Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 29 czerwca 2018

Alicia Giménez-Bartlett "Tam, gdzie nikt cię nie znajdzie" - Więzień płci

Tam, gdzie nikt cię nie znajdzie

Alicia Giménez-Bartlett

Tytuł oryginału: Donde nadie te encuentre
Tłumaczenie: Joanna Skórnicka
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 456
 
 
 
 
Umysł człowieka nadal broni się przed ujarzmieniem, drobiazgowym badaniem, wyciągnięciem na światło dzienne [1]. Mimo rozwoju nauki i technik badawczych, nasz mózg to wciąż w ogromnej mierze terra incognita. Ów narząd nie przestaje zaskakiwać, stopniowo zdradzając elementy swojej tajemniczej natury. O wynikającej stąd nieprzenikalności człowieczej psychiki nierzadko mówi też literatura, czego dobrym przykładem jest utwór Tam, gdzie nikt cię nie znajdzie, pióra Alicii Giménez-Bartlett (1951 r.), hiszpańskiej autorki i doktorki literatury wykładającej na Uniwersytecie w Barcelonie.

wtorek, 26 czerwca 2018

Dwudziestoletni t-shirt, czyli jak to kiedyś robiono



Od zawsze lubiłem chodzić w t-shirtach. Chodzę w nich na okrągło. Gdy zimno, to pod koszulę lub bluzę, w lecie - wiadomo. Oto historia jednego, a właściwie dwóch egzemplarzy.


Ponad dwadzieścia lat temu, okazyjnie, bo na wczasach, od ulicznego handlarza, za śmieszne pieniądze, kupiłem dwa identyczne t-shirty „Reebok”. Piszę w cudzysłowie, gdyż po bliższych oględzinach fachowcy orzekli, że to podróby z Łodzi. Myślałem, że nie wytrzymają długo, a one, na przekór, nie tylko, że się nie zużyły, to jeszcze z czasem, w miarę kolejnych prań, stawały się coraz milsze w dotyku. Używałem ich coraz częściej, i teraz można śmiało powiedzieć, że w ciągu ich „życia produktu”, które się jeszcze nie zakończyło, prałem je co najmniej 1000 razy (pranie po każdym jednodniowym użyciu).

Można zrobić produkt tani i wytrzymały? Można. I nie musi być nawet markowy. A przy okazji, czyż nie jest to najlepszy komentarz do całego tego „postępu”?. Teraz mamy nowe technologie, markowe ciuchy, ekologię, i tylko wszystko się po chwili rozlatuje, po czym ląduje na śmietniku i rozkłada się przez setki lat, bo oczywiście nowe tworzywa, itd.

Coraz mniej mi się ten postęp podoba.


Wasz Andrew

piątek, 22 czerwca 2018

Charles Stross "Accelerando" - Sztormy przyszłości

Accelerando

Charles Stross

Tytuł oryginału: Accelerando
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 412
 
 
 
Futurologia to nauka zajmująca się przewidywaniem oraz prognozowaniem przyszłości, obejmująca swoim zakresem szereg dziedzin, począwszy od techniki, poprzez ekonomię, gospodarkę, geopolitykę, na socjologii skończywszy. Antycypowanie stanów przyszłych na podstawie stanu aktualnego jest zagadnieniem piekielnie trudnym, w którym niełatwo o kompromitujące pomyłki i wpadki. Widmo zbłaźnienia się wynika z prostego faktu, że bezlitośnie upływający czas brutalnie weryfikuje wszelkie przypuszczenia, a małe prawdopodobieństwo postawienia trafnej predykcji to efekt niemożności wzięcia pod uwagę wszystkich istotnych czynników, które w znaczącym stopniu mogą kształtować rzeczywistość, bowiem w momencie snucia domniemań, wiele z nich jeszcze nie istnieje. Z tego względu dobrym futurologiem zostać może jedynie człowiek z wyobraźnią w żadnej mierze nie ograniczoną przez schematy i rutynę – jego myślowa aktywność musi przebiegać po ścieżkach, które ludzkość dopiero wydepcze. Wydaje się, że obiecującym kandydatem na zdolnego futurologa jest brytyjski pisarz Charles Stross (1964), autor Accelerando, powieści wydanej w ramach MAGowej serii Uczta Wyobraźni.

piątek, 15 czerwca 2018

Petra Hůlová "Czas Czerwonych Gór " - O różnych postaciach klęski

Czas Czerwonych Gór

Petra Hůlová

Tytuł oryginału: Paměť mojí babičce
Tłumaczenie: Dorota Dobrew
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 154
 
 
 
 
Rzeczywistość to konstrukt szalenie skomplikowany, którego złożoność wykracza daleko poza zdolności pojmowania jednostki. Jej bezmiar poraża i paraliżuje, stąd tylko niewielu odważa się wypłynąć żaglowcem swojej ciekawości na tak niespokojne i bezkresne wody rozważań nad tą materią. Ale nawet niewielki wycinek otoczenia, w którym przyszło nam egzystować, co rusz zadziwia i zaskakuje swoją wielowarstwowością – o tym jak wielka jest przestrzeń, w jakiej bytujemy najlepiej świadczy cząstkowość obrazu, jaką jesteśmy w stanie uzyskać, niezależnie od tego, jak długo kontemplujemy nasze otoczenie. A najlepszym dowodem na niekompletność i fragmentaryczność spojrzenia jest porównanie ze sobą różnych punktów widzenia, co bardzo umiejętnie czyni czeska pisarka Petra Hůlová, autorka książki Czas Czerwonych Gór.

środa, 13 czerwca 2018

Patelnią w łeb - śmieszne, czy nie?


Kiedy widzę, jak ktoś dostaje po głowie patelnią, dostaję dreszczy, a nie wybucham śmiechem. Widzę te same sceny, co wielu fanów serialu, ale moja reakcja znacznie się różni od ich reakcji. To bardzo prosty przykład koncepcji, która tworzy filar współczesnej psychologii społecznej. Na to, co czujemy, ma wpływ nie konkretne wydarzenie, którego doświadczamy, lecz raczej sposób, w jaki je interpretujemy (...). To właśnie dlatego dwie osoby mogą doświadczyć tego samego, ale ich reakcja emocjonalna będzie zupełnie różna. Po prostu inaczej ją zinterpretowały.

Traci Mann Bzdiety. Czego nie powie ci dietetyk tytuł oryginału: Secrets From the Eating Lab

wtorek, 12 czerwca 2018

o ewolucji kobiet


Historyczka Joan Jacobs Brumberg przeanalizowała pamiętniki młodych kobiet z przełomu XIX i XX w. i stwierdziła, że głównym obszarem i celem samodoskonalenia dziewcząt w latach 90. XIX w. był charakter (...). W pamiętnikach pisały, że starają się być milsze i troszczyć się bardziej o innych, lepiej uczyć i odrzucać frywolność. Z kolei – jak wynika z badań Brumberg – zaledwie sto lat później dziewczęta z tej samej grupy wiekowej skupiają się w dążeniu do doskonałości na aspekcie fizycznym, a ich zdaniem osiągnięcie jej niemal zawsze wiąże się z zakupami...

Traci Mann Bzdiety. Czego nie powie ci dietetyk tytuł oryginału: Secrets From the Eating Lab

poniedziałek, 11 czerwca 2018

prozdrowotna ewolucja Coca-Coli


Wielkość porcji niezdrowego jedzenia i napojów także jest poza wszelką kontrolą (...). Pomyślcie o rozmiarach napojów, jakie kupuje się w USA. Butelka opatentowana przez koncern Coca-Cola w 1916 r. zawierała niecałe 200 ml napoju. Obecnie kupienie kubka Coli o pojemności litra czy półtora litra wcale nie jest problemem. W nowszych modelach samochodów montuje się nawet większe uchwyty na kubki, żeby te makabryczne pojemniki mogły się w nich zmieścić (...).


Traci Mann Bzdiety. Czego nie powie ci dietetyk tytuł oryginału: Secrets From the Eating Lab

niedziela, 10 czerwca 2018

O nowych pokoleniach




W książce Płytki umysł (...) Nicholas Carr argumentuje, że internet powoli niszczy naszą „zdolność skupienia”, szkoląc nas w szybkim przeglądaniu czy skanowaniu niewielkich fragmentów informacji z całej sieci zamiast głębokiego skupienia na jednej rzeczy. Koszty tego mogą ponieść całe pokolenia dzieci. W niedawno przeprowadzonych badaniach psycholodzy stwierdzili, że podczas nauki w domu uczniowie od wieku gimnazjalnego do uniwersyteckiego potrafią utrzymać koncentrację przez zaledwie sześć minut – po tym czasie rozpraszają ich telefony czy komputery (...). Nie ma tu zbyt dużo czasu na głębokie zastanowienie.


Traci Mann Bzdiety. Czego nie powie ci dietetyk tytuł oryginału: Secrets From the Eating Lab

sobota, 9 czerwca 2018

Szkoła Zimbardo w sprawie zdrowia, czyli Bzdiety Traci Mann



Traci Mann

Bzdiety. Czego nie powie ci dietetyk

tytuł oryginału: Secrets From the Eating Lab
tłumaczenie: Agata Trzcińska-Hildebrandt
Wydawnictwo: Buchmann, Grupa Wydawnicza Foksal 2017
liczba stron: 304



wersja audio
czyta:Joanna Domańska
długość nagrania:6 godzin 53 minuty



Diety nie działają! Są głupie, są be, a JA wam powiem, jak jak żyć i dam wam 12 przykazań, w które będziecie wierzyć, a zostaniecie zbawieni!

Do tego mniej więcej można streścić notkę wydawcy mającą reklamować książkę Traci Mann pod tytułem Bzdiety. Czego nie powie ci dietetyk. Rozumiem, że to miał być chwyt marketingowy, podobnie jak polski tytuł, nie mający niczego wspólnego z oryginalnym. Skoro diety i „zdrowy” styl życia są źródłem ogromnych dochodów dla całych gałęzi gospodarki, a blogi o odchudzaniu są na topie popularności, to odwołanie się do tych haseł miało napędzić sprzedaż. Moim zdaniem to jednak trafiono jak kulą w płot – co innego kolejna dieta cud, a co innego zapowiedź dowodu na bezsensowność diet i odchudzania.

Kolejnym minusem tej, nietrafionej moim zdaniem, reklamy, jest fakt, iż jej autor delikatnie mówiąc minął się z prawdą.

...Mann rozkłada na części pierwsze mechanizmy, na których opierają się diety...

To sformułowanie już odrzuca czytelnika, który ma problemy z nadwagą, chce schudnąć, itd. A przecież autorka niczego takiego nie czyni – w ogóle nie analizuje poszczególnych rodzajów diet, nawet wymienia tylko niewiele spośród ich niezliczonej obfitości. O czym więc tak naprawdę jest ta książka?



piątek, 8 czerwca 2018

Muriel Spark "Cieplarnia nad Rzeką Wschodnią" - Mary, zmory i duchy przeszłości

Cieplarnia nad Rzeką Wschodnią

Muriel Spark

Tytuł oryginału: The Hothouse by the East River
Tłumaczenie: Agnieszka Glinczanka
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 154
 
 
 
 
Punkt kulminacyjny zbliża się nieuchronnie, a wraz z nim następuje uzewnętrznienie, czy też – by brzmieć bardziej fachowo – eksternalizacja. Problemy zostają odseparowane od naszej osoby, przypisuje się im zewnętrzne przyczyny, a w rezultacie wewnętrzny konflikt targający naszym umysłem, którego źródło ukryte jest w naszej podświadomości, zostaje rozwiązany. Ale skąd pewność, że problem w ogóle istnieje? W jaki sposób to ustalić? Kiedy wiadomo bez cienia wątpliwości, że nasz przypadek wymaga dodatkowego wsparcia? I co, gdy to inni decydują o tym, że potrzebna jest nam pomoc? O tym jak łatwo jest zostać wplątanym w schemat, z którego bardzo trudno się wydostać, możemy przekonać się na przykładzie Elsy Hazlett, bohaterki powieści Cieplarnia nad Rzeką Wschodnią, autorstwa Muriel Spark, szkockiej powieściopisarki, żyjącej w latach 1918 – 2006.

niedziela, 3 czerwca 2018

Prawda o zdrowych polskich owocach


Czy nasze jabłka i truskawki są zdrowe?


Nasza propaganda, niezależnie od zmieniających się rządów, opcji politycznych, a nawet ustrojów, wciąż powtarza hasła o zdrowej polskiej żywności. O wędlinach i pieczywie już wiemy – dodatek padliny nadaje specyficznego, cenionego przed konsumentów smaku, a sól wypadowa zapewnia równie unikalne walory zdrowotne i smakowe. O owocach jeszcze w mediach nie było, więc może najwyższy czas zacząć.

Że Polak lubi dać mniej oprysku (bo taniej), niż trzeba, lub więcej (żeby lepiej brało), to wie chyba każdy z nas, bo kombinowanie to nasza wychwalana pod niebiosa cecha narodowa; wszak tylko głupie Niemce mają ten ordnung i wszystko robią tak, jak napisane. Ten aspekt bierze pod uwagę każdy, choćby podświadomie, więc nie ma co drążyć. Podobnie jak tego, że na rynkach międzynarodowych nasze owoce i inne płody rolne konkurują tylko ceną, co też o czymś świadczy. Czy pomyśleliście jednak o zagadkach dzisiejszej chemii, które są fascynujące nawet przy założeniu, że wszystko będzie stosowane zgodnie z zasadami sztuki?

Pomyślcie – jeden z modnych ostatnio oprysk ma trzy dni karencji* na tryskawki, a siedem na jagody.  To co – z truskawek, niezależnie od warunków pogodowych, „zniknie” w ciągu trzech dni, a na jagodach będzie trujący jeszcze przez następne cztery doby? Naprawdę Was to przekonuje?

A teraz inny parametr – kolejny lansowany środek owadobójczy ma karencję na porzeczkę 5 dni, ale owady zabija przez 21 dni. Chętnie posmakujecie takiej porzeczki?

O nie – to nie mój pomysł. Na te zadziwiające właściwości chemii używanej do produkcji zdrowych polskich owoców zwrócił moją uwagę jeden ze znajomych sadowników, któremu też wydało się to dziwne. Takich ciekawostek jest więcej, jak choćby sprawa przodującego nieselektywnego herbicydu bez umiaru używanego nie tylko w uprawach, ale nawet na placach zabaw i na terenach szkolnych, który jeszcze niedawno cudownie w ciągu roku się biodegradował, ale nagle, po aferze na Zachodzie, i u nas przestał.

Ktoś powie – A co, myślisz, że w innych krajach tak nie jest? Otóż myślę, że nie. Ale nie o to chodzi.

Banan jest pryskany? Pomarańcza i cytryna też? Tylko, że z tych witaminek odrzucam zewnętrzną warstwę grubości kilku milimetrów. A co zrobić z truskawką, jabłkiem czy wiśnią?


Wasz Andrew

* karencja - W ochronie roślin jest to minimalny okres, który musi upłynąć od momentu zastosowania chemicznego środka ochrony roślin do zbiorów rośliny przeznaczonej do spożycia owoców, kwiatów. Zapobiega zatruciu pokarmowemu ludzi i zwierząt. (za Wiki)

sobota, 2 czerwca 2018

Pożary śmieciowisk, czyli kolejna odsłona państwa na niby

krytycznie i niezależne o różnych aspektach rzeczywistości



Polskę ogarnęła plaga pożarów wysypisk śmieci, miejsc składowania niebezpiecznych odpadów i innych śmieciowisk. „Władze podejrzewają, że może za tym stać mafia śmieciowa”. Może jestem idiotą, ale ja nie podejrzewam, tylko wiem. W dodatku wcale mnie to nie zaskoczyło. A nawet wiem, że to nie żadna mafia, tylko biznes. Specyficzny, ale za to wielki i prężny.

Kiedy w 2013 mieliśmy aferę z solą wypadową i mięsem z padliny w produktach spożywczych made in Poland przeznaczonych na nasz rynek, rząd zamiótł wszystko pod dywan, podobnie jak nieco tylko późniejszą sprawę mączki kostnej dodawanej do karm dla zwierząt, które z kolei są karmą dla nas. Najlepszym komentarzem do kierunku działań władz jest fakt, iż łatwiej w internecie (np. w czeskich źródłach) sprawdzić, które firmy nakryto na tym procederze, niż uzyskać jakieś informacje na ten temat w Polsce.

Już wtedy prorokowałem, że takie potraktowanie „biznesmenów”, którzy w ten sposób zarabiali szybkie i wielkie pieniądze, jest czytelnym sygnałem nie tylko dla kraju, ale i zagranicy, że nad Wisłą podobne inicjatywy gospodarcze są mile widziane. Potem wystarczyło oglądać programy typu Sprawa dla reportera, a choćby tylko ze zrozumieniem czytać nagłówki informacji w necie, by widzieć, jak narasta fala dzikich wysypisk, firm z branży gospodarki odpadami działających niezgodnie z przepisami lub bez odpowiednich uprawnień. I co? I nic. Nic się nie działo. Obecna afera z palącymi się wysypiskami to tylko kolejny etap ekspansji specyficznych inwestorów wciąż zapraszanych do naszego kraju przez kolejne ekipy rządzące. Może tym razem ktoś zostanie zatrzymany, może nawet posiedzi w areszcie, ale wystarczy sobie przypomnieć historię Amber Gold i porównać ją z historią jej amerykańskiego odpowiednika, by pewne rzeczy jasno zobaczyć.

Nie chcę być pesymistą, ale władza, która od czasu odzyskania niepodległości, niezależnie od daty, od której ją liczymy, nie potrafiła sobie poradzić ze stertami śmieci w lasach, rowach przydrożnych, a nawet na górskich szlakach, z mazańcami typu Legia Pany!, które można obejrzeć dosłownie wszędzie, może za wyjątkiem kościołów, która nie potrafi ukrócić epidemii kierowców z przyklejonymi do ucha komórkami czy rozwiązać problemu psów bezpańskich i tych pańskich, ale biegających bez nadzoru, ukrócić znęcania nad zwierzętami ani skutecznie zająć się którąkolwiek z tych trywialnych, lecz powszechnych patologii odróżniających Polskę od świata cywilizowanego, władza, która potrafi tylko tworzyć nowe przepisy bez zadbania o należytą egzekucję już istniejących, nie rokuje zwycięstwa w walce z trendem, który jeśli się utrzyma, zamieni Polskę w coś na kształt Kampanii czy innych rejonów Włoch, które mafia przekształciła w składowisko toksycznych, a nawet radioaktywnych odpadów.

Lektura Gomorry, jeśli tak dalej pójdzie, będzie rozrywką przy polskich realiach.

Jak żart brzmi teraz w mej pamięci wypowiedź jednej z naszych gwiazd kuchennej TV. Przed laty, w początkach polskiej kariery, zapytana o powód przeprowadzki z Włoch do Polski, odpowiedziała, że nie chce, by jej dzieci wychowywały się i dorastały w państwie, w którym mafia robi co chce, niszczy ludzi, dewastuje środowisko, zatruwa życie publiczne. Lepiej nie można było wybrać. Poland welcome to!

Tym bardziej, że we Włoszech czy USA z mafią wojują, mniejsza o to, jak skutecznie, ale wojują, a u nas to każdy widzi. Gość, który w innym kraju już dawno by siedział, jeszcze w telewizji bez krępacji się oburza, że będzie dochodził odszkodowania, bo przecież poniósł straty w mieniu.


Wasz Andrew

piątek, 1 czerwca 2018

Iris Murdoch "Jednorożec" - Zgroza w Gaze

Jednorożec

Iris Murdoch

Tytuł oryginału: Unicorn
Tłumaczenie: Juliusz Kydryński
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 258









Świat nie jest ani czarny, ani biały. Proste dychotomie w rodzaju dobry-zły, prawdziwy-fałszywy, przyjaciel-wróg nie występują zbyt często, co ma decydujący wpływ na fakt, że rzeczywistość, w której bytujemy jest konstruktem skomplikowanym, w którym bardzo łatwo się pogubić. Niejednoznaczność to także domena człowieczej natury, o czym przekonuje się choćby Marian, główna bohaterka powieści Jednorożec, pióra Iris Murdoch (1919 – 1999), autorki takich dzieł jak Czas aniołów, Zacny uczeń, Dzwon czy W sieci.