Na podstawie
lektury Urwiska czasu, pisarz jawi
się jako słowny kreator, któremu każdy wyraz zdaje się podporządkowywać bez
zająknięcia, pokornie zajmując wyznaczone, gruntownie przemyślane miejsce w
szeregu, stanowiąc cegiełkę niezwykłych literackich tworów, które przyjemnie
zaskakują swoją oryginalnością i niepowtarzalnością, wymykając się prostym
schematom. Odkrywając niespożytą wyobraźnię autora, bardzo łatwo zrozumieć
konstatacje, zgodnie z którymi Kōbō Abe uważany jest za synonim niezależności i
odrębności. Słowna groteska, dziwaczny humor, surrealistyczny nastrój, w którym
pobrzmiewają echa realizmu magicznego oraz tragikomiczny wydźwięk, cechy
charakterystyczne dla utworów Japończyka sprawiają także, że proza Abe
nierzadko przyrównywana jest do dzieł takich mistrzów jak Franz Kafka czy Gabriel
García Márquez.
Urwisko czasu potwierdza, że odniesienia
do wirtuozów pióra najwyższego kalibru nie są bezpodstawne. Kōbō Abe w sposób ogromnie
ciekawy, iście kafkowski, prezentuje ludzi naznaczonych piętnem wyobcowania i
alienacji, jednostki, które zmagają się z samotnością oraz niezrozumieniem.
Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na rys charakterologiczny głównych
postaci, spośród których zdecydowana większość to ludzie anonimowi, bezimienni,
mało wyraziści, dość niejednoznaczni, wręcz nieokreśleni i nijacy, którzy na co
dzień nie wyróżniają się niczym szczególnym spośród szarego i bezosobowego
ludzkiego tłumu. Owi bohaterowie, pozbawieni imion, określani sprawowaną
funkcją (bokser, policjant, żołnierz), płcią (mężczyzna, kobieta) bądź pierwszą
literą nazwiska (F.), często padają ofiarą wyjątkowo nieszczęśliwych splotów
okoliczności – wiele zdarzeń, które przytrafiają się protagonistom balansuje na
granicy realności, kłócą się z logicznym myśleniem, wedle którego świat jest
zbiorem doskonale zorganizowanych elementów, gdzie niepodzielnie panują
racjonalne i możliwe do odkrycia zasady i prawa. Na przekór temu
zdroworozsądkowemu podejściu bohaterowie w sposób niezwykły tracą wolność,
zostają uwięzieni, schwytani w pułapkę bądź ubezwłasnowolnieni. Szczególną
formą takiego zniewolenia jest transformacja w przedmioty, rośliny bądź
zwierzęta, którą posługiwał się także Kafka (Przemiana) – w opowiadaniu Dendrocacalia
młody człowiek stopniowo zmienia się w tytułową roślinę, w utworze Życie poety kobieta przyjmuje postać
swetra, a w dramacie Mężczyzna, który
przemienił się w pałkę, mężczyzna, tak jak to sugeruje tytuł, staje się pałką.
Przekształceniom ulegają zresztą nie tylko ludzie – we wspomnianym, ociekającym
metaforami opowiadaniu Życie poety, konwersji
ulegają sny, dusze i pragnienia przybierając formę chmur. Kiedy tworząca je
para wodna resublimuje, powstają lodowe kryształki, które spadają na ziemię
jako biały śnieg – niemy krzyk rozpaczy, bólu, rozczarowania i niespełnionych
nadziei.
Godny
podkreślenia jest również fakt, że protagoniści kreśleni piórem Kōbō Abe, jak
przystało na jednostki żyjące praktycznie poza społecznym nawiasem, są z reguły
skonfliktowane
z otaczającym je światem. Rzeczywistość sprawia wrażenie wrogiej i obcej,
nieprzyjaznej oraz nieprzychylnej, w której łatwo pobłądzić i zagubić się
niczym w labiryncie. Stąd już niedaleko do onirycznych mar, scen rodem z
sennych majaków i koszmarów. Środowisko, w którym bytują bohaterowie zaciekle
broni swoich tajemnic, pozostając wielką niewiadomą, trudną do rozwikłania
zagadką – rządzi się swoimi regułami, które jednak trudno jest odkryć oraz
przystosować się do nich. Sytuacje, w których znajdują się główne postacie są
na ogół bardzo skrajne, zupełnie nowe, ekstremalnie inne od codziennych
doświadczeń, tak, że protagonistom bardzo trudno jest przyjąć odpowiednią
postawę, odszukać wzorzec postępowania, który zapewniłby sukces, tj.
przetrwanie i zachowanie integralności własnej osobowości.
Otwierające
zbiór dzieło Dendrocacalia, to
opowieść o tym, jak kolega Zwyczajny, normalny i szary człowiek, napastowany
przez dziwacznego osobnika, posługującego się inicjałem K., stopniowo
przeobraża się w roślinę dendrocacalię [1].
Utwór nacechowany jest absurdem i nierealnością i takie odczucia towarzyszą
także głównemu bohaterowi, który mimo pełnej świadomości owych przydarzających
się mu niezwykłości, uparcie i wbrew własnej woli zrywa ze swoim dotychczasowym
człowieczeństwem. Opowiadanie, które równie dobrze mogłoby się nazywać Tydzień Sadzenia Drzew, wspaniale
unaocznia fakt, że świadomość nie zawsze potrafi nadążyć za szalonym nurtem
codzienności. To także ukazanie siły sugestii, niemożliwej do opanowania
konieczności poddania się cudzej woli – podporządkowanie, karność, pokora,
posłuszeństwo wyznaczają wąziutką przestrzeń brutalnie okrojonego człowieczeństwa.
Kōbō Abe zdaje się przekonywać, że podświadomie zdecydowana większość ludzkich
osobników pragnie dopasować się do schematu, wcisnąć się w ramy formy, nawet
jeśli wiąże się to z przycięciem łodyg, skróceniem korzeni oraz wsadzeniem do
doniczki, czyli ograniczeniem pola egzystencji. Schematyczność, jednakowość,
monotematyczność, powtarzalność, przewidywalność – wszystkie te cechy
sprawiają, że żyje się bezpieczniej i wygodniej. Będąc elementem takim jak
pozostałe, łatwo jest przewidzieć nasze zachowania – warto jednak pamiętać, że
oznacza to także, iż łatwiej nas wymienić i zastąpić. Dendrocacalię uzupełniają świetne dialogi, przeplatane oryginalną
wymianą argumentów, quasi-logicznymi
i pseudonaukowymi wywodami oraz odwołaniami do greckiej mitologii.
Życie poety to utrzymany w baśniowej
konwencji utwór pełen symboliki i przenośni, w którym w pełnej krasie
przedstawiono robotniczą biedę i nędzę. Kōbō Abe prawdopodobnie korzystał z
własnych, dość przykrych doświadczeń z okresu powojennego, który dla całej Japonii
był czasem mocno niespokojnym, napiętnowanym finansowymi problemami. Właśnie
wtedy artysta związał się ideowo z partią komunistyczną – w dziele wyraźnie
pobrzmiewają echa haseł dotyczących wyzysku, walki klas, społecznych
nierówności. Abe zdecydowanie odmalował sprzeczności i okrucieństwa, będące
domeną kapitalizmu. Ciekawie napisano również o roli pieniądza, pazerności i
chciwości, które nierzadko obdzierają przedmioty z ich pierwotnych funkcji
(ciepłe swetry przestają być rzeczami do noszenia, mającymi zapewnić ciepło i
ochronę przed zimnem, a stają się jedynie dobrem, które należy sprzedać, nawet
wtedy, gdy brakuje ludzi mogących pozwolić sobie na ich kupno). Dzieło to także
jedna wielka metafora – zima, która atakuje świat przedstawiony kojarzy się z
chłodem, ale również tym uczuciowym, tj. ludzką obojętnością na cudzą krzywdę,
powszechną znieczulicą.
Pies to propozycja podwójnej metamorfozy
– kobieta, głupiutka modelka, ucieleśnienie martwej materii, abstraktu, a więc
czegoś, czego poszukuje główny bohater, sukcesywnie upodabnia się do swojego
czworonoga, suki, która na skutek tresury zaczyna coraz bardziej przypominać
człowieka. Krótkie opowiadanie za sprawą kilku słów skierowanych pod adresem
psa (jakież to podłe, bezsensowne
stworzenie), wypowiedzianych przez głównego bohatera, który jako człowiek
odznaczający się ogromną awersją do zwierząt, gotów jest jednym strzałem
pozbawić życia drażniącej go rozumnej istoty, dobrze odzwierciedla ludzkie
przekonanie o wyjątkowości człowieczego gatunku, wiążące się z rzekomym prawem
do dysponowania o bycie i niebycie innych stworzeń.
Za zakrętem to kolejna propozycja spod
znaku Kafki. Protagonistą jest mężczyzna, oczywiście anonimowy, bez żadnych
szczególnych cech. W momencie rozpoczęcia akcji znajduje się on przed zakrętem,
za którym powinno rozpościerać się osiedle. Przed pokonaniem ostatniej
przeszkody, niezbyt stromego podjazdu, bohater uświadamia sobie, że obraz
doskonale znanego mu miejsca rozpłynął się z jego pamięci, jakby został wytarty
idealną gumką do mazania. Odkrycie w sobie tej chwilowej amnezji staje się
zapalnikiem uruchamiającym stopniową degradację osobowości i postępującą utratę
tożsamości – niespodziewanie mężczyzna sam dla siebie stanowi zagadkę, której
nie sposób rozwikłać. Kōbō Abe z niezwykłą starannością odtwarza bezsilne próby
stworzenia wizerunku własnej osoby ze skąpych oraz zdawkowych informacji.
Klimat utworu budują domniemania, nerwowe poszukiwania wskazówek, podpowiedzi,
śladów przeszłości, która uciekła w nieznanym kierunku i nie zamierza wrócić.
Bohater zostaje osaczony przez niewidzialny mur zapomnienia, a kolejne osoby
przewijające się w tej historii przywodzą na myśl więźniów przypisanych im ról
w zniekształconym i zdeformowanym teatrze życia. Za zakrętem, o czym możemy dowiedzieć się z bardzo interesującego
posłowia autorstwa profesora Melanowicza, jest prawdopodobnie pierwowzorem
powieści Spalona mapa, która niestety
jak dotąd nie została przetłumaczona na język polski. Ja doszukałem się w tym
opowiadaniu kilku punktów stycznych z Kobietą
z wydm – bohaterem jest mężczyzna w niecodziennych okolicznościach odcięty
od swojej przeszłości, wyrzucony z koleiny rutyny, znajdujący się w sytuacji
ekstremalnie nowej. Staje on naprzeciw ziejącej pustki, a jedynym oparciem w
tej zwariowanej rzeczywistości jest kobieta, którą jednak można podejrzewać o
przewrotność, nieszczerość, ukrywanie wiedzy na temat sytuacji. Utwór świetnie
udowadnia, że są rzeczy, w obliczu których jesteśmy bezsilni i bezradni.
Żołnierz ze snu to następny utwór, przez
który przewija się motyw mroźnej zimy, chłodu, w jakim zamarzają nawet sny.
Opowiadanie utrzymane jest w dość nietypowym, eksperymentalnym stylu – rolą
trzecioosobowego narratora jest opisanie i nakreślenie danej sytuacji, z kolei
narrator pierwszoosobowy zdradza myśli głównego bohatera, którym jest
podstarzały policjant. Dzieło z uwagi na czas akcji oraz ogólny zarys fabuły –
II wojna światowa, armia japońska coraz silniej zaangażowana w trenowanie walki
obronnej, zapadła wieś, egzystująca na granicy niebytu, dezercja – przypomina utwór
innego Japończyka, powieść Zerwać pąki, zabić dzieci, autorstwa Kenzaburō Ōe. Stróż prawa jest protagonistą
charakterystycznym dla prozy Kōbō Abe, ba jest to osobnik wręcz podwójnie
wyalienowany. Nie pochodzi on z wioski, w której obecnie sprawuje swoją
funkcję, jest więc obcym, przybyszem z zewnątrz i na zawsze nim pozostanie.
Ponadto z uwagi na pełniony urząd jest on przedstawicielem władzy, czyli
reprezentuje system, który doprowadził do wybuchu długiej i krwawej wojny, z
każdym rokiem coraz bardziej obnażającej swój bezsens i daremność. W tym
krótkim, ale niezwykle treściwym i bogatym w emocjonalny ładunek opowiadaniu,
ogromną rolę spełnia także sylwetka tytułowego żołnierza – jeden, wycieńczony i
wygłodniały dezerter wywołuje w osadzie takie zamieszanie, wzbudza taką grozę,
że widmo jego pojawienia się śmiało można przyrównać do groźnego i
nieprzewidywalnego tajfunu. Niewielką społeczność ogarnia śmiertelny lęk i
obawa przed najniewinniejszym kontaktem z uciekinierem, który może zostać
odczytany jako pomoc dezerterowi, co jest przecież wojenną zbrodnią, karaną
śmiercią. Nawet zatykanie uszu i zamykanie oczu może oznaczać współudział –
takie domniemywania uruchamiają lawinę najprymitywniejszych zachowań, które
sprowadzają się do próby eliminacji zagrożenia w imię świętego spokoju.
Przejmujący portret ludzkich postaw w trakcie wojny, która jawi się jako czas
obłędu, kiedy upadają wszelkie autorytety, a moralność staje się dziwnie
brzmiącym i niewygodnym hasłem.
Dramaty Mężczyzna, który przemienił się w pałkę
i Torba oraz monolog Urwisko czasu, zgodnie ze słowami
profesora Melanowicza stanowią tryptyk, opowiadający o człowieczym życiu, na
które składają się narodziny, śmierć oraz trwanie, byt. Utwory zaliczają się do
teatru absurdu – teksty balansują na krawędzi zrozumienia, odznaczają się
wieloznacznością, co powoduje, że niełatwo jest je zinterpretować. Pierwszy z
utworów, w którym oprócz tytułowego człowieka przyjmującego w chwili śmierci
postać pałki, występują hipisi oraz wysłannicy z piekła, przykuwa uwagę ze
względu na ciekawą symbolikę. Pałka może być odczytywana jako uosobienie
sumienności i kompetencji. Jedna z postaci, zwracając się prowokująco, albo
wręcz wyzywająco do publiczności, zdaje się także sugerować, że praktycznie
każdy z nas zdolny jest przekształcić się jedynie w pałkę, którą skutecznie
można dręczyć innych – bić, katować i mordować. W końcu ludzie nierzadko stają
się narzędziami, cudownie biernymi i bezmyślnymi, poddającymi się cudzej woli,
godzącymi się z przypisaną im rolą. Torba
to wspaniała apoteoza tajemnicy – sfatygowana podróżna torba, do wnętrza której
dostępu broni zardzewiały zamek kojarzy się z macicą, w której, w sposób
niezwykły i trudny do pojęcia przez zwykłego śmiertelnika, rodzi się nowe życie.
Całość jest o tyle oryginalna i niezwykła, że do roli torby Abe desygnuje
aktora płci męskiej. Z kolei punkt kulminacyjny dramatu ponownie przywodzi na
myśl kluczową scenę Kobiety z wydm –
wolność jawi się tutaj jako świadomość możliwości podjęcia wyboru, złudzenie
bądź przekonanie, że nie jesteśmy tylko pyłkiem, ziarenkiem piasku, rzucanym
przez wichry losu. Urwisko czasu, od
którego tytuł wziął cały zbiór, to interesujący wewnętrzny monolog prowadzony
przez boksera w trakcie walki. Krótkie opowiadanie świetnie uświadamia, że
każdy z nas szuka w życiu priorytetów, celów, którym moglibyśmy podporządkować
naszą egzystencję. Aby je osiągnąć mozolnie wspinamy się na strome urwisko, z
którego jednak bardzo łatwo jest spaść, staczając się w otchłań niebytu.
Mężczyzna latający po niebie to ponownie
propozycja pełna absurdu, unaoczniająca, że człowiek jest istotą pragnącą ładu,
porządku, logiki i nie dopuszcza on do świadomości zdarzeń, wymykających się
ludzkiemu pojmowaniu (Jeżeli to nie sen,
to musi być złudzenie. A jeśli to nie złudzenie, to nie może być nic innego niż
sen [2]).
Dlaczego piszę oraz Wieloryby spieszące ku śmierci to teksty eseistyczne, w których Kōbō
Abe zdradza, że pisanie jest dla niego aktem immanentnym, wrodzonym, tak
naturalnym jak oddychanie czy życie, dlatego pytanie o jego przyczyny jest
niemożliwe do objaśnienia. W krótkich dziełach widać również troskę, jaką
pisarz przejawia o losy człowieka i stworzonej przez niego cywilizacji, która
oparta jest na naiwnym optymizmie, wynikającym z braku wyobraźni. Dzieje
ludzkości jawią się jako wysiłki ku rozprzestrzenieniu codzienności, mimo
rozmaitych czynników destabilizacyjnych, a sam człowiek jako istota zamykająca
się w kokonie rutyny, powtarzalności i schematu. Kōbō Abe sygnalizuje także istnienie
tajemnicy gnieżdżącej się gdzieś w człowieczej podświadomości.
Reasumując
krótko, Urwisko czasu to świetny i
bardzo przekrojowy wybór tekstów japońskiego artysty, który pozwala spojrzeć na
literacki geniusz Kōbō Abe z wielowymiarowej perspektywy. Na podstawie
opowiadań dobrze widać kluczowe składowe w prozie autora – czas i przestrzeń,
które pisarz chętnie narusza, dekomponuje, deformuje, zniekształca, tak, że
dotychczasowa rzeczywistość bohaterów ulega diametralnej zmianie – wzbudzane są
poczucia zdezorientowania i niepewności. Abe w wyborny sposób potrafi wykreować
także wszechwładne uczucie ucisku, niepokoju, schwytania w formę, nakreśla
obawę przed innością, wyjątkowością, odmiennością, obrazuje sprzeczności,
których nosicielem jest człowiek – przeciwstawne, skrajne, wykluczające się
pragnienia i potrzeby czy poczucie obcości mimo tłoku, życia w tłumie i
tumulcie. Teksty eseistyczne oraz dramaty podkreślają pisarską wrażliwość oraz
niepoślednią wyobraźnię, które decydują o tym, że Abe należy traktować jako
artystę kompletnego, doskonale znającego wartość słowa pisanego oraz
rozumiejącego wiążącą się z pracą twórczą odpowiedzialnością. Z tego względu z
niecierpliwością czekam na wiadomości, że kolejne dzieła genialnego Japończyka
doczekają się polskich przekładów.
[1]
dendrocacalia – rodzaj roślin z rodziny astrowatych; obecnie znany jest tylko
jeden gatunek – Dendrocacalia
crepidifolia, endemit występujący na japońskiej wyspie Haha-jima, należącej
do archipelagu Ogasawara
[2] Kōbō
Abe, Mężczyzna latający po niebie,
przeł. Mikołaj Melanowicz, w Urwisko
czasu, Wydawnictwo Wilga, Warszawa 1998, s. 143
Ależ ten Abe Kobo miał pomysły! I chyba miał też obsesję na temat zmieniania się ludzi w nie-ludzi. Nie umiem wyobrazić sobie kobiety zmieniającej się w sweter ani mężczyzny zmieniającego się w pałkę. Zazwyczaj unikam utworów z dużą ilością absurdów i elementów fantastycznych, ale tym razem chyba zrobię wyjątek.
OdpowiedzUsuńPS. A czy kobieta zmieniona w sweter odzyskała swoją ludzką postać? :)
Ciekawe, czy była swetrem męskim, damskim, czy uniseksem? ;)
UsuńCiekawe :) I czy był to sweter z wełny, czy z domieszką włókien sztucznych? Wkładany przez głowę czy zapinany na guziki? I w jakim kolorze? Zobaczymy, co Ambrose odpisze :)
UsuńOpowiadanie "Życie poety", w którym kobieta przemienia się w sweter, to, że tak kolokwialnie ujmę, najbardziej odjechany utwór prezentowany w tym zbiorze. Rzeczywistość jest b. poetycka, ale w znaczeniu "metaforyczna", "oniryczna". Pełno tu przenośni, metafor, dziwacznych symboli i idei. Sweter, jeśli dobrze pamiętam, był wełniany i raczej uniwersalny - nad miasto nadciągnęła tak sroga zima, że każda odzież zapewniająca skrawek ciepła była pożądana :)
UsuńKoczowniczko, jeśli zamierzasz wrócić do Abe (z tego co pamiętam, to czytałaś już "Kobietę z wydm"), to sięgnij najpierw po "Schadzkę" (o niej napiszę więcej w przyszłym tygodniu) oraz "Czwartą epokę". Jeśli te powieści przypadną Ci do gustu, to dopiero wtedy skuś się na lekturę prezentowanego zbioru :)
P.S. Zapomniałem o najważniejszym - kobieta nie odzyskała ludzkiej postaci.
UsuńAleż masz dobrą pamięć! Istotnie, czytałam "Kobietę z wydm", ale było to jeszcze w czasach przed założeniem bloga. Książka tak mnie zafascynowała, że zapisałam w swoim notesie: "Powtórzyć ją za kilka lat" :)
UsuńSkoro radzisz sięgnąć najpierw po "Schadzkę" lub "Czwartą epokę", posłucham Cię. A czy czytałeś "Zagładę" Akiry Yoshimury? Nie znalazłam jej w spisie recenzji. Mnie się ogromnie podobała.
Wydaje mi się, że wspominałaś o lekturze "Kobiety z wydm" całkiem niedawno, pewnie przy okazji rozmowy o któreś z japońskich powieści :)
Usuń"Zagłady" jeszcze nie czytałem, ale uczynię to w najbliższym czasie. Niedawno udało mi się odszukać tę książkę w miejskiej bibliotece mojej dziewczyny. Powieść leży już u mnie na biurku :)
Jak zwykle świetnie o interesującej książce. Sęk w tym, że to chyba jedna z tych publikacji, o których nawet po przeczytaniu recenzji nie wiem, czy chcę je bliżej poznać. Pewnie dowiem się tego dopiero wtedy, gdy (jeśli) przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa potraktowałem tę książkę jako uzupełnienie. Bardzo przypadła mi do gustu twórczość Kōbō Abe - byłem ogromnie złakniony jego utworów, stąd lektura tego zbioru. Na moje oko jest to dzieło wartościowe, ale jego urok staje się w pełni dostrzegalny, gdy zdołało się wcześniej poznać charakterystyczny styl tego japońskiego pisarza :)
UsuńJuż myślałam, że będzie to książka dla dzieci - bo tak mi się kojarzy to wydawnictwo. A tu się okazuje, że wydano całą serię japońskich autorów, z Kōbō Abe na czele. Książka zapowiada się obiecująco. Zwłaszcza, że można porównać sobie styl pisarza: jak wyglądają jego teksty eseistyczne, a jak opowiadania i dramaty.
OdpowiedzUsuńJa od pewnego czasu kojarzę wydawnictwo Wilga za sprawą serii "Biblioteka Japońska", nad którą redakcyjną opiekę sprawował prof. Mikołaj Melanowicz. Co ciekawe, to właśnie na łamach Wilgi ukazał się pierwszy w Polsce utwór Murakamiego ("Przygoda z owcą" w tłumaczeniu Anny Zielińskiej-Elliott). Oprócz tego wznawiano także Tanizakiego ("Dziennik szalonego starca") i Ōe Kenzaburō ("Futbol ery Man'en"). Ukazała się także "Złota pagoda" Yukio Mishimy (w przekładzie Anny Zielińska-Elliott), absolutny biały kruk. Oprócz tego pojawiła się cała kolekcja dzieł Abe Kōbō - powieści "Kobieta z wydm" (wznowienie), "Czwarta epoka" i "Schadzka" oraz wspomniany zbiór "Urwisko czasu". Niezwykle żałuję, że Wilga już dawno zakończyła tę wspaniałą serię. Z chęcią poczytałbym inne dzieła Abe Kōbō oraz innych japońskich literatów.
UsuńWidziałam, że "Przygoda z owcą" była wydana w tej serii. Szkoda, że Wilga nie kontynuuje "Biblioteki japońskiej"- choć i tak jest po co sięgać (pod warunkiem, że się zdobędzie jakąś z tych książek).
UsuńO tak, z dostępnością jest raczej trudno. "Czwartą epokę" oraz "Schadzkę" udało mi się upolować na Allegro, "Urwisko czasu" odnalazłem dopiero w krakowskiej bibliotece (zbiór ten na Allegro był na sprzedaż za ok. 90 zł), natomiast na "Złotą pagodę" Mishimy w ogóle nie mogę się natknąć.
UsuńKobietę z wydm czytałam dość dawno, jednak dobrze ją pamiętam. Wydaje mi się, że nawet za kilkanaście lat nie będę mogła zapomnieć o prozie Abe Kobo. Dosłownie "wwierciła" się we mnie.
OdpowiedzUsuńByć może inne utwory również na stałe zapadły by Ci w pamięć :) Polecam poszerzyć znajomość z prozą tego artysty :)
UsuńWiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale chyba od niej zacznę - jest przerażająca i że się tak wyrażę mega dziwna. Jak już przeszłam do Twojego tekstu o tym zbiorze to nawet do niego pasuje, ale działa na mnie naprawdę odrzucająco. Przechodząc do treści to ciągle nie mogę się do końca przemóc do zbiorów wszelakich, ale jak uda mi się przeczytać Czwartą epokę to może tak mi się spodoba, że sięgnę po ten w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie kręci ta oniryczność, absurdalność o której piszesz, choć też przeraża, bo można się w takiej treści zagubić i po prostu jej nie zrozumieć.
Po raz kolejny gratuluję Ci ciekawego tekstu, domyślam się, że znacznie trudniej w ciekawy sposób jest przedstawić zbiór opowiadań i tekstów.
Ha, Biblioteka Japońska ma faktycznie bardzo odjechane okładki. Ciekawie prezentuje się również "Schadzka", o której napiszę więcej w piątek. Ja do zbiorów również przez długi czas byłem bardzo uprzedzony, ale przy okazji poznawania literatury japońskiej, przemogłem się i stwierdziłem, że ta forma literacka także oferuje czytelnikowi bardzo dużo :)
UsuńTwórczość Abe to właśnie absurd, oniryzm, dziwne wizje, niezwykłość. Jeśli lubisz Kafkę, to Japończyk także powinien przypaść Ci do gustu. Oprócz "Czwartej epoki", serdecznie polecam jeszcze "Kobietę z wydm" oraz wspomnianą "Schadzkę".
Dziękuję, bardzo miło mi czytać takie słowa :)
Bardzo lubie zaglądać na tego bloga, bravo chłopcy! Ale jedna rzecz mnie martwi, bo widzę że ktoś was robi w konia. Na prawym pasku macie blog Nasz Książkowir, bardzo słaby blog, który jest wciąż na górze listy po kilka razy z tą samą recenzją. Znaczy to, że autor bloga kilkakrotnie publikuje tą samą recenzje i w ten nieuczciwy sposób podjeżdża go góry!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi.
Usuń