Philip Zimbardo, John Boyd
Paradoks czasu
(oryg. The Time Paradox: The New Psychology of Time That Can Change Your Life)
tłumaczenie: Anna Cybulska, Marcin Zieliński
seria/cykl wydawniczy: Biblioteka Psychologii Współczesnej
Wydawnictwo Naukowe PWN 2012
Po przeczytaniu książki Philipa Zimbardo Efekt Lucyfera, która mnie zachwyciła, zafascynowała i dostarczyła mi nowych narzędzi do oceny rzeczywistości, przymierzałem się do Paradoksu czasu, wspólnego dzieła Zimbardo i Johna Boyda, znanych psychologów społecznych. Swoją drogą, znamienną przesłanką do oceny naszego świata, pozytywnych treści niesionych przez internet i również psychologii społecznej jest doświadczenie, jakiego doznamy, gdy wpiszemy w Google „John Boyd”. Sądząc z wyników wyszukiwarki najważniejszym z Johnów Boydów, a jest ich bez liku, okazuje się amerykański pilot wojskowy. Na samym początku listy człowiek, który uczył zabijać, a na samym końcu, o ile w ogóle uda się go Wam wyszukać, człowiek, który uczy jak być dobrym dla siebie i innych, jak być wartościowym i szczęśliwym. To jednak tylko taka moja osobista dygresja; wracajmy do tematu.
Jak wspomniałem, Efekt Lucyfera oceniam jako lekturę ze wszech miar godną polecenia. Po przeczytaniu kilku internetowych recenzji Paradoksu czasu i notki na okładce oraz po skojarzeniu ich z tytułem, miałem wrażenie, iż tym razem będę miał do czynienia z kolejnym z setek poradników o gospodarowaniu swoim czasem, byciu szczęśliwym i spełnionym. Pomyślałem sobie – Mistrz postanowił pójść w komercję i spłodził kolejny przepis na szczęście. Dzięki Bogu – omyliłem się. Nawiasem mówiąc, w odpowiednim miejscu, niejako mimochodem, większość tych poradników została przez autorów rozjechana bezlitosną krytyką; wręcz zmiażdżona.
Książka wbrew tytułowi i szufladkom, do których zwykle się ją wrzuca, ściśle wiąże się z Efektem Lucyfera, dlatego cieszę się, że je przeczytałem w tej kolejności i choć takiego wyboru dokonałem przypadkiem, taką właśnie kolejność lektur polecam. Mimo tego, że Paradoks koncentruje się na innych aspektach rzeczywistości społecznej, dalej jest to ten sam temat – na ile System i Sytuacja mogą tłamsić wolną wolę, o ile w ogóle ona tak naprawdę istnieje. Wiodącym motywem książki, jak sam tytuł mówi, jest czas. Większość z nas zauważa, że nie zawsze biegnie on tak samo – raz pędzi i dni, tygodnie, a nawet miesiące, są niczym mgnienie oka, to znów wlecze się i każda chwila zdaje się trwać wieczność. Większość jednak nie zauważa, iż każdy z nas odczuwa i postrzega czas inaczej, iż żyje w innym czasie. Jedni żyją w czasie przeszłym czerpiąc z dobrych wspomnień siłę i pozytywne nastawienie, a inni rozpamiętują w nieskończoność traumy z przeszłości, nie umiejąc wyrwać się z piekła istniejącego w ich mózgu. Druga grupa żyje teraźniejszością i w jej ramach jedni biorą z życia co się da, dosłownie żyjąc chwilą, a inni fatalistycznie dają się nieść rzece czasu niczym łódka bez steru i napędu, gdyż los tak chce. Trzecia frakcja to żyjący przyszłością, którzy wszystko planują niczym szachista w trakcie gry oraz inni, dla których przyszłość sięga aż poza śmierć samą i tak naprawdę dopiero tam się zaczyna. Oczywiście przeważają ci, którzy mają po trochu z każdego rodzaju postrzegania czasu, ale niewielu zdaje sobie sprawę z tego, iż te proporcje cały czas się zmieniają, co z kolei wpływa na wszystko w ich życiu, nawet na konkretne decyzje i wybory, od najbłahszych, do kluczowych. Chyba najciekawsze, iż na zmianę swego postrzegania czasu można świadomie wpływać, co jest pozytywną wiadomością, i w ten sposób poprawiać swoje życie, ale niestety Systemy i Sytuacje potrafią to robić równie skutecznie, z czego na ogół nie zdajemy sobie sprawy. Nawet ludzie, którzy sami manipulują czasem i postrzeganiem czasu przez innych, choćby specjaliści urządzający kasyna gry, jak w prześwietnym przykładzie opisują autorzy, sami nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, iż oni też są trybikami w mechanizmie, w którego szczególną pułapkę zaganiają innych.
Prawidła działania mechanizmów uzależniających nasze życie, a nawet nasze konkretne decyzje, od sposobu postrzegania przez nas czasu, z którego na ogół nie zdajemy sobie sprawy, są wiedzą wręcz bezcenną. Nie dziwię się jednak, że osiągnięcia psychologii społecznej nie przebijają się w mediach i programach szkolnych, nie mówiąc o propagandzie rządowej. W końcu ciemną masą zawsze było łatwiej rządzić, a w świetle najnowszej wiedzy nabiera to stwierdzenie mocy i aktualności jeszcze większej, w dodatku na płaszczyznach tak różnorodnych, iż niejeden poczuje się zaskoczony. Korzystajmy więc z tego, iż mamy możność tę wiedzę poznać, w dodatku bez większego wysiłku, gdyż autorzy posiadają naprawdę lekkie pióra i potrafią o sprawach trudnych i poważnych pisać tak, iż czyta się to niczym powieść.
Podobnie jak w Efekcie Lucyfera sam Zimbardo, tak tutaj duet Boyd Zimbardo nie chełpi się własnymi osiągnięciami, ale stawia się raczej w roli przewodników po fascynującym świecie wiedzy wynikającej z osiągnięć psychologii społecznej. Czerpią pełnymi garściami z dorobku innych uczonych, opisując ich niesamowite eksperymenty i badania, swoje nawet miejscami pomniejszając, jak choćby Zimbardo, który o swoim przesławnym SEW samokrytycznie pisze jako o niechlubnym. A niektóre odkrycia psychologów społecznych w tym kierunku badań, o którym książka traktuje, są tak zaskakujące, że nawet mam wrażenie, iż nie bardzo wiadomo co zrobić z wiedzą z nich wynikającą. Są jak bomba atomowa, tylko taka, której nie da się zamknąć w bunkrze, by nie dostała się w niepowołane ręce.
Ciekawa jest nie tylko warstwa naukowa wiążąca się bezpośrednio z tematem. Autorzy zaprezentowali, niestety niezwykle rzadką, umiejętność wplatania w narrację własnych przeżyć i obserwacji oraz wyjątkowo interesujących ciekawostek historycznych, niejednokrotnie z pozoru niewiele się wiążących z głównym tematem, ale po przemyśleniu okazujących się prawdziwymi diamencikami, co dodatkowo zwiększa wartość i przyjemności z odbioru tej i tak wspaniałej książki.
Niestety, książka ta raczej nie będzie nigdy promowana przez władze państwowe czy religijne, gdyż wnioski i zalecenia z niej wynikające nie bardzo korespondują z lansikiem kapitalistycznej demokracji i większości związków wyznaniowych. Choć podkreślają pozytywną rolę, również, a może zwłaszcza, jaką w dzisiejszym świecie może odegrać orientacja na czas przyszły transcendentalny (nie tylko w wydaniu chrześcijańskim), i choć wielu wierzących znajdzie w tej książce wręcz umocnienie w wierze, to mam wrażenie, iż hierarchowie staną w opozycji, jak zresztą tradycyjnie wobec wszelkich osiągnięć nauki, że wspomnę tylko Kopernika. Władzom świeckim zaś pewnie nie spodobają się inne wydźwięki psychologii społecznej, jak choćby miażdżąca wręcz krytyczna analiza skuteczności (a raczej jej braku) kampanii społecznych kosztujących miliony, społecznych reklam i innych podobnych działań władz, nie wspominając o temacie kampanii przedwyborczych, wymiaru sprawiedliwości czy kształtu edukacji i wychowania młodzieży.
Jak łatwo się zorientować, polecam absolutnie i bezapelacyjnie. Jeśli nie studiowaliście psychologii społecznej, niektóre treści mogą naprawdę przewrócić Wasz świat do góry nogami; choćby niesamowite eksperymenty Zajonca i Bargha ukazujące jak subtelnie działania Systemów i Sytuacji mogą mieć wpływ na dokonywane wybory, a decydent i tak będzie myślał, że dokonał wyboru niezależnego i zracjonalizuje podjęte decyzje nie przypuszczając nawet, iż miały one inny początek. Lepiej jednak wiedzieć, iż gwiazdy to nie świetliki gdzieś, het tam w górze, a gazowe kule ognia o niewyobrażalnych temperaturach. Nocne niebo gwiaździste nie stanie się przecież przez to mniej romantyczne. Podobnie lepiej wiedzieć, co może wpływać na nasze decyzje i wybory, na nasze postrzeganie świata i nas samych. Potem sami możemy zdecydować, co z tą wiedzą zrobić.
Klasy książki nie obniża ani trochę kilka poważnych błędów, jakie zakradły się do tego wydania, jak sądzę w trakcie tłumaczenia lub edycji. Kto czyta uważnie sam je wyłapie i dojdzie do tego, co powinno być napisane. Kto będzie czytał po łebkach i tak połowy rzeczy nie przyswoi.
Jeszcze raz zachęcam do lektury
Wasz Andrew
Od dawna na liście "koniecznie przeczytać", teraz tylko mnie utwierdziłeś, że muszę to zrobić jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco,tylko trzeba zarezerwować więcej czasu, niż na powieść. Jest o czym myśleć :)
UsuńCzekałam na twoją recenzję, w niecierpliwości swojej zrobiłam sobie test postrzegania czasu na stronie poświęconej tej książce, ale za nic nie umiem zinterpretować wyników :/
OdpowiedzUsuńNie sądziłabym, że obie te pozycje są ze sobą powiązane i nawet przeszła mi myśl, że Zimbardo skacze z kwiatka na kwiatek i jest takim ekspertem od wszystkiego - tu piszemy o korzeniach zła, tam o poczuciu czasu, o bohaterstwie i wreszcie o upadku mężczyzn (chłopców). Twoja recenzja mnie uspakaja, na pewno wezmę się za "Paradoks czasu" wkrótce.
Czy zauważyłeś jakąś zmianę w swoim postrzeganiu czasu? Czy rozpoznałeś, który model kieruje twoimi wyborami?
Powiedziałbym, że już we wczesnej młodości zacząłem pracę nad swoim charakterem, zwłaszcza nad cechami, które mi nie odpowiadały. Robiłem to jednak intuicyjnie i gdybym wtedy miał dzisiejszą wiedzę, na pewno do dzisiejszego stanu doszedłbym krótszą drogą, a i ten stan dzisiejszy byłby już bliższy najbardziej przeze mnie pożądanemu :) Teraz widzę, co poza moimi własnymi decyzjami wpływało na moją osobowość, i na te decyzje też.
UsuńParafrazując mistrza Wołoszańskiego – psychologia społeczna, podobnie jak ocena człowieka, może mieć różne barwy, ale na pewno nie czarną i białą :) Poza patologicznymi przypadkami, które pewnie łatwiej opisać, niż spotkać, nie ma osoby podlegającej tylko jednemu modelowi postrzeganiu czasu. Ważna jest ich wzajemna proporcja. Nie dla każdego i nie w każdym okresie życia idealna jest taka sama, czy nawet zbliżona. Wszystko płynie :)
Książki, które warto przeczytać w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie :)
UsuńOj z chęcią przeczytałabym tę książkę. Zastanawiam się tylko z czystej, babskiej ciekawości, jak oceniasz "Paradoks czasu" względem "Efektu lucyfera", bo mam jakieś niezidentyfikowane odczucie, że "Paradoks czasu" jest nieco lżejszy gatunkowo względem "Efektu..." Mylę się?
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie być może tak jest, ale nie do końca. W Efekcie Lucyfera więcej jest o tym, jak się wstępuje na drogę prowadzącą do piekła, w związku z czym może się wydawać cięższa - te wszystkie tortury, więzienia i inne takie, ale to tylko pozór. Obie książki są o tym samym - o wpływie Systemów i Sytuacji na decyzje podejmowane przez człowieka mniemającego, iż ma wolny wybór. Paradoks jest bardziej rozwiniętym omówieniem jednego z mechanizmów, za pomocą którego S&S wpływają na ludzi, czyli manipulacji czasem. Pocieszające, że bardzo dużo miejsca poświęcone jest klasyfikacji sposobów postrzegania czasu i określeniu, jak się samemu w nich plasujemy oraz jak zmienić nasze postrzeganie na bardziej korzystne, co poza innymi plusami da nam też pewien rodzaj odporności na manipulacje poprzez czas. Inna sprawa, że S&S działają nie tylko poprzez wypaczenie postrzegania czasu, więc pod tym względem EL też jest jakby cięższa.
UsuńCzytałam "Efekt Lucyfera" i obiecałam sobie, że przeczytam inne prace Zimbardo. I tak, jak trudno było mi zdobyć książkę o stanfordzkim eksperymencie więziennym, tak kolejnych książek tego psychologa nigdzie nie mogę dostać (bardzo chciałam poznać jego "Nieśmiałość"). Oglądałeś może film dokumentalny "Cicha furia"? Moim zdaniem jest strasznie słaby, ale ci, którzy nie czują się na siłach poznać w całości "Efekt Lucyfera", powinni być zadowoleni.
OdpowiedzUsuńHm, skoro "Paradoks czasu" ściśle wiąże się z "EL", to zrobię wszystko, by ją przeczytać. Kurczę, że też zmieniłam swoje plany dotyczące psychologii, tak to bym miała ułatwione zadanie...
Pozdrawiam!
Przymierzam się do dalszych książek Zimbardo, ale dopiero wtedy, kiedy pogoda się pogorszy i zachęci do siedzenia w domu :) A Paradoks powinien być w bibliotece. Jeśli nie ma, namów żeby kupili :)
UsuńA ja muszę powiedzieć, że jednej książce Zimbardo zadzięczam w zasadzie kształt swojego życia, a właściwie to, jakim je udało mi się uczynić, czyli znośnym. Chodzi o "Nieśmiałość", bardzo poważną pracę na łatwo lekceważony temat; zresztą ta książka jest pochodną badań "więziennych" PZ - ktoś zwrócił jego uwagę na problem nieśmiałości jako analogiczny do "eksperymentu więziennego, tyle, że w tym przypadku i strażnik więzień to TA SAMA osoba. I tak PZ stał się pionierem i jak na razie mistrzem badań nad nieśmiałością. I ez jego książki nie byłbym tym, kim jestem. Nie mam 18 lat i daleki jestem od egzaltacji, ale słowo daję, że jeśli miałbym komuś ufundować pomnik, to byłby to albo Josif Brodski, albo właśnie Zimbardo - na te badania i tą książkę. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńJeśli nie czytałeś Paradoksu czasu i Efektu Lucyfera, to gorąco zachęcam. Na pewno sprawią, że Nieśmiałość odczytasz ponownie, w szerszym ujęciu. Dzięki za osobisty, interesujący komentarz. Ja też mam już trochę latek na karku, może nawet więcej niż trochę, i z niejednego pieca chleb jadłem. Lektur też sporo poznałem z najróżniejszych półek, a jednak Zimbardo jest dla mnie jednym z najwartościowszych autorów. Szkoda, że większość ludzi woli hasła podobne do reklam z supermarketów i przywódców, którzy nimi szermują, niż prawdziwą wiedzę, która potrafi wiele zmienić. Każdy sygnał, że jednak nie wszyscy dają się zmanipulować, budzi nadzieję. Pozdrawiam serdecznie
Usuń