Pełna kontrola (oryg. Total Control) Davida Baldacci napełniała mnie obawami, gdy po nią sięgałem. Gruba, tytuł jakiś taki podejrzany... W dodatku te pochlebne recenzje amerykańskich krytyków, na których już tyle razy się zawiodłem.. No cóż, raz kozie śmierć – otworzyłem i zacząłem czytać.
Powieść zaczyna się mocnym akcentem. Bardzo skutecznym zamachem na amerykański samolot przewożący 174 pasażerów na trasie z Waszyngtonu do Los Angeles. Wszyscy pasażerowie i cała siedmioosobowa załoga giną na miejscu. Szybko się dowiadujemy, iż głównymi bohaterami będą piękna i inteligentna, bo jakżeby inaczej, Sidney Archer, prawniczka prawdopodobnie najlepszej firmy prawniczej z Waszyngtonu, której mąż miał polecieć jako pasażer feralną maszyną oraz agent specjalny FBI Lee Sawyer, prawdziwy weteran trudnych spraw, który zamierza wykryć sprawców zamachu. Sidney jeszcze nie dojdzie do siebie po wiadomości o stracie ukochanego, by już stać się obiektem nagonki ze strony mediów i podejrzeń ze strony policji a także innych służb. Rychło się bowiem wyda, że jej mąż był zamieszany w jakieś podejrzane machinacje, zdefraudował miliony dolarów i w ogóle nie wsiadł do maszyny, na której lot wykupił bilety. W dodatku nikt nie wie, gdzie się podział, co stawia i jego, i jego żonę, w bardzo podejrzanej sytuacji. Co dalej tradycyjnie nie będę ujawniał, by nie psuć innym świetnej rozrywki, jaką miałem przy tej lekturze.
Już się wygadałem. Książka jest świetna. Choć gruba, czyta się ją błyskawicznie, czemu sprzyja podzielenie na bardzo krótkie rozdziały. Porywająca akcja wciąga czytelnika, który nagle stwierdza, że się przy lekturze zasiedział i przegapił ulubiony serial. Baldacci dość sprawnie buduje klimat napięcia i zaciekawienia. Zmusza nas do prób odgadnięcia sedna intrygi, co prawie do końca nie uda nam się więcej niż w połowie. Jakkolwiek fabuła nie jest zbytnio skomplikowana ani rozbudowana, rzecz jest interesująca. Stanowi ciekawy kamyczek do ogródka, w którym już nieraz buszowałem i do którego jeszcze pewnikiem wielokrotnie powrócę. To sprawa kontroli. Kontroli nad wykorzystaniem nowoczesnych technologii i kontroli nad tymi, którzy kontrolują*. Temat tym bardziej na czasie, gdyż Polska zdobyła pierwsze miejsce w Europie nie tylko w niepłaceniu abonamentu RTV, lecz również w poziomie inwigilacji społeczeństwa przez najrozmaitsze instytucje, i nie tylko instytucje.
Główne postacie są nieco komiksowe, piękna niewiasta potrzebująca pomocy, sterany służbą rycerz w srebrnej zbroi, niesympatyczne czarne charaktery, lecz to w tej typowo rozrywkowej konwencji, z pogranicza kryminału, sensacji i thrillera, jest to absolutnie zjadliwe. Nawet bardzo, bym powiedział, smakowite. Wyraźne wskazanie na dobrą zabawę pozwalającą całkiem skutecznie oderwać się od błahych, ale męczących swą permanentnością, problemów dnia codziennego.
Polecam zdecydowanie wszystkim miłośników akcji, tajemnic, spisków i nowych technologii. Choć to książka raczej jednorazowa, interesująca między innymi przez zagadki, których rozwiązania po pierwszej lekturze już znamy, to polecam ją jako nieco sztampową, ale absolutnie perfekcyjną w swej klasie dawkę dobrej rozrywki
Wasz Andrew
* W miarę jak komputery na całym świecie łączą się coraz szybciej w globalną sieć, rośnie również niebezpieczeństwo, że pewnego dnia znajdzie się osoba, która zapragnie przejąć „pełną kontrolę” nad niektórymi ważnymi aspektami naszego życia. Ja zaś, cytując słowa Lee Sawyera, pytam: „A jeśli to będzie czarny charakter?” David Baldacci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)