Distortion
Cezary Zbierzchowski
czyta: Filip Kosior
wydawnictwo: Powergraph/Storyside grudzień 2019
ISBN13: 9788366178212
Sięgając po powieść Distortion pióra polskiego współczesnego pisarza s.f. Cezarego Zbierzchowskiego byłem pełen obaw. Choć nie robiłem żadnego researchu ani o autorze, ani o samej książce, to nie uniknąłem informacji wynikającej z zajawek wydawnictwa, z których się dowiedziałem, że ma to być dzieło w konwencji military fiction z dodatkiem klasycznego SF. Wciąż, mimo upływu lat, na hasło współczesna polska powieść wojenna, oblewam się zimnym potem, mając w pamięci koszmarne wspomnienia z lektury „dzieła” Harosława Jaszka Jak niczego nie rozpętałem. I byłbym pewnie Distortion ominął szerokim łukiem, gdyby nie wysokie oceny na goodreads.com, które skusiły mnie i postanowiłem zaryzykować, choć pozycja w wersji audio, na którą postawiłem, jest dość monumentalna – niemal piętnaście godzin słuchania.
Świat Rammy, w którym osadzona jest akcja Distortion, to uniwersum wykreowane przez Zbierzchowskiego i funkcjonujące na zasadach takich samych jak nasz realny świat. Narracja powieści prowadzona jest w pierwszej osobie, a protagonistą jest kapral Markus Trent, który w ramach sił stabilizacyjnych Rammy pełni służbę na terenie sąsiedniego państwa – Remarku, zniszczonego przez niedawną wojnę. Wszystko dzieje się w pustynnych klimatach i realia oraz atmosfera wyraźnie są projekcją tego, co znamy z Iraku czy, w mniejszym stopniu, Afganistanu. Widzimy te same mechanizmy narastającego oporu wobec wyzwolicieli, którzy stopniowo zaczynają być postrzegani jako okupanci, oraz wszystkie związane z tym procesy zarówno wśród miejscowego społeczeństwa jak i sił stabilizacyjnych. Śledzimy losy Trenta i jego kumpli z oddziału, a porównania do wspomnień żołnierzy USA z Iraku są coraz silniejsze. Co dalej nie będę zdradzał, gdyż fabuła, choć niezbyt oryginalna, jest skonstruowana jak najbardziej poprawnie i autor do maksimum wykorzystał jej potencjał, umiejętnie wciągając czytelnika w wojenną rzeczywistość, przywiązując do głównych postaci i delikatnie stopniując napięcie, uczucie niepewności oraz zagrożenia. Nie warto tego psuć ujawniając zbyt wiele przed czasem. Na szczególne podkreślenie zasługuje niezwykle umiejętne połączenie przez Zbierzchowskiego w spójną całość pozornie sprzecznych tendencji wojennych realiów, takich jak wzrost doświadczenia, rutyny i swego rodzaju obojętności z jednocześnie kumulującym się napięciem, strachem i poczuciem zagrożenia.
Z tego co się orientuję, Cezary Zbierzchowski z wojskiem ani tym bardziej wojną nie ma osobiście niczego wspólnego, a do stworzenia Distortion przygotowywał się poprzez solidne zagłębienie się w literaturze o odpowiedniej tematyce. Udało się to w całej pełni i jak widać na przykładzie tej powieści, można bardzo przekonująco pisać o rzeczach, które zna się tylko z drugiej ręki. Mam wrażenie, że warstwa „wspomnienia żołnierza sił stabilizacyjnych” sprawi wielką frajdę nie tylko cywilom, ale i tym, którzy byli w prawdziwej armii. Choć uważna lektura daje pewne wskazówki co do pochodzenia wiedzy autora o realiach działania żołnierzy w podobnych okolicznościach, to jednak są one tak delikatne, że z samego tekstu nie można z całą pewnością wysnuć wniosku, iż autor nie przeżył czegoś podobnego. To samo w sobie jest już wystarczającą rekomendacją dla tej książki.
Wątek science fiction dosłownie wkrada się w całkiem realistyczną opowieść i dopiero pod koniec objawia się w całej pełni. Nawet jednak wtedy główny ciężar spoczywa na jak najbardziej rzeczywistych dylematach, przed którymi staje między innymi nasz protagonista, i przed którymi stawali niezliczeni żołnierze w niezliczonych wojnach w przeszłości. Ten temat został jednak potraktowany zbyt optymistycznie, gdyż presja wywierana na bohaterów powieści przez wątek SF jest bardziej brutalna, jawna i czytelna, niż ma to miejsce w rzeczywistości, gdzie niejednokrotnie jest ona podstępna, zwodnicza i trudna do wykrycia aż do momentu, gdy już jest za późno. No, ale nie można mieć wszystkiego.
Na duży plus dla Distortion należy też zaliczyć wątek miłosny poprowadzony z wielkim wyczuciem i współgrający ze wszystkim, co się równolegle w świecie przedstawionym dzieje. Można powiedzieć, że to jedno z bardziej udanych powieściowych love story, z jakimi się w ostatnim czasie spotkałem.
Miłośnikom dzielenia włosów na czworo może się wydawać, że postacie poza protagonistą są potraktowane nieco zbyt płytko, ale ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Po pierwsze narrator pierwszoosobowy narzuca określoną perspektywę i właśnie nadmierna wiedza o innych osobach, nie wynikająca z jego obserwacji, byłaby dla mnie dysonansem, a po drugie dłuższe działanie w warunkach, w których człowiek coraz więcej sił przeznacza na kontrolowanie własnej psychiki, wymusza mniejsze zainteresowanie wewnętrznym życiem innych oraz koncentrację na tym, co najważniejsze – na ich czynach. Tylko one bowiem mogą powiedzieć prawdę o człowieku, w przeciwieństwie do sztampowych testów psychologicznych i rozmów na kozetce, o amatorskiej psychologii nie wspominając.
Jakkolwiek powieść metaforycznie porusza ważkie tematy dobra i zła oraz trudnych wyborów między nimi, a raczej między jednym złem a drugim, to jednak wielkich głębi bym się w niej na siłę nie doszukiwał. Jej atutem jest właśnie sama opowieść wojenna, która spodoba się chyba każdemu, nawet tym, którzy za owym gatunkiem nie przepadają. Wątek SF na pewno jest plusem dla miłośników tego z kolei rodzaju literatury, ale ze względu na specyficzne miejsce w konstrukcji powieści nie będzie też chyba niestrawny nawet dla tych, którzy z kolei od fantastyki stronią.
Jak wspomniałem, wybrałem książkę czytaną, tym razem przez Filipa Kosiora, i muszę przyznać, że okazał się on idealnym wyborem do interpretacji powieści wojennej osadzonej we współczesnych bądź co bądź realiach. Wciągnęło mnie to od pierwszych chwil i czułem się rozradowany, że w końcu trafiłem na polskiego autora i lektora, którzy tak wyczuli temat. Pozostawała jedynie obawa o koniec, który z samej definicji musiał być już nie tyle w konwencji militarnej, co fantastycznej, ale i tu Distortion się obroniło. To naprawdę kawał przedniej, choć na pewno niezbyt wesołej rozrywki, solidnej literatury w najlepszym gatunku, w dodatku na wiele godzin. Parafrazując znaną reklamę – dobre choć polskie! Absolutnie i zdecydowanie polecam, a sam chyba się rozglądnę za kolejnym dziełem Zbierzchowskiego.
Wasz Andrew
- nie podobała mi się
- była w porządku
- podobała mi się
- naprawdę mi się podobała
- była niesamowita
Ja o twórczości tego autora słyszałem wiele dobrego, szczególnie od Qbusia z bloga www.pozeracz.pl. W bliżej nieokreślonej przyszłości zamierzam sięgnąć po twórczość pana Zbierzchowskiego. A póki co polecam ciekawą rozmowę z pisarzem (Niedobór nadmiaru sensu, czyli wywiad z Cezarym Zbierzchowskim), którą przeprowadził właśnie Qbuś.
OdpowiedzUsuńNo - ciekawie się tę rozmowę czytało. Nie ze wszystkimi tezami, które w niej padły, się zgadzam, ale najsmutniejsze jest to, ze z wieloma rzeczami się zgadzam :) A co do Distortion, to nie wiem, czy Ci się tak naprawdę spodoba, choć może mnie zaskoczysz :)
UsuńI cóż tu dodać? Zgadzam się z recenzją. I też uważam, że jest to fantastyka dla tych, którzy za fantastyką nie przepadają.
OdpowiedzUsuń