Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 8 stycznia 2024

"Czas postu, czas uczty" Anita Desai - O rodzicach i dzieciach raz jeszcze

Anita Desai

Czas postu, czas uczty

Tytuł oryginału: Fasting, Feasting
Tłumaczenie: Magdalena Paśnikowska
Wydawnictwo: Akademickie Dialog
Liczba stron: 217
Format.epub
 
 
 

Relacja na linii rodzice – dziecko należy do najstarszych i najbardziej pierwotnych międzyludzkich kontaktów. Powołując do istnienia nową istotę, ojcowie i matki biorą na siebie odpowiedzialność za opiekę nad nią i jej wychowanie. Ów proces bywa żmudny i niełatwy, i warunkowany jest przez wiele zmiennych. Większość rodziców pragnie dla swoich pociech jak najlepiej, a o tym, co jest dobre, pożądane czy słuszne, bardzo często decyduje kod kulturowy otoczenia, w którym egzystuje dana rodzina. W rezultacie potrzeby młodych ludzi mogą być postrzegane i definiowane bardzo różnie, o czym przypomina nam Anita Desai (ur. 1937), indyjska pisarka, autorka książki Czas postu, czas uczty.

Dzieło to opowieść koncentrująca się na ukazaniu stosunków panujących w dwóch rodzinach, hinduskiej oraz amerykańskiej. Punktem wyjścia jest opis perypetii członków jednej z familii z indyjskiej klasy średniej, mieszkających w niewielkim mieście na hinduskiej prowincji. Mama i Papa to małżeństwo wiodące całkiem dostatni żywot – kobieta jest panią domu, zaś mąż zajmuje się utrzymaniem rodziny jako adwokat. Trójka ich dzieci, Uma, Aruna oraz Arun, dorasta mając już ustalony plan na przyszłość – kluczową sprawą w przypadku dziewczynek jest wydanie ich za mąż za odpowiednie partie, chłopiec zaś może liczyć na maksymalne wsparcie w zakresie zdobycia wykształcenia. Jego byt sprowadza się do nauki, pobierania korepetycji i ustawicznych przygotowań do wszelakiej maści egzaminów, których zwieńczeniem mają być zagraniczne studia na uniwersytecie w Massachusetts. Przygody Umy i Aruna pozwalają przybliżyć zarówno hinduskie, jak i amerykańskie realia (ze szczególnym uwzględnieniem rodzinnych relacji), które mimo początkowych różnic, po bliższych oględzinach, okazują się zbieżne w bardzo wielu punktach.

Historia Umy, która stanowi pierwszą część utworu, to bezwzględne spojrzenie na sytuację kobiet w kręgach tradycyjnych społeczności hinduskich, gdzie płeć żeńska redukowana jest do funkcji męskiego dodatku. Rolą nadrzędną niewiasty jest służba, najpierw rodzicom, a następnie mężowi (Uma nie może dłużej udawać, że nie zna potrzeb Papy i jego zwyczajów. W końcu usługuje im od ponad dwudziestu lat [1]), zaś szczytem ambicji zostanie matką męskiego potomka (W większym niż kiedykolwiek dotąd stopniu stała się teraz prawą ręką Papy, jego małżonką. Uczynił ją bowiem nie tylko swoją żoną, ale także matką swego syna. Cóż za honor! Cóż za prestiż! [2]). Chęć zdobycia wykształcenia czy niezależność finansowa jawią się natomiast jako niebezpieczne fanaberie, zagrażające odwiecznym obyczajom – dyplomy czy dobre wyniki w nauce mogą być co najwyżej ciekawostką czy dodatkiem, podkreślającym przymioty przyszłej małżonki, jak dzieje się w przypadku Anamiki, kuzynki Umy: Oczywiście, rodzice nie traktowali poważnie jej wyjazdu na studia za granicę – była przecież w najlepszym wieku do zamążpójścia. Wszyscy to rozumieli i zgadzali się z taką koleją rzeczy. List z informacją o przyjęciu Anamiki w poczet studentów Oksfordu został więc zamknięty w stalowym sejfie w ich bombajskim mieszkaniu przy Marine Drive i kiedy przychodzili goście, wyciągano go i pokazywano wszystkim z dumą [3]. Małżeństwo jest dla kobiety najwyższą wartością, nawet gdy związek jest skalany przemocą – w takich razach wszelkie „nieporozumienia” winny zostać starannie okryte całunem przemilczenia; rozwód byłby hańbą, potężną plamą na honorze każdej szanującej się rodziny, plamą, którą bardzo trudno byłoby zmyć. Co zrozumiałe, zgodnie z tą logiką, staropanieństwo to niemały kłopot, wstydliwa przywara, z którą stara się walczyć na wszystkie możliwe sposoby. Ewentualna porażka poniesiona na tym polu to także niemała zawada, bowiem tradycja nakazuje, by młodsza siostra została wydana za mąż, dopiero, gdy starsza zostanie mężatką.

Położenie Umy, starej panny bezwzględnie wykorzystywanej przez rodziców, to także portret ekonomicznego zniewolenia. Jako młodej dziewczynie, odbiera się jej szansę na edukację – kształcenie musi zostać przerwane z racji narodzin Aruna, bowiem matka potrzebuje starszej córki do pomocy w opiece nad synem. Uma ma zatem nikłe szanse na wyuczenie się jakiekolwiek zawodu, co pozwoliłoby jej na odcięcie się od rodziców, ba, gdy na horyzoncie pojawia się możliwość zatrudnienia w formie osoby do pomocy w jednym z ośrodków medycznych, okazja ta jest bezpardonowo odrzucana, co jest tłumaczone koniecznością dopełniania obowiązków domowych. Obowiązków, których w ogóle nie traktuje się w kategoriach pracy, bowiem Umie, co rusz czynione są wyrzuty, że wegetuje na garnuszku rodziców i naraża ich na wydatki.

Drugą postacią, nad którą pochyla się Anita Desai jest Arun, najmłodsze dziecko Mamy i Papy, ich jedyny męski potomek, a przez to oczko w głowie. Jego egzystencja jest starannie zaplanowana i rozpisana – nie ma w niej ani miejsca, ani czasu na samodzielność czy bunt. Arun niewiele różni się od marionetki, za sznurki której pociągają rodzice, będąc przy tym święcie przekonanym, że działają w jego interesie. W rezultacie studia w Ameryce jawią się więc jako możność odetchnięcia od tej przytłaczającej obecności krewnych – Arun trzyma się na uboczu, unika kontaktów z innymi ludźmi i pragnie pozostać anonimowym, starając się maksymalnie wykorzystać zyskaną przestrzeń. Tego postanowienia nie udaje się w pełni zrealizować, jako, że w przerwie między semestrami Arun, za sprawą rodziców, trafia do amerykańskiej rodziny, gdzie przyjdzie mu spędzić całe lato. Mieszkanie u obcych ludzi stają się sposobnością, by przyjrzeć się funkcjonowaniu amerykańskiej familii z przedmieścia, składającej się z rodziców i dorastających, nastoletnich dzieci, chłopca i dziewczyny. Jak pokazuje Desai, także i na amerykańskiej ziemi, gdzie panują kult sukcesu i konsumpcjonizm, nie brak patologii i wynaturzeń na linii rodzice-dzieci. Za sprawą Aruna, mającego możność porównania własnych doświadczeń i przeżyć amerykańskich nastolatków, przekonujemy się, że tam, gdzie brak zainteresowania potrzebami dzieci, gdzie brak czasu, by się nad tymi potrzebami pochylić, zawsze plenić się będzie przestrzeń do dynamicznie rozwijających się nieporozumień i tarć.

Czasu postu, czas uczty czyta się o tyle przyjemnie, że styl, jakim operuje Anita Desai nasączony jest pogodną ironią. Autorka z udawaną powagą pisze o Mamie i Papie, obnażając ich małość, egoizm, zaborczość i despotyzm, a sposób, w jaki to czyni sprawia, że na naszej twarzy niejednokrotnie gości uśmiech – Desai skupia się na detalach w postępowaniu czy postawach rodziców, które mówią o charakterze danej postaci o wiele więcej niż w przypadku przytaczania ich myśli: Zjawia się miseczka. Papa moczy czubki palców i wyciera je w serwetkę. Tylko jemu w tej rodzinie przysługuje serwetka i miseczka do obmywania palców; to symbole jego statusu. Mama siada swobodniej. Ceremonia dobiegła końca. Przeprowadziła ją bez zarzutu. Wszyscy są zadowoleni [4]. Wyróżnikiem Czasu postu, czasu uczty jest także nielinearna fabuła. Powieść kojarzy się z księgą, w której zebrano wybrane rozdziały z życia rodziny Aruna i Umy, przybliżając wybrane epizody z pominięciem ich chronologii, niejednokrotnie dokonując niemałych przeskoków czasowych. Ten zabieg odnosi się głównie do pierwszej części utworu – dzięki niemu możemy poznać całe dzieciństwo oraz dorosłość Umy, uzmysławiając sobie, jak mocno kobieta zostaje skrzywdzona przez swoich bliskich.

Składając w całość obie części, historię Umy oraz Aruna, uzyskujemy bardzo interesujące dzieło, w którym niemal każdy element prezentuje się niezwykle solidnie. Intrygujący jest już sam tytuł, który można odczytać przez pryzmat osoby Aruna, zaznającego w ojczyźnie uczt, wręcz niemożebnie przesyconych troską (czy raczej nadopiekuńczością), zaś na obczyźnie obserwującego przymusowy post, rozumiany jako niedostrzeganie potrzeb i kłopotów własnego dziecka (mamy więc głód atencji, uwagi, opieki). To zestawienie daje sposobność przyjrzenia się kulturze hinduskiej i amerykańskiej, które przedstawione zostają w kontekście międzypokoleniowych relacji. Lokalnemu kolorytowi towarzyszy więc uniwersalna wymowa, sprowadzająca się do konieczności pielęgnowania kontaktów pomiędzy rodzicami i dziećmi (i odwrotnie). Jedynym zgrzytem polskiego wydania pozostaje okładka, która, co tu dużo mówić, jest paskudna.

 

  

P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df


------------------------------

[1] Anita Desai, Czas postu, czas uczty, przeł. Magdalena Paśnikowska, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2004, s. 24

[2] Tamże, s. 31

[3] Tamże, s. 65 – 66

[4] Tamże, s. 26

8 komentarzy:

  1. Porównanie hinduskiego i amerykańskiego systemu wartości i zasad wychowywania dzieci wydaje się być bardzo ciekawe. Arun ma jakieś szanse, żeby zrobić coś innego z własnym życiem, a nie tylko powielać schematy własnej rodziny; jego siostra takiej szansy nie ma. Ciekawe, jak kończy się ta powieść. Dobrze byłoby ją porównać z książką napisaną przez Kiran Desai (córkę Anity) - "Brzemię rzeczy utraconych". Tam również młodzi tracą nadzieję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sęk w tym, że w USA nie ma jednolitego systemu wartości i zasad wychowania dzieci. Ciekawe, czy w Indiach jest...

      Usuń
    2. Andrew, tak na upartego to w żadnym kraju nie ma jednolitego systemu wartości i zasad wychowania dzieci. Co oczywiste, autorka w swojej książce porównuje konkretne rodziny, które tylko w pewnym stopniu reprezentują daną kulturę - są jej wycinkiem. W przypadku Umy i Aruny mamy do czynienia z rodziną mocno hołdującą patriarchalnym zasadom, co nie jest jednoznaczne z tym, że takie tylko rodziny występują w Indiach. Podobnie jest z familią amerykańską.

      Awito, o Kiran Desai już mi wspominałaś, mam tę autorkę w pamięci. Będę rozglądać się za jej książkami w bibliotece, szczególnie za "Brzemieniem rzeczy utraconych". Tytuł brzmi bardzo poetycko.

      Usuń
    3. Nie chodzi o żadne na upartego, ani o zmienność rodzinną czy podobną, która jest w każdym kraju, nawet w monolitach. W USA wystarczy zmienić nie stan, a miasto, czasem nawet tylko dzielnicę, by obudzić się w całkiem innym świecie. I nie chodzi tylko o narodowości czy wyznanie dominujące w danym miejscu.

      Usuń
  2. Miałabym chęć to przeczytać. :) Podobno w tej książce znajduje się wątek zaburzeń odżywiania. Pamiętasz może, czy zajmuje dużo miejsca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że mogłaby Ci przypaść do gustu ta książka. W drugiej części powieści faktycznie sporo jest na temat zaburzeń odżywiania, tyle że nie rozpisywałem się o tym zanadto, bo musiałbym zdradzić zbyt wiele elementów fabuły. Ale ogólnikowo można powiedzieć, że zaburzenia odżywiania to fundament drugiej części utworu ;)

      Usuń
  3. Czy wydawnictwo Dialog miało ostatnio jakąś promocję? ;) Bo widzę, że to kolejna ciekawa pozycja od nich u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, nie, to ja mocno wciągnąłem się w klimaty indyjskie. Ale przyznać trzeba, że w przypadku ebooków, niemal każdą pozycję udało mi się kupić z atrakcyjnym rabatem za sprawą serwisu upolujebooka.pl

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)