Adrian Bednarek
Zapomniany
seria:
Zapomniany #1
First published October 23, 2021
This edition:
Format:
audiobook
czyta:
Filip Kosior
Published:
December 5, 2021 by Zaczytani
ISBN: 9788382197518
W ramach eksperymentu czytelniczego sięgnąłem po powieść „Zapomniany” nieznanego mi dotąd współczesnego polskiego autora Adriana Bednarka. Książka (jak na razie) otwiera dyptyk pod tym samym tytułem.
Patryk, dziany synalek biznesmena, używa uroków młodości. Wraz z wieszającym się jego boku kolesiem od czasu do czasu bawią się w „łowy”. Udając poszukiwaczy nowych talentów wabią młode dziewczyny i nakłaniają do seksu w zamian za obietnicę zrobienia z nich modelek. Pewnego zwyczajnego dnia, który nie zapowiadał się na wyjątkowy w żaden sposób, ktoś napada Patryka pozbawiając go przytomności. Chłopak wraca na jawę w zamkniętej na głucho piwnicy jako więzień nieznanego porywacza. Co dalej nie będę oczywiście zdradzał.
W pierwszym momencie miałem wrażenie, że „Zapomniany” to polska wariacja na modny ostatnio temat porwanej młodej osoby, która tak czy siak się uwalnia i najczęściej mści się na porywaczu lub w zastępstwie rozpoczyna karierę samotnika walczącego ze złem. Obowiązkowym elementem tego nurtu jest oczywiście trauma protagonistki (najczęściej ofiarami są dziewczęta lub młode kobiety) i przeplatanie czasu przeszłego (niewola), zaprzeszłego (przed porwaniem) i teraźniejszego (po uwolnieniu się). Częste jest też przenoszenie perspektywy pomiędzy ofiarą, a policjantami i innymi osobami prowadzącymi postępowanie w jej sprawie. Zdarza się, iż do przeplatanki włączana jest również perspektywa sprawcy.
Plus do naszego pisarza, że zerwał ze schematem i pierwszoplanowym pokrzywdzonem jest facet, choć w tle nie brakuje i ofiar płci przeciwnej. Jeśli chodzi o wspomniane mieszanie perspektyw narracyjnych i trzech czasów, to w „Zapomnianym” mamy wszystko jak wyżej wspomniano. Prędko się jednak okazuje, że Adrian Bednarek wykorzystał wybraną konwencję lepiej niż nawet takie gwiazdy jak Lisa Garnder. Z reguły autorzy zachodnich bestsellerów ukrywają przed czytelnikiem osobę sprawcy, choć i to nie zawsze. Często jedyną zagwozdką dla czytelnika jest to, jak się całe zamieszanie skończy. Inna sprawa, iż trzeba przyznać, że naprawdę muszą być mistrzami - wielu ze znanych i uznanych na świecie pisarzy potrafi sprawić, by czytelnik drżał z napięcia i niecierpliwie czekał co dalej, mimo że przecież w przypadku serii powieściowych i tak wiadomo, że główna postać cyklu wyjdzie ze wszystkich opresji mniej lub bardziej obronną ręką. W naszej powieści jest znacznie ciekawiej, gdyż nie wiemy, tak jak i biedny Patryk, niczego. Kto go porwał i więzi, dlaczego ani jakie są dalsze plany oprawcy.
W związku z zabawami w „łowy” i w ogóle z wybujałym libido Patryka oraz jego kolegi, sporo miejsca w książce zajmuje erotyka o specyficznym, patologicznym charakterze. Dużo jest również scen przemocy i jak to ja nazywam „ketchupu”. Dla mnie akurat i jedne, i drugie wątki były męczące. Erotyczne nie z mojej bajki, przemocy nie tak do samego końca przekonujące. Oba aspekty są jednak bardzo mocno osadzone w konstrukcji fabuły – bez nich całość byłaby sztuczna i niekompletna.
Mieliśmy w historii literatury wiele przykładów makabreski, która nie ma w sobie żadnych wartości poza drażnieniem najniższych instynktów pewnej grupy czytelników, że wspomnę choćby niesławnego „American Psycho” Breta Eastona Ellisa. U Bednarka mamy opowieść z morałem. Powieść piętnuje drapieżców seksualnych, głupotę pustych nastolatek, których jedynym marzeniem jest kariera „modelki” i inne dysfunkcje dzisiejszego społeczeństwa. Chyba najmocniejszym jednak przesłaniem jest krytyka wymierzania sprawiedliwości na własną rękę nie we własnej sprawie i bez absolutnej pewności co do osoby krzywdziciela oraz wszelkich okoliczności jego działania. Przeciwstawia się tym samym równie szodliwej co popularnej wizji mściciela i samosądu, której karierę jeśli nie rozpoczął, to na pewno upowszechnił Charles Bronson z serią „Życzeń śmierci”.
Postacie wykreowane przez Adriana Bednarka są aż nazbyt przekonujące, zarówno te pierwszoplanowe, jak i epizodyczne. Nazbyt, bo chyba i tacy drapieżnicy, i ofiary na własne życzenie, aż za często zdarzają się wśród nas. Warstwa obyczajowa jest przekonująca niczym reportaż, polskie klimaty oddane w sposób wyjątkowo udany – mam wrażenie, że to jedna z niewielu powieści z typowo polskimi realiami, która byłaby całkowicie strawna dla czytelnika w dowolnym kraju.
No – dość tych mądrości. W końcu mamy do czynienia z miksem kryminału i thrillera, więc głębie i filozofie nie są wymagane. Dobrze, że są, ale ważne, by dobrze się to czytało i tak właśnie jest. Im dalej się wchodzi w lekturę, tym trudniej się oderwać. Ja, mimo wspomnianych aspektów, które mi nie leżały, „Zapomnianego” po prostu połknąłem. Może przyczynił się do tego i Filip Kosior, który użyczył głosu wersji audio, i który jak zwykle stanął na wysokości zadania. Gorąco polecam, choć nie wrażliwym na przemoc i krew, a sam już się zastanawiam, czy w drugiej książce cyklu autor utrzyma formę.
Wasz Andrew
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak "ofiary na własne życzenie", są po prostu ofiary. Chęć bycia modelką nie powoduje, że te dziewczyny życzyły sobie być wykorzystane seksualnie.
OdpowiedzUsuńWszyscy chyba rozumieją, o co chodzi w wyrażeniu "ofiara na własne życzenie", ale ja również jestem zdania, że nie jest to fortunne sformułowanie, bowiem w niemały stopniu usprawiedliwia ono oprawcę, sugerując, że do przestępstwa został on sprowokowany, zachęcony, itd.
UsuńNo i tu się nie zgadzamy, zwłaszcza w kontekście tej sytuacji przedstawionej w omawianej lekturze, co zresztą przypomina problematykę znanego zdania, które wypsnęło się jednemu z naszych śp. polityków „Prostytutki nie można zgwałcić”, i które wzbudziło wielkie oburzenie, choc wcale głupie nie było. Jeśli młoda dziewczyna (sytuacja powieściowa) gotowa jest się sprostytuować w zamian za obietnicę kontraktu na bycie modelką, to czy ta sytuacja naprawdę zmienia się w gwałt, jeśli obietnica była podstępem? Moim zdaniem nie. Prostytucja to płatna usługa taka jak każda inna, jak podzelowanie butów czy wymiana oleju w samochodzie, i kara za wyłudzenie usługi z zamiarem nieuiszczenia zapłaty jest przewidziana w kodeksie karnym. Tylko co to ma wspólnego z wykorzystaniem seksualnym? Nawet przy gwałcie, czyli jeśli oferentka usług seksualnych wyczuwając, iż zapłata nie nastąpi, zmienia zdanie w ostatniej chwili i wzbrania się przed świadczeniem usługi, to chyba jest poważna różnica między taką sytuacją, a taką, w której kobieta nie chce i zostaje zmuszona do czynności seksualnych? To trochę tak jak z pieszym potrąconym na pasach - zawsze on jest ofiarą. Tylko czy nie jest ofiarą na własne życznie, jeśli przebiega na czerwonym?
Usuń