Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
poniedziałek, 19 marca 2018
Iris Murdoch "W sieci" - Rzecz o sympatycznym niedorajdzie
Tytuł oryginału: Under the Net
Tłumaczenie: Maria Leśniewska, Marianna Abrahamowicz
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 463
Ludzka gromada to ogromny
przekrój charakterów – każdy osobnik przejawia specyficzne i indywidualne
podejście do otoczenia, które jest skutkiem autopsji, wychowania czy
predyspozycji, wynikających z otrzymanej puli genowej. Z racji faktu, że tak
wiele czynników kształtuje naszą osobowość, odbieranie i przetwarzanie
spływających bez przerwy bodźców jest rzeczą niepowtarzalną i wyjątkową. Z tego
też względu, bardzo interesującym doświadczeniem jest choćby chwilowe
obserwowanie danego wycinka rzeczywistości z perspektywy diametralnie różniącej
się od tej, z którą stykamy się na co dzień. Taka tymczasowa zmiana punktu
widzenia możliwa jest choćby za sprawą literatury. W ten właśnie sposób, aby
dowiedzieć się jak wygląda środowisko londyńskiej inteligencji lat 50-tych
oglądany oczami lekkoducha i utracjusza, wystarczy sięgnąć po debiutancką
powieść Iris Murdoch, zatytułowaną W
sieci.
Głównym bohaterem jest Jack (w
polskim przekładzie określany imieniem Jacek)
Donaghue, mieszkający w stolicy Wielkiej Brytanii bon vivant, przedstawiający się następującymi słowami: Mam lat trzydzieści z hakiem, jestem zdolny, ale leniwy. Utrzymuję się z różnych
chałtur literackich, a także trochę z własnej twórczości, z tej ostatniej w
miarę możności najmniej [1]. W
momencie rozpoczęcia dzieła Jack zmuszony zostaje przez sytuację do głębszego i
bardziej analitycznego spojrzenia na swój dotychczasowy żywot – okoliczności
sprawiają, że mężczyzna skonfrontowany zostaje z tym, co udało mu się osiągnąć,
i podsumowanie to nie wychodzi zbyt korzystnie. Niespełniona kariera literacka
(wydany przed laty zapis filozoficznych dysput prowadzonych z przyjacielem nie
wywołał spodziewanego poruszenia – Sądziłem
naiwnie, że nic nie może powstrzymać człowieka od napisania tego, na co ma
właśnie ochotę [2]);
praca tłumacza sprowadzająca się do kilku przekładów powieści pióra miernego
francuskiego pisarza; związki uczuciowe zredukowane do powierzchownych
kontaktów – lista osiągnięć nie jest ani długa, ani imponująca, stąd impuls, by
jakoś zmienić swój byt. Usilne próby zredefiniowania ram swojej egzystencji stanowią
sedno utworu.
Jack Donaghue to postać, której
nie sposób polubić już od pierwszych stron. To życiowy niedorajda i
nieudacznik, posiadający jednak niezwykłe usposobienie, odznaczające się
nieskończonymi wręcz pokładami optymizmu i pogody ducha, dzięki czemu doznawane
porażki przekuwane są w drobnostki, o których stosunkowo łatwo zapomnieć. Jeśli
dodać jeszcze do tego porywczość, impulsywność i kierowanie się intuicją,
szybko przekonujemy się, że mamy do czynienia z chimerycznym człowiekiem, który
cechuje się słomianym zapałem, działa pod wpływem chwili, często zmienia zdanie,
goni za mirażami oraz regularnie improwizuje. Jednocześnie zastosowana
pierwszoosobowa narracja powoduje, że możemy śledzić zachodzące w umyśle Jacka
procesy, co dodatkowo zbliża nas do protagonisty – z tego też powodu, kiedy widzimy,
że młody mężczyzna podejmuje konkretne postanowienie, podświadomie mu
kibicujemy, licząc, że jego plany zakończą się choćby połowicznym sukcesem.
Podążanie za przemyśleniami i
refleksjami Jacka to również okazja, by zapoznać się z ciekawymi i oryginalnymi
konceptami, które oscylują wokół całego spektrum zagadnień. Nie brakuje
rozważań dotyczących powszechnych sądów i kanonów, nafaszerowanych sloganami i
uproszczeniami (Kobiety myślą, że piękno
polega na możliwie dokładnym kopiowaniu ustalonych norm [3]);
mowa jest o tkwieniu w schematach (Szykujesz
sobie żywot manekina (…). Będziesz musiała występować przez cały czas jako
symbol ostentacyjnego bogactwa [4]),
prezentowane są dość nietypowe spojrzenia na powszechne tematy (Żadnej innej idei Dawid tak nie zwalcza jak
miłosierdzia, uważając je za równoznaczne z duchowym oszustwem [5]),
czy redefinicje utartych pojęć (Miłość to
nie jest uczucie. Miłość to działanie, to milczenie. A nie emocjonalne zabiegi
i starania, których celem jest posiadanie (…) [6]).
Wszystkie te rozmyślania i spostrzeżenia wplatane są w tekst czy to w postaci
dygresji, czy jako elementy wypowiedzi poszczególnych postaci.
Warto przy tym nadmienić, że W sieci, w przeciwieństwie do
późniejszych dzieł Iris Murdoch (Dzwon,
Czas aniołów, Zacny uczeń) pozbawione jest obszernych, filozoficznych wstawek,
które uznać można za cechę znamienną dla prozy tej pisarki. Zamiast
rozbudowanych elaboratów, pojawiają się jedynie echa roztrząsań i to bardziej o
polityczno-socjologicznym sznycie, ewentualnie zahaczających o przyjmowane
życiowe postawy (w utworze co rusz wyłania się pytanie o siłę słowa oraz czynu). Z drugiej zaś strony, książka W sieci zdecydowanie wyróżnia się
lekkością i humorem – sytuacyjny komizm to zasługa Jacka, którego śmiało można
uznać za jedną z najsympatyczniejszych postaci, wykreowanych przez Murdoch. Do
prawdziwych perełek należą mądrości Donaghue, oparte na uogólnieniach oraz życiowym
doświadczeniu: Nic nie jest w stanie
zadziwić londyńskiego taksówkarza [7];
Nic tak nie denerwuje londyńskiej
policji, jak widok ludzi wrzucających coś do rzeki [8];
Każdemu włóczędze wiadomo, że papier
gazetowy jest dobrym izolatorem ciepła [9].
Obcując z podobnymi stwierdzeniami, trudno powstrzymać się od uśmiechu, który
mimowolnie wykwita na twarzy.
Reasumując, W sieci, to bardzo dobry utwór, który zapewnia mile spędzony czas.
Książka Murdoch przywdziewa maskę niezobowiązującej intelektualnie farsy, pod
którą skrywa się zapowiedź nurtujących pisarkę tematów, poruszanych w dalszych
etapach twórczości. Godna uwagi jest również pointa dzieła, która sprowadza się
do akceptacji faktu, że jako ludzie stanowimy byty na tyle wyrafinowane i
wyjątkowe, że nie da się w pełni zrozumieć bliźniego – Kiedy możemy uznać, że znamy kogoś naprawdę? Może wtedy, gdy zdajemy
sobie sprawę, że poznanie jest niemożliwe, i rezygnujemy z tych poszukiwań, a
wreszcie przestajemy odczuwać potrzebę poznania. Wtedy możemy osiągnąć – nie
poznanie drugiej istoty, ale coś, co można nazwać współistnieniem, a to także
jest jedną z postaci miłości [10]
– wszelkie dążenia w tym kierunku są jałowymi próbami, zaplątywaniem się w sieć
stereotypów i banałów, sieć, w której łatwo ugrzęznąć, a z której trudno się
wyplątać.
[1] Iris Murdoch, W sieci, przeł.
Marianna Abrahamowicz i Maria Leśniewska, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1975,
s. 33
[2] Tamże, s. 29
[3] Tamże, s. 12
[4] Tamże, s. 19
[5] Tamże, s. 35
[6] Tamże, s. 69
[7] Tamże, s. 241
[8] Tamże, s. 243
[9] Tamże, s. 280
[10] Tamże, s. 435
6 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Murdoch na bohaterów często wybierała mężczyzn zamożnych, wykształconych, bardzo inteligentnych, poważnych, mających bogate życie wewnętrzne, a więc ten Jack to postać dość nietypowa. :)
OdpowiedzUsuńTak, Jack wyłamuje się z tego schematu, ale książce wychodzi to na dobre. "W sieci" ma w sobie wspaniałą lekkość, pełno w niej ciepła i poczucia humoru, chociaż nie brakuje też przyczynków do niejednej dygresji. Wg mnie to jak na razie jedna z lepszych powieści Murdoch, jaką przeczytałem.
UsuńOtóż to - niby farsa, ale jaka inteligentna.;) Pamiętam, że bawiłam się przednio podczas lektury. Głównego bohatera - jak piszesz - nie da się nie lubić.
OdpowiedzUsuńHa, cała wielkość tej książki zasadza się właśnie na umiejętnym połączeniu poczucia humoru z zachętą do rozważań na szereg interesujących tematów. A sylwetka Jacka to crème de la crème :)
Usuń"Zdolny, ale leniwy"... Ach, ileż różnych wersji tego słyszałem od różnych osób, ale w 90% przypadków wychodziło, że dana osoba była tylko leniwa, bo swych zdolności nigdy jakoś nie potrafiła pokazać. Było to taka próba wytłumaczenia swej nijakości.
OdpowiedzUsuńA co do poznania innych osób... Według mnie poznać choćby w połowie to już osiągnięcie wielkie. Wszelkie momenty międzyludzkiego zrozumienia to rzadkość.
Jacka chyba też można zaliczyć do grona takich osób, przynajmniej na początku lektury. Dopiero z czasem przychodzi chwila refleksji i autentyczna chęć zmiany. Tyle, że działania nad poprawą własnej osoby idą jak po grudzie. No ale Jack jest na tyle pozytywną postacią, że nie sposób go dopingować, by chociaż jeden zamiar doprowadził do końca.
Usuń