Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
czwartek, 19 czerwca 2014
"Sprawa osobista" Kenzaburō Ōe - Eugenika osobista
Tytuł oryginału: Kojinteki na taiken
Tłumaczenie (z j. angielskiego): Zofia Uhrynowska
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Proza Współczsna
Liczba stron: 192
W 1883 roku
Francis Galton, kuzyn Karola Darwina, wprowadził termin eugenika. Słowo o greckim źródłosłowie (eguenes – dobrze urodzony) zastosowano do określenia gałęzi nauki,
której celem byłoby badanie możliwości rozwoju osobników o pożądanych cechach
dziedzicznych poprzez selekcję genetyczną. Eugenika pozytywna koncentruje się
na zapewnianiu sprzyjających warunków dla reprodukowania oraz rozwoju najlepszych,
najsilniejszych organizmów, z kolei celem eugeniki negatywnej jest zapobieżenie
rozmnażania się osobników gorszych, obciążonymi poważnymi wadami genetycznymi. Eugenika
bardzo szybko zyskała sporą popularność, szczególnie w ciągle jeszcze młodym i
kształtującym się państwie amerykańskim. W Nowym Jorku powstał nawet rejestr
eugeniczny, który miał przysłużyć się poprawieniu cech zarówno fizycznych jak i
psychicznych całej ludzkiej społeczności. Idei udoskonalania, poprawiania,
czyli eugenice pozytywnej, błyskawicznie zaczęła towarzyszyć również eugenika
negatywna, której wydźwięk szczególnie wzmocnił kryzys ekonomiczny, jaki w
latach 30. uderzył w amerykańską oraz europejską gospodarkę. Niemal z miejsca
znaleźli się ludzie, którzy skonstatowali, że niepełnosprawni, kalecy, chorzy
psychicznie, żyjący na koszt państwa, utrzymywani z podatków zdrowych, pełnowartościowych, etc. podatników są niczym pasożytnicza tkanka
na ciele normalnego społeczeństwa. Eugenika przeszła w agresywną fazę, w której
dokonywano sterylizacji osób podejrzanych o niską inteligencją, posiadanie wad
genetycznych, itd. Przymusowe kastracje stały się skuteczną bronią przeciwko
niepotrzebnym szkodnikom, którym
należało uniemożliwić rozmnażanie się. Złoty okres eugeniki nastąpił w trakcie
II wojny światowej. Rzesza niemiecka, w której bujnie kwitły ideologie związane
z czystością aryjskiej rasy, z chęcią pozbywała się homoseksualistów,
zboczeńców seksualnych, umysłowo chorych, czy osobników o żydowskim, bądź
cygańskim pochodzeniu. Po wojnie, zakończonej klęską hitlerowskiego państwa,
eugenika, jako nauka wyklęta, skalana krwią przelaną przez nazistów musiała
schować swoje sztandary, oddając się wstydliwemu milczeniu. Rzecz jasna, nie
znikła ona wraz z ustaniem działań wojennych – funkcjonuje ona do dzisiaj,
tyle, że bez odwoływania się do starej nazwy, m.in. jako badania genetyczne,
zabiegi aborcyjne, etc. Wydaje się, że eugenice największe opory natury
moralnej oraz religijnej budzi fakt, że nauka staje się na poły boskim
atrybutem – za jej pomocą decydujemy o ludzkim życiu (możemy stwierdzić, który
płód nadaje się do dalszego rozwoju, a który należy wyeliminować jako obciążony
zbyt dużą liczbą defektów) oraz ograniczamy cudzą wolność (zabraniamy rozmnażać
się osobnikom słabym, kalekim, głupim, itd.). W moim mniemaniu człowiek jako
istota z natury okrutna, złośliwa, mściwa, nie dorósł jeszcze, by dzierżyć w
rękach tak potężną władzę. W końcu możliwość rozstrzygania o zasadności cudzego
bytu to podejmowanie decyzji o sprawach nieodwracalnych, których konsekwencji
nie sposób cofnąć. To ogromna odpowiedzialność, której wielu ludzi nie jest w
stanie udźwignąć. O tym jak wiele to brzemię, jak nieznośny jest jego ciężar
można przekonać się na podstawie lektury Sprawy
osobistej, autorstwa Kenzaburō Ōe.
Kenzaburō Ōe
to urodzony w 1935 japoński prozaik oraz eseista, laureat literackiej Nagrody
Nobla z 1994 roku, którego twórczość dane mi było poznać za sprawą znakomitej
powieści Futbol ery Man’en. W
dziełach tego artysty, oplecionych kokonem egzystencjalizmu, dominują dwa
tematy: japońskie dziedzictwo energii atomowej, która winna być wykorzystywana
z ogromną rozwagą, wyłącznie do pokojowych celów oraz wynikający z własnych
doświadczeń motyw niepełnosprawnego dziecka. Syn autora, Hikari, urodził się z
poważną wadą mózgu, będąc od najmłodszych lat skazanym na łaskę rodziców,
którzy musieli go bez przerwy pielęgnować. Książka Sprawa osobista to opis bolesnych doświadczeń, związanych z próbą
pogodzenia się z przyjściem na świat dziecka, którego normalny rozwój był z
góry wykluczony.
Główny
bohater utworu to Ptak, dwudziestosiedmioletni młodzieniec o wyglądzie starca.
Pseudonim tej postaci, ciągnący się za nią od wczesnego dzieciństwa nie jest
dziełem przypadku – osobnik ten, wątły, wiecznie przygarbiony, z głową
wciśniętą w ramiona wyglądem przypomina właśnie kruchego i nieco bezbronnego
ptaka. Podobieństwa do tego umiejącego szybować w przestworzach kręgowca można
dopatrywać się również w fakcie, że Ptak, chociaż żyje na ziemi, to jednak nie
stąpa po niej zbyt twardo – jego świadomość często unosi się w górę, tonąc w
obłokach marzeń. Pewnego dnia Ptak zostaje brutalnie sprowadzony na twardy i
bolesny grunt – jego żona, będąca w stanie błogosławionym, urodziła dziecko,
ale synek przyszedł na świat z przepukliną mózgową – ogromną naroślą na czaszce,
przypominającą drugą głowę. Ponieważ matka w trakcie połogu znajdowała się pod
narkozą i nie jest świadoma tego, co stało się z jej pociechą, to na barki
Ptaka spada konieczność podjęcia decyzji, co do dalszych losów istoty, która
właśnie przyszła na ten niegościnny świat. Od początku bowiem pojawiają się
wątpliwości, czy dziecko z tak poważną wadą zasługuje na dar życia.
Autor w
bardzo interesujący sposób prezentuje różne postawy, jakie przyjmują ludzie na
wieść o ułomności nowonarodzonego dziecka. Przerażona teściowa okuwa się w
pancerz agresji oraz napastliwości – atakując zięcia za samą czelność żywienia
nadziei, co do normalnego rozwoju dziecka, niemal od razu daje do zrozumienia,
że najbardziej pożądanym wyjściem jest eliminacja zwyrodnialca oraz podjęcie
kolejnych prób poczęcia sprawnego, nie naznaczanego żadnym defektem potomka.
Dreszcz obrzydzenia budzi również podejście jednego z lekarzy, który w dziecku
potrafi dostrzec wyłącznie interesujący, rzadki i niezwykły przypadek medyczny.
Doktor, bez cienia zażenowania, a tym bardziej bez grama empatii uświadamia
ojca, że niechybna śmierć malucha oraz jego sekcja zwłok przysłużą się zarówno
nauce jak i całemu rodzajowi ludzkiemu. Ciekawe pocieszenie serwuje
przyjaciółka Ptaka, Himiko, dzieląc się z nim swoją pluralistyczną teorią
Wszechświata, zakładającą mnogość istniejących rzeczywistości, pośród których
musi znajdować się i taka, w której Ptak jest szczęśliwym ojcem. Łatwo jednak
odkryć znamiona egoizmu w tej filozoficznej brei, kiedy czytelnik zwróci uwagę
na fakt, że Himiko to młoda wdowa, cierpiąca po samobójczej śmierci męża, dla
której temat zgonu staje się nieznośną obsesją, o której nie sposób przestać
rozmyślać.
Ptak,
człowiek z natury roztargniony, odrętwiały, egzystujący w głębokiej izolacji od
świata, plącze się w bezradności. W swoim dotychczasowym życiu dał się poznać
jako osobnik pogodzony z losem, dający się nieść wraz z jego prądem i kołysać na
jego falach, niczym papierowy stateczek. Podświadomie unikając analizowania
braków i niedostatków własnego życia, przynajmniej do momentu narodzin dziecka
nie był nim zbytnio rozczarowany. Jedynym marzeniem Ptaka było odbycie podróży
do dzikiej, niezbadanej Afryki, ale egzystencja niepełnosprawnego dziecka,
którego rehabilitacja z pewnością wiązałaby się z ogromnymi kosztami jawi się
jako gwoźdź do trumny, w której należałoby pochować to jedyne, potajemne
pragnienie głównego bohatera. Autor poprzez odmalowanie zachowania młodego
ojca, targanego wątpliwościami, czy należy pozwolić dziecku żyć, dokonuje
brutalnego zszargania świętego obrazu rodziny. Ciepło domowego ogniska zaczyna
ustępować miejsca myśliwskim skojarzeniem, zgodnie z którymi Ptak jest niczym
schwytana w zasadzkę zwierzyna – jego małżeństwo to pułapka, tyle, że z wciąż
otwartymi drzwiami, umożliwiającymi ucieczkę, rezygnację, odwrót. Narodziny
dziecka stanowią w tej układance ostatni akcent wolności, silny podmuch, który
może bezpowrotnie zamknąć wrota klatki. Trudno w takim układzie szukać miłości,
wsparcia, zrozumienia, stąd też samotność bohatera jest niemal bezbrzeżna,
czarna i lepka niczym smoła, z której będąc w niej zatopionym po szyję, nie
sposób się wydostać.
W moim
odczuciu ukazanie jak bardzo bezradny jest rodzic wobec choroby własnego
dziecka stanowi najmocniejszy punkt książki. Ptak w żadnej mierze nie może
pomóc swojemu maleństwu – pozostawiony sam na polu walki z synem-potworkiem
wpada w panikę, wzorem otoczenia spoglądając na własnego potomka jak na wybryk
natury, pozbawiony ludzkich cech. W jego mózgu lęgnie się tasiemiec egoizmu,
nakazujący myśleć o ułomności dziecka jedynie przez pryzmat własnych
zawiedzionych nadziei, a umysł zaczyna rozpalać nieznośny rak wstydu –
krępująca jest zarówno wada własnego synka, do której nie sposób przyznać się
przed znajomymi oraz sąsiadami (ale jak uniknąć ich ciekawskich spojrzeń,
wścibskich pytań, dociekliwych języków?) jak i własne podłe, świadczące o
małości serca postępowanie. Ptak niemal przez całą powieść pogrążony jest w
rozterce dotyczącej tego, co może zaoferować własnemu dziecku – czy powinna być
to miłość, akceptacja, pomoc, czy też szybka śmierć, kończąca pobyt maleństwa
na tym zimnym, twardym, chropowatym, niebezpiecznym, niegościnnym świecie,
skąpanym w oślepiającej jasności, ogromnym i bezkresnym, którego nie da się w
całości zapełnić całym sobą, jak miało to miejsce w macicy.
Fabuła
utworu to w głównej mierze wędrówka Ptaka, który pragnąc uciec przed ciążącą
nad nim odpowiedzialnością, odbywa podróż w głąb własnej osobowości, próbując
zrozumieć zarówno własne fobie, jak i motywy kierujące jego dotychczasową
egzystencją. Bohater przedzierzga się w poczwarkę zamkniętą w kokonie swojej
osobistej tragedii, którą stara się uśmierzyć za pomocą różnorakich środków.
Seks, alkohol, rozwiązłość, agresja, wspomnienia. Ptak robi wszystko co może,
byle tylko oddalić się od dręczącego go dziecka-potworka. Wizja potomka
skazanego na wegetację rośliny, wymagającego bezustannej, całodobowej opieki
paraliżuje umysł głównego bohatera. W nowonarodzonym życiu dostrzega on głównie
zagrożenie – synek to bardziej potworny chwast, czy armia okupacyjna, bezpardonowo
wkraczająca w egzystencję Ptaka, pozbawiając go złudzeń o wolności, obdzierając
z marzeń, na spełnienie których zabraknie zarówno czasu jak i pieniędzy.
Książka,
utrzymana w mocno naturalistycznej konwencji bezwzględnie obnaża podłość
ludzkiego charakteru. Wszyscy, łącznie z Ptakiem, uważają, że najlepszym
wyjściem byłoby pozbycie się dziecka, ale nikt nie ma odwagi, by podjąć
zdecydowane działania w tym kierunku. Ptak zostaje pozostawiony sam na sam ze
swoim problemem – to jego osobista sprawa, z którą samodzielnie musi się
zmierzyć. Przeraża jednak to automatyczne odebranie niepełnosprawnemu ludzkich
przymiotów, pozbawienie go nawet elementarnej osobowości – synek Ptaka
traktowany jest jako wybryk natury, ciekawostka medyczna, brzemię młodych rodziców,
hańbiące świadectwo nieudanej miłości, etc., ale tylko zagraniczny przyjaciel
Ptaka, pan Delczew, który obdarza głównego bohatera znakomitym cytatem z listów
Kafki (jedyną rzeczą, którą rodzice mogą zrobić dla dziecka, to powitać je,
kiedy przychodzi na świat), potrafi ujrzeć w maleństwie ludzką istotę. W
świetle tych faktów, wydaje się, że bardzo częste przyrównywanie kolejnych
postaci oraz ich zachowań do pierwotnych wzorców zaczerpniętych ze świata
zwierząt jest zabiegiem celowym. Autor zdaje się twierdzić, że skoro na miano
człowieka nie zasługuje nawet bezbronne, zdeformowane biologicznie dziecko, to
tym bardziej nie są nimi osobnicy, którzy tak łatwo wydają tego typu istnienie
na pastwę śmierci.
W Sprawie osobistej możemy podziwiać
genialny literacki warsztat Kenzaburō Ōe, z którym miałem okazję zetknąć się w
czasie lektury Futbolu ery Man’en.
Uwagę zwraca bogata symbolika, którą obficie upstrzone są karty powieści oraz
nawiązania do francuskiego egzystencjalizmu (z głową zabandażowaną głową Jean-Paul
Sartre na czele). Samobójca-wisielec, transwestyta-homoseksualista, skrywający
swój sekret pod maską kobiety, motyw autodestrukcyjnej ekspiacji, czy potężna
kobieta, niczym Cerber strzegąca dostępu do kryjówki Delczewa to drobne niuanse,
zdobnicze dodatki, pozostające bez kluczowego wpływu na fabułę, które jednak
składają się na charakterystykę prozy japońskiego artysty, przesiąkniętej
lepkim pesymizmem. Kenzaburō Ōe po raz kolejny dał się poznać także jako
naturalista, skrzętnie odnotowujący każdą biologiczną czynność, którą wykonują
jego bohaterowie. Szorstki dotyk włosów łonowych na udzie, ofiara złożona z
pijackich wymiocin, z dobrze widocznym miąższem cytryny, czy seks analny, z
towarzyszącymi mu dziwnymi odgłosami oraz lekko nieprzyjemnym zapachem – jak na
dłoni widać, że pisarz lubi epatować tym, co dla wielu wydaje się obrzydliwe,
chociaż jest tak bardzo ludzkie.
Reasumując, Sprawa osobista okazała się wyjątkową
lekturą. Kenzaburō Ōe, podobnie jak w Futboluery Man’en rozgrzebał najmroczniejsze zakamarki psychiki swoich bohaterów,
wywlekając na światło dzienne wszelkie brudy, jakie skrywa w sobie umysł
człowieka. Autor z wręcz perwersyjną nachalnością zaprezentował słabość oraz
ułomność ludzkiego charakteru, który w obliczu groźby wytrącenia z torów
bezpiecznej codzienności i rutyny, skłonny jest popełnić nawet największą
podłość. Jednocześnie utwór to powieść o trudnym dojrzewaniu psychicznym, o
dorastaniu do powzięcia odpowiedzialności za swoje czyny oraz o umiejętności dostrzeżenia
człowieka w każdej ludzkiej istocie, nawet zdeformowanej, czy chorej. Książka w
moim mniemaniu to piękna, choć niewątpliwie bardzo trudna i bolesna lekcja
humanizmu. Podobnie jak Koczowniczka
oraz Luiza,
chylę czoła przed odwagą autora, który mimo, iż zapewne niejeden czytelnik
będzie utożsamiał go z samym Ptakiem, nie zawahał się zaprezentować całej gamy
negatywnych emocji odczuwanych przez ojca niepełnosprawnego ojca. Wydaje mi się,
że do wielu uczuć, które kojarzą się głównie z zachowaniem małostkowym, podłym,
zasługującym na pogardę, większość ludzi nie potrafiłaby się przyznać nawet
przed samym sobą.
Wasz Ambrose
17 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ambrose, a nie chcielibyście stałej współpracy z Wydawnictwem Colorful Media (magazyny językowe)? Jeśli tak, to napisz do mnie maila: martha.kosmala@gmail.com
OdpowiedzUsuńDzięki za propozycję, ale zakładając bloga, ustaliliśmy wspólnie z Andrew, że nie będziemy podejmować żadnej formy współpracy z wydawnictwami :)
UsuńŚwietny wpis, słyszałam już o tej książce i chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na konkurs.
Ja polowałem na nią, odkąd przeczytałem o niej na blogu Koczowniczki, tym bardziej, że znałem już wtedy twórczość tego pisarza. B. ciekawa lektura :)
UsuńDzięki za zaproszenie, chyba się nawet skuszę :)
Szkoda tylko, że przekład jest z języka angielskiego... Bo temat niepełnosprawności wciąż aktualny i ważny.
OdpowiedzUsuńAno, też żałuję, że przekładu nie dokonano z j. japońskiego, ale nie wybrzydzam - książka i tak jest b. dobra, w sposób niezwykle interesujący prezentująca ten trudny i wymagający temat, jakim jest posiadanie niepełnosprawnego dziecka i akceptacja tego faktu.
UsuńBardzo lubię tę serię PIW-u i jej okładki. Z Oe nie miałam jeszcze do czynienia, ale w książkę już się zaopatrzyłam i przyznam, że po pierwszych akapitach zapowiada się nieźle. A po wczorajszym wyjściu do kina na "Jak ojciec i syn" mam jeszcze większą ochotę na zgłębianie tematu relacji rodziców z dzieckiem w Japonii.;) Wiem, że to ujęcie nieco inne, inna też jest "epoka", ale nic to.
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam Prozę Światową razem z jej okładkami - m.in. dlatego zdecydowałem się na zakup I wydania tej powieści. Samego autora znałem już dzięki książce "Futbol ery Man'en", natomiast o "Sprawie osobistej" dowiedziałem się za sprawą Koczowniczki :)
UsuńCo do relacji syn-ojciec, to początkowo nie można chyba mówić o żadnej relacji, bowiem główny bohater patrzy na potomka jak na potworka, który może zburzyć dotychczasową, dość jałową egzystencję. Dopiero z biegiem czasu Ptak zaczyna dostrzegać w dziecku ludzką istotę. Bardzo podoba mi się zarówno opis samej przemiany jak i odwaga w prezentowaniu bardzo negatywnych odczuć, emocji. Bardzo ciekawi mnie Twoja opinia na temat tej lektury :)
To, że dziecko budzi w ojcu negatywne odczucia, nie przekreśla faktu, że jest to początek jakiegoś związku/relacji?;) Kulawego, bo kulawego, ale jednak związku (aż chciałoby się powtórzyć za bohaterem japońskiego filmu: Więzy krwi są najważniejsze).
UsuńCzy znasz "Piąte dziecko" Lessing? Również ciekawie opisuje podobny problem.
Tyle, że na początku nowonarodzony nie jest dla Ptaka żadnym dzieckiem - to bardziej "coś", które dopiero stopniowo zaczyna przeobrażać się w "kogoś" - takie są przynajmniej moje subiektywne odczucia :)
UsuńJeśli chodzi o prozę Lessing, to ciągle jest ona dla mnie wyspą, czekającą na odkrycie. A co do twórczości opisującej trudną relację na linii rodzic-dziecko, mogę polecić "Barbarzyńskie zaślubiny".
W jakiejś książce o psychologii przeczytałem, że matka kocha dziecko za to, że jest, czyli od razy, a ojciec za to, kim ma być, czyli od kiedyś. Oczywiście to duże uproszczenie itepe itede, ale biorąc pod uwagę uwarunkowania kulturowe oddaje pewien stereotyp, który ma przełożenie na rzeczywistość. Matka kocha dziecko jeszcze przed urodzeniem i nawet wtedy, gdy okaże się ostatnią kanalią. Ojciec nie od razu i nie bezwarunkowo. Oczywiście bywają wyjątki.
UsuńA ja, już dorosłe dziecko niepełnosprawne od urodzenia, z przyjemnością czytam Wasz blog, Panowie :) To musi być naprawdę ciekawa lektura. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZ wzajemnością :)
UsuńA lektura jest rzeczywiście interesująca - takie trochę uzupełnienie "Dłoni" M. Dąbrowskiego. Tam mieliśmy motyw "niekompletności" przedstawiony przez niepełnosprawnego narratora, tutaj natomiast kwestia zaprezentowana została z perspektywy ojca niepełnosprawnego dziecka.
"Sprawę osobistą" bardzo cenię. Wstrząsająca, jedyna w swoim rodzaju książka, pokazująca gotowość ludzi do popełnienia "morderstwa w białych rękawiczkach" - bo przecież decyzja, by nie podawać noworodkowi pokarmu, to nic innego jak decyzja o morderstwie.
OdpowiedzUsuńW bardzo ciekawy sposób japoński pisarz pokazał, że większość rodziców potrzebuje czasu, by pogodzić się z niedoskonałością własnego dziecka. Odniosłam wrażenie, że Ptak nie zachowałby się tak egoistycznie, gdyby ktoś porozmawiał z nim, pomógł mu. Ale to właśnie lekarze zasugerowali, że jego syn nie jest dzieckiem zasługującym na pomoc i na miłość, lecz "potworem".
A czytałeś "Zerwać pąki, zabić dzieci"?
Ja, odkąd tylko przeczytałem Twoją recenzję na temat tej książki, wiedziałem, że prędzej czy później poznam ją osobiście. Ogromnie podobała mi się na podstawie Twojego tekstu i taka też się okazała - wstrząsająca, mocna, ale i znakomita, zapadająca w pamięć.
UsuńNo właśnie, Oe ukazał coś, czego wielu ludziom w ogóle się odmawia - tak jakby każde swoje dziecko (pomijam już nawet fakt, że niepełnosprawne) rodzic musiał bezwzględnie pokochać już w chwili poczęcia. A przecież nie brakuje ludzi, którzy do roli rodzica muszą dopiero dojrzeć, oswoić się z nią, etc. Niektórych ta odpowiedzialna funkcja po prostu przeraża, innych przerasta, itd. Temat ten traktowany jest jednak jako tabu.
Jeszcze nie :)
Bardzo trudny i ważny temat. Może dlatego tak nieczęsto poruszany. Od razu zastrzeżenie. Dla mnie eugenika to nie nauka, tylko pseudonauka. Chyba że do nauki zalicza się też teologię, numerologię i astrologię. Eugenika opiera się na bardzo poważnym błędzie w interpretacji teorii ewolucji. Bardzo rozpowszechnionym zresztą. Ewolucja wcale nie promuje, jak uważa większość, organizmów „lepszych” (zdrowszych, silniejszych, mądrzejszych), tylko te, które rokują najlepiej na przekazania genów. Strategie realizacji tego ostatniego mogą być nawet wzajemnie sprzecznie i, paradoksalnie, równie skuteczne. Wszystko zależy.
OdpowiedzUsuńCo do niepełnosprawnych, myślę, że dużo zależy od tego, od kiedy kogoś uznajemy za człowieka. Wbrew obecnej propagandzie Kościoła, jego największe autorytety, których świętości ani nieomylności dotąd nie podważono, wcale nie były w tej sprawie zgodne. A i niewierzący też mają tak trochę różnie. Do dziś Sparta budzi raczej wzniosłe i pozytywne skojarzenia, a przecież wiadomo w jaki sposób oni radzili sobie ze zdrowiem publicznym.
Najgorsze jest to, że problem narasta, a już nawet rozmawiać o nim nikt nie chce, bo się wszyscy boją. Nazywają morderstwem zabijanie płodu, nawet w samoobronie (zagrożone życie matki), ale nie jest morderstwem zabijanie dorosłego, byle pretekst był dobry (bo to wróg, zboczeniec albo bezbożnik). Wydaje się niebotyczne kwoty na utrzymanie przy życiu płodów, które jeszcze kilka lat temu nie miałyby szansy przeżyć do porodu, ale brak pieniędzy, by przeprowadzić trywialne nieraz procedury ratujące tych, którzy już żyją, i którzy nieraz są jedynymi żywicielami rodzin (i nie chodzi tylko o procedury medyczne).
Co do niepełnosprawnych, to każdy wie, że bez ręki, to niepełnosprawny. A głupi to pełnosprawny? A pozbawiony uczciwości, empatii czy sumienia?
Ciekawy był wątek w „Wyspie klucz”, gdzie opisana była drobiazgowa kontrola chętnych na wjazd do USA pod kątem odrzucenia chorych (umysłowo i fizycznie), ale nie było automatu, by odrzucać ludzi, których obecnie opatrzono by etykietką „niepełnosprawny”. Zwłaszcza, jeśli sami znali swoją wartość.
Szkoda, że tak mało się o tym rozmawia. Praktycznie w ogóle. Co najwyżej ci, którzy uważają, że są mądrzejsi lub że Bóg przez nich przemawia, mówią innym, bo z reguły nie sobie, co mają czynić. To wielka zaleta tej książki, to wywołanie problemu. Szkoda tylko, że jej odbiorców nie będzie wielu. W końcu to literatura niszowa w kraju, w którym sama literatura jest niszowa.
Lubię takie trudne lektury. Jak wpadnie mi w oko to z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuń