Giles Milton
Białe złoto
tytuł oryginału: White Gold
tłumaczenie: Andrzej Grabowski
wydawnictwo: Noir sur Blanc 2012
liczba stron: 292
„Moja”, czyli rawska, Miejska Biblioteka Publiczna od dłuższego już czasu prowadzi godną naśladowania akcję Zaproponuj książkę, w ramach której czytelnicy mogą polecać publikacje godne zakupienia, które jeszcze nie znalazły się w tutejszych zbiorach. Kiedy usłyszałem o reportażu historycznym Białe złoto, pióra współczesnego angielskiego pisarza i historyka Gilesa Miltona, znanego z publikacji dotyczących interesujących, mniej znanych momentów historii, zgłosiłem sugestię zakupienia tej pracy i tym sposobem trafiła ona również w moje ręce.
Rozpoczynając lekturę wiedziałem, iż Białe złoto jest wartościową pozycją choćby już tylko z powodu tematyki, którą porusza, całkowicie obcej świadomości zdecydowanej większości ludzi Zachodu, choć historii ich cywilizacji w dużej mierze dotyczy. W dodatku tematyki ważnej ze względu na różnorodne konteksty, mające znaczenie również dzisiaj. Wystarczy powiedzieć, iż oparty całkowicie na różnorodnych dokumentach i wspomnieniach z epoki reportaż traktuje o procederze handlu białymi niewolnikami w Afryce XVII i XVIII wieku, by każdy zrozumiał wagę tego pionierskiego opracowania.
Cała kultura Zachodu, nawet krajów, w których nigdy nikt nie posiadał czarnego niewolnika, jest podszyta rasizmem i poczuciem winy z powodu grzechów nigdy nie popełnionych. Nawet w Polsce wychowuje się kolejne pokolenia w poczuciu odpowiedzialności białych za kłopoty czarnych w USA, Afryce i wszędzie na świecie. Również programy nauczania w szkołach widzą i forsują tylko tę jedną prawdę, co z drugiej strony może prowadzić do buntu i powodować reakcje w formie zachowań rasistowskich. Co ciekawe, już nawet Amerykanie zauważają, że to ciągłe odgrzewanie dawnych krzywd Murzynów, podobne skądinąd do naszej katarynki antyfaszystowskiej, spowodowało powstanie swoistego rasizmu wśród czarnych, co pięknie pokazano choćby w uroczej komedii romantycznej Zgadnij kto*. Nie sposób więc nie docenić pierwszej książki ujawniającej szerszym rzeszom czytelników, że równolegle z haniebnym procederem przymusowego eksportu czarnej siły roboczej z Afryki do Ameryki trwał jeszcze bardziej opłacalny i nie mniej okrutny handel w drugą stronę – białymi niewolnikami do Afryki. Już samo to mogłoby wystarczyć za wszelką rekomendację. I przez pewien czas wydawało mi się, że będzie musiało, gdyż styl, przynajmniej polskiego wydania, daleki jest od porywającego czy pretendującego do wartości artystycznych. Przy takich pozycjach jak nasz rodzimy Czarny ogród czy Wyspa Klucz Białe złoto momentami wygląda jak przeciętna praca magisterska przy warsztacie literackim Sienkiewicza. Na szczęście pod koniec lektury, gdy ogarnia się już całość, okazuje się, iż walory poznawcze tej książki są wręcz porażające i niwelują wszelkie literackie niedoskonałości opracowania.
Władaj Brytanio, władaj nad falami,
Brytowie nigdy nie będą rabami.
James Thomson (pierwsza połowa XVIII w.)
Taki właśnie obraz dumnego Albionu tamtych czasów wynosimy nie tylko z medialnej i szkolnej papki, ale nawet z bardziej szczegółowych opracowań historycznych czy marynistycznych. Potęgi ówczesnego świata to w świadomości ludzi Zachodu Wielka Brytania, może jeszcze Francja, Hiszpania, czy ewentualnie jakieś inne „białe” państwa. Jak się to ma do tego, że władcy XVII i XVIII-o wiecznego Maroka byli tak potężni, iż nie tylko łupili statki wszystkich państw europejskich (również amerykańskie) i porywali ich załogi oraz pasażerów, sięgając nawet po Skandynawię i nie bojąc się dokonywać napadów na wodach przybrzeżnych Wielkiej Brytanii, o Hiszpanii czy Francji nie wspominając, ale drwili z zabiegów dyplomatycznych tych krajów wiedząc, iż są bezkarni? Mieszkańcy Europy słali do władców błagalne petycje o ochronę i wsparcie, ale bez skutku, gdyż nikt w Europie nie czuł się na siłach podjąć wyzwania. Czy te informacje nie burzą naszego obrazu realiów historycznych i podstaw naszego świata, podobnie jak choćby fakt, że przy ówczesnym pałacu sułtana Maroka Wersal i inne siedziby władców Europy wyglądały na malutkie, siermiężne i po prostu biedne? A takich interesujących rzeczy jest w książce więcej.
Wartości opracowania nie ograniczają się tylko do odkrycia tych zasłoniętych dotąd przed ogółem kart historii. Nie tylko liczne fakty, ale przede wszystkim postacie i ich dzieje oraz realia, w których przyszło im żyć, budzą refleksje, które na o wiele dłużej niż sam kontakt z książką stają się podstawą do dalszych przemyśleń.
Wielu ludzi w historii określano mianem despotów, tyranów, władców absolutnych. Gdzie im jednak do Mulaja Ismaila, władcy Maroka, który nie tylko, że dręczył i zabijał innych rękami swych sług, ale czynił to osobiście i z wielką wprawą? Uroniłeś kroplę przeznaczonego dla niego napoju? Źle trzymałeś wachlarz? Trafiłeś na jego zły humor? Mógł sam cię zabić albo okaleczyć w każdej chwili, z najbardziej błahego powodu lub też bez zgoła żadnej przyczyny. Czyż to jednak nie ciekawy kontrast z „naszymi” tyranami? Oni z reguły nie mordowali sami i nigdy nie mieli śmiałości porywać się na silniejszych od nich, a tacy zawsze u nas, na Zachodzie, w otoczeniu władcy byli. W Maroku nie. Każdy zbliżając się do władcy ryzykował życie i każdy o tym wiedział; bez wyjątku, nawet rodzina. Prawdziwa równość – od kierownika po niewolnika. Daje do myślenia, nieprawdaż? Tym bardziej, iż władca przy tym wszystkim wcale nie był szaleńcem. Stworzył prawdziwą potęgę, a jego władza sięgała aż na drugą stronę Sahary i przetrwała po jego śmierci, choć z braku kontynuatorów odpowiedniego kalibru i sprytnych działań Zachodu wszystko stopniowo się rozsypało. Rozpadły się armie, pałace i twierdze, rozeszły bogactwa. Tak przemija chwała tego świata.
Takich wątków dających impuls do refleksji jest w Białym złocie więcej i myślę, że choć momentami styl jest totalnie nudny, przynajmniej w polskim wydaniu, do dla czytelników zainteresowanych historią, socjologią, religią czy etyką, będzie to lektura znacząca i wartościowa, gdyż przemawia nie przez ulubione przez większość polskich historyków daty i liczby, a przez losy konkretnych ludzi. Najczęściej tragiczne, ale co najciekawsze, nawet w najgorszych czasach i okolicznościach, niepozbawione chwil autentycznego szczęścia.
Zachęcam do lektury
Wasz Andrew
* Zgadnij kto (Guess Who , 2005) reżyseria: Kevin Rodney Sullivan
scenariusz: David RonnJay ScherickPeter Tolan, grają m.in.:Bernie Mac i Ashton Kutcher
Naprawdę zainteresowałeś mnie tą książką. Od razu sprawdziłam katalog biblioteczny i okazuje się, że książka sobie leży i czeka na wypożyczenie :)
OdpowiedzUsuńI o to chodzi :)
UsuńNoir sur Blanc to oficyna, która kojarzy mi się bardzo dobrze - Henry Miller, Charles Bukowski, Blaise Cendrars, Francisco Coloane to nazwiska, które ciężko spotkać u innych wydawców, a po które zdecydowanie warto sięgać :)
OdpowiedzUsuńOmawiana pozycja także sprawia wrażenie ogromnie interesującej. Poruszana tematyka to faktycznie swoiste tabu - na historii uczymy się o Polakach branych w jasyr, ale o marokańskich porywaczach nie słychać nigdzie.
W monumentalnym Cyklu Barokowym Neala Stephensona jest motyw piratów berberysjkich. Zresztą cała seria jest świetną ilustracją jak złożony i wtedy był świat i ile działo się poza Europą.
OdpowiedzUsuńA "Białe Złoto" zapowiada się bardzo ciekawie.
Treść bardzo ciekawa, ale ten styl... ;)
UsuńCo do Europocentryzmu, to chyba nadal ma się dobrze - wciąż nie zauważamy choćby Chin czy Indii.
Kolonialna wizja świata, czy też może po prostu europocentryczna wciąż jeszcze pokutuje, dlatego lubię tego rodzaju książki. Akurat o marokańskich władcach czytywałem niegdyś sporo, chętnie odświeżę.
OdpowiedzUsuńDokładniej to może nie europocentryzm, ale zachodocentryzm, bo USA też w tej wizji świata jakby do Europy należały.
Usuń