca o wojnie chińsko-japońskiej (1937 – 1945). Dzieło odznacza się bardzo pacyfistyczną wymową. Jego pierwszoosobowym narratorem jest młody chłopak, który zostaje wcielony do armii i wysłany na front chińsko-japoński. Jeszcze przed rekrutacją nawiązuje on romans ze starszą o kilka lat ciężarną kobietą, której mąż walczy za Japonię. Nie dochodzi jednak do konsumpcji związku, w konsekwencji czego miłość zostaje przeniesiona na karabin, który żarliwy poborowy poddaje personifikacji. Broń staje się rozmówcą, spowiednikiem ale i obiektem troski (opowiadanie rozpoczyna się od wyliczenia ran, blizn i znamion, jakich nabawił się karabin w trakcie wspólnej służby). Tyle, że młody żołnierz szybko uzmysławia sobie, że o ile karabin nabrał cech ludzkich, o tyle on sam uległ degeneracji, a jego osoba została zdegradowana do przedmiotu zbrodni (Podczas biegu stałem się narzędziem, stałem się karabinem, stałem się tylko przyrządem nadającym karabinowi ciężar, energię i kierunek [7]). Utwór jest zatem oskarżeniem sformułowanym przez młodych i naiwnych wojaków, których faszerowano hasłami na temat potęgi Japonii i wiecznej chwały cesarza, oszukanych przez swoich dowódców. Dobre uzupełnienie dla innych antymilitarystycznych dzieł japońskich takich jak Ognie polne Shōhei Ōoki, Strefa próżni Hiroshiego Nomy czy One Man's Justice Akiry Yoshimury.
Tydzień świętego mozołu to dzieło Senji Kuroiego (translacja Andrzeja Nowaka), które dało tytuł całej antologii. Punktem wyjścia opowiadania rozgrywającego się w biurach japońskiej korporacji, jest niespodziewana przemiana, jaka zachodzi w postawie Taguchiego Umpeia. Ów (…) mistrz grupy malkontentów (…) [8] bierze się poważnie do pracy, wykazując przy tym nadgorliwość, z którą jeszcze do niedawna sam zaciekle walczył przy pomocy ostrza zjadliwej ironii. Spektakularna metamorfoza rodzi plotki i domysły oraz katalizuje szereg negatywnych emocji (Prawie wszystkich nas opanowały i nie opuszczały niechęć, niepokój, cynizm i rozdrażnienie [9]). Kiedy napięcie staje się nie do wytrzymania, pojawia się konieczność wybadania zaistniałego stanu rzeczy – usiłując rozwikłać tę zagadkę razem z pierwszoosobowym narratorem, znajomym Taguchiego, otrzymujemy bodziec, który popycha nas do rozmyślań orbitujących wokół sensu naszej aktywności rozpatrywanym na różnorakich płaszczyznach – począwszy od prywatnej egzystencji, poprzez karierę, a na wątkach zahaczających o ontologię skończywszy.
Umiłowanie ojczyzny Yukio Mishimy w tłumaczeniu Henryka Lipszyca to opowiadanie, które weszło w skład wydanego w 2008 roku zbioru Zimny płomień. Niepokojące, ale i fascynujące splecenie śmierci oraz fizycznego piękna.
Order Kafū Nagaiego przełożony przez dr Krystynę Okazaki to krótkie dzieło przesycone nostalgią i tęsknotą za minionymi czasami. Pierwszoosobowym narratorem jest starszy mężczyzna przywodzący na myśl bohaterów Śpiących piękności Yasunariego Kawabaty – to fotograf hobbysta uwielbiający szwendać się po dzielnicy Asakusa, ze szczególnym uwzględnieniem kulis teatru operowego, gdzie może do woli sycić wzrok widokiem odpoczywających, na poły roznegliżowanych tancerek (Uważano, że jeśli nawet bez zezwolenia zjawię się w sali, gdzie na podłodze leży tłum półnagich kobiet, za mało mam już sił, żeby doszło do obrazy moralności [10]). Co interesujące, w tej plątaninie rozerotyzowanych ciał, uwagę przykuwa starszy człowiek, pojawiający się kilka razy dziennie sprzedawca gotowanego ryżu – to właśnie on staje się patronem utworu, który umiejętnie unaocznia nam przemijalność i nietrwałość naszego żywota oraz przypomina wypieraną na ogół prawdę, że wszyscy z nas, prędzej lub później, osnuci zostaniemy mgłą zapomnienia.
Czerwony księżyc Hiroshiego Nomy w przekładzie dr Krystyny Okazaki to jeszcze jeden portret japońskiego społeczeństwa niedługo po klęsce poniesionej w II wojnie światowej. Autor, znany polskiemu czytelnikowi dzięki wydanej w 1957 roku powieści Strefa próżni traktującej o przygotowaniach młodych żołnierzy do wyruszenia na front, tym razem odmalowuje epizody z życia weterana poszukującego swojego miejsca w ojczyźnie, która z wolna odbudowujące się z gruzów. Toshio Kitayama, to trzydziestokilkuletni mężczyzna, który przez 6 lat służył w Cesarskiej Armii Japońskiej. Po kapitulacji bohater próbuje odnaleźć się w powojennej rzeczywistości, naznaczonej niedostatkiem i niedoborami, ale z trudem wiąże koniec z końcem. Odmianą w tej szarej i smutnej codzienności staje się pracująca w niedalekim biurze Kurako Horikawa, wdowa w średnim wieku o twarzy naznaczonej wręcz hipnotycznym cierpieniem. Oblicze kobiety (…) przywołuje jego własne tragiczne doznania z przeszłości (…) [11]. Opowiadanie w dobitny sposób prezentuje ogrom wewnętrznych zniszczeń i spustoszeń, do jakich prowadzą ekstremalne przeżycia z okresu wojskowej służby – mężczyzna zamienia się w emocjonalnego kalekę, wrak niezdolny do zaufania bliźniemu. Kitayama, podobnie choćby jak szeregowy Tamura z Ogni polnych Shōheiego Ōoki, zaznaje koszmaru starć w Azji Południowowschodniej i staje się uczestnikiem tragedii, do której scenariusz piszą głód, wycieńczenie i okrucieństwo, uruchamiające najgorsze i najniższe instynkty. Niemym świadkiem rozgrywających się dramatów jest tytułowy czerwony księżyc tropików.
Grób świetlików Akiyukiego Nosaki (translacja Krystyny Okazaki) to tekst, który stał się kanwą dla nakręconej w 1988 roku kultowej anime pt. Grobowiec świetlików w reżyserii Isao Takahaty. To kolejna propozycja, by na wojnę spojrzeć z odmiennej – tym razem dziecięcej – perspektywy. Akcja osadzona jest w 1944 roku w Kobe, a więc w okresie, gdy naloty dywanowe amerykańskich sił powietrznych na japońskie miasta stają się przykrą codziennością. W tych coraz trudniejszych okolicznościach, kiedy zaczyna brakować właściwie wszystkiego, starają się przetrwać nastoletni Seita i jego młodsza siostrzyczka Setsuko, którzy po zgonie matki, zmarłej na skutek odniesionych w bombardowaniach obrażeń, zostają w zasadzie sierotami, jako, że z ojcem służącym w marynarce nie ma kontaktu już od dłuższego czasu. Grób świetlików to zdecydowanie najbardziej wstrząsające dzieło z całego zbioru, które dobitnie pokazuje, że wojna to przede wszystkim czas zniszczenia i destrukcji, co jest jednoznaczne z katalizowaniem znieczulicy i zobojętnienia na cudzy los. W takich zaś warunkach zdolni do przetrwania są jedynie najsilniejsi, najwytrwalsi bądź najbardziej bezwzględni.
Hojność umarłych Kenzaburō Ōe przełożone przez prof. Mikołaja Melanowicza to opowiadanie znamienne dla stylu, jakim operuje ten japoński noblista. Autor lubi posługiwać się elementami turpizmu, które tworzą bardzo zgrabny mariaż z kwestiami zahaczającymi o szeroko pojmowaną moralność, ukazywaną w kontekście niełatwych wyborów, jakie podejmować muszą bohaterowie dzieł Kenzaburō Ōe (zobacz: Futbol ery Man'en, Sprawa osobista, Zerwać pąki, zabić dzieci). Nie inaczej jest w Hojności umarłych, której pierwszoosobowym narratorem jest student Wydziału Literatury. W ramach dodatkowego zarobku młodzieniec przyjmuje bardzo nietypową ofertę pracy tymczasowej na Wydziale Medycznym macierzystego uniwersytetu – zatrudnia się w prosektorium, a samo zlecenie – w dużym uproszczeniu – sprowadza się do wyławiania zwłok. Przebywanie w bezpośrednim sąsiedztwie umarłych stanowi doskonałą okazję do refleksji poświęconych ulotności ludzkiego żywota, które może być postrzegane jako przejściowy okres dzielący człowieka od tego, by stać się czystą materią. Nie mniej intrygujące są wyimaginowane konwersacje, jakie protagonista zaczyna prowadzić z mieszkańcami prosektorium, dotyczące takich zagadnień jak wojna, godność czy ocena innych przez pryzmat wykonywanego przez nich zajęcia. Utwór cechuje się ogromną dojrzałością i kunsztem. Niepokojące doznania zapewnia sam zbiornik, w którym pływają martwe ciała zanurzone w nieprzeźroczystym roztworze – dno kontenera może reprezentować nieprzenikalność ludzkiej natury, przesyconej sekretami i przemilczeniami. Ale dno to w pewnym sensie dół, czyli częsty motyw w twórczości Kenzaburō Ōe, wyrażający niejednoznaczność i dualizm, bowiem jest to miejsce, do którego wrzuca się odpadki, by następne je zakopać, czyli mogą to być mroczne zakamarki naszej duszy. Ponadto dół to przeszkoda, do której wpadamy, i z której nie możemy się wydostać, stąd może kojarzyć się z rozpaczą i beznadzieją. Z drugiej zaś strony dziura w ziemi odpowiednio głęboka to idealna przestrzeń odosobnienia, gdzie możemy poświęcić się kontemplacji, niezbędnej do tego, by uporządkować swój świat wartości i zebrać w sobie siły niezbędne do wydostania się z zapadliska chandry i bezwolności. Ostatnim akcentem, który wypada bardzo pozytywnie jest wspaniała gra sprzeczności i przeciwieństw – żywi co rusz przeplatają się z umarłymi, ale ci pierwsi jakoś nie chcą skorzystać z hojności tych drugich, w efekcie czego ich byt to z reguły bezwładne miotanie się, powielanie cudzych błędów i wykonywanie bezcelowych czynności.
Pomylona Ango Sakaguchiego w tłumaczeniu dr Krystyny Okazaki to jedna z bardziej frapujących pozycji. Isawa, 27-letni protagonista – z zawodu dziennikarz i producent filmów propagandowych eufemistycznie zwanych oświatowymi – wiedzie naznaczoną rozczarowaniem egzystencję w trudnych, wojennych czasach. Armia japońska doznaje coraz więcej klęsk, zaś naloty bombowe na miasta Kraju Kwitnącej Wiśni są zjawiskiem powszechnym. Wydaje się jednak, że nie są to najpoważniejsze kłopoty Isawy, który o wiele większą wagę przykłada do środowiska, w jakim przychodzi mu się obracać w ramach wykonywanego zawodu (Wszyscy oni mają w głowie tylko jedno – co jest modne w danej chwili, w jaki sposób nadążyć za czasem. Poszukiwanie istoty własnego „ja”, indywidualność, oryginalność – takich rzeczy w ich świecie nie ma [12]). Isawa jest idealistą stopniowo gorzkniejącym pod wpływem otoczenia, w którym dominują cynicy i oportuniści, ograniczający się w swojej działalności do ścisłego trzymania się wytycznych, powtarzania podsuwanych sloganów i głoszenia wyświechtanych, pustych haseł – W rezultacie powstawały filmy bezgranicznie nudne niczym arkusze bladawego papieru, a nazajutrz Tokio miało zmienić się w ruiny [13]. Rozczarowanie i złość Isawy są tym większe, że z racji szalejącej wojny, aktualna praca to jedyne pewne źródło zarobku, którego nie ma odwagi porzucić. Odmianą w tym nieznośnym bycie jest pojawienie się tytułowej pomylonej – upośledzonej umysłowo kobiety, która nieświadomie daje Isawie impuls, by inaczej spojrzeć na świat. Ta odmiana jest tym bardziej niezwykła, że w tle jesteśmy świadkami szalejących pożarów, wybuchających w następstwie bombardowań ładunkami zapalającymi. Angō Sakaguchi przeraźliwie precyzyjnie, ale na swój sposób malowniczo, portretuje zagładę stolicy, przez płonące trzewia której przedziera się przeobrażający się wewnętrznie człowiek i jego towarzyszka. Warto jeszcze odnotować, że w rozumieniu Isawy wojna to sprowadzanie rzeczywistości do krótkiego teraz, do chwili bieżącej – ekstremalność przeżyć sprawia, że człowiek nie jest w stanie myśleć ani o przeszłości, ani o przyszłości.
Przełożone przez Andrzeja Nowaka Samobójstwo we dwoje Masaakiego Tachihary to niezwykle krótki, ale sugestywny utwór demaskujący romantyczny obraz miłości aż po grób i tym samym dzieło stoi w wyraźnej opozycji do Umiłowania ojczyzny Yukiego Mishimy. Masaaki Tachihara w przeciwieństwie do Mishimy nie koncentruje się na fizyczności kochanków, ograniczając się do przybliżenia łączącej ich relacji. I o ile u Mishimy uczucie między kobietą i mężczyzną jest wręcz idealne i nieskazitelne, a przez to nieco chłodne, o tyle u Tachihary mamy do czynienia z czymś głęboko ludzkim, bowiem przedstawiona zostaje małość, do której zdolna jest chyba tylko istota ludzka. Naprawdę przewrotny tekst.
Ulotny most snów w translacji prof. Mikołaja Melanowicza to opowiadanie pisarza, którego nie mogło zabraknąć, gdy piszemy o współczesnej prozie japońskiej, tj. Jun’ichirō Tanizakiego. Artysta ten także w Polsce cieszy się niemałą popularnością, o czym świadczy całkiem spora liczba dostępnych tytułów przełożonych na nasz rodzimy język – Tajemna historia pana Musashiego, Dwie opowieści o miłości okrutnej, Dziennik szalonego starca, Niektórzy wolą pokrzywy, Klucz oraz Miłość głupca (na polskie wydanie wciąż czeka monumentalna saga Makioka Sisters). Ulotny most snów to utwór utrzymany w stylu znamiennym dla Tanizakiego, który w mojej opinii jest mistrzem subtelnej perwersji. Tadasu, pierwszoosobowy narrator zaprasza nas do swojego świata naznaczonego wynaturzeniami i zboczeniami – kluczowym wątkiem jest przesycony erotyzmem stosunek macochy do pasierba. Ponadto Ulotny most snów wyróżnia się niedopowiedzeniem – bardzo wiele zdarzeń jest opisanych w sposób pozostawiający sporo miejsca na domysły i przypuszczenia, w konsekwencji czego czytelnik odnosi wrażenie, że pada ofiarą konfabulacji czy wręcz fantazji. Wreszcie postać samego narratora to kwintesencja pisarstwa Tanizakiego – Tadasu to wbrew skromnym zapewnieniom (Nie mam specjalnych kwalifikacji, by móc ocenić poziom kaligrafii (…). Jeśli chodzi o wartość poezji, to muszę przyznać, że znam się na tym jeszcze mniej niż na kaligrafii (…) [14]) erudyta ze skłonnościami do gawędziarstwa. Wszechstronna wiedza przejawia się w licznych dygresjach, które przyjmują postać ciekawostek poświęconych kulturze i tradycji japońskiej, z uwzględnieniem architektury, poezji, sztuki ogrodniczej, historii oraz folkloru – fragmentami Ulotny most snów to wręcz esej poświęcony dziedzictwu kulturowemu Japonii. Zainteresowanych tym kontekstem dzieła odsyłam do ciekawej analizy prof. Mikołaja Melanowicza pt. „Ulotny most snów” Tanizakiego w kręgu tradycji – autor przekładu rozpatruje utwór m.in. w kontekście Opowieści o księciu Genji pióra poetki i pisarki Murasaki Shikibu, czyli dzieła, uchodzącego za jedną z najznamienitszych pozycji w historii literatury japońskiej.
Ulewa Junnosuke Yoshiyukiego (niezłomna dr Krystyna Okazaki) to ciekawe studium poświęcone miłości i pożądaniu, którego tematem przewodnim jest miłość mężczyzny do prostytutki. Utwór jest o tyle intrygujący, że jego bohater – Hideo Yamamura – to młody egoista i konformista, który dba wyłącznie o własną przyjemność i nie zamierza plątać się w głębsze relacje („Podobać się” to zupełnie coś innego niż kochać. „Kochać” to mieć w świecie cząstkę samego siebie. Znaczy to, że trzeba troszczyć się o siebie w dwójnasób. Być może na tym polega świeżość i ostrość doznań w miłości, ale i przykrości odczuwane są podwójnie [15]). Wbrew zamierzeniom Yamamura ulega urokowi jednej z kurtyzan, co dla Yoshiyukiego stanowi pretekst do zaprezentowania wykoślawionego wyobrażenia miłości, która sprowadza się do chorobliwej żądzy posiadania bliskiej nam osoby niemal na wyłączność.
Żona właściciela lombardu Yasuoki Shōtarō w tłumaczeniu dr Krystyny Okazaki to piękne podsumowanie zbioru. To kolejne opowiadanie, którego fabuła związana jest z II wojną światową. Oglądamy ją z punktu widzenia młodzieńca, pierwszoosobowego narratora, który cierpi na chroniczny brak gotówki, w związku z czym jest stałym klientem okolicznych lombardów. W jednym z nich natyka się na tytułową żonę właściciela – kobieta za ladą tego typu przybytku wzbudza zdumienie, ale i zainteresowanie. Pierwsza wizyta okazuje się początkiem wielu następnych – pomiędzy parą zawiązuje się nić porozumienia okazywanego na wiele subtelnych sposobów. Z pozoru protagonista prowadzi w miarę normalną egzystencję, ale w miarę zanurzania się w tekście przekonujemy się, że jest to w istocie wegetowanie w cieniu nieustannego napięcia i groźby.
Teksty zebrane w antologii Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975 tworzą wspaniałą mozaikę, którą można potraktować jako znakomite wprowadzenie do literatury japońskiej. Wybrane przez prof. Mikołaja Melanowicza opowiadania są niezwykle bogate tematycznie, dzięki czemu dowiadujemy się, że proza japońska – podobnie zresztą jak słowo pisane każdego kraju – to istotny głos zabierany w ważkich i aktualnych kwestiach dotykających dany naród. W przypadku wskazanego przez redaktora okresu, tj. lat 1945 – 1975, najważniejszym tematem, co raczej oczywiste, jest wojna japońsko-chińska i II wojna światowa oraz ich reperkusje. Co istotne, konflikt zbrojny ujmowany jest z bardzo wielu perspektyw, stąd zyskujemy wiedzę o rzeczywistości widzianej oczami szeregowych żołnierzy, ale i cywilów. W utworach zaliczanych do tej kategorii, słyszalne są echa głębokiego zawodu i rozczarowania – bohaterowie, podobnie jak wielu szarych Japończyków, czują się zdradzeni i oszukani przez swoich przywódców. Ceną za mocarstwowe ambicje Nipponu są nędza, cierpienie oraz upokorzenie. Siłą rzeczy powojnie jest więc czasem przewartościowań, kiedy stare – reprezentowane przez cesarza czy armię, musi ustąpić nowemu. Tutaj jednak pojawia się pytanie skąd czerpać te nowe wzorce? Kto powinien pouczać nas o moralności, o odpowiedzialności, o samokrytycyzmie czy umiejętności przyznawania się do popełnionych błędów? Czy należy zwrócić się do mądrości przodków czy raczej skierować swój wzrok na zwycięzców, którzy przecież zawsze przejawiają skłonności do demagogii. Pytań wiele i chociaż większość z nich pozostanie bez odpowiedzi, to po antologię jak najbardziej wskazane jest sięgnąć – to cudowna lekcja tego, jak różnorodne i potężne jest słowo pisane, które może być narzędziem umożliwiającym spotkanie się z artystami pozornie bardzo odległymi i niezrozumiałymi.
-----------------------
[1] Osamu Dazai, Mój mąż, Villon, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Krystyna Okazaki, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 40 – 41
[2] Tamże, s. 44
[3] Shūsaku Endō, And You, Too, w: Foreign Studies, przeł. Mark Williams, Wydawnictwo Sceptre, Londyn 1990, s. 135
[4] Kaikō Takeshi, Żołnierska zapłata, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Mikołaj Melanonwicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 149
[5] Tamże, s. 160
[6] Morio Kita, Na grzbiecie górskim, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Hanna Zamyłka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 187
[7] Nobuo Kojima, Karabin, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Andrzej Nowak, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 196
[8] Senji Kuroi, Tydzień świętego mozołu, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Andrzej Nowak, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 209
[9] Tamże, s. 212
[10] Kafū Nagai, Order, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Krystyna Okazaki, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 263
[11] Hiroshi Noma, Czerwony księżyc, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Krystyna Okazaki, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 273
[12] Ango Sakaguchi, Pomylona, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Krystyna Okazaki, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 376
[13] Tamże, s. 379
[14] Jun’ichirō Tanizaki, Ulotny most snów, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Mikołaj Melanowicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 412 – 413
[15] Junnosuke Yoshiyuki, Ulewa, w: Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975, przeł. Krystyna Okazaki, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 467
Bardzo chętnie sięgnęłabym po ten zbiór, żeby przypomnieć sobie twórców, których czytałam już bardzo dawno temu (Mishima, Oe, Kwabata, Tanizaki, Abe Kobo czy Shusaku Endo), ale nie jest on osiągalny w jakiejś w miarę normalnej cenie. Swego czasu podobały mi się książki antymilitarystyczne, rozliczeniowe, nawiązujące do wojen prowadzonych przez imperialistyczną Japonię, czy też pokazujące przygnębiające czasy powojenne. Z przyjemnością zanurzyłabym się także w klimat opowiadań nurtu nostalgicznego, a także w te ulotnie impresjonistyczne, subtelne jak drzeworyty ukiyo-e. Rzeczywiście to bardzo bogaty, zróżnicowany i przemyślany wybór. Najbardziej zainteresowało mnie chyba opowiadania "Pomylona" i "Hojność umarłych" Kenzaburo Oe, mistrza nad mistrzami. Muszę koniecznie poszukać książek Abe Kobo, bo nigdy nie natrafiłam na nic więcej poza "Kobietą z wydm". Powoli przymierzam się do tego, by wrócić do japońskiej literatury.
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, z dostępnością nie jest łatwo. Ja swój egzemplarz kupiłem dawno temu, nie pamiętam już nawet, z jakiego źródła. Faktem jest, że miałem ogromne szczęście, bo któryś z poprzednich właścicieli postanowił zastąpić miękką obwolutę twardą oprawką.
UsuńJeśli chodzi o pozycje antymilitarystyczne to polecam wspomniane w tekście "Strefę próżni" oraz "Ognie polne". Te powieści dają sporo do myślenia, bo bardzo różnią się od stereotypowych wyobrażeń na temat II WŚ i Japończyków - okazuje się, że to nie tylko Banzai! czy kamikaze.
Jeśli zdecydujesz się wrócić do japońszczyzny, to chętnie mogę pożyczyć Ci parę książek, na czele z omawianym zbiorem ;)
Dziękuję za propozycję :-)
UsuńJednak chyba sama wyłuskam stówę, żeby mieć tę antologię na własność. Będzie świetnym początkiem i pozwoli na porównywanie stylów poszczególnych pisarzy i posegregowanie głównych motywów.
Japońskich książek mam tyle, że wystarczy na parę miesięcy czytania :-). Jednak tego nie zrobię, bo to pewnie byłoby zbyt nużące i na dłuższą metę - zniechęcające.
W takim razie sprawdź jeszcze OLX - dzisiaj znalazłem ofertę z W-wy. Cena b. atrakcyjna, bo raptem 40 zł ;)
UsuńA jeśli chodzi o japońszczyznę, to ja sobie ją dawkuję. Staram się czytać przynajmniej 1 książkę na miesiąc i takie tempo w zupełności mi odpowiada.
Czyżby w latach 1945–1975 nie było w Japonii ciekawych autorek? Trochę to niesprawiedliwe, że wśród tylu opowiadań znajduje się tylko jedno napisane przez kobietę. Najbardziej zaciekawiła mnie „Hojność umarłych” ze względu na niecodzienną scenerię. Trzeba mieć silne nerwy, by zajmować się zwłokami (i by o nich czytać).
OdpowiedzUsuńWłaściwie to najpoważniejszy zarzut, jaki można postawić temu zbiorowi - że w tym zestawieniu jest tak ogromna proporcja na korzyść mężczyzn. Mnie też trudno uwierzyć, że nie dało się znaleźć choćby kilku interesującej pisarek. A co do "Hojności umarłych" to jest to niesamowite opowiadanie, które jednocześnie jest kwintesencją mistrzowskiego stylu Kenzaburō Ōe.
UsuńCiekawe swoją drogą, jak wygląda sytuacja współcześnie - czy Japonki częściej sięgają po pióro, niż w ubiegłym wieku, czy nadal jest wyraźna dominacja (ilościowa) pisarzy nad pisarkami?
OdpowiedzUsuńOj, twardych danych statystycznych nie przytoczę, ale patrząc na nasz polski rynek, to ewidentnie widać, że jest coraz więcej przekładów japońskich pisarek. W tym kierunku na szczególną uwagę zasługuje praca wykonywana przez Tajfuny.
UsuńSądząc po przekładach lit. japońskiej na angielski, więcej jest piszących pań.;) I wydaje mi się, że w Polsce tez jest więcej przekładów autorek niż autorów. Mnie to cieszy.
UsuńAmbrose, jestem pod wrażeniem Twojej sumienności, jeśli idzie o omówienie tego zbioru.
Ha, ja też nie mam nic przeciwko takiej sytuacji.
UsuńA za miłe słowa dziękuję, ale uczciwie trzeba przyznać, że wyszła mi straszna kobyła. Przez chwilę myślałem nawet, żeby podzielić tekst na części ;)
Bardzo chciałabym z tego zbioru przeczytać "Grób świetlików", żeby porównać sobie z wszystkimi 3 ekranizacjami - na ile one to opowiadanie oddają i są mu wierne. Niestety, mieszkam daleko od bibliotek, które udostępniają ten zbiór, a nie za bardzo stać mnie, żeby dac min. 70 zł tylko pod kątem tego jednego opowiadania :( Trochę szkoda...
OdpowiedzUsuńA czy Twoja chęć lektury tego opowiadania jest na tyle spora, że byłabyś skłonna przeczytać je w formie zdjęć wykonanych telefonem? Jeśli tak, to proszę o kontakt mailowy: p.sopel88@gmail.com :)
UsuńCo za recenzisko! (to nie zarzut). Książka od dawna znajduje się na mojej liście życzeń, dzięki Twojej recenzji już wiem, że dodatkowo będę chciał zgłębić twórczość niektórych pisarzy z tej antologii. Robicie świetną robotę, pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa! Z jednej strony tekst jest bardzo kobylasty, z drugiej zaś, faktycznie, trochę energii mu poświęciłem, starając się odnieść do ewentualnych innych dzieł danego artysty (artystki) przełożonych na j. polski ;)
Usuń