Piknik na skraju drogi
Arkadij i Borys Strugaccy
Tytuł oryginału: Пикник на обочине
Tłumaczenie: Irena Lewandowska
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 240
Śledząc nawet niezbyt pilnie światek
popkultury, można zauważyć, że wiele powieści, których ekranizacja
zakończy się sukcesem, dopada syndrom skracania pierwotnego tytułu.
Pozycją, która może poświadczyć o takowej tendencji jest Piknik na skraju drogi,
autorstwa najsłynniejszego rosyjskiego duetu pisarskiego, braci
Strugackich. Obecne wydania tego wspaniałego dzieła pojawiają się na
rynku księgarskim pod tytułem Stalker – dokładnie tak nazywa się film Tarnowskiego, nakręcony na motywach Pikniku na skraju drogi. S.T.A.L.K.E.R.
to także popularna seria gier komputerowych, stworzona przez ukraińskie
studio GSC Game World, których akcja rozgrywa się w fikcyjnej Zonie,
obszarze wokół elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Wydaje mi się, że w
wielu przypadkach, a już na pewno tym konkretnym, pierwotny tytuł skrywa
w sobie znacznie głębszą treść i o wiele lepiej oddaje sedno utworu niż
jego skrócona wersja, która właściwie odnosi się wyłącznie do jednego,
najczęściej tego bardziej sensacyjnego wątku powieści.
O braciach Strugackich, Arkadiju i Borisie napisałem co nie co, gdy dzieliłem się wrażeniami po lekturze Przenicowanego świata. Do dzisiaj uchodzą oni za jednych z najwybitniejszych przedstawicieli światowej science fiction,
ich nazwiska często wymienia się jednym tchem obok najważniejszych
pisarzy tego gatunku. Dla mnie najlepszą rekomendacją dla braci
Strugackich była pozytywna opinia Stanisława Lema na temat ich
twórczości. Lem, mimo, że sam tworzył powieści, którym chętnie
przypinano łatkę science fiction, słynął z głębokiej oraz
nieskrywanej niechęci do tej gałęzi literatury. Zaciekłej i bezlitosnej
krytyce poddawał on szczególnie amerykańską odmianę fikcji naukowej,
która w jego mniemaniu miała znacznie więcej wspólnego z tanią szmirą
niż poważną literaturą, na którą warto poświęcać czas. Jednym z głównych
aspektów, który decydował o tak negatywnym stosunku Lema do tego
gatunku było z pewnością spłycanie oraz banalizowanie tematu kontaktu z
obcą cywilizacją. A na podstawie takich dzieł jak Solaris, Głos Pana, Fiasko, Eden, Niezwyciężony czy choćby Powrót z gwiazd
widać, że Lem bardzo mocno interesował się tą kwestią, a jego własne
wizje dotyczące możliwych scenariuszy spotkaniu z nieznanym są tyleż
intrygujące, co głęboko przemyślane. Generalnie Lem był raczej
sceptykiem, co do możliwość porozumienia się z obcą formą życia.
Fascynujące są jego teorie, wyjaśniające, dlaczego w ogóle szansa na
takowy proces jest nieskończenie mała – polski pisarz uważał, że każda
potencjalna cywilizacja przechodzi przez różne stadia rozwoju.
Oczywiście im różnica poziomów zaawansowania technologicznego jest
większa pomiędzy danymi cywilizacjami, tym szansa na wzajemne
zrozumienie jest mniejsza. Ponadto każda „społeczność” posiada tzw. okno kontaktu,
zaczynające się od okresu, kiedy jest ona w stanie wysyłać, przyjmować
oraz prawidłowo interpretować sygnały z Kosmosu, a kończące się na
etapie, gdy cywilizacja przestaje przejawiać ochotę do komunikacji.
Ponieważ odległości w przestrzeni kosmicznej są ogromne, a z naszej
perspektywy wręcz nieskończone, niemożliwe jest również odebranie
sygnału w momencie jego nadania. Setki, tysiące, a nawet miliony lat
mogą upłynąć od momentu, kiedy nadesłana wiadomość dotrze do adresata – w
tym czasie nadawca już dawno może ulec samozagładzie, bądź kosmicznej
katastrofie. Wg mnie teoria Lema znakomicie wyjaśnia paradoks Fermiego,
czyli sprzeczność, wynikającą z szacunków, zgodnie z którymi Kosmos aż
roi się od pozaziemskich cywilizacji, z faktem, że jak dotąd nie
zaobserwowano żadnych śladów ich istnienia. Na szczęście Lem był
bardziej łaskawy dla swojej wyobraźni, której kilka razy pofolgował,
pozwalając jej wysnuć możliwe scenariusze dotyczące spotkania obcych
form życia. Uważam, że w jego wizje, które w dużej mierze opierają się
na przekonaniu, że kontakt, pojmowany jako wzajemne zrozumienie się, czy
świadoma wymiana informacji jest niemalże niemożliwy, bardzo dobrze
wpisuje się także Piknik na skraju drogi. Bracia Strugaccy,
podobnie jak i Lem, wyrażają głęboki sceptycyzm, co do możliwości
porozumienia się dwóch, diametralnie obcych form życia.
Akcja powieści Piknik na skraju drogi
rozgrywa się na Ziemi, wkrótce po tym, jak zostaje ona odwiedzona przez
obcych przybyszów. Kosmici nie goszczą zbyt długo na naszej rodzimej
planecie, nie przejawiając ponadto żadnych chęci by porozumieć się jej z
rdzennymi mieszkańcami. Wkrótce po lądowaniu, opuszczają Ziemię,
pozostawiając po sobie całkiem sporo śladów. Miejsca na kuli ziemskiej, w
których osiadły obce statki zwane są Strefami. Tuż po oddaleniu się
przybyszy, Strefy zostają odcięte od ciekawskich ludzkich oczu ścisłym
kordonem i zawłaszczone w imię nauki. Jedyny, oficjalny dostęp do Stref
posiada Międzynarodowy Instytut Cywilizacji Pozaziemskich. Obszary, na
których lądowały pojazdy są jednak bardzo atrakcyjne i kuszące.
Występują na nich wszelakiej maści anomalnie, z których niektóre okazują
się bardzo niebezpieczne. Ale w Strefach oprócz śmierci można znaleźć
także cały ogrom niezwykłych i wartościowych przedmiotów, za które nie
tylko naukowcy potrafią nieźle zapłacić. Ludzie, mający odwagę zapuścić
się na te niebezpieczne obszary, gotowi do narażania swojego życia,
które mogą stracić zarówno poprzez chwilę nieuwagi w wymagających
delikatności, precyzji oraz ostrożności kontaktach ze Strefą jak i za
sprawą dzielnych ziemskich, choć chyba nie do końca ludzkich żołnierzy,
broniących dostępu do miejsc lądowania, nazywani są stalkerami.
Nietrudno dostrzec w nich współczesnych argonautów, którzy wyruszają na
poszukiwania złotego runa. Ryzyko, jakie podejmują jest ogromne –
błąkając się po Strefach, natrafiają na wiele urządzeń, czy też rzeczy o
nieznanym pochodzeniu, z których część okazuje się zabójcza dla
biologicznych form życia. Gra jest jednak warta świeczki, ponieważ na
przedmioty znalezione w Strefie wiele środowisk ostrzy sobie zęby.
Strefa jest miejscem intensywnych
studiów, a rzeczy z niej wydarte, stają się przedmiotem szczegółowych
badań, które nie przynoszą jednak pożądanych rezultatów. Mimo upływu
czasu, bowiem fabuła roztacza się na przestrzeni kilkunastu lat,
praktycznie żadne z analizowanych urządzeń nie zdradza sekretów swojego
funkcjonowania. Prowadzone przez naukowców działania przypominają
syzyfowe trudy, podejmowane przez bohaterów lemowskiego Solarisa.
W powieści polskiego pisarza całe pokolenia uczonych analizują planetę,
której powierzchnia pokryta jest ogromnym, myślącym oceanem. Mimo
żmudnych studiów, żaden kontakt nie następuje, a jedynie co pozostawiają
po sobie w spadku ludzie nauki to trudne, długie i niezrozumiałe
definicje form, przybieranych i tworzonych przez ocean, które jednak ani
o krok nie przybliżają ludzkości do porozumienia z obcą inteligencją.
Podobnie jest w przypadku środowisk akademickich z Pikniku na skraju drogi.
Stalkerzy przynoszą ze sobą artefakty oraz opowieści o anomaliach,
które określają slangiem, językiem prostym i zrozumiałym, oddającym
właściwości danego zjawiska bądź rzeczy. Pustak, świerzb, bransoletka, owak, bateryjka, ognisty puch, czarci pudding, łysica, czy wyżymaczka
okazują się określeniami o wiele bardziej trafnymi niż bełkotliwe
teorie produkowane w naukowym narzeczu, nieudolnie i nieskutecznie
próbujące wyjaśnić istotę funkcjonowania tych niezwykłości. W świetle
ponoszonych klęsk, szczególnie trafna wydaje się hipoteza jednego z
naukowców, tłumacząca, że znajdowane przedmioty są wytworem o wiele
bardziej zaawansowanej technicznie cywilizacji i dla ludzkości
przedstawiają taką samą wartość jak dla zwierząt śmieci, pozostawione
przez nieodpowiedzialnych piknikowiczów na skraju leśnej drogi. Mrówki,
czy ptaki mogą użyć zastanych resztek, trudno jednak oczekiwać, aby
udało im się odkryć ich rzeczywiste zastosowanie.
Oczywiście pytaniem, które niczym klątwa ciąży nad całą książką jest kwestia, po co właściwie Inni
zdecydowali się odwiedzić Ziemię. W końcu nie przybyli na nią w celach
rabunkowych, nie wiadomo, czy dokonali jakichkolwiek pomiarów planety,
badań jej mieszkańców, wreszcie nie podjęli żadnej próby kontaktu z
Ziemianami. Intencje przybyszów również pozostają wielką niewiadomą –
czy pozostawione przez nie przedmioty, bądź anomalnie, na jakie można
natrafić w Strefach to efekt przemyślanych działań czy też zwykła,
ludzka chciałoby się rzec, niechlujność? Powieść Strugackich jest o tyle
wyjątkowa i wartościowa, że nie odpowiada na te pytania. Prezentuje ona
jedynie ludzkość, która w obliczu tych pytań staje i w niezwykle
ciekawy sposób ukazuje małość naszej kultury i jej ogromną zachłanność. Z
biegiem czasu wizyta obcych traci znamiona teologicznego dysonansu,
zaczynając przybierać formę zjawiska, tyleż interesującego, co możliwego
do przystosowania do własnych celów. Początkowo Harmont, jedno z miast,
w którym znajduje się Strefa, przypomina Mekkę przyciągającą
zuchwalców, którzy mają odwagę wydrzeć jej wszelkie tajemnice. Miasto
ogarnia gorączka złota – stalkerzy ryzykują życie, by bajecznie się
wzbogacić, natomiast naukowcy wpadają w ekstatyczny szał, niemal
religijny trans, zachłysnąwszy się mnogością obiektów, które wymagają
badania, studiów, które powinny zdradzić dociekliwym swoje właściwości i
tym samym przynieść im wieczną chwałę. Z czasem okazuje się, że Strefa
niechętnie zdradza swoje sekrety, a przedmioty z niej wyciągnięte są
zbyt skomplikowane, by ich istotę mógł pojąć człowiek. Przychodzą zatem
złość i rozczarowanie. Strefa daje gatunkowi ludzkiemu solidną lekcję
pokory, w pełni uświadamiając mu jego niedostatki.
Książka Strugackich w sposób oryginalny
podejmuje tematykę kontaktu ludzkości z obcą cywilizacją. Rosyjscy
twórcy prezentują nieszablonową wersję takiego spotkania. Okazuje się,
że być może ludzka społeczność przypisuje sobie zbyt wiele cech istot
rozumnych, oczekując, że obce formy inteligencji zechcą się z nią
porozumieć. Strugaccy świetnie obrazują jak zarozumiałą, pyszną i
egocentryczną istotą jest człowiek, który swoją własną cywilizację
traktuje jako wyznacznik najwyższej formy kultury oraz szczyt
technologicznych osiągnięć. Rosyjski duet uzmysławia czytelnikowi, że
przecież możliwy jest fakt zetknięcia się z rozumem, dla którego
będziemy mikrobami, mało znaczącymi żyjątkami, z którymi obca
inteligencja nie uzna za stosowne podjąć prób kontaktu.
Dzieło Arkadija i Borysa to również
kawał porządnej prozy psychologicznej. Autorzy najmocniej skoncentrowali
się na przeżyciach stalkerów, a więc ludzi, dla których widmo śmierci
do chleb powszedni. W sposób interesujący zostały ukazane bodźce, jakie
popychają śmiałków do uprawiania tego ryzykownego zawodu. Strugaccy
świetnie odmalowują także socjologiczne aspekty pozaziemskiego kontaktu.
Strefa, a więc obca narośl na ziemskim ciele, niemożliwa do
zasymilowania, poczyna obrastać ludzką działalnością - nauka, przemysł, a
nawet rozrywka zacieśniają ludzki krąg wokół Sterfy, krok po kroku ją
absorbując, wchłaniając do rodzimej codzienności. Prezentowana przez
Strugackich wizja jest wyjątkowa i wydaje mi się, że właśnie to
nieszablonowe podejście czyni lekturę tej książki tak niezapomnianą i
wyjątkową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)