Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

O nadziei



Słownikowe ujęcie znaczenia słowa nadzieja* wydaje mi się nieco bardziej pozytywne, nacechowane większym prawdopodobieństwem pozytywnego zdarzenia, niż najczęściej spotykany kontekst potocznego użycia, bliższy raczej mrzonce. W codziennym użyciu nadzieja to bardziej oczekiwanie głównej wygranej w totka po wykupieniu jednego losu, niż ufność, że dobre przygotowanie do egzaminu zapewni wysoką ocenę, co z kolei byłoby bliższe definicji słownikowej.

Wyrazem ukrytej niewiary w sukces zakamuflowanej w słowie nadzieja, najczęściej powiązanej z wydźwiękiem religijnym**, mogą być choćby znane powiedzonka: „Nadzieja jest matką rodzącą rzadko”, „Nadzieja jest matką głupców”. Przykłady można mnożyć, ale zatrzymajmy się nad tym ostatnim. Ma on różne dopowiedzenia, z których najciekawsze jest chyba: „jeśli się ją pokłada w rzeczach niemożliwych”. Pokazuje ono bowiem faktyczną dwoistość tego magicznego słowa. Nadzieja rozsądna, mająca rozumowe podstawy obok nadziei pozbawionej sensu, sprzecznej z rozsądkiem wszelkim.

Nadzieja może bowiem oznaczać bowiem zarówno to, co oznaczać powinna, jak i swoje przeciwieństwo, czyli rzeczywisty brak wszelkiej nadziei, jak choć w zwrocie „tylko w Bogu nadzieja”, który w istocie oznacza brak szans na powodzenie.

Z tej właśnie dwulicowości znaczenia nadziei wynika problem wypowiedzenia, czym jest ona w istocie. Czy jest potrzebna i wartościowa, wręcz bezcenna nawet, czy też szkodliwa, głupia i beznadziejna. Wynika to ze zwykłego dla humanistów wypowiadania się o rzeczach, których absolutnie nie zdefiniowano i które każdy rozumie trochę inaczej. Dyskusja o nadziei wcześniej czy później zaczyna przypominać tę o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy. By jej unikać, pytany o moje zdanie w tej sprawie, o mój do nadziei stosunek, zawsze podpieram się przewspaniałym cytatem, bodajże zapożyczonym od Edwarda Dziewońskiego z niezapomnianego kabaretu Dudek:

Nawet jeśli nadzieja jest matką głupich, wolę być głupim z nadzieją, niż bez nadziei – niemądrym.


Wasz Andrew



* oczekiwanie spełnienia się czegoś pożądanego; ufność, że się to spełni, urzeczywistni wg sjp.pwn.pl
** jak choćby u Staffa: „Nadzieja – siostra lęku, matka prośby, kornej niemocy starca opiekunka.”

sobota, 9 kwietnia 2011

69 minut



Pewnego dnia przeżywasz szok. Odkrywasz zdolność, która może zmienić Twoje całe dotychczasowe życie. Nie wiadomo jakim cudem, ale jesteś w stanie raz dziennie zatrzymać czas na nie więcej niż 69 minut. Co robisz? A przede wszystkim jak wykorzystasz te gratisowe 69 minut swojego cennego życia.

Nawet małe, ale inteligentne dziecko musiałoby po chwili zastanowienia dojść do wniosku, iż nie może niczego zrobić. Nie może kogoś zastrzelić. Dla zastrzelonego czas ruszyłby najpóźniej w momencie, gdy kula zaczęłaby drążyć jego ciało, ponieważ w klasycznym ujęciu zdarzenia nie mogą się dziać bez biegu czasu. Potem dziecko mogłoby zapytać, czy może „nic nie” robić? Otóż nie. Jeśli będzie choćby oddychać, a nie da się przez 69 minut „być” bez oddychania, to zaraz się udusi, jeśli pozostanie w bezruchu. Wszak czas stoi w miejscu i nie ma nie tylko wiatru, ale ruchów powietrza w mniejszej skali. Czy może więc chodzić nie robiąc niczego więcej? Oczywiście nie. Jeśli nadepnie na mrówkę lub potrąci zawieszonego w nieruchomym powietrzu owada, to będzie to dla nich zdarzenie, a więc czas dla nich ruszy. Podobnie, gdy jego cień padnie na cokolwiek, itd.

Ponieważ konkurs powyższy jest skierowany do dorosłych, więc może warto by tutaj nadmienić, iż jeszcze kilkanaście, lub więcej, lat temu mniemano powszechnie, jak to wspomniano we wstępie, iż rzeczy nie mogą się dziać bez czasu. Najczęściej temat ten poruszano ucinając pytania zbyt dociekliwych uczniów o to, co było przed Wielkim Wybuchem. Sęk w tym, iż w chwili obecnej nauki ścisłe dysponują aparatem matematycznym do badania procesów bez udziału czasu, czyli gdy rzeczy się dzieją poza czasem. To sprawę komplikuje tak bardzo, że nie warto tego fascynującego zagadnienia dalej ciągnąć. Zainteresowanych odsyłam do literatury.

Dochodzimy tutaj do pytania, dlaczego taki a nie inny temat konkursu? Już przerobienie czasowstrzymywania na czapkę niewidkę odebrałoby wiele z infantylności zagadnienia, przed którego analizą postawiono uczestników konkursu.

Gdyby taki konkurs zorganizowało przedszkole, nie dziwiłbym się. Jednak jeśli organizatorem jest wydawnictwo kierujące swą ofertę raczej do dorosłych niż do dzieci, to taki temat świadczy o lekceważeniu swoich przyszłych klientów.

Czy normalny człowiek może wziąć udział w takim konkursie? Czy dla szansy na obiecaną nagrodę warto robić z siebie kretyna?

Refleksja wywołana konkursem w serwisie LubimyCzytać.pl


Wasz Andrew

piątek, 8 kwietnia 2011

Książki



Książki są jak
Miłość
Każda jest inna każda jest pierwsza
Każdy o nich marzy
Każdy chce je przeżyć ale niewielu potrafi


Andrew Vysotsky