Jeffrey Archer
Czas pokaże
tytuł oryginału: Only Time Will Tell
cykl: Kroniki rodziny Cliftonów (tom 1)
tłumaczenie: Danuta Sękalska
Dom Wydawniczy Rebis Poznań 2011
liczba stron: 384
Są pisarze jednej książki, jak Nelle Harper Lee ze swą doskonałą powieścią Zabić drozda i są pisarze płodni. Z tymi ostatnimi jest ten problem, iż nie wszystkim udaje się utrzymać przez cały czas wysoki poziom i często bywa tak, że gdy już napisali jedną rzecz naprawdę wartą przeczytania, inne też są uważane za świetne, choć w rzeczywistości daleko im do tego. Jak na razie Jeffrey Archer, brytyjski szlachcic należący do najpopularniejszych pisarzy na świecie, pozostaje nie tylko jednym z moich ulubionych, ale i wyjątkowych w tym względzie, że jeszcze żadnej z jego książek nie miałem niczego do zarzucenia, a wręcz przeciwnie; każda mnie zachwyciła. Fakt, że nie wszystkie wydane po polsku dzieła Archera czytałem, ale jednak trochę tego było.
Moja piękniejsza połowa od czasu lektury sagi Kane i Abel wciąż mnie męczy o nowe książki pióra Archera, więc w końcu się złamałem i tym razem padło na Czas pokaże. Sir Archer bardzo często sięga po formę sagi i niniejsza powieść też mieści się w tym kanonie. Dokładniej jest to pierwsza z czterech części cyklu Kroniki rodziny Cliftonów*. Choć moja luba była zachwycona i od razu po przeczytaniu pierwszej części rzuciła się na Za grzechy ojca, to nie dała się, nie wiem czemu, namówić do przelania swych zachwytów na papier. Musiałem więc rzucić w kąt, po raz który to już, cały ten stosik czekający na zmiłowanie na moim biurku i poszedłem w jej czytelnicze ślady.
Protagonistą powieści jest niewątpliwie niezwykle utalentowany Harry Clifton, syn bristolskiej kelnerki i dokera. Głównych postaci, które zajmują w powieści wiele miejsca, i pomiędzy którymi narrator przełącza się zarówno w pierwszej, jak i trzeciej osobie, jest więcej, a szczególna rola Harry’ego wynika raczej z jego miejsca w konstrukcji fabuły. W pierwszym tomie sagi śledzimy młodzieńcze wzloty i upadki młodego Cliftona urodzonego w 1920 roku. Lata szkolne będące prawie nieprzerwanym pasmem sukcesów i wejście w dorosłe życie przypadające, jak się łatwo domyślić, na okres tuż przed wybuchem II Wojny Światowej. Oczywiście nie obędzie się bez perturbacji, których natury nie będę zdradzał, a które sprawiają, iż od powieści, i nie jest to żadna przesada, po prostu nie można się oderwać. Co ją napędza? Co wprost przykuwa do niej czytelnika?
Mamy i wielką miłość niczym w romantycznym dramacie, i machinacje finansowe, i poświęcenie w imię wzniosłych uczuć obok podłych i nikczemnych uczynków. Wszystko to jednak osadzone w prześwietnym, mistrzowskim wręcz obrazie przedwojennego Bristolu. Realia społeczne oddane z rzadko spotykanym realizmem, wiarygodnością i w sposób tak przekonujący, że czytelnik prawdziwie odnajduje się w tym tak odmiennym kulturowo i czasowo świecie bez żadnego poczucia obcości, dziwności czy niezrozumienia. Może dlatego, że motywy kierujące ludzkim postępowaniem nie zmieniają się od wieków, a Archer jest wirtuozem kreowania sytuacji społecznych symptomatycznych dla różnych zjawisk socjologicznych. Jego ulubionym motywem jest zestawianie biedy i bogactwa oraz wszystkich towarzyszących im atrybutów, następstw i konsekwencji. Czytelnik cały czas ma odczucie, że autor doskonale wie, o czym pisze, że równie swobodnie porusza się po obu końcach drabiny społecznej, i jest to wrażenie jak najbardziej uprawnione, a jego odbicie i uzasadnienie znajdujemy w życiorysie pisarza, który drogę od zera do milionera i w drugą stronę poznał na własnej skórze. Oczywiście nie jest to tylko kwestia własnych doświadczeń, lecz i świetnego daru obserwacji rzeczywistości społecznej, wykorzystania doświadczeń innych osób i zbierania materiałów historycznych, a potem ich przetwarzania w elementy świata przedstawionego. Wielce też udane są ewolucje psychiki bohaterów korelujące z wpływami, jakim poddaje je otoczenie.
Wielokrotnie to powtarzałem, i przy okazji omawiania powieści Czas pokaże nie mam innego wyjścia, jak stwierdzić to raz jeszcze, iż Archer powinien wejść do kanonu polskich lektur szkolnych. Jak niewielu innych autorów, i widać to również w tej książce, potrafi on w lekkostrawnej, łatwej w odbiorze i wciągającej formie ukazać realia nowoczesnego społeczeństwa kapitalistycznego; różne strategie życiowe, jakie można w nim przyjąć, oraz konsekwencje takich wyborów. Innymi słowy - przystające do naszych czasów wzorce, których chronicznie brakuje nie tylko naszej młodzieży, ale całemu społeczeństwu. Co nam z ideału rycerza, partyzanta czy świętego? Ilu może być rycerzy i świętych w szczęśliwym społeczeństwie, które jest marzeniem większości? A innych wzorców tak boleśnie nam brak, że te proponowane traktujemy jako oderwane od rzeczywistości, jeśli nie wręcz groteskowe.
Pisarz nie tylko ukazuje różne role społeczne, jakie można przyjąć, i formy, jakie można im nadać, ale ukazuje, że każdy wybór, każda decyzja, ma swoje konsekwencje. I nie chodzi o biblijne zapewnienia, że Bóg ukarze krzywoprzysięzcę i za zło przyjdzie zapłacić, w które już chyba nikt nie wierzy, iż spełnią się na tym świecie. Przewrotnie pokazując, iż zło nierzadko może zostać nagrodzone, a dobro ukarane, jednocześnie wcale nie mówi, iż z pozoru prosta droga zła jest lepsza niż wyboista i wąska ścieżka dobra. Bogactwo i lekkie życie, nawet należne prawnie i moralnie, też ma swoje minusy i nie każdy się do niego nadaje. Choć oczywiście wielka bieda jest gorszą opcją niż wielkie bogactwo, to jednak ukazując różne możliwości, jakie daje nasz świat, w którym migracja w hierarchii społecznej jest dużo łatwiejsza niż jeszcze wiek czy dwa temu, daje czytelnikowi do myślenia. Jakim warto w życiu być? Dobrym czy złym, biednym czy bogatym, mądrym czy głupim, leniwym czy pracowitym, a może kimś w złotym środku? Poświęcić się miłości, pracy czy walce o władzę? Każdy musi sobie sam na to odpowiedzieć, ale by dokonać wyboru, najpierw musi sobie uzmysłowić pytania i istniejące opcje.
Tę wiedzę o zasadach ruchu w społeczności kapitalistycznej, o banalnych, od wieków powtarzanych tragediach, które każdemu pokoleniu młodzieży wydają się nadzwyczajne, i wielu innych typowych sytuacjach społecznych, Archer serwuje całkowicie bezboleśnie, niejako poza lekturą. Czytelnik zdaje sobie z niej sprawę dopiero w czasie wcześniejszej lub późniejsze refleksji. Gdy czyta, ma do czynienia tylko z wciągającą, wartką opowieścią o młodości wielce obiecującej ludzkiej istoty. Opowieścią fascynującą aż do ostatniej strony. Dosłownie. A tam... Zagranie kompletnie niespodziewane i sprawiające, iż czytelnik jest wręcz nieszczęśliwy, jeśli już wcześniej nie zadbał o to, by mieć pod ręką następną część. Prawdziwa pułapka na czytelnika. Jaka? Taka, że mnie zachwyciła.
Wasz Andrew
* Kroniki rodziny Cliftonów:
O, tak! Archer w kanonie lektur szkolnych to genialna myśl!
OdpowiedzUsuńPrędzej wygram w totka. Nie ten kraj. My mamy inne wartości ;) Ale dzięki wielkie za poparcie :)
Usuń