Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 26 kwietnia 2019
Petr Šabach "Dowód osobisty" - Smaki młodości
Tytuł oryginału: Občanský průkaz
Tłumaczenie: Julia Różewicz
Wydawnictwo: Afera
Liczba stron: 216
Młodość to ten okres naszego
życia, kiedy robimy rzeczy nieco szalone i zwariowane – świat ludzi dorosłych,
pełen sztywnych reguł i zasad, jawi się jako miejsce niezwykle drętwe i
formalistyczne, które aż prosi się o zmianę. Tyle, że w miarę dorastania, boleśnie
przekonujemy się, że zastana rzeczywistość jest twarda, oporna i bardzo
niechętnie poddaje się wszelkim bodźcom zewnętrznym, w rezultacie czego, nawet
najmniejsze przeobrażenia wymagają ogromnych nakładów sił. Sprawa jest tym
trudniejsza, że zdecydowana większość młodych ludzi nie posiada wystarczającego
doświadczenia życiowego – stąd wiele kwestii pozostaje niejasnych, o niektórych
dopiero przyjdzie dowiedzieć się autopsji (nierzadko w dość przyjemnych
okolicznościach), a niemała część okaże się jedynie naiwnymi rojeniami. To
zderzenie z panującymi realiami bywa mniej lub bardziej gwałtowne i dotkliwe –
w przypadku protagonistów książki Dowód
osobisty autorstwa czeskiego pisarza Petra Šabacha (1951 – 2017) mamy do
czynienia z tą drugą, bardziej drastyczną opcją.
Bohaterów powieści poznajemy w
chwili otrzymania tytułowego dowodu osobistego. Ta podniosła, przynajmniej z
państwowego punktu widzenia, ceremonia, której wagi nie do końca pojmują sami
zainteresowani, stanowi swoistą inicjację, bo oto 15-letni młody człowiek
oficjalnie staje się obywatelem, z czym wiąże się niezbyt wiele przywilejów
(prawo do głosowania czy spożywania alkoholu nabywa się dopiero w wieku 18
lat), ale za to całkiem sporo obowiązków (najchętniej egzekwowanym jest konieczność
legitymowania się, kiedy tylko czujny policjant stwierdzi, że zachodzi takowa
potrzeba). Cała historia snuta jest przez pierwszoosobowego narratora, którego
z racji zbieżności wielu punktów życiorysu można traktować jako alter ego Petra
Šabacha – za jego sprawą poznajemy losy paczki chłopaków z praskich Dejvic,
których dojrzewanie przypada na szarobure lata 60-te oraz wcale nie barwniejsze
lata 70-te XX wieku. Te kolorowe ptaki – najpierw szkolne łobuziaki, a później
długowłosi, niepokorni i zbuntowani osobnicy, nie akceptujący zastanego
socjalistycznego ustroju – na swoje sposoby usiłują egzystować i trwać wedle
własnych norm i dewiz. Niezależność myślenia, brak zgody na oficjalną,
propagandową wizję oraz sporadyczne, chuligańskie wybryki skutkują tym, że
młodzi ludzie wyróżniają się na tle reszty społeczeństwa – nagrodą za ową inność są równie regularne, co niepożądane, kontakty
z policją, która w sposób mocno fizyczny usiłuje uzmysłowić im, że nie należą
oni do grona ulubieńców władz.
Składowymi utworu Petra Šabacha
są elementy znamienne dla niemal każdego Bildungsroman,
czyli powieści o formowaniu – budząca się seksualność, spożywany pokątnie tani
alkohol, dostrzeganie fałszu, obłudy i hipokryzji znamiennych dla świata ludzi
dorosłych czy rodzące się przyjaźnie to materia, z którą styka się niejeden
nastolatek i nie inaczej jest z protagonistami Dowodu osobistego. Jednocześnie powieść to precyzyjnie odmalowana
panorama czechosłowackiego komunizmu – autor celnie punktuje absurdy,
niedorzeczności i bzdury towarzyszące minionemu ustrojowi. Narzędziami, jakimi
posługuje się Šabach są ironia i groteska, a książka napisana jest w formie
anegdot, podwórkowych opowieści i knajpianych historyjek – tym sposobem na plan
wprowadzone zostają niemałe zastępy postaci drugoplanowych, z którymi wiążą się
intrygujące incydenty. Całość skrzy się od humoru, chociaż nie brakuje też
momentów strasznych czy przerażających. Kanon survivalu na praskich osiedlach ((…) do niepisanych zasad sztuki przetrwania
w tamtych czasach należało zagranie „Oou plis, stej łif mi, Dajana” na
akustycznej i trafienie kostką brukową w puszkę na odległość dziesięciu metrów [1])
czy odkręcanie hydrantu jako próba obalenia panującego systemu (To nie jest zwykły hydrant, chłopcze. To
hydrant radzieckiego cyrku na lodzie i nie udawaj idioty, bo dobrze wiesz, że
odcięcie dopływu wody przy lodowisku sprawia, że lodowisko przestaje działać.
To był sabotaż, celowy wandalizm, nie będziesz nam tu, kolego, monarchii
odstawiał, już my cię nauczymy i te pe i te de [2])
to fragmenty zdecydowanie zabawne, ale tajniacy tłukący na kwaśne jabłko grupkę
14-latków za udział w studenckich juwenaliach czy kończące się pobytem w
przepełnionych celach łapanki w trakcie Praskiej Wiosny, których ofiarą padają
nie tylko manifestanci, ale też niewinny gapie czy przypadkowi przechodnie to
epizody wzbudzające dreszcz przerażenia.
Co ciekawe Šabach sporo uwagi
poświęca drugiej stronie barykady – zbiorowym bohaterem Dowodu osobistego są wszelakiej maści ludzie, którzy stanowią
trybiki opresyjnej machiny (to właśnie ze względu na nich tytułowy dowód
osobisty jawi się jako symbol zniewolenia oraz usiłowania narzucenia swojej
woli poprzez inwigilację, kontrolę, a kiedy trzeba – także zastraszanie i
przemoc). Wśród nich znajdziemy przedstawicieli policji, milicji obywatelskiej,
tajnych pracowników służb bezpieczeństwa czy zwykłych kapusiów. Autor z
odrobiną ironii, ale bez złośliwości czy nienawiści, ukazuje rozmaite portrety
indywiduów, którzy kierowani różnorodnymi motywami decydują się służyć
komunistycznemu aparatowi państwowemu – w tych całkiem licznych szeregach nie
brakuje pospolitych mend, konformistów i sadystycznych oprawców, ale trafiają
się też ofiary szantażu czy naiwnego idealizmu.
Reasumując, Dowód osobisty to krótka, chociaż treściwa lektura. W swoim dziele
Petr Šabach prezentuje obraz młodych
ludzi (…) nie do końca ubranych, lekko
podchmielonych, trochę bez poglądów, trochę ofiary narkotyków, trochę systemu,
trochę pięknych i trochę złych [3]
– ich zmienne perypetie stanowią kwintesencję człowieczej prozy życia, w której
zdarzają się zarówno chwile piękne, jak
i mniej przyjemne. Ważne jednak, by
patrząc na to, co zsyła nam los nie tracić pogody ducha. Jednocześnie Šabach
raczy nas intrygującą opowieścią na temat minionej epoki, która przybliżona
zostaje ze sporym dystansem i bez martyrologicznego zacięcia.
P.S. Niewątpliwą ozdobą Dowodu osobistego są wierszyki, pisane
przez Aleša, jednego z członków paczki – króciutkie, niekiedy nieco głupkowate,
czasami odrobinę seksistowskie, ale wg mnie celnie oddające młodzieńcze lata.
Oto jeden z nich:
Koniec wakacji
Już się kończą wakacje
Jeżyny dojrzewają
Dwa chłopaczki na torach
Ich owoce zbierają
W krzewach powiew przeciągu
Słyszysz? To gwizd pociągu
Zmiotło dzieci ze stacji
To już koniec wakacji…
Przejechane nygusy
Smutno patrzeć na tory
Ale są też i plusy
[1] Petr Šabach, Dowód osobisty, przeł. Julia Różewicz,
Wydawnictwo Afera, Wrocław 2017, s. 91
[2] Tamże, s. 125
[3] Tamże, s. 151
[4] Tamże, s. 38 – 39
6 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dotąd niezbyt entuzjastycznie byłam nastawiona do twórczości Petra Sabacha, bo choć jestem fanką literatury czeskiej, to drażnił mnie styl okładek, po których zakwalifikowałam te książki do szufladki "to nie dla mnie". Ale... wydaje mi się, że przekonałeś mnie do tej konkretnej pozycji. Lubię powieści o dojrzewaniu, o rozpadaniu się ideałów przy konfrontacji ze światem dorosłych. Powieść kojarzy mi się trochę z "Beatlesami" Christensena. Ciekawe, czego słuchali chłopcy z Pragi, pewnie tego samego, co chłopcy z Oslo w tym samym czasie. Z chęcią sięgnę po "Dowód osobisty" w odpowiednim czasie i wczuję się w klimat socjalistycznej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńHa, ja staram się nie oceniać książek po okładce, ale przyznaję, że akurat w przypadku Šabacha również nie czułem się specjalnie zachęcony, by sięgnąć po jego dzieła. Grafika sugerowała infantylizm, ale utwór rozwiał wszelkie wątpliwości. Jest sporo humoru, nie brak absurdu, a do tego ciekawe obserwacje na temat minionego ustroju.
UsuńJak mi ulżyło.;) Bo już myślałam, że tylko mnie odstręczają te okładki.;)
OdpowiedzUsuńpróbowałam czytać "Gówno się pali", ale nie spodobało mi się. W Twoim opisie b. zachęcające są opisy zza barykady.
A co sprawiło, że nie byłaś w stanie przebrnąć przez płonące ekskrementy? Bo planuję kontynuować znajomość z Šabachem, ale nie wiem, po którą książkę sięgnąć w dalszej kolejności ;)
UsuńWierszyk uroczy, okładka okropna. Czyli wychodzi na zero ;) Ale już tak czysto literacko - brzmi zachęcająco. Dystans!
OdpowiedzUsuńHa, to żeby już tak do reszty nie gnoić tej okładki, warto dodać, że książka jest całkiem porządnie wydana z użytkowego punktu widzenia - b. poręczny format i twarda oprawka ;)
Usuń