Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 1 maja 2015
Ciro Alegría "Złoty wąż" - W dolinie wielkiej rzeki
Tytuł oryginału: La serpiente de oro
Tłumaczenie: Andrzej Nowak
Wydawnictwo: Literackie
Seria: Proza Iberoamerykańska
Liczba stron: 151Człowiek,
jako pojedyncza istota, to zaledwie pyłek targany wichrami kapryśnego losu,
którego siła w żadnym razie nie może mierzyć się z mocą przyrody. O potędze
natury łatwo jednak zapomnieć, kiedy prowadzi się dostatnią i względnie
bezpieczną egzystencję na łonie cywilizacji. Wytwory ludzkiej fantazji oraz
kreatywności na ogół skutecznie oddzielają nas od dzikości i nieprzewidywalności
pogody, wzmacniając przekonanie, że to właśnie człowiek jest władcą świata oraz
wszelkiego zamieszkującego go stworzenia. Wystarczy jednak opuścić solidne mury
miast, tereny od dawna ujarzmione przez ludzkość i zanurzyć się w odmętach
nieznanego – wejść do nieprzeniknionej, wiecznie zielonej dżungli, wspinać się
po stale zamarzniętych wierzchołkach gór czy żeglować pośród odmętów
szalejących wód, by uprzytomnić sobie, że człowiek to osobnik śmiertelny,
podatny na zranienie, niekiedy wręcz dziecięco bezradny wobec majestatu
przyrody. Czytając powieść Złoty wąż, odniosłem wrażenie, że w pełni świadomy
tego faktu musiał być Ciro Alegría, peruwiański pisarz, publicysta
oraz polityk.
Ciro Alegría
(urodzony w 1909 roku, zmarły w 1967), podobnie jak wielu artystów z Ameryki
Łacińskiej, prowadził dość burzliwy żywot. Po ukończeniu studiów na uniwersytecie
w Trujillo, krótko pracował jako dziennikarz gazety El Norte. W 1930 zasilił szeregi centrolewicowej partii Alianza
Popular Revolucionaria Americana (APRA). Za działalność polityczną trafił do
więzienia, a w 1934 roku został zmuszony do emigracji. Alegría błąkał się po
obu Amerykach, mieszkając w Chile, Stanach Zjednoczonych, Portoryko oraz na
Kubie. Do rodzimego Peru wrócił dopiero w 1957 roku i ponownie zajął się
polityką. Swoją najgłośniejszą powieść, zatytułowaną Świat jest szeroki i obcy, za którą został uhonorowany wyróżnieniem
Latin American Novel Prize, napisał w
1941 roku. Utwór zapewnił mu międzynarodową sławę i uznanie. Jednak literackie
próby, Alegría podejmował znacznie wcześniej – już w 1935 roku stworzył on
bardzo ciekawe dzieło pt. Złoty wąż,
które chciałbym dzisiaj bliżej przedstawić.
Akcję
książki osadzono w peruwiańskiej wiosce wciśniętej między podnóża stromych i
groźnych Andów a potężną i nieprzebytą dżunglę. Mieścina jest zamieszkana przez
Cholos, czyli cywilizowanych Metysów o hiszpańskich oraz indiańskich korzeniach.
Narratorem powieści jest jeden z tubylców i dzięki niemu czytelnik zostaje
wprowadzony w niezwykle barwny i zróżnicowany świat peruwiańskiego płaskowyżu. Natomiast
za sprawą białego przybysza, młodego inżyniera z Limy, ufnego w potęgę wiedzy i
nauki, Osvalda Martíneza de Calderóna, literacka rzeczywistość przybliżana jest
na zasadzie kontrastu. Cholos,
prowadzący egzystencję niewiele różniącą się od żywota swoich przodków, z
szacunkiem odnoszący się do dawnych wierzeń i własnej kultury, odzwierciedlają świat
wartości stałych i niezmiennych, tj. przywiązanie do tradycji, która w sposób
nierozerwalny łączy się z otaczającą ludzi przyrodą. Osvaldo Martínez de Calderón,
o którego przygodach czytamy w kilku miejscach książki, jest natomiast symbolem
wiary w postęp oraz moc ludzkiego rozumu, dzięki któremu możliwe jest
poskromienie przypadku i możliwość decydowania o własnych losach.
Książka
stanowi pewnego rodzaju arenę, na której konfrontowane są teraz oraz wczoraj.
Odwieczne zasady, zgodnie z którymi żyją całe pokolenia Cholos, sprawiają, że świat, przynajmniej pozornie, wydaje się
prosty i zrozumiały, chociaż także okrutny i bezlitosny, wymagający od ludzi
ciężkiej, uporczywej pracy oraz szacunku wobec otoczenia. Bogate doświadczenie
przodków, spryt, siła oraz zręczność okazują się przy tym o wiele bardziej
przydatne i użyteczne w codziennej walce o byt niż teoria oraz książkowa
wiedza, która wedle słów nieco zarozumiałego de Calderóna powinna pokonać
wszystko. Ale pomimo panującej harmonii oraz równowagi, na płaskowyżu
sukcesywnie pojawiają się ludzie pokroju młodego inżyniera, stając się
zapowiedzią nieuchronnych zmian, które prędzej czy później, przetoczą się
również przez te na pozór najbardziej niedostępne rejony andyjskiej krainy.
Warto także
zauważyć, że głównym bohaterem Złotego
węża, któremu poświęca się najwięcej uwagi jest przyroda reprezentowana
przez potężną i niebezpieczną rzekę Marañón, jeden z dopływów Amazonki. Dzika,
nieokiełznana i bezlitosna, nie wybaczająca chwil nierozwagi, nieprzemyślanych
decyzji czy pochopnych wyborów, nie lubiąca braku wyobraźni i głupiej brawury,
wzbudza strach oraz mir w sercach ludzi, którym przychodzi mierzyć się z jej
siłami. O tym jak kapryśna potrafi być Marañón czytelnik przekonuje się za
sprawą balseros, czyli przewoźników,
transportujących ludzi oraz towary z jednego brzegu na drugi przy użyciu tratw
wykonanych z drzewa balsa. Sposób
prowadzenia narracji oraz liczne zabiegi animizacji powodują, że rzeka sprawia
wrażenie żywej istoty o trudnym, złośliwym charakterze. To twardy,
nieustępliwy, uparty i przebiegły przeciwnik, którego regularnie ogarnia
wściekła żądza niszczenia – pędzi ona w swoim korycie, donośnie rycząc i
porywając w swoje tonie nierozważnych śmiałków, który próbują się z nią
zmierzyć. Balseros, z uwagi na trudną
sytuację ekonomiczną, brak innych dochodowych zajęć, nie mają wyjścia i nie
rezygnują z wykonywanego zawodu, sukcesywnie podejmując ryzyko, decydując się
na przeprawy przez potężną rzekę.
Cholos, żyjący w rytmie przyrody, zdani
na jej łaskę i niełaskę, nie narzekają jednak na swoją dolę, bowiem są oni w
pełni świadomi faktu, że los, niczym żelazny łańcuch, składa się z ogniw,
których nie sposób rozerwać – należy godzić się z jego wyrokami. Z tego powodu
nawet śmierć traktowana jest jako element codzienności, naturalny i nieodłączny
etap ludzkiego żywota. Wydaje się, że to podporządkowanie się fatum, nie
podejmowanie prób walczenia przeznaczeniem, w dużej mierze możliwe jest dzięki
koce, która żuta dzień w dzień nieco znieczula i przytępia zmysły, zapewniając
nieodzowną dawkę obojętności. Cholos z
kart Złotego węża, mimo ryzyka
powodzi, mimo groźby błotnej lawiny, która w przeciągu paru minut potrafi
zmieść dorobek życia, a urodzajną ziemię przemienić w jałowe żwirowiska, nie
opuszczają swoich siedzib, nie szukają szczęścia w miastach, pozostają by
kontynuować codzienną walkę o przetrwanie, ponieważ
są ludźmi.
Godny uwagi
jest również okres, w którym napisano Złotego
węża, na co z interesującym posłowiu zwraca uwagę tłumacz Andrzej Nowak. Literatura
iberoamerykańska dążyła wówczas do niezależności, próbując zerwać z wzorcami i
schematami nawiązującymi do tradycji hiszpańskiej, koncentrując się na
obrazowaniu rodzimej rzeczywistości. Na pierwszy plany zaczęły wysuwać się
kwestie społeczne – marginalizowanie rdzennej ludności andyjskiej, odmawianie
pełni praw Cholos, będących potomkami konkwistadorów i Indian, itd.
Wiele z tych spraw zostało poruszonych w Złotym
wężu oraz w pozostałych dziełach autora i z tego powodu Ciro Alegría
uważany jest za przedstawiciela indygenizmu, czyli ruchu dążącego do
przywrócenia elementów indiańskich zwyczajów i wartości narodowej kulturze
krajów Ameryki Łacińskiej. Alegría w swojej twórczości prezentuje życie Cholos, które nie jest ani karykaturą
czy opowieścią o dobrych dzikusach, ani też pochwalnym hymnem, przeładowanym
patosem i peanami pod adresem dyskryminowanej mniejszości. Peruwiański pisarz
koncentruje się na ukazaniu wszelkich aspektów codziennej egzystencji, a cała
narracja przesiąknięta jest głębokim realizmem. Alegría chętnie pisze o mitach,
wierzeniach, przesądach oraz legendach Cholos,
które przeplatane są rutyną normalnego dnia. Niezwykle interesujący jest choćby
melanż dawnej religii oraz chrześcijaństwa – wieśniacy hołubią Najświętszą
Panienkę, prosząc ją o łaski i opiekę, modląc się jednocześnie do rzeki
Marañón, błagając o litość i zachowanie życia. Ta dyfuzja lokalnych wierzeń
oraz chrystusowej nauki jest też doskonale widoczna w poczynaniach duchownych,
którzy na dalekiej prowincji zdecydowanie częściej zapominają o nakazie
celibatu, skromności, tak jakby miejsce, gdzie aktualnie pełnią posługę zostało
w ich mniemaniu zapomniane przez Boga, a ich czyny nie miałyby podlegać jego
surowemu osądowi.
Krótko reasumując, Złoty wąż
to całkiem ciekawa lektura, którą za sprawą stosunkowo krótkich rozdziałów
czyta się bardzo szybko. Dodatkowym smaczkiem są z pewnością żywe i plastyczne
opisy przyrody, która towarzyszy ludziom na każdym kroku, nie pozwalając o
sobie zapomnieć. Ponadto Ciro Alegría w snutej opowieści rozpościera wizję
życia prostych Cholos oraz form,
jakie ta egzystencja przyjmuje – całość jest więc stosunkowo prostą historią o
życiu, które daje i odbiera, niekiedy rani, czasem przytłacza nawałą udręki,
innym zaś razem wciąga w bystrzyny śmierci i samotności, bądź powiewa chłodem
nienawiści. Ale nawet w tak wrogich człowiekowi okolicznościach zawsze znajdzie
się miejsce na szczerą miłość czy prawdziwą przyjaźń, a więc uczucia, które
pozwalają ludziom przetrwać nawet największe nawały losu.
Wasz Ambrose
14 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Raczej nie jest to lektura dla mnie :) W sensie, iż nie będę jej szukał ani brał się za nią, jeśli będzie alternatywa. Gdybym jednak znalazł ją samotną na półce w górskim pensjonacie w czasie psiej pogody, to czemu nie :)
OdpowiedzUsuńJa skusiłem się, bowiem ostatnio staram się odkrywać południowoamerykańskich twórców. Zainteresowało mnie również to, że twórczość Ciro Alegríi, jako przedstawiciela indygenizmu, zestawiana jest z dziełami José Maríi Arguedasa, którego powieść "Lis z Gór i Lis z Nizin" b. przypadła mi do gustu.
UsuńO, wreszcie coś południowoamerykańskiego! Cieszę się, że jest to utwór realistyczny, bo wstawek magicznych nie lubię. Czuję się zachęcona :)
OdpowiedzUsuńTak, utwór pisany jest z perspektywy zwykłego Cholo, który nie koncentruje się zbytnio na otaczającej go rzeczywistości, nie doszukuje się w nich pierwiastków magicznych, nadnaturalnych. Zamiast tego czytelnik otrzymuje dość wierny zapis warunków, w jakich przyszło egzystować mieszkańcom oraz opisy codziennej egzystencji :)
UsuńMam kilka książek z tymi "znakami". Zawsze, gdy widzę kolejną mam ochotę ją natychmiast poznać.
OdpowiedzUsuńJa kolekcję Prozy Iberoamerykańskiej poznałem stosunkowo niedawno, ale zdążyłem już do niej zapałać sympatią. Szkoda, że dzisiaj nie ma już takich monumentalnych, bogatych, wyczerpujących całe zagadnienie, serii.
UsuńKsiążka Ciro Alegría intryguje, zarówno tematyką, jak i miejscem, w którym rozgrywa się akcja. Prosta historia również może być ciekawa i zmuszać do myślenia. Oprócz tego chyba nie znam żadnego przedstawiciela indygenizmu...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o przedstawicieli indygenizmu w literaturze to serdecznie polecam José Maríę Arguedasa. Omawiana powieść Alegríi również jest warta uwagi - świetnie uzmysławia jak szybko zmienia się nasz świat oraz jak bardzo jest on rozwarstwiony. Podczas gdy część społeczeństwa mieszka w "szklanych domach", niektórzy wciąż gnieżdżą się w chatkach, w których żyli ich przodkowie.
UsuńPonownie odkrywam u Ciebie pisarza, którego kompletnie nie znam. Twoja recenzja zwraca uwagę na elementy, które cenię w książkach. Pociąga mnie prostota historii i stylu, a jednocześnie głęboki przekaz.
OdpowiedzUsuńHa, ja przy kolejnych wizytach w moich bibliotekach także odkrywam całe rzesze pisarzy, o których wcześniej w ogóle nie słyszałem :) To właśnie w takich miejscach człowiek najlepiej uświadamia sobie, jak mało czasu jesteśmy w stanie poświęcić na czytanie i obcowanie z literaturą :)
UsuńNieokiełznana przyroda bohaterem powieści? Brzmi znakomicie. :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńNa mnie też czeka wypożyczona książka z tej serii, ale pisarza kubańskiego:) Co do Złotego węża bardzo lubię powieści, w których mogę poznac choć rąbek nowej dla mnie kultury, wierzeń czy mitów. Uważam, że wplecenie takich wątków w powieść w ciekawy sposób, nie tylko informacyjny, nie należy do łatwych. Ponieważ ostatnio w bibliotece dużo kręcę się przy dziale powieści latynoamerykanskich może się zdarzyć, że na nią trafię. Choć po Twoim tekście sądzę, ze ta książka jest raczej poprawna niż zachwycająca.
OdpowiedzUsuńZatem z niecierpliwością czekam na recenzję poświęconą wspomnianej pozycji :) "Złoty wąż" to raczej skromna objętościowo powieść, dość szybko się ją czyta. Plecionka to słowo, które dobrze ją opisuje - w fabułę wpleciono sporo mitów oraz wierzeń, ale to także splot wielu historii, czasami banalnych, niekiedy tragicznych, które wspólnie składają się na człowieczą egzystencję. Jak słusznie zauważyłaś, to solidna literatura, ale z pewnością nie książka, która porwie absolutnie każdego - z przedstawicieli indygenizmu w literaturze większe wrażenie wywiera na mnie proza Arguedasa :)
Usuń