czyli walcz o wolność i demokrację zabijając w zamian za zielone
Kiedyś, dawno, dawno temu, gdy marzeniem gracza była Amiga albo pecet z procesorem 486 lub chociaż 386, grałem bardzo dużo i we wszelkie możliwe gatunki gier. Można powiedzieć, że szukałem tego, co mnie kręci. Był to czas świeżych pomysłów, epokowych produkcji, które do dziś wyznaczają kierunki rozwoju gier komputerowych. Był to też czas gier niedoścignionych. Od tego okresu grafika poszła niesamowicie do przodu i wydawałoby się, że tak stare gry, na rynku, gdzie czas życia nowych produkcji liczy się w miesiącach, powinny zostać na zawsze zapomniane. Tak jednak nie jest.
Grywalność to termin określający satysfakcję, jaką gracz uzyskuje z gry. Na ten parametr wpływają wszystkie elementy gry, od grafiki i dźwięku poczynając, poprzez fabułę, logiczny schemat powiązań elementów występujących w grze, zasady rozgrywki, liniowość rozgrywki i wiele innych, aż po wierność realiom. Praktycznie każdy element jest ważny i mam wrażenie, że o ile fantastyczna grafika czy inne podobne technologiczne wodotryski dają wiele w momencie premiery gry oraz, co chyba kluczowe dla producentów, wpływają znacząco na jej sprzedaż, to o grywalności ostatecznie decyduje element najsłabszy i jego waga w porównaniu do pozostałych atrybutów. To sprawia, że wypasione produkcje, w początkowym okresie niewyrobionym graczom nakręcanym przez płatną klakę, zwaną często krytyką, wydają się grami wszechczasów. Potem jednak, po roku, dwóch czy trzech, te wielkie nadzieje gasną. I okazuje się, że dziś, w XXI wieku, w czołówce najwyżej ocenianych, najczęściej granych, najbardziej znanych, są gry rodem z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. To prehistoria programów komputerowych – programy operacyjne z tego czasu już dawno wyszły z użycia, więc tworzy się emulatory umożliwiające granie w te najstarsze gry. Na szczęście nie wszystkie tego wymagają.
Jako że moim ulubionym gatunkiem jest strategia, dziś przedstawię Wam kolejnego dinozaura, który nie tylko, że nie wymarł, ale wciąż ewoluuje. Strategie zasadniczo dzielą się na RTS-y* i turówki**. Te pierwsze mają większą grywalność w początkowym okresie użytkowania, te drugie zaś pokazują pazur po latach, gdy zakupiopne w tym samym czasie RTS-y już dawno pokryją się kurzem. Pisałem już o History Line 1914-1918, której miłośnicy płaczą, gdyż nie doczekała się nigdy kontynuacji, oraz o trójcy Steel Panthers (Steel Panthers World at War, Steel Panthers World War II i Steel Panthers Main Battle Tank), która co pewien czas otrzymuje nowsze wersje. Wspomniane gry są wykonane w bardzo użytecznej w strategii konwencji, czyli w widoku z góry. Dziś nadszedł czas na wybitnego przedstawiciela innego sposobu obrazowania – rzutu izometrycznego.
Seria Jagged Alliance, bo o niej właśnie mowa, w swej pierwszej odsłonie pojawiła się w 1994 roku, równocześnie z kultowym UFO Enemy Unknown, o którym kiedy indziej. Od razu stała się obiektem uwielbienia maniaków strategii, a raczej taktyków, gdyż dowodzimy w niej oddziałem złożonym z niewielkiej liczby (najczęściej, w zależności od wersji, kilku/kilkunastu) najemników. Prawdziwą karierę, trwającą do dziś, zrobiła druga osłona cyklu (Jagged Alliance 2). Jej wielkimi zaletami, które są konsekwentnie rozwijane w kolejnych częściach, były wyraziste, oryginalne postacie, duży wybór broni strzeleckiej i realistyczne odwzorowanie pola walki. Sylwetki najemników, choć niewielkie, są bardzo sympatycznie animowane. Biją na głowę nawet późniejsze wielkie produkcje, jak choćby Fallout: Brotherhood of Steel z 2004 roku, gdzie czołganie się przypomina konwulsyjne drgawki. Poniżej krótki filmik ukazujący dynamikę poruszania się postaci w Jagged Alliance 2.
Filmik nakręcony z gry w wersji modowej Renegade Republic PL JA2 v. 1.13. Mody bowiem są tym, co nadaje wciąż nowe oblicza starej, klasycznej wersji.
W pierwotnym JA2 należało przy pomocy grupy najemników, w imię demokracji i wolności, zdobyć wyspę kontrolowaną przez złą dyktatorkę. Ciekawą rzeczą było konstruowanie od podstaw, zgodnie z własnymi preferencjami, głównego najemnika będącego naszym alter ego w grze. W modyfikacjach, których jest całkiem sporo, fabuła z reguły jest pokrewna, choć nie zawsze. W niektórych można też zwiększyć ilość samodzielnie konstruowanych postaci. Najczęściej akcja osadzona jest w czasach nam współczesnych, lecz jest też na przykład wersja umiejscowiona w Wietnamie czy w czasach II Wojny Światowej. Wyraźny jest element RPG*** - postacie doskonalą swe umiejętności w miarę zdobywania doświadczenia.
Wszystko to interesujące, ale tym, co najbardziej kręci tygrysy, jest uzbrojenie i jego używanie. Największą zaletą serii jest to, iż cały czas trwa na forum poświęconym grze dyskusja i moderzy, niech Pan da im siły, twórcy kolejnych, coraz bardziej rozbudowanych wersji, wsłuchują się w propozycje graczy, a liczba dostępnych typów broni strzeleckiej sięga w nowych modach już trzech tysięcy. Do tego oczywiście odpowiednia różnorodność amunicji, lekka broń wsparcia, moździerze, wyrzutnie przeciwpancerne, granaty, koktajle mołotowa. Dla każdego coś miłego.
By oddać atmosferę Jagged Alliance opiszę fragment jednego starcia. Każdy zainteresowany będzie wiedział w czym rzecz. Kiedyś moi najemnicy zdobywali budynek w kształcie litery „U”. Przed atakiem snajper z cichym zabójcą weszli na dach i wykończywszy strażników szybko rozłożyli się, by kontrolować ogniem dziedziniec wewnętrzny, a w chwilę później do ataku ruszyli pozostali. Na przedzie szła zawodniczka wyspecjalizowana w skradaniu się. Nagle otworzyły się drzwi w budynku i wypadła banda złych. Zrobiło się zamieszanie. Nawet noże weszły do akcji. Większość obrońców udało się zabić, ale w zamieszaniu prowadząca dostała serię przez klatę. Dzięki osłonom balistycznym nie zginęła, ale jednak padła obezwładniona brocząc obficie krwią. Nagle skądś pojawił się wrogi komandos, wpadł między zajętych walką moich i wyglądało na to, że dobije moją liderkę, na której przeżyciu bardzo mi zależało. Jedynym wyjściem było, by snajper z dachu strzelił przez własnego kolegę, który zasłaniał mu wrażego komandosa. Padł strzał. Pocisk przeszedł przez ramię najemnika, który znalazł się w złym miejscu i o złym czasie, na szczęście go nie zabijając, i trafił prosto w głowę wrednego komandosa. Liderka i najemnik poszli do szpitala, ale nie do kostnicy. I o to chodziło.
Oczywiście, gra nie oddaje rzeczywistości. W realu rany nie goją się tak jak w grze czy na filmie. Ale wiele smaczków w Jagged Alliance można odnaleźć. Jeśli na przykład spróbujecie, jak widać to na większości filmów, biegać czy chodzić po polu walki, zaraz zakończycie karierę. Nie będziecie długo czekać na strzał z okna czy z innego ukrycia. Skulona, skradająca się sylwetka najemnika albo ewentualnie czołganie, to jedyny sensowny obrazek.
Nie trzeba mówić: nie jest to gra dla wszystkich. Tym jednak, którzy interesują się uzbrojeniem strzeleckim, klimatami taktycznymi i walką małych formacji, polecam zwrócenie uwagi na tę produkcję. Tym bardziej, iż oryginalne wersje będące podstawą do instalowania modów można kupić za grosze, albo nawet zdobyć za darmo, i póki co szykuje się, iż nowych wersji nie zabraknie.
Zainteresowanych zapraszam też na stronę poświęconą grze i na sprzężone z nią forum.
Poniżej garść screenów (kliknij by powiększyć)
Wasz Andrew
* Real Time Strategy – strategia czasu rzeczywistego
** gry rozgrywane w systemie turowym
*** Gra fabularna, z ang. Role-Playing Game)
Tak, pamiętam tę grę, mój brat psuł sobie oczy m. in. przy niej. :) Wieczny urok izometrii - bardzo ładnie powiedziane. :) To było tak, że bez 3D było 3D.
OdpowiedzUsuńTo nie wspominaj bratu, że koło lipca ma wyjść nowa darmowa wersja o potężnych możliwościach. Zaraz utonie :)
Usuń