Strony

wtorek, 1 października 2013

Złote runo nicości

Okładka książki Piknik na skraju drogi 

Piknik na skraju drogi

Arkadij i Borys Strugaccy


Tytuł oryginału: Пикник на обочине
Tłumaczenie: Irena Lewandowska
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 240



Śledząc nawet niezbyt pilnie światek popkultury, można zauważyć, że wiele powieści, których ekranizacja zakończy się sukcesem, dopada syndrom skracania pierwotnego tytułu. Pozycją, która może poświadczyć o takowej tendencji jest Piknik na skraju drogi, autorstwa najsłynniejszego rosyjskiego duetu pisarskiego, braci Strugackich. Obecne wydania tego wspaniałego dzieła pojawiają się na rynku księgarskim pod tytułem Stalker – dokładnie tak nazywa się film Tarnowskiego, nakręcony na motywach Pikniku na skraju drogi. S.T.A.L.K.E.R. to także popularna seria gier komputerowych, stworzona przez ukraińskie studio GSC Game World, których akcja rozgrywa się w fikcyjnej Zonie, obszarze wokół elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Wydaje mi się, że w wielu przypadkach, a już na pewno tym konkretnym, pierwotny tytuł skrywa w sobie znacznie głębszą treść i o wiele lepiej oddaje sedno utworu niż jego skrócona wersja, która właściwie odnosi się wyłącznie do jednego, najczęściej tego bardziej sensacyjnego wątku powieści.

O braciach Strugackich, Arkadiju i Borisie napisałem co nie co, gdy dzieliłem się wrażeniami po lekturze Przenicowanego świata. Do dzisiaj uchodzą oni za jednych z najwybitniejszych przedstawicieli światowej science fiction, ich nazwiska często wymienia się jednym tchem obok najważniejszych pisarzy tego gatunku. Dla mnie najlepszą rekomendacją dla braci Strugackich była pozytywna opinia Stanisława Lema na temat ich twórczości. Lem, mimo, że sam tworzył powieści, którym chętnie przypinano łatkę science fiction, słynął z głębokiej oraz nieskrywanej niechęci do tej gałęzi literatury. Zaciekłej i bezlitosnej krytyce poddawał on szczególnie amerykańską odmianę fikcji naukowej, która w jego mniemaniu miała znacznie więcej wspólnego z tanią szmirą niż poważną literaturą, na którą warto poświęcać czas. Jednym z głównych aspektów, który decydował o tak negatywnym stosunku Lema do tego gatunku było z pewnością spłycanie oraz banalizowanie tematu kontaktu z obcą cywilizacją. A na podstawie takich dzieł jak Solaris, Głos Pana, Fiasko, Eden, Niezwyciężony czy choćby Powrót z gwiazd widać, że Lem bardzo mocno interesował się tą kwestią, a jego własne wizje dotyczące możliwych scenariuszy spotkaniu z nieznanym są tyleż intrygujące, co głęboko przemyślane. Generalnie Lem był raczej sceptykiem, co do możliwość porozumienia się z obcą formą życia. Fascynujące są jego teorie, wyjaśniające, dlaczego w ogóle szansa na takowy proces jest nieskończenie mała – polski pisarz uważał, że każda potencjalna cywilizacja przechodzi przez różne stadia rozwoju. Oczywiście im różnica poziomów zaawansowania technologicznego jest większa pomiędzy danymi cywilizacjami, tym szansa na wzajemne zrozumienie jest mniejsza. Ponadto każda „społeczność” posiada tzw. okno kontaktu, zaczynające się od okresu, kiedy jest ona w stanie wysyłać, przyjmować oraz prawidłowo interpretować sygnały z Kosmosu, a kończące się na etapie, gdy cywilizacja przestaje przejawiać ochotę do komunikacji. Ponieważ odległości w przestrzeni kosmicznej są ogromne, a z naszej perspektywy wręcz nieskończone, niemożliwe jest również odebranie sygnału w momencie jego nadania. Setki, tysiące, a nawet miliony lat mogą upłynąć od momentu, kiedy nadesłana wiadomość dotrze do adresata – w tym czasie nadawca już dawno może ulec samozagładzie, bądź kosmicznej katastrofie. Wg mnie teoria Lema znakomicie wyjaśnia paradoks Fermiego, czyli sprzeczność, wynikającą z szacunków, zgodnie z którymi Kosmos aż roi się od pozaziemskich cywilizacji, z faktem, że jak dotąd nie zaobserwowano żadnych śladów ich istnienia. Na szczęście Lem był bardziej łaskawy dla swojej wyobraźni, której kilka razy pofolgował, pozwalając jej wysnuć możliwe scenariusze dotyczące spotkania obcych form życia. Uważam, że w jego wizje, które w dużej mierze opierają się na przekonaniu, że kontakt, pojmowany jako wzajemne zrozumienie się, czy świadoma wymiana informacji jest niemalże niemożliwy, bardzo dobrze wpisuje się także Piknik na skraju drogi. Bracia Strugaccy, podobnie jak i Lem, wyrażają głęboki sceptycyzm, co do możliwości porozumienia się dwóch, diametralnie obcych form życia.

Akcja powieści Piknik na skraju drogi rozgrywa się na Ziemi, wkrótce po tym, jak zostaje ona odwiedzona przez obcych przybyszów. Kosmici nie goszczą zbyt długo na naszej rodzimej planecie, nie przejawiając ponadto żadnych chęci by porozumieć się jej z rdzennymi mieszkańcami. Wkrótce po lądowaniu, opuszczają Ziemię, pozostawiając po sobie całkiem sporo śladów. Miejsca na kuli ziemskiej, w których osiadły obce statki zwane są Strefami. Tuż po oddaleniu się przybyszy, Strefy zostają odcięte od ciekawskich ludzkich oczu ścisłym kordonem i zawłaszczone w imię nauki. Jedyny, oficjalny dostęp do Stref posiada Międzynarodowy Instytut Cywilizacji Pozaziemskich. Obszary, na których lądowały pojazdy są jednak bardzo atrakcyjne i kuszące. Występują na nich wszelakiej maści anomalnie, z których niektóre okazują się bardzo niebezpieczne. Ale w Strefach oprócz śmierci można znaleźć także cały ogrom niezwykłych i wartościowych przedmiotów, za które nie tylko naukowcy potrafią nieźle zapłacić. Ludzie, mający odwagę zapuścić się na te niebezpieczne obszary, gotowi do narażania swojego życia, które mogą stracić zarówno poprzez chwilę nieuwagi w wymagających delikatności, precyzji oraz ostrożności kontaktach ze Strefą jak i za sprawą dzielnych ziemskich, choć chyba nie do końca ludzkich żołnierzy, broniących dostępu do miejsc lądowania, nazywani są stalkerami. Nietrudno dostrzec w nich współczesnych argonautów, którzy wyruszają na poszukiwania złotego runa. Ryzyko, jakie podejmują jest ogromne – błąkając się po Strefach, natrafiają na wiele urządzeń, czy też rzeczy o nieznanym pochodzeniu, z których część okazuje się zabójcza dla biologicznych form życia. Gra jest jednak warta świeczki, ponieważ na przedmioty znalezione w Strefie wiele środowisk ostrzy sobie zęby.

Strefa jest miejscem intensywnych studiów, a rzeczy z niej wydarte, stają się przedmiotem szczegółowych badań, które nie przynoszą jednak pożądanych rezultatów. Mimo upływu czasu, bowiem fabuła roztacza się na przestrzeni kilkunastu lat, praktycznie żadne z analizowanych urządzeń nie zdradza sekretów swojego funkcjonowania. Prowadzone przez naukowców działania przypominają syzyfowe trudy, podejmowane przez bohaterów lemowskiego Solarisa. W powieści polskiego pisarza całe pokolenia uczonych analizują planetę, której powierzchnia pokryta jest ogromnym, myślącym oceanem. Mimo żmudnych studiów, żaden kontakt nie następuje, a jedynie co pozostawiają po sobie w spadku ludzie nauki to trudne, długie i niezrozumiałe definicje form, przybieranych i tworzonych przez ocean, które jednak ani o krok nie przybliżają ludzkości do porozumienia z obcą inteligencją. Podobnie jest w przypadku środowisk akademickich z Pikniku na skraju drogi. Stalkerzy przynoszą ze sobą artefakty oraz opowieści o anomaliach, które określają slangiem, językiem prostym i zrozumiałym, oddającym właściwości danego zjawiska bądź rzeczy. Pustak, świerzb, bransoletka, owak, bateryjka, ognisty puch, czarci pudding, łysica, czy wyżymaczka okazują się określeniami o wiele bardziej trafnymi niż bełkotliwe teorie produkowane w naukowym narzeczu, nieudolnie i nieskutecznie próbujące wyjaśnić istotę funkcjonowania tych niezwykłości. W świetle ponoszonych klęsk, szczególnie trafna wydaje się hipoteza jednego z naukowców, tłumacząca, że znajdowane przedmioty są wytworem o wiele bardziej zaawansowanej technicznie cywilizacji i dla ludzkości przedstawiają taką samą wartość jak dla zwierząt śmieci, pozostawione przez nieodpowiedzialnych piknikowiczów na skraju leśnej drogi. Mrówki, czy ptaki mogą użyć zastanych resztek, trudno jednak oczekiwać, aby udało im się odkryć ich rzeczywiste zastosowanie.

Oczywiście pytaniem, które niczym klątwa ciąży nad całą książką jest kwestia, po co właściwie Inni zdecydowali się odwiedzić Ziemię. W końcu nie przybyli na nią w celach rabunkowych, nie wiadomo, czy dokonali jakichkolwiek pomiarów planety, badań jej mieszkańców, wreszcie nie podjęli żadnej próby kontaktu z Ziemianami. Intencje przybyszów również pozostają wielką niewiadomą – czy pozostawione przez nie przedmioty, bądź anomalnie, na jakie można natrafić w Strefach to efekt przemyślanych działań czy też zwykła, ludzka chciałoby się rzec, niechlujność? Powieść Strugackich jest o tyle wyjątkowa i wartościowa, że nie odpowiada na te pytania. Prezentuje ona jedynie ludzkość, która w obliczu tych pytań staje i w niezwykle ciekawy sposób ukazuje małość naszej kultury i jej ogromną zachłanność. Z biegiem czasu wizyta obcych traci znamiona teologicznego dysonansu, zaczynając przybierać formę zjawiska, tyleż interesującego, co możliwego do przystosowania do własnych celów. Początkowo Harmont, jedno z miast, w którym znajduje się Strefa, przypomina Mekkę przyciągającą zuchwalców, którzy mają odwagę wydrzeć jej wszelkie tajemnice. Miasto ogarnia gorączka złota – stalkerzy ryzykują życie, by bajecznie się wzbogacić, natomiast naukowcy wpadają w ekstatyczny szał, niemal religijny trans, zachłysnąwszy się mnogością obiektów, które wymagają badania, studiów, które powinny zdradzić dociekliwym swoje właściwości i tym samym przynieść im wieczną chwałę. Z czasem okazuje się, że Strefa niechętnie zdradza swoje sekrety, a przedmioty z niej wyciągnięte są zbyt skomplikowane, by ich istotę mógł pojąć człowiek. Przychodzą zatem złość i rozczarowanie. Strefa daje gatunkowi ludzkiemu solidną lekcję pokory, w pełni uświadamiając mu jego niedostatki.

Książka Strugackich w sposób oryginalny podejmuje tematykę kontaktu ludzkości z obcą cywilizacją. Rosyjscy twórcy prezentują nieszablonową wersję takiego spotkania. Okazuje się, że być może ludzka społeczność przypisuje sobie zbyt wiele cech istot rozumnych, oczekując, że obce formy inteligencji zechcą się z nią porozumieć. Strugaccy świetnie obrazują jak zarozumiałą, pyszną i egocentryczną istotą jest człowiek, który swoją własną cywilizację traktuje jako wyznacznik najwyższej formy kultury oraz szczyt technologicznych osiągnięć. Rosyjski duet uzmysławia czytelnikowi, że przecież możliwy jest fakt zetknięcia się z rozumem, dla którego będziemy mikrobami, mało znaczącymi żyjątkami, z którymi obca inteligencja nie uzna za stosowne podjąć prób kontaktu.

Dzieło Arkadija i Borysa to również kawał porządnej prozy psychologicznej. Autorzy najmocniej skoncentrowali się na przeżyciach stalkerów, a więc ludzi, dla których widmo śmierci do chleb powszedni. W sposób interesujący zostały ukazane bodźce, jakie popychają śmiałków do uprawiania tego ryzykownego zawodu. Strugaccy świetnie odmalowują także socjologiczne aspekty pozaziemskiego kontaktu. Strefa, a więc obca narośl na ziemskim ciele, niemożliwa do zasymilowania, poczyna obrastać ludzką działalnością - nauka, przemysł, a nawet rozrywka zacieśniają ludzki krąg wokół Sterfy, krok po kroku ją absorbując, wchłaniając do rodzimej codzienności. Prezentowana przez Strugackich wizja jest wyjątkowa i wydaje mi się, że właśnie to nieszablonowe podejście czyni lekturę tej książki tak niezapomnianą i wyjątkową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)