Zatracenie
Osamu Dazai
Tytuł oryginału: Ningen Shikkaku
Tłumaczenie: Henryk Lipszyc
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 132
Zgodnie z
powszechnym mniemaniem, człowiek nie jest samotną wyspą i w trakcie swojej
egzystencji nie potrafi obejść się bez innych ludzi. Uważa się, że społeczność,
grupa, tłum, naród tudzież inne zbiorowości są nieodzowną składową ludzkiego
życia, które umożliwiają kształtowanie się osobowości, formowanie poglądów,
krystalizowanie się postaw. Ponadto praktycznie żaden ludzki osobnik nie jest
samowystarczalny i aby zapewnić sobie rzeczy niezbędne do przetrwania, musi
wchodzić we wszelakiej maści interakcje z ludzką masą. Warto mieć jednak
świadomość, że w tym morzu istnień zawsze znajdą się samotnicy, nieznoszący
żadnego towarzystwa oprócz własnego, dla których konieczność bytowania w
większej społeczności, a co za tym idzie, obcowanie z ludźmi, wiąże się wyłącznie
z negatywnymi przeżyciami. O tym jak wygląda codzienna egzystencja tego typu samotnej
wyspy oraz jak wielkimi cierpieniami jest ona naznaczona, możemy przekonać się
za sprawą lektury książki Zatracenie
autorstwa Osamu Dazai.
Osamu Dazai
to japoński literat żyjący w latach 1909 – 1948, którego twórczość miałem
okazję poznać dzięki lekturze opowiadań Rybką
być (z antologii Ballada o Narayamie.
Opowieści niesamowite z prozy japońskiej) i Wizyta (ze zbioru Irys.
Opowiadania japońskie) oraz powieści Zmierzch.
Całkiem niedawno, na łamach wydawnictwa Czytelnik
ukazało się kolejne dzieło tego japońskiego artysty. Zatracenie, któremu chciałbym poświęcić dzisiaj kilka słów, uchodzi
za jedno z najważniejszych utworów współczesnej literatury japońskiej – książka
ta w Kraju Kwitnącej Wiśni zajmuje drugie miejsce pod względem ilości
sprzedanych egzemplarzy, ustępując miejsca jedynie Sednu rzeczy autorstwa Sōsekiego Natsume. Trudu przetłumaczenia tej
interesującej powieści podjął się Henryk Lipszyc, polski japonista, który w
latach 1991 – 1996 pełnił funkcję ambasadora Polski w Nipponie.
Zatracenie to napisana w formie
pierwszoosobowego dziennika powieść, będąca rodzajem wyznania bądź rozrachunku,
jaki prowadzi z własnym życiem główny bohater Ōba Yōzō. Protagonista, w
sylwetce którego nietrudno dopatrzyć się osoby samego Osamu Dazai, dochodzi do
smutnej konstatacji, że nie jest on godzien tego, by go określano go mianem
człowieka (w tym momencie warto wspomnieć, że angielski tytuł brzmi No longer human. Książka stanowi zapis
doświadczeń oraz refleksji, które złożyły się na powyższe stwierdzenie.
Większość opisywanych sytuacji z życia głównego bohatera można odnaleźć także w
biografii autora i z tego względu utwór zaliczany jest do gatunku Shishōsetsu, czyli powieści konfesyjnej.
Dzieło w ogromnym stopniu koncentruje się na psychice i doznaniach
protagonisty, który z rozbrajającą szczerością zagłębia się w mroczne zakamarki
własnej duszy, wywlekając na światło dzienne najbardziej krępujące fakty ze
swojego życia.
Postać głównego bohatera zwraca czytelniczą
uwagę z racji na potężne, odczuwane od najmłodszych lat, przekonanie o nieprzystawaniu do ludzkiej wspólnoty. Świat odmalowany
słowami Yōzō jawi się jako nieprzyjazne
miejsce, w którym dominują obłuda, nieszczerość, kłamstwo, perfidia, dwulicowość
oraz tanie pochlebstwa. Jest on obcy i wrogi, a w dodatku swoimi łapczywymi
mackami penetruje każdą dziedzinę życia, ingerując w prywatność, wymuszając
określone zachowania oraz przyjmowanie postaw sprzecznych z wewnętrznymi odczuciami.
Naturalnym sprzymierzeńcem, który mógłby przynieść ulgę w codziennej walce z
otoczeniem oraz stanowić rodzaj wsparcia w krytycznych momentach, wydaje się
bliźni – ktoś, kogo warto pokochać i komu można zaufać bezgranicznie. Tyle, że
w rzeczywistości, w której wegetuje Yozo nie ma miejsca dla drugiego człowieka.
Protagonista, zagłębiony we własnym cierpieniu, rozkoszujący się swoimi
psychicznymi bliznami, z czułością wysłuchujący cichej melodii wygrywanej przez
własną melancholię, otacza się szczelnym kokonem nieprzystępności, który
wyklucza wejście w bliższe interakcje z innym człowiekiem. Yōzō z pewnością może uchodzić za zapatrzonego w
siebie egoistę, niezdolnego do opuszczenia granic własnego indywidualizmu, bez
czego nie sposób prawdziwie kochać. Ale traktowanie go wyłącznie jako człowieka
nie zainteresowanego niczym więcej poza własną osobą byłoby znacznym
przekłamaniem i zbyt dużym uproszczeniem.
Można odnieść wrażenie, że niemoc w
nawiązywaniu szczerych, międzyludzkich relacji, wynika z faktu, że główny
bohater nie potrafi ujawnić swojej prawdziwej natury, która skrywana jest za
fasadą pustej, ale jednak trudnej do rozgryzienia przez otoczenie, błazenady. Yōzō
nie umie odkryć swojego rzeczywistego oblicza, zamiast którego nieustannie
przywdziewa kolejne maski – żartownisia, wesołka, lekko przygłupawego dziwoląga
uwielbiającego zabawiać otoczenie. Rola, w którą wciela się protagonista wynika
z faktu, że nie rozumie on zasad, wedle których funkcjonuje świat. Niepojęta
jest choćby banalna proza codzienności, zgodnie z którą człowiek, jeśli nie je,
umiera, natomiast pracuje po to, aby jeść. Niemożność pojęcia prostych reguł,
do których stosują się inni, jest przyczyną głębokiej izolacji. Yōzō, mimo, że
pozornie egzystuje w ludzkich gromadach, jest osobnikiem wyalienowanym,
pozostającym poza marginesem wydarzeń, stroniącym od towarzystwa.
Z uwagi na tą skrywaną naturę, Yōzō
podobnie zresztą jak i Osamu Dazai, za sprawą wyłącznie pobieżnej biografii
może być traktowany jako hulaka i utracjusz, alkoholik i libertyn, abnegat i
hedonista, który swój byt podporządkował cielesnym uciechom, pozwalającym
zatopić się w zapomnieniu. Pod tym względem lektura książki jest o tyle
interesująca, że daje czytelnikowi sposobność, by zajrzeć pod cienką skorupę
aktorstwa i sztuczności i dojrzeć prawdziwego człowieka (nawet, jeśli sam
zainteresowany nie uważa się za godnego noszenia tego miana). Yōzō zmusza się
do udawania błazna na wielkiej scenie życia, ale w głębi serca jest
przeraźliwie samotnym człowiekiem, który nie dostrzega absolutnie żadnych szans
na poprawę swojej sytuacji. Odmienność, inność, niemożność przycięcia swojego
indywidualizmu do powszechnie przyjętego schematu powoduje, że Yōzō próbuje
brnąć przez życie o własnych siłach, zawierając jedynie krótkie i ulotne
znajomości. Ciężarem, niezmiennie ciążącym na plecach bohatera jest strach i
obawa przed drugim człowiekiem, który zawsze sprawia wrażenie wroga,
zagrożenia, niebezpieczeństwa.
Wszystkie
fobie, z którymi zmaga się Yōzō, a więc lęk przed otoczeniem, poczucie obcości
w ludzkiej gromadzie, bohater pragnie utopić w prowadzonej niby-egzystencji,
którą śmiało można porównać do smutnej wegetacji. Sukcesywnie, krok po kroku,
protagonista zagłębia się w mrocznej studni własnego pesymizmu i braku nadziei
– ta droga zdaje się ścieżką prowadzącą do ostatecznego zatracenia, do
anihilacji wszelkich cząstek człowieczeństwa, do nieuniknionej dyskwalifikacji
jako ludzkiej istoty. Yōzō dobija do kolejnych przystani własnego upadku,
brodząc w bagnie alkoholizmu, bujając w obłokach morfinistycznej iluzji, tonąc
w upadlających kontaktach seksualnych. Niezrozumiany, odrzucony, pozbawiony
poczucia własnej wartości, sam siebie traktujący nie lepiej niż śmiecia w
wielkim rynsztoku życia.
Utwór, choć
stosunkowo krótki, naładowany jest całą paletą emocji o najmroczniejszych
odcieniach. Ale uwagę czytelnika zwraca także styl, w jakim został napisany.
Książka składa się z właściwego dziennika oraz krótkiego wstępu i epilogu.
Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie dwóch narratorów – obok Yōzō, będącego
autorem właściwej części dzieła, pojawia się jeszcze anonimowy pisarz, który
wszedł w posiadanie notatek bohatera. Dzięki temu przejmująca historia Yōzō
opatrzona jest dodatkowym komentarzem, który w pełni naświetla tragiczne losy
człowieka niepotrafiącego przystosować się do życia w społeczeństwie.
Reasumując Zatracenie to bardzo dobra powieść,
chociaż jej lektura jest bolesna i trudna. To swoisty manifest człowieka
przegranego, któremu brakuje sił do bytowania we współczesnym świecie pełnym
zasad, konwenansów, stereotypów i przesądów. Za sprawą Dazaia społeczeństwo
zaczyna jawić się bardzo jako zbiór jednostek, które nie są w stanie poznać się
wzajemnie, którym nigdy nie będzie dane zrozumieć się, co wiąże się z
nieustanną walką i rywalizacją.
Wasz Ambrose
Tekst bierz udział w wyzwaniu Japonica:
Ciekawe czy znajdę w bibliotece. W ogóle jeśli chodzi o Japonię raczej czytuję reportaże i książki podróżnicze ale może warto sięgnąć i po literaturę japońskich pisarzy.
OdpowiedzUsuńTytuł dość świeży, więc wszystko zależy od biblioteki, w której się zaopatrujesz :) Jeśli regularnie pojawiają się w niej nowości to istnieje szansa, że natkniesz się na "Zatracenie". A jeśli chodzi o Japonię, to u mnie jest dokładnie odwrotnie - jak dotąd nie czytałem żadnych reportaży ani książek podróżniczych związanych z Krajem Kwitnącej Wiśni, chociaż przyznaję, że "Kroniki Japońskie" Nicolasa Bouviera, którego poznałem dzięki utworowi "Ryba Skorpion", wydają mi się bardzo kuszące.
UsuńŚwietna recenzja. Czuję, że ta proza przemówiłaby do mnie...
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. Książka jest bardzo ciekawa i dobra, a o takich zdecydowanie łatwiej się pisze :) Serdecznie polecam.
UsuńJa bym tylko zmienił końcówkę. Nie we współczesnym, a ówczesnym świecie, lub też współczesnym autorowi. Dzisiejszy świat,przynajmniej świat Zachodu, jak żaden inny dotąd pozwala na ujawnianie własnej odrębności przy jednoczesnym pozostawieniu sobie niezbędnej dozy przynależności do społeczeństwa. Tej książki nie należy chyba uogólniać na nasze czasy, a raczej na czasy przeszłe i dzisiejsze kultury bardziej sformalizowane i mniej tolerancyjne niż nasza.
OdpowiedzUsuńOczywiście wszystkie te problemy, o których piszesz w recenzji i które pojawiają się w książce, występują i u nas, ale życie outsidera jest teraz i tutaj nieporównanie łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej i gdziekolwiek indziej. Oczywiście pomijam kasty uprzywilejowane, które zawsze i wszędzie mogły sobie na to pozwolić, choć też nie do końca.
Chyba jeszcze nigdy nie można było na tyle być jednocześnie wyobcowanym i wtopionym, co teraz i u nas. No może Polska nie jest najbardziej odpowiednim przykładem w porównaniu do choćby Finlandii czy Holandii, że o Stanach nie wspomnę, ale też jest lepiej niż kiedykolwiek wcześniej (w tym kontekście oczywiście).
Faktycznie, pominąłem ten aspekt, który jest przecież bardzo ważny. Współcześnie, kiedy tyle rzeczy można załatwić zdalnie - czy to przez Internet czy przez telefon - alienacja i życie poza społecznym nawiasem jest znacznie prostsze. Osobną kwestią jest to, że można też prowadzić 2 równoległe egzystencje - ta bardziej realna może służyć wyłącznie zaspokajaniu podstawowych potrzeb i zarabianiu pieniędzy, podczas gdy wirtualna może pozwalać realizować swoje pasje, zainteresowania, itd.
UsuńMiałem na myśli nawet połączenie korzystania z walorów życia w społeczeństwie z dobrodziejstwami życia poza jego głównym nurtem. Nawet u nas widać coraz częściej tolerancję wobec dziwnego wyglądu, zachowań czy poglądów, krótko mówiąc do niepodporządkowania się normom, choć do starego Zachodu bardzo nam jeszcze daleko.
UsuńHm, chyba mi serwer padł i mój komentarz nie poszedł. W każdym razie zastanawia mnie czy dla Ciebie polskie tłumaczenie tytułu jest dobre? Mi Zatracenie kojarzy się bardziej z namiętnością, pasją, nałogiem (ale takim bez upadku).
OdpowiedzUsuńPoza tym bardzo dobry tekst, mam wrażenie, że ta książka pomimo ciężkiej treści odbiega od poprzednich opisywanych przez Ciebie powieści japońskich autorów. Chyba nie ma aż tylu niejasności.
Na pewno nie wylądował w zakładce "Spam" - regularnie ją przeglądam i zawsze wyławiam z niej pojedyncze posty, które tam trafiają. Faktycznie "Zatracenie" to dość specyficzny tytuł. W pierwszej chwili, dopóki nie sprawdziłem oryginalnego tytułu, w ogóle nie skojarzyłem, że "Zatracenie" to właśnie "Ningen Shikkaku", a więc utwór, na tłumaczenie którego czekałem :) Na upartego można bronić pana Lipszyca, że bohater "zatraca" się w kolejnych namiętnościach, by w konsekwencji "zatracić" swoje człowieczeństwo.
UsuńDazai ma bardzo charakterystyczne pióro, które wyróżnia go na tle pozostałych twórców. W jego prozie można odnaleźć sporo wątków autobiograficznych, jest też bardzo bezkompromisowy i chyba odrobinę mniej "metaforyczny". Ale, że to Japończyk z krwi i kości można przekonać się na podstawie lektury "Zmierzchu", powieści posiadającej bardzo znamienne dla japońskich dzieł otwarte zakończenie.
Z tym utraconym komentarzem to były moje problemy z netem, ale wolałam dodać jakiś komentarz żebyście nie zaakceptowali dwóch takich samych:)
UsuńFaktycznie później jak w drodze z pracy myślałam o tym tytule przyszło mi na myśl określenie "zatracenie człowieczeństwa", aż dziwne że nie skojarzyło mi się to od razu:)