Alex Michaelides, Cypryjczyk zamieszkały po studiach w Londynie, był pisarzem kompletnie mi obcym, dopóki nie sięgnąłem po jego debiutancką powieść „Pacjentka” (jak zwykle „brawa” dla twórców tytułów naszych polskich wydań – w oryginale „The Silent Patient”). Dzieło poznałem w audiobooku z głosami Ewy Abart i Marcina Popczyńskiego.
Powiedzieć, że „Pacjentka” okazała się udanym debiutem, to nie powiedzieć nic. To dojrzałe, dopracowane dzieło o oryginalnej fabule opartej na nowatorskiej intrydze kryminalnej osadzonej w świetnych związkach międzyludzkich i głębokim wejrzeniu psychologicznym. Niepowtarzalny klimat przywodzący na myśl najlepszych mistrzów Mystery Thriller & Suspenses sprawia, że choć momentami niby niewiele się dzieje, a zbrodnia widoczna od początku jest jednocześnie jak coś, co jest nieledwie wspomnieniem, nagłówkiem z gazet, to opowieść wciąga, z każdym rozdziałem coraz bardziej zaciekawia, i tak do samego końca.
Interesującym i trudnym zabiegiem, który dodatkowo uatrakcyjnia powieść, jest narrator zmiennoosobowy. Michaelides, choć powieściowy debiutant, nie tylko na nim nie poległ, ale wykorzystał po mistrzowsku jego zalety. Niestety nie podołali mu lektorzy. O lektorce nawet nie ma co mówić. To jedna z tych, która gdy za zaczyna aktorzyć, a aktorzy w dialogach co chwilę, wchodzi w wysokie tony i piskliwe zawodzenie, które może by uszło w międzywojennym tragicznym romansie. W dodatku w tej samej manierze odgrywa głosy męskie, które nie wiem dlaczego w końcówce tu i ówdzie jej przypadły. Słuchanie tego jest po prostu żenujące. Sorry, mamy XXI wiek, a nie międzywojnie! Popczyński też się chyba od niej zaraził, bo również, zamiast po prostu czytać, momentami aktorzy, przez co chyba się gubi. Nie tylko pada mu dykcja, ale nawet nie może się zdecydować, jak wymawiać imię głównej bohaterki – z polska, czy po cudzoziemsku.
Mimo tych wad, obciążających wydanie audio, powieść, jak wspomniałem we wstępie, jest rewelacyjna, z czego domniemywam, że wersja do czytania daje jeszcze więcej wspaniałych czytelniczych wrażeń. Jeśli tylko będę miał możliwość, poszukam następnych powieści firmowanych nazwiskiem Alex Michaelides. Warto to nazwisko zapamiętać.
No i na koniec kilka słów o zakończeniu. Finis coronat opus. A tutaj końcówka jest majstersztykiem rozgrywki autora z czytelnikiem. Jak to mawiano w „Diunie” – finta w fincie. Jeszcze raz zachęcam do sięgnięcia po tę powieść.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)