Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 5 września 2025

"Zadyma w dzikim sadzie" Kiran Desai - O niemożności egzystowania poza wspólnotą

Kiran Desai

Zadyma w dzikim sadzie

Tytuł oryginału: Hullabaloo in the Guava Orchard
Tłumaczenie: Małgorzata Dobrowolska 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Biblioteczka Konesera 
Liczba stron: 167
Formatpapier 
 
 
 

Egzystencja w ludzkiej gromadzie pozwala poczuć się częścią wspólnoty, co dla wielu stwarza wrażenie bezpieczeństwa, znajdowania się pod należytą opieką, czy wsparciem na wyciągnięcie ręki. Z drugiej zaś strony nie brak jednostek, dla których trwanie w wszechogarniającej nas ludzkiej masie bywa przytłaczające, duszące, drażniące – natłok bliźnich jest na tyle mocny, że rodzi się przemożna pokusa, by od nich uciec, schować się przed nimi, odpocząć od nich. Tyle, że folgowanie takiemu pragnieniu rzadko oznacza pozostawienie za sobą irytujących nas problemów, o czym przypomina nam Kiran Desai* (ur. 1971), indyjska pisarka, pisząca w języku angielskim i mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, autorka powieści Zadyma w dzikim sadzie.

Fabuła utworu koncentruje się wokół perypetii Sampatha, 20-letniego młodzieńca, którego narodzinom towarzyszą niezwykłe okoliczności (nadejście monsunu po przedłużającej się suszy oraz przypadkiem zrzucona, pełna żywności, paczka Czerwonego Krzyża, która zaklinowuje się na pobliskim drzewie, oddalając tym samym nieuchronne widmo głodu), co zdaje się wróżyć mu równie nietuzinkową przyszłość. Tymczasem w momencie rozpoczęcia akcji, Sampath absolutnie nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Chłopak to utrapienie rodziny – powolny i apatyczny, bezwolnie poddaje się naciskom najbliższych, by znaleźć pracę, która (po załatwieniu przez ojca) wykonywana jest niesumiennie, bez pasji, pod przymusem. Brak ikry i jakiejkolwiek inicjatywy są jednoznaczne z brakiem perspektyw na awans. Co więcej Sampath jest źródłem licznych skarg – brak zaangażowania i nieodpowiedzialność to jedynie część przywar, jakie są mu przypisywane. Tyle, że czara goryczy musi się wreszcie przelać – ciągłe utyskiwania i narzekania skłaniają Sampatha do ucieczki i poszukiwania wytchnienia, które udaje się odszukać w nie tak odległym, opuszczonym sadzie, w gałęziach starego drzewa. Przypadek sprawia, że Sampath dorabia się łatki mędrca i pustelnika (Uciekając od swoich obowiązków w placówce pocztowej w Szahkot, urzędnik, jak nam doniesiono, osiedlił się na wielkim drzewie guawy. Zgodnie z powszechną opinią, jest on człowiekiem niezwykle uduchowionym, łączącym dziecięcą naiwność z niezgłębioną mądrością [1]). I gdy młodzieńcowi wydaje się, że wreszcie osiągnął stan duchowej równowagi, a otoczenie zaakceptowało wybór jego życiowej drogi, kapryśna fortuna zaczyna płatać Sampathowie, nomen omen, małpie figle, uzmysławiając mu, jak trudno jest przestać być częścią wspólnoty, do jakiej należy się od urodzenia.

Sampath to członek osobliwej rodziny. Młodsza siostra Pinky to osoba porywcza o bardzo chimerycznym usposobieniu, zdolna do zapałania równie wielką nienawiścią, co miłością. Ojciec, pan Chawla, to typowa głowa rodziny – ten urzędnik państwowy gorąco pragnie, by syn osiągnął jeszcze więcej niż on, stąd nieustannie naciska latorośl, najpierw, by się dobrze uczył, następnie, by porządnie wykonywał swój fach. Matka, postać najoryginalniejsza, według teściowej Ammandżi obciążona dziedzicznym szaleństwem, to osoba obca sama sobie, której działania na ogół podyktowane są impulsem, przeczuciem i sprowadzają się do troski o syna, troski przejawiającej się kulinarnymi rarytasami, jakimi raczony jest Sampath. Mimo iż wszyscy mają na uwadze dobro Sampatha, które wyraża się m. in. stawianiem chłopakowi pewnych (normalnych, mogłoby się zdawać) oczekiwań, bohater czuje się tłamszony, wręcz prześladowany. Rodzinny dom, zamieszkały przez jakże typową dla Indii wielopokoleniową familię, jawi się jako źródło frasunku, opresyjne miejsce (pan Chawla porównuje syna do osobliwego warzywa), gdzie – z punktu widzenia młodzieńca – nakładane jest brzemię powinności, żądań i roszczeń. Pragnienie spokoju i wyciszenia czy pobytu z samym sobą, okazują się być zbyt wygórowanym kaprysem, co prowadzi do nieuchronnego buntu. 

W bliższym planie, Zadyma w dzikim sadzie może być postrzegana jako historia jednostki, grabionej z prywatnej przestrzeni, zaciąganej w karby obowiązków, bezskutecznie wyrywającej się ludzkiej masie (ciżbie). Salwowanie się ucieczką jest próżne i daremne, bo żywot na marginesie czy pustelniczy, wcale nie oznacza skutecznego zerwania z cywilizacją i jej męczącymi aspektami (nadmiar natrętnych ludzkich istnień, stale czegoś od nas żądających, wymagających, o coś proszących). Pajęczyna kontaktów, powiązań, zależności jest na tyle gęsta i lepka, że wyrwanie się z niej jest wyłącznie nieosiągalnym marzeniem – samotnik nie ma co liczyć na izolację, bo nawet, jeśli nie ściągnie do niego zatroskana rodzina, to pozostają jeszcze ludzie podziwiający jego autentyczność, upór w dążeniu do celu i hardość (a lokalna ciekawostka to zbyt wielka pokusa dobrego biznesu, by z niej nie skorzystać).

W bardziej panoramicznym ujęciu, dzieło Kiran Desai, to niepozbawiona satyrycznych akcentów opowieść o współczesnych Indiach, kraju pełnym sprzeczności i wyzwań. Szahkot, prowincjonalna mieścina, wyraża uniwersalne dla Indii sprzeczności, jak i trudności, z jakimi na co dzień zmagają się Hindusi: ekstremalna pogoda, gdzie letnie miesiące, naznaczone suszą i nieurodzajem, przeplatają się z porą deszczową, niosącą ze sobą monsuny powodujące niszczycielskie powodzenie; infrastrukturalne braki; niedobory w dostawach prądu; rozległa i nieefektywna biurokracja, zdominowana przez nepotyczne zależności oraz łapówkarstwo; tradycja, nierzadko objawiająca się poprzez zabobony i uprzedzenia, ścierająca się z nowoczesnością, momentami ocierającą się o kontestację niemal wszystkiego, co związane z kulturą przodków (postrzeganą jako hołdowanie zacofaniu i ciemnocie); religijne napięcia; ogromne nierówności w traktowaniu płci męskiej i żeńskiej – wszystko to rezonuje w prozie Kiran Desai.

Czytanie o perypetiach Sampatha i jego rodziny oraz poznawanie indyjskiego społeczeństwa jest doświadczeniem o tyle przyjemnym, że Kiran Desai operuje specyficznym stylem, którego wyróżnikami są absurd oraz ironia. Pisząc o swoich bohaterach, autorka skupia się na ich dziwactwach i szeroko rozumianej oryginalności, a wyolbrzymienie wybranych cech graniczące z przejaskrawieniem prowadzi do karykatury. Ponadto nie brak zabawnych zbiegów okoliczności, komizmu sytuacyjnego czy niemałej dozy niedorzeczności, przejawiającej się zarówno w uczuciach jak i działaniach (do moich ulubionych pomysłów należą przygody Ammandżi ze sztuczną szczęką, nieszczęsna miłość Pinky i chłopca z Super Smaku oraz małpi motyw). Kwintesencją książkowego humoru są sentencje i mądrości Sampatha, które jego wyznawcy spijają z jego ust niczym pożywny i smaczny nektar: Jeśli masz małpę, nie dostaniesz wszy. Żeby zrobić twaróg, nie można mącić mleka. Czy staw sprząta błoto ze swojego dna? Czy deszcz zmywa niebo? Jakie drewno, takie i mięso na nim ugotowane [2].

W rezultacie Zadyma w dzikim sadzie to frapująca lektura, która przybliża nam oblicze współczesnych Indii. Kiran Desai stawia na lekką formę, za sprawą której portretuje swoją ojczyznę, czyniąc to z pogodną ironią, punktując wypatrzenia i patologie, z jakimi mierzą się mieszkańcy. Zarazem powieść to interesujące studium międzyludzkich relacji w międzypokoleniowej rodzinie, ze szczególnym uwzględnieniem ich dualistycznego charakteru – Desai sygnalizuje ich wspierającą moc, ale zarazem podkreśla ich potencjalną toksyczność i opresyjność.

 

P.S. Aby przybliżyć ostrze ironii, którym Kiran Desai tnie nie raz i nie dwa, warto przytoczyć fragment, który zwraca uwagę na rozwinięty do granic absurdu kult mężczyzn w hinduskim społeczeństwie, kult, którego dopełnieniem są niemożebne do spełnienia oczekiwania wobec kobiet, potencjalnych małżonek: Dziewczyna, która ma wyjść za potomka rodziny, musi pochodzić z dobrego domu. Musi mieć miłe usposobienie. Ma mieć przyzwoity charakter, nie może być bezwstydna ani zuchwała. Powinna trzymać oczy spuszczone, a jako osoba skromna i nieśmiała, powinna również pochylać głowę. Nikt nie życzy sobie dziewczyny, która gapi się ludziom prosto w twarz, wytrzeszczając oczy jak żaba. Powinna mieć jasną cerę, a jeśli jest ciemna, posag musi uwzględnić przynajmniej jedną z następujących pozycji: telewizor, lodówkę, a może nawet i skuter. Dziewczyna powinna być dobrą uczennicą i wykazywać biegłość w wielu różnych dziedzinach. Jej głos, gdy śpiewa, powinien być słodki jak miód i wyciskać słuchaczom łzy radości. Kiedy tańczy, ludzie powinni wykrzykiwać „Ach!” z pełnym zdumienia zachwytem. Musi być jasno stwierdzone, że nie będzie śpiewać ani tańczyć po zamążpójściu, aby nie przynosić wstydu rodzinie. Dziewczyna ma zdać świetnie wszystkie egzaminy w pierwszym podejściu, ale powinna słuchać z szacunkiem, kiedy jej przyszli teściowe udzielają jej nauk z różnych przedmiotów, które sami oblali w szkole średniej. Nie może kuleć. Powinna przejść kilka kroków, delikatnie, ukazując małe stópki spod sari. Nie może kroczyć zamaszyście ani wierzgać nogami jak koń. Powinna usiąść cichutko, ze złączonymi kolanami. Powinna się odzywać tylko tyle, żeby pokazać, że potrafi mówić, ale nie mówić za dużo. Jedno słowo, może dwa, po wielokrotnych namowach i perswazjach: „Chociaż parę zdań. Chociaż jedno zdanie”. Jej matka powinna nalegać: „Zjedzcie coś. Zjedzcie laddoo. Moja córka zrobiła je własnoręcznie”. I nie powinno być widoczne, że te smakołyki pochodzą z cukierni za rogiem. Hafty na poduszkach, na których wspierają się przyszli teściowie, i obrazy na przeciwległej ścianie także powinny być jej własnej roboty. Barwy powinny być zharmonizowane, a motywy – przedstawiać kwiaty i owoce. Nie powinna być tęga. Powinna być przyjemnie pulchna, mieć obfite biodra i piersi, ale smukłą talię. Dziewczyna ta, choć szczodra i o miłym usposobieniu, powinna być oszczędna, nie z gatunku osób, które roztrwonią rodzinne dobra. Chociaż cicha, powinna umieć wykrzykiwać głośno ceny warzyw i targować się ze sprzedawcami, spostrzegać i demaskować wszystkie ich brudne sztuczki. Rozmowa o mężu i dzieciach powinna wprawiać ją w takie onieśmielenie i zakłopotanie, by ukrywała spłonioną niczym pączek róży twarz w fałdach sari. Wówczas, jeżeli spełni wszystkie wymagania odnośnie do zdrowego charakteru i imponujących dokonań, jeśli jej rodzice zgodzili się wnieść wymagany wkład finansowy, jeżeli wróżki zdecydowały, że gwiazdy są szczęśliwe, a układy planet zgodne, wszyscy mogą roześmiać się z ulgą i biorąc ją za podbródek powiedzieć, że jest dokładnie tym, czego szukali, że będzie ich córką i domownikiem. W końcu są rodziną chłopca. Mają prawdo do swojego poczucia dumy [3]. 

 

P. S. 2 Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie https://zrzutka.pl/w7dfhk

 
 
Ambrose

 ------------------------------------

* Kiran Deisai to prywatnie córka Anity Desai (ur. 1937), znanej polskim czytelnikom i czytelniczkom za sprawą powieści Czas postu, czas uczty
[1] Kiran Desai, Zadyma w dzikim sadzie, przeł. Małgorzata Dobrowolska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, s. 58
[2] Tamże, s. 162
[3] Tamże, s. 51 – 52 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)