POTSDAMER PLATZ
Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
środa, 25 kwietnia 2012
POTSDAMER PLATZ
POTSDAMER PLATZ
Buddy Giovinazzo
tłumaczenie: Martyna Plisenko
Niedawno trafił do mnie Potsdamer Platz. Nazwisko autora niczego mi nie mówiło, ale tytuł brzmiał intrygująco, gdyż Niemcy nie tak często są miejscem, gdzie rozgrywa się akcja przetłumaczonych na polski powieści sensacyjnych lub kryminalnych. W połączeniu z intrygującą szatą graficzną okładki sprawiło to, iż czytać zacząłem z nadzieją na dobrą lekturę.
Głównym bohaterem powieści jest Tony, chłopak z przeszłością, którego życie nie rozpieszczało. Z oddaniem służy jako cyngiel jednej z amerykańskich rodzin mafijnych. Z polecenia szefa wyrusza wraz z Hardym, swym kumplem po fachu z tej samej firmy, do Niemiec, gdzie mają wykonać zwykłe dla nich zlecenie. Zwykłe, gdyby nie to, że przyjdzie im tym razem działać na całkiem obcym terenie. Co dalej nie będę zdradzał, gdyż fabuła jest ciekawa i przekonująca, choć niezbyt skomplikowana.
Styl Giovinazzo świetnie koresponduje ze środowiskiem w którym obraca się Tony, z jego konstrukcją psychiczną i doświadczeniem życiowym. Nie jest nadmiernie wulgarny, zbyt prosty, ale i nie jest zbyt „literacki”. Gdyby Tony istniał i chciał opowiedzieć nam swoją historię, być może właśnie w ten sposób by ona wyglądała. Wydawnicwto Replika, które pięknie spisało się w świetnym Nieugiętym, którego niedawno czytałem, tym razem nie do końca stanęło na wysokości zadania. Jest kilka miejsc w których chochlik drukarski tak namieszał, iż czytelnik zacina się, nie będąc w stanie z marszu przeskoczyć nad błędami. Na szczęście jest takich wpadek tylko kilka, a powieść napisana tak interesująco, że omijamy je niczym dziury w pięknej, widokowej górskiej szosie.
Przemiany ustrojowe. Bardzo ważny temat, zwłaszcza dla Polaków, stał się tłem fabuły Potsdamer Platz; motorem, który napędza całość. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, jak stabilne pod wieloma względami są społeczeństwa nie tylko starych demokracji, ale wszystkie, w których ustrój społeczno-gospodarczy nie podlegał rewolucyjnym zmianom. Prężne organizacje, a do takich zawsze należą grupy powiązane interesami przestępczymi, duszą się nie tylko w okowach stabilnego prawa i wymiaru sprawiedliwości, ale przede wszystkich w pętach granic wpływów wyznaczonych pomiędzy nimi a konkurencją z branży. Każda, choćby najmniejsza ekspansja rodzi konflikt, a wobec wielowątkowych sieci powiązań, których nikt nie jest w stanie ogarnąć, trudno ocenić z góry kto jest silniejszy; kto ma większe poparcie innych organizacji, lepsze wejścia w policji, prokuraturze czy rządzie. Póki się nie uderzy, nie wiadomo, jaki arsenał ujawni przeciwnik i skąd otrzyma wsparcie. Ryzyko duże, a potencjalne zyski nie tak wielkie, bowiem granice przebiegają w wielu płaszczyznach; finansowej, politycznej, terytorialnej, itd., przy czym nie zawsze się one pokrywają. Buddy Giovinazzo w swej fikcji (czy aby do końca na pewno?), podobnie jak Roberto Saviano w kultowym dokumencie Gomorra, pokazuje nam Eldorado przestępczości zorganizowanej świata przestępczego XX i XXI wieku – byłe demoludy. W totalnym chaosie dekomunizacji i prywatyzacji, brak stabilności kusi wszelkie dzikie kapitały niczym Złoto Inków ich antenatów sprzed wieków. Potsdamer Platz świetnie pokazuje to fascynujące zjawisko na podstawie Niemiec, ale w umyśle każdego choć w miarę bystrego czytelnika od razu włączy się alarm. A co u nas? A u nas brak chyba powieści równie celnie pokazującej atrakcyjność tego momentu dziejowego*. Wielka szkoda, gdyż mam wrażenie, iż byliśmy dla agresywnych „inwestorów” dużo bardziej łakomym kąskiem niż Niemcy. To jednak temat na osobne rozważania.
Ze względu na warsztat pisarza, podjętą tematykę, a także świetną warstwę czysto kryminalną, Potsdamer Platz byłby rewelacyjny. Byłby, gdyby nie totalnie odstające od całości zakończenie i potknięcia dotyczące kryminalnych realiów. Niemieccy policjanci używający rewolwerów to ewidentne nieporozumienie. Autorowi pomyliły się rodzinne Stany z Europą. Typowy zaś błąd to przekonanie, iż postrzelenie w najwyższym punkcie lotu kogoś, kto skacze przez jakąś przeszkodę, sprawi że cel się zatrzyma i spadnie w dół niczym kamień. Bzdura rodem z kreskówek. Wielka szkoda, gdyż autentyzm powieści mógłby być jeszcze jedną mocną stroną prozy Giovinazzo. Na szczęście nie ma tych rys na monolicie realizmu zbyt wiele. Polecam więc Potsdamer Platz wszystkim, gorąco i zdecydowanie, choć z uwzględnieniem powyższych uwag
Wasz Andrew
* Na razie jedyną dobrą pozycją na temat Polskiej wersji problematyki z Potsdamer Platz, lecz nie powieściową, a dokumentalną, jest bardzo interesująca książka Wielki przekręt. Klęska polskich reform Kazimierza Z. Poznańskiego. Rzecz napisana jakby nieco pośpiesznie, ale zawierająca materiał do wielu przemyśleń.
1 komentarz:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak zwykle doskonale napisane. Chylę czoła :-)
OdpowiedzUsuń