Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
poniedziałek, 25 maja 2015
Książki japońskie, które chciałbym przeczytać
Decydując się
na niezwykłą przygodę, za jaką uważam literacką podróż po dziełach autorów z
Kraju Kwitnącej Wiśni, zetknąłem się z ogromną ilością interesujących tytułów.
Poznałem także całkiem pokaźną rzeszę niezwykłych twórców oraz równie liczne grono tłumaczy japonistów. Obcowanie z japońskimi pisarzami uświadomiło mi
jednak także spore braki na naszym polskim rynku wydawniczym – cały czas na
translację czeka nieprzebrana ilość powieści oraz opowiadań. W związku ze stale
wzrastającą liczbą tytułów, które chciałbym przeczytać w języku polskim, a
które jak na razie nie zostało przełożone, pragnąłbym zaprezentować listę kilku
tytułów, przyciągających moją największą uwagę.
W moim
prywatnym rankingu na szczególną uwagę zasługuje Kōbō Abe, który spłodził tyle
intrygujących książek, że czuję się wręcz sparaliżowany przez ich mnogość oraz
czar i nutkę tajemniczości, jakimi emanują. Jak dotąd polski czytelnik w
ojczystym języku może przeczytać 3 powieści tego artysty oraz zbiór opowiadań,
dramatów i esejów. Kobieta z wydm to
niewątpliwie najsłynniejsze dzieło Japończyka – w samej Polsce pozycja
doczekała się kilku wydań. Czwarta epoka,
Schadzka oraz wybór tekstów Urwisko czasu to utwory, które ukazały
się w ramach serii Biblioteka japońska,
nad którą opiekę redakcyjną sprawował profesor Mikołaj Melanowicz. Warto dodać,
że wydanie książek było dotowane przez tokijską The Saison Foundation. Oprócz tego w czasopiśmie Literatura na świecie, w numerze 8 (157)
z sierpnia 1984 roku, zamieszczony został początkowy fragment powieści Spalona mapa, przetłumaczony przez
zmarłą w 2008 roku doktor Krystynę Okazai. Miłośnicy antologii w tomie Tydzień świętego mozołu, odnajdą również
opowiadanie Żołnierz ze snu, które
znalazło się także we wspomnianym Urwisku
czasu. Tak przedstawia się krótka prezentacja dorobku Kōbō Abe, który
został przełożony na język polski. A oto tytuły, które ciągle czekają na
translację, a które ja uważam za szczególnie godne uwagi:
Twarz innego to jedno z dzieł, które
zostało przeniesione na kinowy ekran w ramach współpracy Kōbō Abe, pracującego
w roli scenarzysty oraz reżysera Hiroshiego Teshigahary (oprócz Twarzy innego, duet zajął się również
ekranizacją Spalonej mapy, Kobiety z wydm oraz Pułapki). Twarz innego to napisana w formie pamiętników
głównego bohatera powieść, w której przedstawiono losy pana Okuyamy. To
pracownik firmy chemicznej, którego twarz, na skutek wypadku w laboratorium,
zostaje oszpecona w okrutny sposób. Fizyczna brzydota, będąca efektem blizn po
doznanych oparzeniach, uniemożliwia normalne funkcjonowanie w społeczeństwie,
które odrzuca pana Okuyamę jako obcy pierwiastek. Zdesperowany osobnik
otrzymuje ofertę pomocy od swojego psychiatry, który przygotowuje dla niego
maskę, stanowiącą doskonałą imitację ludzkiej skóry – nowa twarz daje wręcz
nieograniczone możliwości. Czyżby okazała się ona darem na miarę nowej
osobowości? Książka wydaje mi się niezwykle pasjonująca z uwagi na podejmowany
w niej temat – wykluczenia, ostracyzmu, strachu przed nieznanym. Można odnieść
także wrażenie, że pan Okuyama to typowy dla prozy Abe bohater – człowiek
samotny, wykluczony, wegetujący poza społecznym nawiasem. Bardzo jestem ciekaw,
jaki jest finał tego utworu. O samej ekranizacji, na łamach serwisu Japonia
Online, w bardzo interesujący sposób pisze pan Jakub Klich – polecam artykuł Arcydzieła kina japońskiego: „Twarz innego” („Tanin no kao”).
Mężczyzna w pudełku to następna pozycja w dorobku Abe, która
zaskakuje oryginalnością oraz nietypową formą fabuły. To historia człowieka,
który pewnego dnia postanawia zerwać z dotychczas prowadzoną egzystencją, wyjść
poza głębokie koryto codzienności i przenieść się na ulicę, by wieść żywot z
kartonowym pudle na głowie. Pudło zapewnia anonimowość, to chyba także symbol
izolacji, zrzucenia własnej tożsamości, odseparowania się od spraw otaczającego
nas świata i koncentracji na rozwoju własnej osobowości. Utwór utrzymany jest w
zmiennej stylizacji – rdzeń dzieła stanowią notatki box mana, który spisuje
swoją historię, ale w książkę wpleciono także wycinki z prasy, fotografie
wykonane z wnętrza kartonowego pudła, a opisy aktualnych wydarzeń przeplatają
się z przemyśleniami i refleksjami, co powoduje, że całość ma dość zagmatwaną
strukturę, utrudniającą odbiór. Ale zarys głównego wątku brzmi na tyle
niesamowicie i aż chciałoby się osobiście przekonać, jak Abe rozegrał tę
poplątaną historię. Więcej o pozycji można dowiedzieć się dzięki interesującemu
postowi Życie w kartonowym pudle - "The Box Man" - Abe Kōbo,
który ukazał się na blogu Chihiro o
świecie. Polecam także krótki esej Teoria
pudełka autorstwa Olafa Lidina, który można odnaleźć we wspomnianym
czasopiśmie, Literatura na świecie, w
numerze 8 (157) z sierpnia 1984 roku.
Spalona mapa to pozycja wyjątkowa z
uwagi na fakt, że początkowy fragment tej powieści został już przełożony na
język polski przez dr Krystynę Okazaki. Niestety, mimo iż minęło już ponad 30
lat od momentu ukazania się tłumaczenia, praca wykonana przez świętej pamięci
dr Okazai nie doczekało się ukończenia. W moim mniemaniu utwór jak najbardziej
zasługuje na to, by raz jeszcze się nad nim pochylić i sfinalizować jego
translację – jako wyraz szacunku dla zasług pani Okazaki oraz z uwagi na fakt,
że Spalona mapa to naprawdę
arcyciekawe dzieło. Zarys fabuły jasno wskazuje, że twórczość Kōbō Abe może być
rozpatrywana przez pryzmat nouveau roman,
czyli francuskiej nowej powieści, o której wspominałem w swoich tekstach przy
okazji omawiania dzieł Alaina Robbe-Grilleta (zobacz: Żaluzja, Gumy oraz Dom schadzek). Główny bohater, prywatny
detektyw, otrzymuje zlecenie, by odnaleźć zaginionego urzędnika. Poszukiwania
bardzo szybko przeradzają się w zmagania z miastem, które przywodzi na myśl
labirynt, pilnie strzegący swoich tajemnic. Konstrukcja utworu oraz efektowny
motyw koła (przedzierzgnięcie się detektywa w tropionego osobnika) kojarzy się
z sytuacją, w jakiej znalazł się agent specjalny Pallas, protagonista Gum – próbując rozwikłać sprawę
morderstwa (którego w rzeczywistości nie popełniono), trafia on do miasteczka,
które znał ze swojego dzieciństwa. Miejscowość niechętnie wita śledczego –
agent Wallas co rusz gubi się w pozornie znanych i rozpoznawanych uliczkach.
Miasteczko zdaje się wysysać wszelkie siły z bohatera, powodując coraz większe
poczucie bierności i apatii. Co ciekawe, sam Wallas coraz bardziej upodabnia
się do ściganego mordercy, by finalnie…
Kangurowy notatnik to typowa dla Abe
pozycja z pograniczna jawy i snu, gdzie absurd miesza się z twardą, opartą na
codzienności, realnością. Bezimienny, pozbawiony cech szczególnych, mężczyzna
budzi się pewnego ranka, odczuwając irytujące swędzenie połączone z wzmożonym
wypadaniem włosów. Następnego dnia bohater ze zgrozą konstatuje, że z jego
golenia wyrastają kiełki rzodkwi. Jak każdy zdrowo reagujący człowiek,
protagonista udaje się do lekarza, licząc na pomoc w uporaniu się z dziwacznym
schorzeniem. Doktor przepisuje pacjentowi leczenie w ciepłych źródłach w
Piekielnej Dolinie – w ten oto sposób mężczyzna trafia do podziemnego świata,
ukrytego pod ulicami miasta, gdzie spotykają go niezwykłe i niecodzienne
przygody. Zainteresowanych odsyłam do szerszej analizy utworu, której w swoim
artykule zatytułowanym Abe Kōbō – dwadzieścia lat później, czyli Między modernizmem a postmodernizmem. Wokół Kangurowego notatnika, dokonał profesor Mikołaj Melanowicz.
Powieść Arka Sakura opowiada o losach człowieka,
określającego się mianem Mole, wyruszającego na pchli targ w celu znalezienia
ludzi (owadów?), którzy mieliby żyć na jego arce
– tj. w porzuconej kopalni, wyposażonej we wszelkie niezbędne sprzęty i
przedmioty, nieodzowne, by przetrwać atomową zagładę, której nieuchronne i
bliskie nadejście wieszczy protagonista. Główny bohater, samozwańczy Noe,
bardzo szybko przekonuje się, że rola przywódcy nie jest rzeczą trwałą,
immanentną, której nie sposób utracić – na arkę
trafiają nieproszeni lokatorzy, który próbują przejąć władzę…
Jun’ichirō Tanizaki
to artysta, uchodzący za jednego z trzech najwybitniejszych pisarzy japońskich
(obok Yasunariego Kawabaty oraz Natsume Soskiego). Autor ten doczekał się
całkiem pokaźnego grona utworów przetłumaczonych na język polski – na łamach PIWu
wydano zbiór zawierający Dziennik szalonego starca oraz Niektórzy wolą pokrzywy, w ramach serii Współczesna Proza Światowa – Tajemną historia pana Musashiego oraz tom zatytułowany Dwie opowieści o miłości okrutnej, w
skład którego wchodzą Ashikari, czyli źle
mi bez ciebie oraz Shunkinsho, czyli
rozmyślania nad życiem Wiosennej Harfy. Z krótkich form dostępne są Szkaradne oblicze oraz Królestwo w miniaturze (oba opowiadania
do odnalezienia w antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej). Ostatnim dziełem jest
Ulotny most snów ze zbioru Tydzień świętego mozołu.
Siostry Makioka to jeden z głośniejszych
utworów Tanizakiego – napisana z rozmachem saga historyczna uchodzi za
najwybitniejsze dzieło od czasów Restauracji Meiji. Powieść koncentruje się na
losach czterech sióstr – historia kobiet staje się pretekstem do ukazania życia
prowadzonego przez przedstawicieli wyższych klas zamieszkujących Osakę. Fabuła
rozgrywa się w latach 1936 – 1941 w efekcie czego zaprezentowano także zmiany,
jakie zaszły w społeczeństwie japońskim pod wpływem agresywnego militaryzmu.
Klucz to typowa powieść dla Tanizakiego,
którego okazję miał poznać polski czytelnik – tematyka utworu obraca się wokół
pożądania, erotyki oraz seksualnych aberracji, natomiast powieść napisano w
formie dzienników, co kojarzy się choćby z Dziennikiem
szalonego starca czy Tajemną historią
pana Musashiego. Głównym bohaterem jest dojrzały profesor uniwersytetu,
który nie jest w stanie podołać seksualnemu apetytowi swojej młodszej o 10 lat
małżonki. O całej historii czytelnik dowiaduje się za sprawą notatek
protagonistów – profesora oraz jego żony. Co ciekawe oba dzienniki pisane są w
nietypowym, pruderyjnym stylu, jako, że obie strony skrywają swoje prawdziwe
uczucia, będąc świadomym faktu, że partner potajemnie raczy się lekturą. O
powieści w bardzo ciekawym wywiadzie zatytułowanym Asleep & Awake (poleconym mi swego czasu przez Matiego), opowiada również amerykański literat, Henry
Miller, co, przynajmniej dla mnie, stanowi dodatkową reklamę utworu.
Yukio
Mishima to japoński pisarz, prywatnie przyjaciel noblisty Yasunariego Kawabaty,
sławny głównie z uwagi na samobójstwo popełnione w spektakularny,
przypominający wręcz teatralną grę, sposób. Dzięki pracy całego grona tłumaczy,
polski czytelnik może zapoznać się z powieściami Na uwięzi, Ballada o miłości
opublikowanymi na łamach PIWu w ramach serii Proza Współczesna oraz ze Złotą
pagodą, wydaną w ramach serii Biblioteka
Japońska. Dostępny jest także zbiór opowiadań zatytułowany Zimny płomień. Z kolei pozycje Mishima Yukio (1925-1970): mała antologia
dramatu japońskiego oraz Moi bitelsi:
wybór dramatów japońskich to znakomita sposobność, aby poznać Mishimę jako
twórcę dramatów.
Morze płodności to głośna tetralogia,
która traktowana jest jako jedno z najlepszych dzieł Mishimy. Akcja czterech
powieści została rozciągnięta na ponad 60 lat – główne wydarzenia rozgrywają
się w latach 1912 – 1975. Dzieło stanowi panoramę przemian, do jakich doszło w
Kraju Kwitnącej Wiśni poprzez ukazanie żywota głównego bohatera Shigekuniego
Hondy. O wielkości utworu najlepiej świadczą słowa wybitnego francuskiego
podróżnika Paula Theroux, który określił tetralogię mianem najbardziej kompletnej wizji dwudziestowiecznej Japonii.
Keiichirō Hirano to jedyny z prezentowanego grona artysta, który jak
dotąd nie doczekał się przekładów swoich utworów na język polski. A szkoda,
bowiem ten urodzony w 1975 roku pisarz uchodzi za jednego z najzdolniejszych
współczesnych literatów japońskich. Hirano ma już na swoim koncie choćby
nagrodę Akutagawy, prestiżowe wyróżnienie, którego laureatami były takie sławy
jak Kōbō Abe, Shūsaku Endō, Kenzaburō Ōe, Takeshi Kaikō, Ryū Murakami czy Yasushi
Inoue. W moim skromnym odczuciu sama obecność w tak zacnym gronie świadczy o
nieprzeciętnym talencie literackim Keiichirō Hirano.
Pogrzeb to powieść, o istnieniu której
dowiedziałem się za sprawą niezastąpionego profesora Melanowicza. Znakomity
polski japonista wspomina o tym dziele w swoim tekście zatytułowanym Pisarz japoński Hirano, laureat Nagrody Akutagawy, autor powieści o Chopinie.
W moim odczuciu Pogrzeb to książka,
która powinna zostać przełożona na nasz ojczysty język już z racji samej tematyki,
jaką podejmuje. Tytułowa ceremonia związana jest ze śmiercią polskiego
kompozytora i pianisty – Fryderyka Chopina. Utwór w ogromnej mierze koncentruje
się na więzi łączącej Chopina oraz Eugeniusza Delacroix, francuskiego malarza
romantycznego, prezentuje także wydarzenia z życia obu bohaterów. Według mojej
oceny sam fakt, że uznany w swoim kraju zagraniczny literat podejmuje się
napisania dzieła, w którym pierwsze skrzypce odgrywa jeden z najbardziej
rozpoznawalnych polskich artystów, stanowi znakomity powód, by książka
doczekała się translacji i ukazała się nad Wisłą. Według mnie sprawa jest o
tyle godna uwagi, że Chopin w polskim społeczeństwie to bardziej mit, symbol,
idea, a nie żywy człowiek, który posiadał życie prywatne, chwile słabości,
trudne doświadczenia, itd. Uważam, że Pogrzeb
mógłby przybliżyć nam sylwetkę tego niezwykłego kompozytora, bliżej poznać jego
interesującą biografię a dzięki temu, lepiej zrozumieć jego twórczość.
Tak
prezentuje się lista książek autorstwa japońskich twórców, na tłumaczeniu
których zależy mi najmocniej. Nie jest to oczywiście zbiór ani kompletny, ani
zamknięty – o wielu pisarzach z Kraju Kwitnącej Wiśni nie słyszałem w ogóle,
ponadto nie posiadam niezbędnej wiedzy na temat dorobku wszystkich znanych mi
literatów. Obecnie literatura japońska w Polsce często zawężana jest wyłącznie
do twórczości Harukiego Murakamiego – pozostali autorzy to głównie margines,
pojedyncze tłumaczenia, przypadkowe tytuły. Cały czas dziwię się oficynom
literackim, że nie próbują one wykorzystać popularności tego artysty i wydać
czegoś w rodzaju Biblioteki Japońskiej,
która mogłaby być firmowana nazwiskiem Murakamiego. Ale kończąc te narzekania i
gorzkie komentarze, pragnę wspomnieć o niezmiernie miłej niespodziance, która
zdarzyła się w trakcie powstania tego tekstu. Ostatnią pozycją, którą chciałem
wyróżnić była powieść Osamu Dazaia Ningen
shikkaku (tytuł angielski: No longer
human) – już w trakcie opisu tej książki okazało się, że do sprzedaży trafi
polski przekład dzieła. Książka opatrzona tytułem Zatracenie została przetłumaczona przez Henryka Lipszyca.
A jak prezentują się listy książek, na których tłumaczenie czekacie Wy?
22 komentarze:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawy wpis. Może powinieneś podesłać go do prowadzących LC, gdyby opublikowali go tam w formie artykułu, miałby pewnie większą siłę rażenia i kto wie, może jacyś wydawcy poszliby po rozum do głowy.
OdpowiedzUsuńRaczej nie są to tytuły na bestsellery, więc nie miałbym wielkich nadziei. Choć gdyby okazało się inaczej, byłbym wielce szczęśliwy, choć równie wielce zdziwiony :)
UsuńA czy w Polsce wydawane są tylko bestsellery? Ktoś wspomniane przez Ambrose'a "Zatracenie" przecież wydał jak widać.
UsuńMati - dzięki za podpowiedź, będę musiał ją przemyśleć. Portal czytelniczy to faktycznie bardzo dobre narzędzie do kontaktu z wydawcą książkowym :)
UsuńAndrew - jak pokazuje przykład "Zatracenia", cuda się zdarzają :) Wydaje mi się, że w kwestii tłumaczenia takich książek, tj. które nie są światowymi bestsellerami, ogromną rolę odgrywa upór i determinacja tłumacza. W ten sposób, tj. trochę na siłę i wbrew woli wielkich wydawnictw, publikowane są choćby dzieła Natsume Sōsekiego ("Panicz", "Sanshiro", "Sny dziesięciu nocy").
Nie napisałem, że są wydawane tylko bestsellery. Ale wystarczy przejść się do dowolnej księgarni, by zobaczyć, co stanowi zdecydowaną, choć niekoniecznie znakomitą, większość. Całe szczęście, że cuda się zdarzają, choć jak to cuda - nie codziennie ;)
UsuńMakioka Sisters - to mój typ nr 1. Mam po angielsku, ale wiadomo, że to nie to samo, co czytać po polsku.
OdpowiedzUsuńByłoby świetnie, gdybyśmy mogli zapoznać się z młodszym pokoleniem pisarzy japońskich, bo tych wciąż jest u nas mało. Ale i tak się cieszę, że mamy już dwie książki Dazai na rynku.
Mnie szczególnie zależy na "Spalonej mapie" oraz "Twarzy innego", ale z chęcią sięgnąłbym także po dzieła mistrza Tanizakiego.
UsuńA wydane całkiem niedawno dzieła Dazaia to takie światełko w tunelu, nadzieja, że proza japońska wyjdzie w naszym kraju z cienia Murakamiego.
Tak to jest, kiedy człowiek się zainteresuje literaturą z jednego kraju, to okazuje się, że szybko brakuje lektur, po które mógłby sięgnąć. Gdybyś czytał jedynie prozę z USA, to nie zabrakłoby Ci książek. Mnie najbardziej zainteresowała powieść "Pogrzeb" - powinna zostać przełożona na język polski jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńZgadza się i ta świadomość kurczącej się listy potencjalnych, interesujących lektur jest bardzo denerwująca. Pech chciał, że do gustu przypadła mi dość egzotyczna gałąź literatury, ale cały czas wierzę, że w materii tłumaczenia dzieł japońskich można coś zdziałać :)
UsuńWspomniane przez Ciebie książki zapowiadają się bardzo apetycznie. Co prawda specjalistką od prozy kraju kwitnącej wiśni nie jestem, jakieś jednak książki udało mi się w życiu przeczytać. Faktycznie przydałoby rozpropagowanie, jaka literatura powstaje na świecie i że warto po nią sięgnąć. Jak napisałeś "cuda się zdarzają", więc należy mieć nadzieję.
OdpowiedzUsuńHa, liczę, że apetyt na te pozycje będą mieć także polskie oficyny wydawnicze. Cały czas dziwię się, że nikt nie próbuje wydać kolekcji dzieł japońskich pod patronatem H. Murakamiego - moim zdaniem istnieje spore prawdopodobieństwo, że jeśli na okładkach pojawiłaby się rekomendacja samego Murakamiego, to dzieła sprzedawałyby się niczym ciepłe bułeczki :)
UsuńBardzo ciekawy post, naprawdę interesujący! Nie żebym była zaskoczona, ale muszę zaznaczyć, że dobrze się czytało :)
OdpowiedzUsuńA ja na tłumaczenia japońskich książek specjalnie nie czekam, bo chyba za mało znam tamtejsza literaturę, żeby wiedzieć, jakie perełki są nam jeszcze niedostępne, ale doskonale Cię rozumiem, bo mam kilka skandynawskich książek, które jeszcze do nas nie dotarły.
PS Abe ma świetne okładki, bardzo mi się podobają!
W takim razie bardzo się cieszę, bo o przyjemność czytelników odwiedzających ten blog także nam chodzi :)
UsuńHa, tak jak wspomniała wyżej Dominika, chyba tylko czytelnicy prozy amerykańskiej nie mają problemów z czekaniem na tłumaczenie swoich ulubionych powieści. Przekłady z angielskiego są i częstsze i szybsze niż w przypadku innych języków :)
Tak, okładki są bardzo, bardzo dobre - niejednoznaczne, zakręcone, niejednoznaczne, pełne symboliki, czyli świetnie oddają charakter prozy Abe :)
Z amerykańskimi nie mam problemu, bo mogę czytać w oryginale i to chyba jest całkiem rozsądne wyjście, ale rzeczywiście czekanie na tłumaczenie ulubionych książek to męka. Zwłaszcza jeśli nie są najpopularniejsze i nie wiadomo, czy ktoś je w końcu wyda. To chyba znaczy, że warto uczyć się języków obcych :D Japoński brzmi jak niezłe wyzwanie!
UsuńDzisiaj w bibliotece bardzo chciałam trafić na jakiegoś japońskiego pisarza, w ostateczności nawet na chińskiego. Niestety miałam taką pustkę w głowie, że żadnych nazwisk nie pamiętałam oprócz Kobo Abe i Murakami (ale ten ostatni mnie nie interesuje akurat). Nie muszę chyba pisać, że nic nie znalazłam. Za to na dniach przeczytałam "Zatracenie" i pewnie stąd mój zapał w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńMnie przed wizytą w bibliotece zdarza się robić notatki z interesującymi mnie dziełami i autorami (nie dotyczy to wyłącznie prozy japońskiej). Bez takowej ściągawki często przytrafia mi się doświadczyć pustki, o której wspominasz - człowiek wybiera się z całym pękiem tytułów, a po przekroczeniu progu biblioteki wszystko z głowy wyparowuje :) Jeśli chodzi o literaturę japońską, to moje biblioteki są w nią wyposażone dość skromnie. W sumie odwiedzam 3 placówki a i tak tylko sporadycznie wyławiam pojedyncze tytuły.
UsuńBardzo jestem ciekaw Twoich wrażeń po lekturze "Zatracenia". Daj znać, jeśli przelejesz swoje myśli na papier :)
Szczególnie ciekawe wydaje się być "Morze płodności"- choć monumentalne, to jednak lubię pozycję z historią w tle. I zdecydowanie zgadzam się z Tobą, co do "Pogrzebu". Dla mnie nie tylko przez wzgląd na Chopina, ale na jego przyjaźń z Delacroixem.
OdpowiedzUsuńTak, "Morze płodności" sprawia wrażenie b. interesującej lektury. Swego czasu zaopatrzyłem się nawet w pierwszy tom tej tetralogii, powieść "Spring snow" - próbowałem czytać, ale szło mi to jednak dość opornie. Muszę jeszcze podszlifować swój angielski :)
UsuńNo to musisz się pouczyć japońskiego :) Oj, może być ciężko...
OdpowiedzUsuńDzięki za pocieszenie :) Musiałbym chyba zamieszkać w Japonii, żeby opanować ten język :)
Usuńkiedyś były tu opisywane książki s. macbride o sierżancie loganie. próbuję się dowiedzieć cokolwiek czy na temat tego czy będą wydawane w polsce kolejne części bo nigdzie żadnej wzmanki. może wy coś wiecie na ten temat..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, karina
Wydano więcej, niż my przeczytaliśmy i opisaliśmy. Co do planów wydawniczych, to najlepiej napisać maila do wydawnictwa. Z reguły odpowiadają.
Usuń