Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 24 kwietnia 2020

Dorrit Willumsen "Ongiś" - Raz jeszcze o dziecięcej perspektywie

Ongiś

Dorrit Willumsen

Tytuł oryginału: Da
Tłumaczenie: Maria Krysztofiak-Kaszyńska
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
Liczba stron: 146
 
 
 
 
Dziecko mierzone kategoriami ludzi dorosłych jawi się jako istota z innej planety. Brak znajomości reguł i zasad obowiązujących w danej społeczności, bezbrzeżna fantazja objawiająca się nierzadko zachowaniami uchodzącymi za infantylne czy nieodpowiedzialne, wreszcie nieświadomość tego, jak okrutnym miejscem do życia może być świat, skutkują tym, że dziecko to stworzenie, które niekiedy niełatwo jest zrozumieć, ale jeśli już zadamy sobie ten trudy, to możemy się od niego bardzo dużo nauczyć. O tej prawdzie regularnie przypomina nam literatura – wśród mniej znanych książek traktujących o dziecięcym postrzeganiu otoczenia warto pochylić się nad powieścią Ongiś, autorstwa duńskiej pisarki Dorrit Willumsen (ur. 1940). 

Główną bohaterką utworu jest kilkuletnia dziewczynka, która sama przedstawia się jako (…) Konstancja Szarlotta Violetta Królik Herbert Brunhilda Ford Florigan Adelina Adelajda Pelikan Biedronka Rachela Waldemar Eleonora Jeppesen [1]. Owa młoda dama jest naszą przewodniczką po świecie w równym stopniu składającym się z tego, co uznajemy za realne, jak i z elementów, którym zdecydowanie bliżej do ułudy, fantazji. Czytelnik śledzi epizody z egzystencji protagonistki, które przeplatane są opowieściami o rodzinie dziadka, zyskując tym samym sposobność, by podziwiać panoramę Kopenhagi z początku XX wieku.

Dzieło to rodzaj kolorowego miszmaszu, bowiem historie snute przez dziewczynkę – jeśli oceniać je kanonami ludzi dorosłych – są nieskładne i w niemałych fragmentach pozbawione logiki. Z tego też względu fabuła książki jest rwana, wręcz szczątkowa – nie można mówić o jednym kluczowym wątku, który spinałby poszczególne wydarzenia. To raczej suma pojedynczych anegdot i zajść przybliżanych z bardzo oryginalnej perspektywy, która diametralnie różni się od tego, jak na co dzień oglądamy otaczającą nas rzeczywistość. Willumsen przypomina nam, że rzeczy i sprawy, które dla nas mogą wydawać się błahe, nieistotne czy pozbawione znaczenia, w oczach dziecka nierzadko przyjmują gargantuiczne rozmiary, przytłaczając swoją kompleksowością i na odwrót – kwestie uznawane przez nas za ważkie, dla dzieci mogą stanowić wyłącznie igraszki.

Wspomniana chaotyczność odzwierciedla sposób, w jaki dziecko odbiera płynące z zewnątrz bodźce – to bardziej typ obserwatora, który w dużo mniejszym stopniu kategoryzuje i zupełnie inaczej nadaje stopnie istotności. Znacznie mniejszy zasób wiedzy i doświadczenia skutkuje tym, że młody człowiek może nieświadomie pełnić rolę soczewki, w której skupiają się przesądy, opinie czy poglądy głoszone i wyznawane przez członków najbliższej rodziny, a nieco bezmyślnie powtarzane i zniekształcane przez dzieci.

Format dziecięcego myślenia zostaje też oddany przez specyficzny styl i język, jakim operuje Dorrit Willumsen. Ongiś to książka mieniąca się interesującymi przenośniami czy animizacjami (Tymczasem z fajki dobywają się ciepłe, wilgotne dźwięki i głęboki wibrujący odgłos bronchitu, który kiedyś przemknął niepostrzeżenie przez dziadka nos lub usta i zadomowił się w jego piersiach: teraz od czasu do czasu dobija się i kłuje, jakby chciał stamtąd uciec [2]) uzupełnionymi o cudaczne istoty (Ja zaś, skoro tylko ściągnęłam wodę, wybiegam co sił. Bawię się bowiem, a bestia siedzi właśnie w klozecie. Spływająca woda więzi ją na dole, ale gdy tylko ustanie, zwierzę ucieka i usiłuje mnie dopędzić [3]) i niesamowite incydenty (Kjaera może obudzić już tylko szpital. Dwóch sanitariuszy traktuje jego brzuch jak trampolinę; ów rozhuśtany i napuszony brzuch podrzuca ich w powietrze na wysokość pół metra. Susi, długonoga władczyni podwórka, która wszystko widzi i przytrzymuje sukienkę za pomocą czerwonej gumki, opowiada, że sanitariusze musieli skakać ponad sto razy, aby wypłoszyć gaz [4]), za sprawą których szara codzienność zyskuje magiczną poświatę.

Książka przybiera formę klasycznej powieści tylko w momentach, kiedy mowa jest o rodzinie dziadka bohaterki. Wówczas przed czytelnikiem wyłania się portret Kopenhagi z przełomu XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem biedniejszych warstw społecznych. Producenci mydła, kowale, marynarze, elektrycy, właściciele pralni – wszyscy oni przewijają się przed naszym oczami, unaoczniając nam jak ciężkie było ówczesne życie osób niezamożnych.

Reasumując, Ongiś to lektura, która wywołała we mnie ambiwalentne uczucia. Sam pomysł z dziecięcą perspektywą jest bardzo ciekawy (mimo iż mało oryginalny), tyle, że wykonanie nieco odbiera czytelnikowi radość płynącą z lektury – poznawanie pojedynczych wypadków opowiadanych dziecięcym szyfrem jest zabawne tylko początkowo. Później już tylko nuży – to trochę jak przeglądanie obrazków w kalejdoskopie przez zbyt długi okres czasu. Powieść powinna oferować coś więcej, co utrzymałoby czytelniczą uwagę, a tego już zabrakło.


[1] Dorrit Willumsen, Ongiś, przeł. Maria Krzysztofiak, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1972, s. 9
[2] Tamże, s. 40
[3] Tamże, s. 51
[4] Tamże, s. 60

4 komentarze:

  1. Piszesz, że od dzieci można się bardzo dużo nauczyć. Czego więc można nauczyć się od kilkuletniej bohaterki tej książki? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku naszej małej przyjaciółki będzie to otwarcie się na świat i chłonięcie go niemal wszystkimi zmysłami - dzieci to często baczni obserwatorzy i dobrzy słuchacze ;) A człowiek dorosły z reguły przez świat pędzi, koncentrując się na kilku celach, nie oglądając się na mijane otoczenie.

      Usuń
  2. Dziecięca perspektywa to rzeczywiście pomysł niezbyt oryginalny, ale jednocześnie ryzykowny. Trudno to zrobić, by jednocześnie nie uczynić potencjalnego dziecka zbyt dorosłym pod kątem perspektywy i przy tym utrzymać zainteresowanie czytelnika.

    No, ale zawsze można pójść drogą "Blaszanego bębenka" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się i wg mnie Dorrit Willumsen trochę odleciała - momentami książka to zlepek obrazów, z których niewiele wynika. A po Güntera Grassa muszę dopiero sięgnąć - wstyd się przyznać, ale nie czytałem jeszcze żadnej książki tego autora.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)