Salman Rushdie
Dzieci północy
Czas to podstępny destruktor, który bezpardonowo niszczy, psuje, okalecza. Jego upływ sprawia, że niemal wszystko, co ludzkie okazuje się wrażliwe, kruche, słabe. Trudno przeciwstawić się tej niszczycielskiej sile, choć nie brak śmiałków i śmiałkiń, podejmujących to niełatwe wyzwanie. Jedną z broni dających nadzieję na sukces w tej nierównej walce jest słowo pisane, za sprawą którego można próbować utrwalić nasze wspomnienia, a więc i naszą osobowość (choćby w pewnym stopniu). Tyle, że przeciwnik nie jest w ciemię bity i z łatwością może pokrzyżować nasze plany, plącząc nasze ewokacje, zatruwając je przekłamaniami, pomyłkami i dziurami, w rezultacie czego, nie pozostaje z nich nic innego jak tylko (…) ułuda luster i dymu; nierealne rojenia głupca [1]. Przypomina nam o tym Salman Rushdie (ur. 1947), brytyjski pisarz pochodzenia hinduskiego, autor powieści Dzieci północy.
Pierwszoosobowym narratorem a zarazem głównym bohaterem dzieła jest Salim Sinai, który snuje przed nami historię swego dotychczasowego, trwającego 31 lat żywota. Losy Salima, Hindusa pochodzącego z muzułmańskiej rodziny, są o tyle wymowne, że ich początek zbiega się z datą zrzucenia brytyjskiego jarzma – protagonista przychodzi na świat dokładnie o północy, 15 sierpnia 1947 roku, kiedy to nadchodzi formalny kres istnienia Indii Brytyjskich, a na ich miejscu rodzą się dwa niepodległe państwa: Indie oraz Pakistan. Rozległa reminiscencja, jaką raczy nas Salim Sinai staje się osnową dla barwnej opowieści na temat najnowszych dziejów Indii.
Dzieło Rushdiego to proza wielowarstwowa, poruszająca szereg zagadnień. Książkę można rozpatrywać jako rodzinną sagę, jako że Salim przybliża perypetie swoich przodków, spośród których najistotniejsza jest figura dziadka ze strony matki, Aadama Aziza, Kaszmirczyka, który za sprawą studiów medycznych w dalekich Niemczech, nie tylko zostaje doktorem, ale również zaraża się wolnościowymi ideami. Powrót Aadama w rodzime strony to uniwersalny portret człowieka, który dotknięty zostaje syndromem wyalienowania, i to podwójnego. Jako Hindus nie do końca odnajduje się w europejskich realiach, ale co gorsza, gdy ponownie osiada na indyjskiej ziemi, okazuje się, że postrzegany jest w kategoriach przybysza, czyli człowieka naznaczonego obcością, co skazuje go na marginalizację, nawet przez dawnych znajomych. Kaszmirskie pochodzenie dziadka jest o tyle istotne, że ów region to swoisty ropień na stosunkach krajów, powstałych na gruzach Indii Brytyjskich – Indie oraz Pakistan już w w październiku 1947 roku rozpoczynają trwającą do 31 grudnia 1948 roku wojnę, roszcząc sobie prawo do tych terenów, później z tego samego powodu ogniki konfliktu wybuchają jeszcze w 1965 roku. Biogram Aadama Aziza pozwala również spojrzeć na wyimki z ruchu indyjskich ruchów narodowowyzwoleńczych. Mowa jest m.in. o strajku generalnym (Hartal! Czyli dosłownie: dzień żałoby, bezruchu, milczenia [2]) z 1918 roku zorganizowanym przez Mahatme Gandhiego; o masakrze Jallianwala Bagh (znanej też jako masakra Amristar) z 13 kwietnia 1919 roku, kiedy to w Pendżabie, w mieście Armistar, żołnierze brytyjscy i wspierający ich Gurkhowie pod dowództwem brytyjskiego generała Reginalda Dyera zabijają w parku miejskim Jallianwala Bagh co najmniej 379 osób, przypadkowych przechodniów oraz uczestników pokojowej demonstracji przeciwko przymusowemu wcielaniu indyjskich mężczyzn i chłopców do armii oraz wysokim podatkom; o klęsce z 1942 roku Zgromadzenia Wolnego Islamu, stowarzyszenia starającego się nie dopuścić do podziału Indii, opozycyjnego do Ligi Muzułmańskiej, głoszącej teorię dwóch narodów (indyjskich hinduistów oraz indyjskich muzułmanów) i wynikającej stąd konieczności stworzenia osobnego państwa dla indyjskich wyznawców Allaha.
Przygody dziadka Aadama Aziza stanowią przedsmak tego, co skrywają w sobie Dzieci północy, bowiem na kolejnych kartach dzieła, uzmysławiamy sobie, że niemal każdy epizod z życia Salima Sinai bądź któregoś z jego bliskich czy znajomych, nierozerwalnie spleciony jest z rozdziałami burzliwej historii Indii, Pakistanu bądź Bangladeszu. Salman Rushdie przywołuje różne kluczowe zdarzenia (indyjskie kampanie wyborcze roku 1957; dywagacje nad podziałem stanu Bombaj, ostatecznie zakończone w 1960 utworzeniem stanów Maharashtra i Gujarat; ostre walki o schedę po śmierci Jawaharlala Nehru w 1964; obalenie prezydenta Iskandera Mirzy przez Muhammada Ayuba Khana w 1958; aresztowanie Sheikha Mujibura Rahmana w 1971, gdy Bengalczycy zamieszkujący Pakistan Wschodni ogłaszają secesję i powstanie Bangladeszu; wprowadzenie stanu wyjątkowego przez Indirę Ghandi w latach 1975 – 1977), które przedstawiane są z oryginalnej perspektywy, bowiem, jeśli wierzyć temu, co twierdzi Salim, za większośc z nich, w mniejszym bądź większym stopniu, odpowiada właśnie bohater, bądź ktoś z jego najbliższego kręgu.
Ów niezwykły natłok zbiegów okoliczności – trudno bowiem uwierzyć, by Salim (bądź jego krewni) są faktycznie naocznymi świadkami bądź inicjatorami tak wielu wiekopomnych wypadków – nakazuje nam wątpić w autentyczność snutej opowieści. Sygnały ostrzegawcze pojawiają się już w początkowych fragmentach, kiedy to narrator przechwala się swoją wszechwiedzą: Większość wydarzeń istotnych dla naszego życia rozgrywa się na ogół pod naszą nieobecność; lecz mnie się jakoś udało opanować sztukę wypełniania luk we własnej wiedzy, toteż mam wszystko w głowie aż po najdrobniejszy szczegół (…) [3]. Jej poziom (wszechwiedzy) wytłumaczalny jest jedynie wtedy, gdy przyjmiemy, że Salim jest nie tyle gawędziarzem, co demiurgiem, nie tym, który relacjonuje, a tym, który tworzy – protagonista jest zresztą doskonale świadom potęgi zaklętej w sprawnie komponowanych zdaniach, porównując się do najwybitniejszej jednostek w tej materii: W pozyskanej na nowo ciszy wracam do arkuszy papieru zalatujących kurkumą, chętny i gotów uwolnić nieszczęsną opowieść, której kazałem wczoraj zawisnąć w powietrzu – na wzór Szeherezady, która czyniła tak noc w noc, ratując własne życie dzięki ciekawości zżerającej księcia Szachrijara [4]. W przypadku Salima hipnotyczny efekt narracji uzyskany jest poprzez zabieg autotematyzmu ((…) dzień w dzień uchylam łaskawie rąbka swoich tajemnic – podczas gdy ona, moja publiczność, siedzi w kucki zniewolona, bezradna niczym mangusta sparaliżowana wahadłowym spojrzeniem zakapturzonego węża, co ani mrugnie (…) [5]) – pierwszoosobowy narrator co rusz wychyla się zza swojej historii, nie tylko przypominając o swoim istnieniu, ale także dzieląc się swoim warsztatem: … Muszę na chwilę przerwać. Miałem dziś nie przerywać, bo Padma zaczyna się denerwować, kiedy moja opowieść przybiera narcystyczny ton, kiedy niczym niewprawny marionetkarz odsłaniam ręce pociągające za sznurki (…) [6]. Liczne są też dygresje i wtrącenia ((…) zbyt długo już zbijam bąki na zapleczu własnej opowieści i chociaż dopiero za chwilę będę mógł do niej wkroczyć, miło jest zajrzeć do środka [7]), które pozwalają zarówno wzmagać ciekawość, budować napięcie, jak i wytłumiać emocje, tudzież gmatwać i plątać przytaczane wypadki – ta ostatnia maniera pozwala dobrze odtworzyć sposób, w jaki funkcjonuje ludzka pamięć, która przecież nierzadko oporna jest na kaprysy chronologii, w której trafiają się dziury, białe plamy, nieścisłości czy przeinaczenia.
Brak zaufania, co do rewelacji Salima Sinai wynika także z racji samej natury opisywanych zajść, bowiem historyczne fakty nasycone zostają elementami realizmu magicznego – to, co racjonalne i przewidywalne, miesza się z materią rodem z podań, legend, wierzeń, anegdot i baśni. Kwintesencją owej niezwykłości są tytułowe dzieci północy, tj. dzieci urodzone pomiędzy 0:00 a 1:00 dnia 15 sierpnia 1947 roku, które wedle słów Salima obdarzone są ponadnaturalnymi mocami i zdolnościami. Motyw cudownych pociech służy do uwypuklenia problemów, jakie targają młodym państwem indyjskim: Dzieci, jakkolwiek by były magiczne, nie są odporne na wpływ rodziców; w miarę więc jak przesądy światopogląd dorosłych jęły przenikać im do głów, spostrzegłem, że dzieci z Maharasztry nienawidzą Gudżaratczyków, a jasnoskórzy mieszkańcy północy odnoszą się z wrogością do drawidyjskich „czarnuchów”; wynikły spory religijne; no i do naszych obrad zakradła się klasowość. Dzieci bogaczy zadzierały nosa w towarzystwie nędzarzy; bramini wzdragali się na samą myśl o tym, że mogliby ocierać się o myśli niedotykalnych; z kolei niżej urodzeni wyraźnie ulegali presji ubóstwa i komunizmu… [8]. Jednoczenie Salim sygnalizuje, jak trudna jest walka z uprzedzeniami, stereotypami i stygmatyzowaniem, bowiem jeśli pogardy wobec napiętnowanych bliźnich uczymy się od najmłodszych lat, przejmując ją od naszych rodziców, to niełatwo się wyzwolić spod jej toksycznego wpływu: (…) albowiem dzieci to naczynia, w które dorośli wlewają truciznę (…) [9].
Inną kwestią, której Salim poświęca niemało miejsca jest rola przypadku w człowieczym życiu. Sam uważa się za ofiarę tego, co określa jako (…) przeznaczenie, nieuchronność, antyteza wolnego wyboru (…) [10], bowiem podejmowane przez niego akcje z reguły kończą się zupełnie inaczej, niż sobie to zaplanował. Kolejne niepowodzenia i klęski utwierdzają Salima w przeświadczeniu, że ciąży nad nim fatum, którego nie da się przezwyciężyć: Wciąż same nakazy, konsekwencje logiczne, nieuchronności i powtórzenia; oddziaływania, wypadki i ciosy losu pałką-przez-łeb; czy kiedykolwiek było jakieś wyjście? Albo wybór? Albo bez-przymusu-powzięta decyzja, żeby być takim, siakim czy owakim? [11]. Salman Rushdie zdaje się zadawać pytanie, gdzie przebiega granica natłoku nieszczęśliwych splotów okoliczności, po przekroczeniu której człowiek zaczyna wierzyć, że prześladuje go pech.
Wypadkową tych wszystkich elementów, z których Salman Rushdie komponuje swoje dzieło, jest frapująca, acz niełatwa lektura. Autor operuje specyficznym stylem, wymagającym od czytelników i czytelniczek, niemałej wytrwałości i skupienia – autotematyzm, liczne dygresje, nie mniej liczne nawiązania do szerokiej gamy wydarzeń z historii Indii i Pakistanu sprawiają, że próg wejść jest wysoki, choć gdy już uda nam się go przekroczyć, czeka nas wspaniała literacka uczta. Rushdie znakomicie posługuje się słowem pisanym – pod jego palcami język staje się niezwykle plastyczny, co umożliwia opowiadanie zajmujących i wciągających historii, z którymi obcowanie zapewnia wysoki poziom czytelniczej satysfakcji. Historii, które opowiadanie są przez wspaniale wykreowaną postać narratora – mimo iż trudno pozbyć się myśli, że Salim Sinai to łgarz pierwszej wody, to zarazem nie sposób wyrwać się spod uroku zawartego w jego opowieściach.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
------------------------------
[1] Salman Rushdie, Dzieci północy, przeł. Anna Kołyszko, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1989, s. 514
[2] Tamże, s. 38
[3] Tamże, s. 21
[4] Tamże, s. 27
[5] Tamże, s. 151
[6] Tamże, s. 79
[7] Tamże, s. 90
[8] Tamże, s. 319
[9] Tamże, s. 321
[10] Tamże, s. 516
[11] Tamże, s. 524
Widzę, że za sprawą lektury „zawędrowałeś” w bardzo egzotyczny, a zarazem niespokojny zakątek świata, bo aż do Indii. :) Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniem, że dzieci to naczynia, w które dorośli wlewają truciznę. Bardzo mało osób ma odporność na tę truciznę.
OdpowiedzUsuńTak, zawędrowałem daleko i trochę tam pozostałem. Wkrótce będzie więcej tekstów na temat książek z Indii :)
UsuńA z wychowaniem dzieci to ciężka sprawa. Tym bardziej, że systemowo nie są one zbyt dobrze chronione.
No - też się przymierzam do Indii. W sensie czytelniczym ;) Kraj praktycznie nieznany, a wyrastający na drugą potęgę świata. W dodatku fascynujący... Zapisuję pozycję jako godną uwagi.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio mam trochę więcej do czynienia z indyjskimi produktami, odkąd źródła rosyjskie stały się passé z racji neoimperialnej polityki prowadzonej względem Ukrainy, ale fakt, że Indie to dla przeciętnego Europejczyka nadal, w ogromnej mierze, zbiór stereotypów i uproszczeń. A tymczasem to kraj ogromny, rozległy, frapujący.
Usuń