Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 7 października 2016
Chłopi z Dalekiej Północy - "Jedź dziś nocą!" Vilhelm Moberg
Tytuł oryginału: Rid i natt!
Tłumaczenie: Maria Olszańska
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
Liczba stron: 291
Doloż moja, doleńko
Sługi pana złego, przeklętego
Praca w dzień i w nocy praca
Zyska dla pana, księdzu taca
Tylko dla tych co u dwora
Hej tam, zebrać braci pora
Osądzimy i spalimy
Nietrudno wyobrazić sobie, że
powyższą pieśń chłopską, z którą współczesny odbiorca kultury może zapoznać się
dzięki ogromnemu wysiłkowi i ciężkiej pracy formacji R.U.T.A., śpiewają
bohaterowie powieści Jedź dziś nocą,
autorstwa szwedzkiego pisarza Vilhelma Moberga (1898 – 1973). Skandynawski
mistrz pióra słynął z kunsztownej narracji oraz umiejętności płodzenia epickich
historii. Sztukę tworzenia bardzo dobrej prozy z pewnością potwierdza wspomniany
utwór wydany w 1941 roku.
Akcja dzieła osadzona jest
XVII-wiecznej Szwecji, znajdującej się wówczas pod rządami królowej Krystyny.
Za czasów panowania tej niezależnej kobiety, będącej wytrawnym politykiem,
potrafiącym dbać o swój interes kosztem innych, arystokracja uzyskuje wiele
przywilejów oraz majątków ziemskich, należących wcześniej do Korony. Powodem wzmocnienia
pozycji szlachty jest chęć osadzenia na tronie Szwecji swojego kuzyna i
niedoszłego męża Karola Gustawa – by uzyskać poparcie dla przedsięwzięcia królowa
Krystyna musi pozyskać odpowiednich popleczników. Rosnąca liczba rodów
szlacheckich, w których ręce przechodzą kolejne wsie, wprowadzenie pańszczyzny,
nieurodzaj, wywołany nim głód oraz stale pogarszająca się sytuacja chłopów
sprawiają, że lata 1649 – 1650, w jakich rozgrywają się wydarzenia Jedź dziś nocą, to lata pełne wzburzenia
i niepokojów.
Głównym bohaterem książki, wokół
losów którego osnuta jest fabuła, jest Ragnar Svedje, kmieć ze wioski Brändebol.
W momencie rozpoczęcia powieści wieś trafia we władanie jego łaskawości dziedzica i podpułkownika Bartolda Klewena,
pochodzącego z Niemiec dworskiego szambelana. Nowe porządki, sprowadzające się do
obowiązku przymusowej i darmowej pracy w formie renty feudalnej oraz wyższych
należności płaconych swemu panu zaprowadzane są pośród chłopów za pomocą gróźb,
przemocy i okrucieństwa. W Brändebol tylko jeden spośród dwunastu gospodarzy
nie akceptuje nowej rzeczywistości. Ragnar Svedje, mężczyzna srogi,
niestrudzony i zahartowany, a przy tym dumny i uparty, pomny na przestrogę
ojca, który mawiał: Ostawaj przy tym, co
ci się należy, i nie daj sobie wydrzeć [2],
do końca zamierza bronić swojego prawa do bycia czynszownikiem, nie muszącym
przed nikim giąć karku. Ragnar zdaje się doskonale wiedzieć, że uprawiana
ziemia nie chce niewolników przytulać do
łona, ziemia nie chce pić potu niewolników. Ziemia chce nosić tylko tych, co z
wolnej woli darzą ją miłością, którzy dobrowolnie się ku niej pochylają i
dotykają twarzą jej piersi, by ją wziąć i posiadać [3].
Jedź dziś nocą można potraktować jako swoisty zarzut czy też
oskarżenie kierowany pod adresem możnych właścicieli ziemskich. Vilhelm Moberg
w bardzo niekorzystnym świetle odmalowuje ich postacie, którzy z perspektywy
chłopów jawią się jako swoisty dopust Boży czy klęska zesłana w myśli idei, że
każdy musi dźwigać brzemię krzyża. Panowie
z magnaterii żyli wystawnie i szumnie (…) Jako lud w kraju egipskim znosić
musiał plagi przez faraona, tak tu w królestwie ludzie pospolici cierpień muszą
przez swych panów [4]. To symboliczne utożsamienie włodarzy z
katastrofą podkreślone zostaje poprzez przywołanie historii rodzimej wioski protagonisty
– Ongiś, nim panowie do rządów przyszli,
szczęśliwe były czasy w tej okolicy. W porze młodości matki Sigge nie brakowało
mąki na chleb w świronkach. Leszczynowe pąki zostawały wiosną na krzakach.
Ludzie mieli zdrowe rumiane policzki i przejrzyste oczy. W owych czasach
niejeden mendel spaśnych świń chodził po dębowym lesie i tuczył się żołędziami,
na misie tłusta wieprzowina krasiła kapustę. Teraz każdy był rad, jeśli mu się
udało choć z jedną świnię przechować przez zimę [5].
Suwereni, poprzez swoją nienasyconą i bezmyślną żądzę posiadania, pragnienie
błyskawicznego wzbogacenia się, niecierpliwość i brak poszanowania wobec praw
przyrody kojarzą się z bezrozumną szarańczą, która błyskawicznie i efektywnie
niszczy wszelkie dobra zastane na swojej drodze. Szwedzki pisarz wyraźnie
podkreśla, że bogactwo panów budowane jest w oparciu o niesprawiedliwość,
wyzysk oraz krzywdę włościaństwa. Chłopi muszą wnosić czynsz płacony na
przeróżne sposoby – jako daniny,
kopytkowe, podymne, powrozłowe, (…) świadczenia w życie, wełnie, saletrze,
orzechach [6]
– bez względu na to czy rok jest urodzajny, czy też jak ma to miejsce w chwili
rozpoczęcia utworu, ziemia była
niemiłosierna i nie otwierała twardej skorupy wokół swego serca [7].
Moberg zaznacza również, że by zwiększyć swoje wpływy, szlachcice nierzadko uciekają
się do wszelakiej maści oszustw i matactw. Mówiono,
że stare koronne, pewne miary nie obowiązują, kiedy się płaci daninę wielmożom.
Sami według własnej woli ustanawiali długości, objętości i ciężar. Sami
postanawiali, jak długi ma być łokieć, jak ciężki funt, ile się ma garnców w
półkorczyku mieścić [8].
Książka szwedzkiego pisarza jest zatem księgą przewinień, występków i
przestępstw, jakich panowie dopuszczali się wobec swoich podwładnych – gdzieś
pomiędzy wierszami migocze przeświadczenie, że narodziny świadomości klasowej
chłopów w to ogromnej mierze wynik podłego traktowania, naturalne następstwo
prostej prawdy, zgodnie z którą: Pan i
chłop – dwie strony świata. W jedno ich nie połączysz [9].
Proponowana przez Moberga proza
tchnie życiem i autentycznością z uwagi na szereg zabiegów, które poczynił
autor. Dzieje Brändebol oraz jej mieszkańców prezentowane są przez
trzecioosobowego narratora posługującego się archaicznym językiem. Jego relację
uzupełniają listy wymieniane przez przedstawicieli duchowieństwa. W swojej
książce Moberg całkiem sporo miejsca poświęca kulturze chłopskiej oraz
związanych z nią obyczajami, wierzeniami i tradycjami. Warto podkreślić, że
mimo iż większość postaci uważa się za chrześcijan, to w powieści nie brakuje
pogańskich zabobonów czy przesądów wyznawanych przez bardzo odległych przodków
(przekonanie o potężnej sile sprawczej drzemiącej w gwoździu z szubienicy,
przeświadczenie, że jeśli niezamężna dojarka nie jest dziewicą, szkodzi to
krowom, etc.). Trolle, gnomy, wiedźmy, leśne dziwożyny to tylko niektóre z elementów folkloru odmalowywanego
przez Moberga, będącego interesującym uzupełnieniem lektury.
Godne podkreślenia są także opisy
przyrody, jakimi raczony jest czytelnik. Moberg z wykorzystaniem swoich
bohaterów oddaje hołd naturze, której majestat i piękno zasługują na szacunek i
podziw. Niedostępny dla każdego świat roślin i zwierząt to również uosobienie
wolności – to bezpieczne schronienie dla niezależnych i niepokornych, matecznik
i kryjówka dla tych, którzy nie godzą się na nieuczciwość.
Ważnym aspektem, szczególnie w
kontekście daty publikacji dzieła (1941 rok) jest wymowa utworu. W chwili
wybuchu II Wojny Światowej Szwecja ogłosiła neutralność, której ceną w
kolejnych latach walk była ścisła współpraca z III Rzeszą Niemiecką oraz liczne
ustępstwa na rzecz hitlerowskiego państwa. Naród szwedzki jest tym łatwiej
utożsamiać z uciskanym na kartach powieści Moberga chłopstwem, że bezwzględny szlachcic
Bartold Klewen jest Niemcem. Przesłanie książki, której zakończenia z punktu
widzenia poszczególnych postaci nie jest zbyt optymistyczne, obliguje do
trwania w nadziei i niepoddawania się przeciwnościom. Wydaje się, że Moberg
pragnie przekonać nas, że tryumf sprawiedliwości jest niczym rozpuszczana przez
kmieci wić, niewinna deszczułka z jednej strony osmolona sadzą, z drugiej
naznaczona krwią z wyrzezaną na środku gwiazdą zaranną (kropaczem) oznaczająca nawoływanie
do buntu przeciw szlachcie. Na wezwanie wici nie można pozostać obojętnym –
należy ją dalej rozpuszczać (nocą, potajemnie) i ufać w jej moc, bowiem
podobnie jak uczciwość czy prawda, ona
zawsze gdzieś jest, zawsze się odnajdzie, w jakimś czasie, w jakimś miejscu na
tym świecie, ale jest, zawsze jest, zawsze [10].
Reasumując, Jedź dziś nocą
to bardzo dobra lektura. Mobergowi udało się napisać interesujące
dzieło historyczne traktujące o niedoli kmieciów. Bardzo dobre wrażenie
pozostawia szczegółowe przygotowanie autora do tematu – na kartach
powieści nie brakuje wszelakiej maści przykładów samowoli szlachty,
opisów wyrządzonych krzywd. Drobiazgowa deskrypcja stosowanych kar,
wymierzanych za drobne przewinienia czy zuchwałość przeraża
plastycznością języka, pozwalając jednak lepiej uświadomić sobie, jak
mocno można uprzedmiotowić bliźniego. Pod tym względem proza Moberga
dobrze oddaje prawdę, że wszelaka forma hierarchii zawsze będzie wiązać
się z władzą nad drugim człowiekiem, władzą, która demoralizuje i
upadla.
[1] R.U.T.A., Batracka Dola, z albumu Na Uschod. Wolność Albo Śmierć, AKW
Karrot Kommando, 2012
[2] Vilhelm Moberg, Jedź dziś nocą,
przeł. Maria Olszańska, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1975, s. 13
[3] Tamże, s. 217
[4] Tamże, s. 10
[5] Tamże, s. 10
[6] Tamże, s. 12
[7] Tamże, s. 9
[8] Tamże, s. 12 – 13
[9] Tamże, s. 12
[10] Tamże, s. 289
13 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dolosz? DOLOSZ?! żenada.
OdpowiedzUsuńTaaak, te dawne dobre czasy... Ile razy napotykam taką książkę, od razu się zastanawiam, jak to się stało, że wiedza o tym, jak się naprawdę dawniej żyło, tak szybko zanikła w powszechnej świadomości lub się wypaczyła. No i od razu powraca do mnie pytanie, jak to jest, że w Polsce jest tylu potomków szlachty i magnatów, którzy przecież dzietnością nie grzeszyli, a sztuką jest znaleźć kogoś, kto z gminu się wywodzi :)
OdpowiedzUsuń"Stare dobre czasy", "ach ta dzisiejsza młodzież", "za naszych czasów coś takiego było nie do pomyślenia" - ludzie chętnie żyją w bańkach swoich wyobrażeń, oceniając rzeczywistość z perspektywy tu i teraz. Historia kołem się toczy, ale jak się tkwi wewnątrz tego koła to pozornie cały czas brnie się naprzód :)
UsuńBardzo dobry autor. Umie zainteresować, umie wzruszyć. „Twoim życiem na ziemi” byłam oczarowana. Moberg wspominał w niej wieś z początku dwudziestego wieku, tu mamy wieś jeszcze wcześniejszą, bo siedemnastowieczną. Z chęcią przeczytam, lubię książki historyczne! :)
OdpowiedzUsuńAutor pochodził ze wsi, znał biedę, wiedział, o czym pisze.
Po tego autora sięgnąłem dzięki Twojej recenzji i jestem pewien, że nie jest to ostatnia książka tego pana, którą przeczytałem :)
UsuńGdyby nie nazwisko autora, czy informacji o jego kraju i czasie, mogłabym pomyśleć, że historia, jak z naszego podwórka. A odwołując się do tego co napisał przedmówca, to jakoś mało kto potrafi pogodzić się z tym, że pochodził z innych warstw niż szlachecka (tak jakby krew mogła wpłynąć na to, czy jesteśmy wartościowymi i dobrymi jednostkami). W Szwecji chyba wygląda to nieco inaczej.
OdpowiedzUsuńHa, to jest właśnie ciekawe - niby mamy równość i braterstwo, a jednak wciąż bardzo ważne jest dla nas to, skąd się wywodzimy i czym zajmowali się nasi przodkowie. A sama książka jest bardzo uniwersalna - historię można odczytywać na kilku różnych poziomach i za każdym razem jest to b. ciekawa lektura :)
UsuńStrzygę uszami, gdy słyszę o skandynawskim autorze, a obrazy natury, folklor i obecne jeszcze pogańskie wierzenia - dają gwarancję, że znajdę wszystko, co najlepsze w tym gatunku...
OdpowiedzUsuńHa, ostatnimi czasy panuje coraz większa moda na Skandynawów, a ich twórczość nie ogranicza się już wyłącznie do kryminałów. Chociaż jak widać po książce, którą przeczytałem (wydanej w 1975 r.) Skandynawowie już od dawna mieli na naszym rynku wydawniczym silną pozycję i liczną reprezentację (polecam Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego).
UsuńTe opisy przyrody, o których piszesz i oddanie ziemi, od razu przywiodło mi na myśl "Błogosławieństwo ziemi" Knuta Hamsuna.
OdpowiedzUsuńCo do hierarchii, to niestety zawsze będzie ona istniała, bo jak historia pokazuje zmieniają się tylko grupy społeczne, które stają na jej szczycie.
Będąc w bibliotece rozglądałem się m.in. za Hamsunem, ale nie udało mi się wypatrzyć żadnej z jego książek. Może następnym razem będę mieć więcej szczęścia.
UsuńAndrew wspominał kiedyś, że są społeczności, w których nie ma hierarchii - będę musiał o tym więcej poczytać, bo temat jawi się jako bardzo interesujący.
hmm, z tym brakiem hierarchii to bardzo interesujące, jakbyś znalazł, coś na ten temat, to daj gdzieś znać:)
UsuńNa razie poza wskazaniem, że w naszych czasach występuje to wśród Pigmejów, żadnych więcej informacji nie znalazłem. Sama zaś informacja to zdaje się z Cejrowskiego, ale nie z pisanego, tylko oglądanego. Pośrednio - trafiłem kiedyś na opracowanie o związku hierarchii z osiadłym trybem życia (czyli uprawą roli i hodowlą), z którego wynikało, że dopóki nie były tych elementów i trwałej nadwyżki produkcji oraz specjalizacji, hierarchia nie była potrzebna.
Usuń