Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
czwartek, 3 grudnia 2015
Kilka faktów o niejedzeniu mięsa, czyli "Bezkrwawa rewolucja"
Tytuł oryginału: The Bloodless Revolution. A Cultural History of Vegetarianism from 1600 to Modern Times
Tłumaczenie: Jarosław Mikos
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: z Wagą
Liczba stron: 656
W
interesującej powieści Kraina wódki autorstwa chińskiego noblisty Mo Yana, przewija się wątek potrawy o
antropomorficznym kształcie, do złudzenia przypominającej maleńkiego chłopca.
To intensywne wrażenie, że obcuje się z istotą ludzką, pozbawioną życia i odpowiednio
przyrządzoną, tak, by zaspokoić cudze podniebienia, nie pozwala głównemu
bohaterowi w pełni rozkoszować się przygotowanymi dla niego frykasami. Wydaje
się, że podobny dyskomfort mogłoby odczuć bardzo wielu ludzi, gdyby serwowane
dania miały bardziej zoomorficzny charakter, tj. gdyby mocniej kojarzyły się ze
zwierzętami, które są spożywane. Tymczasem na stołach bardzo często króluje
żywność bezpostaciowa, łatwo pozwalająca zapomnieć, że żuty kawałek mięsa
wchodził kiedyś w skład stworzenia, które podobnie jak my oddychało, jadło,
wypróżniało się czy odczuwało lęk w obliczu śmierci. Są jednak osobnicy, którzy
doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że uzyskiwanie materiału na pieczyste
jest jednoznaczne z zabijaniem zwierząt, i których owa świadomość popycha do
celowego wyłączenia ze swojego jadłospisu mięsa oraz unikania innych produktów
pochodzenia zwierzęcego. Wegetarianizm, bo o nim oczywiście jest mowa, to nie
tylko dieta, ale również postawa etyczna, styl życia, a niekiedy wręcz składowa
całego systemu przekonań. Co ciekawe, wegetarianizm, nie jest ideą zrodzoną w wieku XX, nie jest to także wyłącznie chwilowy kaprys czy ulotna moda, o
czym można przekonać się na podstawie lektury interesującego eseju
zatytułowanego Bezkrwawa rewolucja.
Historia wegetarianizmu od 1600 roku do współczesności, autorstwa Tristrama
Stuarta.
Tristram
Stuart to urodzony w 1977 roku brytyjski historyk, publicysta, pisarz oraz
aktywista. Jest absolwentem Cambridge oraz pracownikiem Centre for World Enviromental History na Uniwersytecie Sussex,
ponadto zajmuje się doradztwem firmom i instytucjom w sprawach ograniczenia
marnotrawienia żywności. W 2011 roku Tristram Stuart zaistniał w szerszej
świadomości jako laureat nagrody Sophie
Prize, wręczanej działalność na rzecz zrównoważonego rozwoju.
Wyróżnienie zostało przyznane za książkę Waste:
Uncovering the Global Food Scandal (2009), którą uhonorowano także IACP Cookbook Award w kategorii
literackiej. W maju 2012 roku Tristram Stuart pojawił się na łamach słynnej
platformy TED talk, gdzie wygłosił przemówienie zatytułowane The Global Food Waste Scandal (filmie z
jego wystąpieniem wyświetlono ponad milion razy). Polski czytelnik nie ma
jeszcze możliwości zapoznania się w języku ojczystym w interesującą pozycją
Stuarta, która przysporzyła mu tyle sławy, ale istnieje sposobność przeczytania
innego dzieła tego brytyjskiego artysty. W 2011 roku na łamach wydawnictwa
W.A.B., w ramach intrygującej serii Z
wagą, tuż obok pozycji Umberto Eco (Apokaliptycy
i dostosowani, Dzieło otwarte oraz wspólnie z Jeanem-Claudem Carrière – Nie myśl, że książki znikną), opublikowano utwór zatytułowany Bezkrwawa rewolucja. Historia wegetarianizmu
od 1600 roku do współczesności, będący debiutem Tristram Stuarta z 2007
roku.
Bezkrwawa rewolucja to obszerny esej,
stanowiący rys historyczny narodzin ruchu wegetariańskiego, bardzo dogłębnie
prezentujący jego różnorodne źródła. W książce szczegółowo wyłożono koncepcje i
idee, które legły u jego podstaw, jak również motywacje kierujące jego twórcami,
wyznawcami czy propagatorami. Całość tworzy bogaty wachlarz poglądów, przekonań
oraz refleksji, dla których finalną konstatacją jest rezygnacja ze spożywania
pokarmów mięsnych.
Dzieło
Tristrama Stuarta zasługuje na miano bardzo wyczerpującego oraz
wieloaspektowego, ponieważ odmalowano w nim wszelakiego rodzaju fundamenty, na
których wyrastały przekonania prowadzące do wegetarianizmu. Mnogość zagadnień
przedstawionych przez brytyjskiego badacza wspaniale uzmysławia złożoność
czynności, którą w uproszczeniu można określić nie jedzeniem mięsa. Tristram
przytacza przykład pierwszych wegetarian, za jakich uchodzą wyznawcy zasady ahinsy (obecnej w hinduizmie oraz
dżinizmie), oznaczającej nie stosowanie przemocy z racji faktu, że wszelkiemu stworzeniu
należy się szacunek. Na kartach eseju pojawiają się także Pitagorejczycy, czyli
wyznawcy rozwiniętej przez Pitagorasa doktryny, którzy z racji m.in. wiary w
reinkarnację powstrzymywali się od krzywdzenia zwierząt (bowiem kolejny żywot
danej duszy mógł mieć miejsce w ciele zwierzęcia). Stuart bardzo ciekawe
pokazuje jak odkrycie istnienia podobnych koncepcji wpłynęło na oblicze
XVII-wiecznej Europy. Doniesienia podróżników potwierdzających rewelacje na
temat indyjskiego wegetarianizmu wywołały bardzo poważne konsekwencje, bowiem w
ich wyniku zrodziły się kwestie, domagające się uwagi i refleksji.
Chrześcijańska Europa musiała na nowo odpowiedzieć sobie na wiele istotnych
pytań. Na czym polegają właściwe stosunki między człowiekiem a zwierzętami?
Jaka dieta jest najlepsza dla ludzkiego ciała? Co stałoby się z usposobieniem
człowieka, gdyby zaprzestał przemocy wobec zwierząt? Religia chrześcijańska
stawała się coraz bardziej wątpliwym autorytetem, chociaż na jej pogarszający
się wizerunek wpłynęły także inne czynniki, wśród których istotne miejsce
zajmował Nowy Świat, skupiający niczym soczewka wszelkie wady i przywary
Europejczyków. Okrucieństwo i nieludzkie postępowanie z tubylcami cechujące
osobników uważających się za chrześcijan, błyskawiczna degeneracja kolonii, z
którymi wiązano ogromne nadzieje, a które okazywały się moralnym rynsztokiem,
wszystko to poważnie osłabiało autorytet Kościoła i popychało zachodnią
cywilizację do poszukiwania nowej tożsamości, której wyrazem była m.in. negacja
dotychczasowych przekonań i poglądów.
Tristramowi
Stuartowi udało się poruszyć bardzo dużo aspektów, w jakich postrzegany był
wegetarianizm. Angielski badacz przybliża dość liczne grono postaci, których
wachlarz zainteresowań zahaczał o medycynę i ludzkie zdrowie, wierzących, że
dieta warzywna posiada szereg zalet i ma zbawienny wpływ na człowiecze
samopoczucie. Autor, który swoje zainteresowania koncentruje przede wszystkim
na brytyjskim, ewentualnie zachodnim kręgu kulturowym, ciekawie wyjaśnia także,
dlaczego należało być bardzo ostrożnym w głoszeniu swoich tez na temat
pozytywnego działania pokarmów ograniczonych głównie do warzyw i ziół, tłumacząc,
w jaki sposób można było narazić się o sprzyjanie wyznawcom wszelakiej maści
sekt (autor świetnie zobrazował i udowodnił fakt, że dieta może stanowić
integralny element radykalnych postulatów politycznych). Pozostając jeszcze
przy odniesieniu do religii, warto dodać, że powstrzymanie się od jedzenia
mięsa mogło uchodzić za przejaw ateizmu, bowiem wiązało się to z negacją przeświadczenia,
że człowiek jest panem wszelkiego stworzenia, które winno mu być podległe. Takie
podejście można śmiało potraktować jako zamach na antropocentryzm, na który
chętnie powoływali się choćby przedstawiciele Kościoła. Wegetarianizm okazał
się bodźcem do przyjęcia alternatywnego aparatu pojęciowego, umożliwiającego
zrozumienie i solidaryzowanie się z innymi formami życia niż życie ludzkie, do
czego koniecznie było zepchnięcie człowieka z tronu, czyli odrzucenie
przekonania, że to człowiek jest ośrodkiem i celem świata.
Autorowi udało się także wykazać powiązania wegetarianizmu z millenaryzmem,
czyli poglądem religijnym głoszącym rychłą paruzję (powtórne przyjście
Chrystusa na Ziemię) i związanym z tym nastaniem tysiącletniego panowania
Królestwa Bożego. W tym kontekście esej Stuarta bardzo ciekawe zazębia się i
uzupełnia z dziełem Johna Graya zatytułowanym Czarna msza. Apokaliptyczna religia i śmierć utopii, o którym
wspominałem na łamach bloga w 2014 roku. W XVII wieku zrodziło się przekonanie,
że warunkiem koniecznym ponownego pojawienia się Chrystusa było m.in.
osiągnięcie pełnej harmonii i pokojowej współegzystencji wszelkich gatunków
oraz asceza mająca na celu oczyszczenie duchowe oraz moralne. Widać zatem, że
Tristram Stuart szeroko opisuje różne prądy, zawierające w sobie odcienie bądź
zalążki wegetarianizmu, który był rozumiany jako system medyczny, postawa
etyczna, wynik teologicznych rozważań czy efekt poszukiwań diety, mogącej
doprowadzić rodzaj ludzki do upragnionej (i ponoć utraconej) długowieczności.
Książka Tristrama
Stuarta to także fenomenalny skarbiec ciekawostek. Za sprawą Bezkrwawej rewolucji czytelnik otrzymuje
sposobność poznania Thomasa Tryona, XVII-wiecznego kapelusznika i kupca,
gorącego orędownika wegetarianizmu, autora popularnych i poczytnych poradników,
w których nawoływano do powstrzymywania się od spożywania pokarmów mięsnych (co
jeszcze bardziej interesujące, Tryon, pacjentom, którzy rzeczywiście nie mogli
odmówić sobie dogadzania mięsem, doradzał, by chociaż zrezygnowano z jego
smażenia na rzecz gotowania). Sylwetka Tryona intryguje również dlatego, że
Anglik propagował poglądy, które można przypisać współczesnym ekologom –
człowiek określany mianem dumnej i
kłopotliwej rzeczy, uskarżanie się na zatrucie rzek, zwracanie uwagi na
niebezpieczeństwa biernego palenia, ubolewanie nad bezmyślną wycinką lasów,
narzekanie na smog – z pewnością dla niejednego czytelnika postać Tryona okaże
się zaskakująca, bowiem jasno pokazuje, że człowiek od dawna troszczył się o
środowisku, w jakim przyszło mu egzystować. Na podstawie Bezkrwawej rewolucji możemy także dowiedzieć się, że stosowanie
gotowych kontekstów interpretacyjnych, w których fakty mieszano z domysłem, a
przypuszczenia ze zwykłą fantazją, nie jest problemem współczesnym – odkąd
człowiek zaczął propagować swoje idee na szerszą skalę, pojawiały się kłopoty z
obiektywnością i rzetelnością: przenoszenie własnych wyobrażeń na badany obiekt
czy modyfikowanie danych, tak by pasowały do z góry przyjętych tez są
działaniami, których możemy dopatrzyć się widoczne także u XVII oraz
XVIII-wiecznych autorów, piszących na temat diety warzywnej. W tym kontekście
esej Tristrama Stuarta stanowi swoiste studium wprowadzania w życie idei i
przekonań, które często wymagają stosowanie półprawd, mataczenia, fałszowania i
przeinaczania faktów, używania zdań wyrwanych z kontekstu, itd. Utwór pokazuje
również dietetyczne korzenie powstania sipajów (1857 – 1859 r.), zależności
między Rewolucją Francuską a skrajnym wegetarianizmem czy związek pomiędzy spożywaniem
warzyw i owoców a remedium na szkorbut i odkryciem przyczyn tej choroby. Ponadto
przytaczane są idee Jeana Jacquesa Rousseau, wśród których przewija się myśl,
że karmienie piersią jest kluczem do odrodzenia cnoty w społeczeństwie, wymieniono
także fascynujące metody leczenia pacjentów przez doktora George’a Cheyne’a
(dieta wegetariańska w połączeniu z medykamentami produkowanymi na bazie
rtęci). Bezkrwawa rewolucja jawi się
też jako galeria nieszablonowych postaci związanych z ruchem wegetariańskim –
Franciszek z Asyżu, Pitagoras, Platon, Wolter, Leonardo da Vinci, Antonio
Cocchi, Isaac Newton, Mary Shelley, Albert Einstein, Lew Tołstoj, Karol
Linneusz, Thomas Edison to tylko część z wielu nazwisk, które zaprezentowano na
łamach książki. Całość uzupełnia bardzo interesujące spojrzenie na wybrane
utwory literackie z różnych epok (od XVI do XIX w.) przez pryzmat wyznawanych
przez ich autorów idei powstrzymania się od spożywania mięsa.
Reasumując, Bezkrwawa rewolucja. Historia wegetarianizmu
od 1600 roku do współczesności, to ogromnie interesująca lektura, której,
mimo sporej objętości (polskie wydanie liczby ponad 600 stron), warto poświęcić
swój czytelniczy czas. Esej Tristrama Stuarta stara się ukazać bardzo
różnorodne źródła wegetarianizmu, co pozwala spojrzeć na kwestię nie jedzenia
mięsa jako problem złożony i wieloaspektowy. Tekst brytyjskiego pisarza pozwala
lepiej zrozumieć podstawowe założenia tego prądu oraz prześledzić sposób jego
kształtowania się na przestrzeni wieków. Ważną cechą pracy Stuarta są bardzo
dobrze zachowane pozory obiektywizmu (świadomie piszę o pozorach, bowiem
niemożliwe jest spłodzenie dzieła w pełni pozbawionego subiektywizmu,
niezabarwionego własnymi odczuciami) – autor stara się przedstawiać głównie
fakty, powstrzymując się od własnych komentarzy czy przemyśleń. Dzięki temu
książka ma charakter stricte informacyjny
i pozbawiona jest akcentów propagandowych oraz nachalnej indoktrynacji (w
tekście nie zabrakło fragmentów, które są niewygodne dla zwolenników idei nie
spożywania mięsa, jak choćby zwrócenie uwagi na rolę wegetarianizmu w ideologii
hitlerowskich Niemiec). Uważam, że dzieło w pełni zasługuje na uwagę, zarówno
osobników uważających się za mięsożerców, jak i tych, którzy poczuwają się do
bycia roślinożercami. Serdecznie polecam!
Wasz Ambrose
23 komentarze:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lubię książki tego typu. Nie tylko niosą suche informacje, ale i pokazują jak wszystko się ze sobą w naukach społecznych wiąże, jak jest relatywne, skomplikowane i jak mocno ciąży ku teorii chaosu, a nie determinizmowi w klasycznym rozumieniu.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - chciałbym zobaczyć minę zwolennika wegetarianizmu, gdyby go zagonili zimą do wyrębu lasu na Syberii, a potem odmówili mięska ;)
Tak, tak, Tristram Stuart bardzo rzetelnie podszedł do prezentowanych faktów i w znakomity sposób połączył je ze sobą, ukazując, że świat to w gruncie rzeczy sieć naczyń połączonych. Szczególnie spodobało mi się analizowanie twórczości literackiej poszczególnych artystów - Stuart starał się zarówno wskazać, co mogło wpłynąć na warsztat i tematykę podejmowaną przez danego twórcę, jak również zaprezentować jak wyznawane przez artystę ideę promieniują w jego dziełach.
UsuńO. Ciekawa pozycja. Nie słyszałam o niej. Intrygują mnie szczególnie wspomniane przez Ciebie ciekawostki...
OdpowiedzUsuńJa także nie słyszałem wcześniej o tej pozycji. Natknąłem się na nią w Składnicy Taniej Książki w Krakowie - szukałem dzieła z serii "Z wagą" i w ten sposób trafiłem na "Bezkrwawą rewolucją".
UsuńNigdy jeszcze nie widziałam aż tak obszernego, ponad 650-stronicowego eseju :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się ciekawostka o nobliście I.B.Singerze, który także był wegetarianinem. Kiedy zapytano go, dlaczego nie je mięsa, odparł: "Nie stałem się wegetarianinem dla swojego zdrowia, tylko dla zdrowia kur".
Trudno mi określić tę pozycję innym mianem :)
UsuńA jeśli chodzi o powody wyznawania wegetarianizmu, to Stuart przedstawił całe ich mnóstwo. Jednym z nich jest właśnie szacunek dla życia innych istot :)
Rozczarowanie postawą chrześcijan - jako jeden z czynników popychający do wegetarianizmu... Nigdy nie spojrzałam w ten sposób. Dotąd raczej nad wegetarianizmem przechodziłam jak nad ... rodzajem mody. Okazuje się, że to było bardzo płytkie postrzeganie. Źródła są głębsze niż się wydaje...
OdpowiedzUsuńHa, ja miałem dokładnie takie samo spojrzenie - wymysł, moda, chęć wyróżnienia się, itd. Tymczasem rzeczywistość okazała się znacznie, znacznie ciekawsza :)
UsuńDla jednych to moda, dla drugich wymysł, dla jeszcze innych postawa etyczna, ja wiem, że to droższy sposób żywienia niż jedzenie mięsa.
UsuńKsiążki (jeszcze) nie czytałam, ale chodzi za mną od dłuższego czasu. Rzeczywistość jest zawsze o wiele ciekawsza. Tylko ludzie zbyt często ją upraszczają. Pozdrawiam Was.
Droższy? W książce przytaczana jest dość przekonująca statystyka, że w dalszej perspektywie, biorąc pod uwagę ile kosztuje wyhodowanie 1 kg mięsa, a ile 1 kg owoców czy zboża, wegetarianizm jest najracjonalniejszym z ekonomicznego punktu widzenia rozwiązaniem. Jestem natomiast w stanie zgodzić się, że u nas w Polsce sprawy mają się trochę inaczej, szczególnie gdyby świeżo nawrócony wegetarianin pragnął odżywiać się wyłącznie w tzw. "sklepach ze zdrową żywnością" :) A książkę szczerze polecam!
UsuńNiemniej jednak powinno się brać pod uwagę wartość kaloryczną tych produktów, a nie sam koszt ich wytworzenia.
UsuńDla mnie element etyczny jest kluczowy (a jestem mięsożercą z wyrzutami sumienia), później ekologiczny (ten metan i monokultury uprawiane na paszę).
Owszem, ale wartość kaloryczna warzyw czy owoców wbrew obiegowej opinii wcale nie jest drastycznie niższa. Dla przykładu 100 g piersi z kurczaka to ok. 121 kcal, natomiast 100 g czerwonej fasoli dostarcza 100 kcal, a 100 g fasoli białej to już 350 kcal. Wydaje mi się, że wegetarianizm często połączony jest z bardziej świadomym odżywianiem, co wiąże się z odpowiednio przemyślaną i zbilansowaną dietą, stąd rezygnacja z produktów b. mocno przetworzonych.
UsuńHa, mnie też dręczą wyrzuty sumienia, ale jak na razie nie potrafię powstrzymać się przed jedzeniem mięsa :)
Najprostsza dieta wege często kończy się jedzeniem makaronu z oliwą, to tak średnio pod względem wartości odżywczych. Ale jeśli robić to świadomie, to rzeczywiście da się uzyskać podobną kaloryczność.
UsuńJa chyba przyjęła drogę stopniowego odchodzenia od mięsa. Staram się nie jeść ssaków, czyli wieprzowiny i wołowiny. Został mi drób i ryby, istoty żywe co by nie powiedzieć, ale z mniej rozwiniętym układem nerwowym i mam nadzieję, że mniej cierpiące.
Ha, za jakiś czas najprostsza dieta wegetariańska będzie mogła składać się np. z samych parówek, w których mięsa jest coraz mniej i mniej :)
UsuńHm..., a z samym mięsem to b. interesująca sprawa i jestem ciekaw, jak to się wszystko potoczy w przyszłości. Z jednej strony wielu ludzi dobrze wykształconych o sporych pokładach empatii doskonale zdaje sobie sprawę, z jakim cierpieniem wiąże się dostarczanie mięsa na stół. Z drugiej zaś coraz więcej ludzi, szczególnie tych z krajów rozwijających się, będzie stać na zakup mięsa, towaru, który jeszcze dla ich rodziców traktowany był jako luksus. Być może dogodnym rozwiązaniem w obu przypadkach okaże się mięso hodowane z komórek macierzystych - nie będzie ono "obciążone" układem nerwowym, dzięki czemu nie będzie odczuwać bólu, a ponadto pozwoli zaspokoić wzrastający gwałtownie popyt :)
Jeśli technologia będzie odpowiednio tania, dlaczego nie?
UsuńTakie historie mnie fascynują. Jest na przykład taka kobieta, która tworzy odzież z cukru i bakterii (w duzym uproszczeniu), odzież nadającą się do noszenia, można ją zszywać, farbować itp. Jedynym problemem na razie jest jej zbyt duża biodegradowalność - bakterie potowe powodują jej rozpad. Jestem pewna, że jakos to obejdą.
Obawiam się, że wielokrotnie większe nakłady idą na badania, jak zmniejszyć trwałość produktów, niż na jej zwiększenie. Ta technologia może być bardzo interesująca choćby dla producentów rajstop - od lat lepsze firmy dodają do włókien osłabiacze reagujące właśnie na pot :)
UsuńRozumiem, że nie masz większej wiary w dobre intencje naukowców - zgodzę się, że często chodzą na smyczach zleceniodawców. Niemniej jednak wierzę, że ten trend maksymalnej eksploatacji planety i obciążania jej odpadami zostanie zahamowany. Nie bardzo jest inne wyjście jeśli chcemy jako gatunek jeszcze tu trochę zabawić.
UsuńTo rozwiązanie, o którym piszesz, mija się z celem. Po co ktoś kupowałby droższe rajstopy(o cenę technologii rozpadu) skoro tańsze byłyby trwalsze?
O słodka naiwności!!! Dobre rajstopy mają TOBIE dać gwarancję, że Cię nie zawiodą na wymarzonej randce, ani na balu do samego rana, ale mają też dać PRODUCENTOWI gwarancję, że nie będziesz ich nosić w nieskończoność i szybko kupisz nowe. I że nie będzie ich można używać jako linki holowniczej do samochodu (kiedyś tak bywało - widziałem takie zdjęcie). Zegary śmierci są montowane nie tylko w drukarkach czy samochodach, ale nawet w bieliźnie i rajstopach - były o tym liczne publikacje, choćby w Wiedzy i Życiu.
UsuńA to nie były nylonowe pończochy? Te od holowania samochodu?
UsuńMiędzy noszeniem w nieskończoność a szybkim puszczaniem oczek jest długa droga. Z wieloletnich obserwacji rajstop wnioskuję, że jakość się poprawiła, kiedyś to dopiero oczka leciały. Natomiast ubolewam nad zniknięciem zakładów repasacji pończoch. Czy ktoś je jeszcze pamięta?
Ups, ale poszła dygresja daleka od wegetarianizmu i otarła się nawet o spór o dobrą/złą naturę rasy ludzkiej :)
Tak, dokładniej to były te sławne nylony :)
UsuńI masz rację, że jakość się poprawiła, co się okazało problemem. Trzeba było coś zrobić, żeby w pierwszym okresie użytkowania faktycznie dawały pewność i zadowolenie, ale zarazem nie służyły za długo.
Podejrzewam, że tych nowych wyrobów nie dałoby się skutecznie naprawiać - gdy wszystkie włókna są w miarę równomiernie osłabione nie ma się do czego podpiąć.
Co do dygresji, to je uwielbiam - książki bez powiązań z rzeczywistością są bezwartościowe ;)
Bardzo ciekawa pozycja. Kiedyś czytałam książkę o wegetarianizmie Buddy - czy faktycznie go stosował czy nie, ale za nic nie mogę ani sobie przypomnieć tytułu ani go znaleźć za pomocą 'wujka' Google. W każdym razie w tamtym czasie byłam wegetarianką i wytrwałam tak 5 lat, a teraz czasem o tym myślę, ale jestem za dużą oportunistką.Jeśli sięgnę po tę pozycję to raczej w momencie kiedy odważę się podjąć decyzję, że znowu chcę się takiej diety i sposoby myślenia trzymać. Niemniej wstyd przyznać, ale bycie mięsożercą jest dużo łatwiejsze.
OdpowiedzUsuńHa, ja cały czas jestem mięsożercą, bowiem przyznaję, że faktycznie jest to znacznie łatwiejszy styl życia - człowiek idąc na zakupy nie musi tyle myśleć, o tym, co wsadzić do koszyka. Szkoda tylko, że większość potraw serwowanych w marketach czy sklepach spożywczych to bardziej "śmieciożarcie".
UsuńA książkę szczerze polecam - daje sporo tematów do refleksji :)
Droższy dla konsumenckiej kieszeni, nie mówię/ piszę o produkcji. To, szczególnie w Polsce, dwie odmienne, i to diametralnie, kwestie.
OdpowiedzUsuń