Salman Rushdie
Czarodziejka z Florencji
Czym jest opowieść pozbawiona słuchacza? Na cóż zdają się najbardziej cudowne czy niezwykłe historie, jeśli nie ma komu ich poznawać, podziwiać i delektować się nimi? Zatem, by język mógł w pełni rozkoszować się swym demiurgicznym tryumfem, nieodzowne jest ucho łapczywie spijające sączony weń nektar słów. O potędze tej zależności – gawędziarza i gawiedzi gotowej stać się jego audytorium – ciekawie pisze Salman Rushdie (ur. 1947), brytyjski pisarz i eseista pochodzenia indyjskiego, autor powieści Czarodziejka z Florencji.
Akcja utworu osadzona jest w XVI wieku. W chwili rozpoczęcia fabuły do Sikri, na dwór Dżalala ad-Dina Muhammada Akbara (1542 – 1605), cesarza z dynastii Wielkich Mogołów, władcy północnych regionów dzisiejszych Indii, przybywa tajemniczy podróżny. Ów jegomość, jasnowłosy, cudzoziemski młodzieniec z odległych krain, (…) miał nazbyt ładną twarz głupca, i jak na głupca przystało, nosił dziwaczne szaty – płaszcz z kolorowych skórzanych rombów w taki upał! [1]. Dziwak ten, mimo braku dokumentów poświadczających, iż jest ambasadorem czy specjalnym wysłannikiem dyplomatycznym, w swej buńczuczności twierdzi, iż wiezie: (…) tajemnicę przeznaczoną tylko dla uszu cesarza [2]. Sprytem, podstępem, kuglarstwem i charyzmą faktycznie udaje mu się stanąć przed obliczem władcy, Wielkim Akbarem i wkrótce oczarowuje go tym, co ma do przekazania, tj. wielowątkową relacją dotyczącą losów zaginionej mogolskiej księżniczki Quary Köz, tytułowej Czarodziejki z Florencji.
Dzieło Salmana Rushdiego, podobnie jak choćby uhonorowane Bookerem Dzieci północy, to utwór wielowątkowy, o szkatułkowej formie, w którym, niczym w barwnym gobelinie, splatają się ze sobą liczne i jakże różnorodne nici historycznych oraz fikcyjnych wydarzeń i postaci, przetykane wierzeniami, podaniami oraz legendami (co ważkie, Rushdie odwołuje się zarówno do kultury Wschodu jak i Zachodu). Udokumentowane w kronikach fakty swobodnie mieszane są z wytworami wyobraźni pisarza, zaś to, co racjonalne i logiczne bez wahania wchodzi w mariaż z tym, co wymyka się ludzkiemu pojmowaniu (Lecz magia była wszędzie dookoła, nie można było temu zaprzeczyć i tylko lekkomyślny władca by ją bagatelizował. Religię można było raz jeszcze przemyśleć, ponownie zbadać, przerobić, a może nawet odrzucić; magia była odporna na takie zakusy [3]). Nie brak licznych dygresji poświęconych czy to religii (Akbar znany był z tolerancji religijnej, która pozwoliła mu utrzymywać władzę w imperium zamieszkanym głównie przez hindusów i muzułmanów) czy też sensowi człowieczego żywota, stąd wypadkową jest połączenie baśni, powieści historycznej oraz filozoficznej powiastki.
Osobą, która spaja te kamyczki ogromnej mozaiki jest tajemniczy podróżny, który niechętnie ujawnia swoją tożsamość. Śledząc jego poczynania, na myśl przychodzą skojarzenia z kameleonem, tj. człowiekiem o wielu twarzach i tożsamościach, używającym ich wedle potrzeb i okoliczności. Ucello di Firenze, Mogor dell’Amore, Niccolò Antonino Vespucci to imiona, nazwiska czy pseudonimy, pod jakimi go poznajemy. Owa wielość przywdziewanych masek rodzi zrozumiałe podejrzenia dotyczące rzeczywistych intencji przybysza: Królowa matka Hamida Bano sądziła, że jest agentem niewiernego Zachodu przysłanym po to, by zdestabilizować i osłabić ich święte królestwo. Zdaniem zarówno Birbala, jak i Abul Fazla, niemal na pewno był łajdakiem uciekającym zapewne przed jakimś potwornym czynem dokonanym w kraju, oszustem, który musi się wkręcić w nowe życie, bo stare straciło rację bytu. Może groził mu stos, szubienica albo ścięcie i poćwiartowanie, czy tortury i więzienie, gdyby wrócił tam, skąd przybył [4]. Wedle własnego mniemania, wędrowiec to przede wszystkim skarbnica wszelakiej maści historii i opowieści: Potrafił śnić w siedmiu językach: włoskim, hiszpańskim, arabskim, perskim, rosyjskim, angielskim i portugalskim. Języki przyswajał sobie z łatwością, z jaką inni marynarze łapali choroby; języki były jego rzeżączką, syfilisem, szkorbutem, febrą i dżumą. Gdy tylko zasypiał, połowa świata rozgadywała się w jego głowie, snując niesamowite opowieści o dalekich wojażach. W tym na wpół odkrytym świecie każdy dzień przynosił wieści o nowych czarach. Wizjonerskiej, odkrywczej poezji tamtejszej codzienności nie zniweczyła jeszcze ciasna proza faktów. Sam był gawędziarzem, a z domu wywabiły go niezwykłe historie, zwłaszcza jedna, historia, która mogła mu przynieść fortunę, albo kosztować go życie [5]. Choć przyznać trzeba, że jest równie zręcznym kuglarzem: I rzeczywiście, okazało się, że jest wybornym sztukmistrzem. Złote monety zamieniał w dym, a żółty dym na powrót w złoto. Z przewróconego do góry nogami dzbana słodkiej wody wydobywał strumień jedwabistych chust. Kilkoma ruchami zgrabnej dłoni rozmnażał ryby i chleb, co oczywiście było czynem bluźnierczym, lecz głodni marynarze chętnie mu wybaczali [6].
Czarodziejka z Florencji jest także opowieścią o sile i potędze języka. Poprzez liczne wtrącenia, spostrzeżenia czy przemyślenia poszczególnych bohaterów, Salman Rushdie orbituje wokół zagadnień związanych ze słowem oraz jego wpływem, zarówno na jednostki, jak i całe cywilizacje. Już początkowy sukces młodziana pozyskującego przychylność ważkiego władcy uzmysławia nam, że: Słowa na posrebrzanym języku są w stanie zaczarować wystarczająco skutecznie [7]; choć jednocześnie przypomina się nam, że poukładane w zdania wyrazy mogą omamiać, zwodzić, mylić, wprowadzać ferment, czego przykładem jest m.in. paradoks, za sprawą którego: (...) gwałtowność może się zamienić w łagodność, brzydota w piękno i każda jedna rzecz w swoje przeciwieństwo. Doprawdy, jak w gabinecie luster, pełnym złudzeń i zniekształceń. Można taplać się w błocie paradoksu do końca swoich dni i nie wpaść na klarowną myśl wartą tego miana [8]. Igranie ze znaczeniami, z sensem wypowiedzi, z (dez)informacją zdaje się być zresztą naczelną zasadą Mogora dell’Amore, który prawdopodobnie zmyślenie (zmyślnie) dawkuje w jednakich ilościach z tym, co jest w jego ujęcie prawdziwe, realne: Ta historia była kompletnie nieprawdziwa, ale nieprawdziwość nieprawdziwych opowieści niekiedy się przydaje w prawdziwym świecie (…) [9]. Co ciekawe, językowe dywagacje dotyczą też osoby cesarza, bo to właśnie wyczyn Akbara – powołanie do istnienia Dźodhy, królowy zrodzonej w jego wyobraźni, zamieszkującej pałacowe komnaty (Żadna prawdziwa kobieta nigdy taka nie była, tak doskonale troskliwa, tak mało wymagająca, tak nieskończenie oddana. Była niemożliwością, wyobrażeniem ideału [10]) – wyraża językową sprawczość i demiurgiczność (Cesarz był zaklinaczem rzeczywistości i z taką asystą jego czary nie mogły zawieść [11]). Wiara w językową potęgę pozwala również wytłumaczyć powód, dla którego w umyśle faworyzowanego zwierzęcia cesarza, pewnego dnia rozgościło się szaleństwo: Ulubionego słonia cesarza nazwano tak na jego życzenie, od słowa hiran, czyli jeleń, i może dlatego właśnie po latach wiernej służby biedne zwierzę postradało zmysły i trzeba je było skrępować, ponieważ imiona mają swoją moc, a kiedy nie pasują do nazwanego, nabierają niszczycielskiej siły [12]. Ostatnim mrocznym akcentem związanym z językiem jest kobieta z historii Mogora dell’Amore, która za sprawą różnorakich technik, zamieniona zostaje w żywą księgę, gdzie zapisano burzliwe dzieje pewnego bohatera: Tutaj, w ciele tej kobiety, można było dostrzec tajemnicę. W tej pozornie bezwładnej osobie o jaźni wymazanej lub pogrzebanej pod niekończącą się historią, w tym labiryncie pomieszczeń-opowieści, w których ukryto więcej historii, niż chciał usłyszeć [13].
Wypadkową tych wszystkich składowych, jakże licznych i rozbudowanych, jest wielopoziomowa powieść, która garściami czerpie z historii Indii, Azji, Florencji, Imperium Osmańskiego, nawiązuje do ścierania się wpływów Zachodu i Wschodu w regionie Azji Środkowej, w której pojawiają się echa odkrywania Nowego Świata (Ameryki Północnej i Południowej). Temu historycznemu, mocno osadzonemu w faktach kontekstowi, towarzyszy anturaż baśni, tj. rzeczywistości, w której nie ma barier pomiędzy realnością, a magią, gdzie rozmywa się granica niezwykłości, w efekcie czego zjawy i zabobony istnieją na takich samych prawach jak wszyscy ludzie. Czarodziejka z Florencji jest gawędą w pełnym tego słowa znaczeniu, gawędą snutą przez erudytę, który przypomina nam, jak silnym uczuciem jest miłość oraz jak niewiele, my ludzie, się od siebie różnimy, nawet jeśli egzystujemy w oddalonych od siebie zakątkach globu.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)