Kosmos
Witold Gombrowicz
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 150
Kosmos to powieść Witolda
Gombrowicza, która na rynku wydawniczym ukazała się po raz pierwszy w
1965 roku, czyli na 4 lata przed śmiercią artysty. Mroczna oraz
tajemnicza książka, którą nietrudno posądzić o wieloznaczność, przez
wielu krytyków uchodzi za podsumowanie całej twórczości Gombrowicza. W
roku 1967 pisarz za Kosmos został uhonorowany międzynarodową
nagrodą wydawców Prix Formentor. Powieść cieszy się także ogromną estymą
poza granicami naszego kraju. Tłumaczono ją wielokrotnie, na wiele
języków, m. in. na angielski, francuski, niemiecki, włoski, norweski,
holenderski, portugalski, hiszpański, czy nawet japoński. Należy z
pewnością dodać jeszcze, że Kosmos jest obiektem wielu studiów
literackich, które prowadziły osoby o takich nazwiskach jak profesor
Jerzy Jarzębski (który zajmuje się także twórczością Stanisława Lema),
Jean-Pierre Salgas (francuski krytyk i eseista) czy Wojciech Karpiński
(historyk sztuki, krytyk literacki, tłumacz).
Akcja Kosmosu rozgrywa się w
uwielbianym przeze mnie okresie, z którego to powieści cenię sobie
najbardziej, czyli w dwudziestoleciu międzywojennym, czasach niezwykłych
i dynamicznych. Główny bohater a zarazem narrator, Witold, w sezonie
wakacyjnym wybiera się do Zakopanego, gdzie przypadkiem spotyka swojego
przyjaciela Fuksa. Wspólnie wybierają się na poszukiwanie pensjonatu, w
którym mogliby zamieszkać. W trakcie odpoczynku, po nużącej wędrówce w
upalnym i skwarnym słońcu, w gąszczu krzaków, natrafiają na rzecz
niezwykłą i niecodzienną – powieszonego wróbla, który stanie się
zaczątkiem prowadzenia równie niezwykłego śledztwa. Tuż obok
powieszonego znaleziska bohaterowie znajdują wreszcie cel swojej podróży
– letnie wakacje postanawiają spędzić w domu państwa Wojtysów, obfitej i
okrągłej niczym kulka, pani Wojtysowej oraz Leona Wojtysa,
emerytowanego bankowca. Gospodarstwo zamieszkują ponadto córka Lena wraz
z małżonkiem Ludwikiem oraz siostrzenica gospodyni, Katasia, prosta
chłopka ze zniekształconą wargą na skutek wypadku samochodowego.
Dalej jesteśmy świadkami coraz bardziej
niesamowitych wydarzeń, których, najprościej, ba najprymitywniej rzecz
ujmując, motywem przewodnim okaże się wieszanie. Książka kończy się dość
gwałtownie, akcja sprawia wrażenie urwanej, czy nawet zerwanej i
niedbale zwiniętej do zakończenia. Bylejakość może być jednak tylko
pozorna – po kolejnej lekturze może okazać się, że finał książki
przypomina po prostu wybudzenie się z coraz bardziej fantasmagorycznego
snu. Przyznaję, że kolejnym uczuciem, które towarzyszy po przewróceniu
ostatniej kartki jest oszołomienie. Następnie przychodzi chwila
refleksji, na temat tego, co właściwie właśnie przeczytaliśmy. Bo z
jednej strony, tej najjaśniejszej, wydaje się, że jest to powieść o
budowaniu zamku sensu z wezbranego morza faktów, zdarzeń, przedmiotów.
Bardzo szybko jednak fundamenty naszej budowli okazują się nietrwałe i
prowizoryczne. Z czystym sumieniem napiszę, że sens to najbardziej
nieuchwytna rzecz w całej książce. Dalej Kosmos możemy próbować
rozpatrywać pod kątem powieści psychologicznej. Mamy do czynienia z
różnymi stanami emocjonalnymi, portret wszelakich odruchów, emocji a
także zboczeń i odchyleń psychicznych. Człowiek został przedstawiony
jako istota mroczna i tajemnicza, nieogarnięta (niczym Kosmos, chociaż pierwotnie, tj. z języka greckiego słowo kosmos oznacza:
ład, porządek, harmonię – wydaje się, że tytuł powieść został przez
Gombrowicza przemyślany w każdym calu). Na poczynania głównego bohatera,
Witolda, można również spojrzeć z filozoficznego punktu widzenia.
Wydaje się przecież, że jego próby nie są niczym innym jak tylko
odnalezieniem tajemniczego Demiurga, sprawcy świata, ludzkości, a więc i
osoby, czy też istoty, odpowiedzialnej za cały chaos, w którym przyszło
nam egzystować. Jednak czy ów Twórca, Bóg, Byt Najwyższy w ogóle
istnieje?
W trakcie lektury można stwierdzić, że
bardzo ważną rolę odgrywa tutaj statystyka. Zdarzenia, które
przytrafiają się głównemu bohaterowi, czy raczej tropy, na które trafia w
czasie swojego dziwacznego „śledztwa” oscylują na granicy niezwykłości i
normalności. Zarówno powieszony wróbel, czy też inny przedmiot, to
zdarzenia, które absolutnie mogą się wydarzyć, nie kolidując przy tym w
żaden sposób z podstawowymi prawami fizyki. Jednocześnie są to fakty
dość niezwykłe, przytrafiające się dość rzadko, a przez to, że
niewystępujące zbyt często, tracą nieco walor realności. Mówiąc bardziej
naukowo, ze statystycznego punktu widzenia powieszony wróbel,
znaleziony przypadkiem w krzakach, jest pewną anomalią. Każde kolejne
tego typu wydarzenie jest coraz mniej prawdopodobne, seria wystąpienia
kolejnych takich dziwów musi być zatem zastanawiająca, by nie rzec
niezwykła. Gombrowicz, w Testamencie. Rozmowy z Dominique de Roux, tłumaczy, że bohater Kosmosu
dostrzega szereg anomalii, które są drobne i mgliste, z których, z
osobna, żadna na dobrą sprawę nic nie oznacza, ale złożone razem do
kupy, zdają się tworzyć jakiś wzór, wyrażać pewien sens. Niekiedy zdaje
się, że Witold jest wodzony za nos przez coś niewidzialnego, acz
złośliwego. Gdy coraz wyraźniejsze stają się pewne idee, gdy ich
tajemnica wydaje się być już prawie rozwiązana, gdy jesteśmy pewni, że
zaraz wyłoni się coś konkretnego i logicznego, nagle wszystko zapada się
z powrotem w chaos nicości, a całą misterną konstrukcję szlag trafia.
Powieść oscyluje zatem od stanów absurdu (zniekształcone usta Katasi,
powieszony wróbel) do stanów pozornego ładu (seria kolejnych
powieszonych przedmiotów, czy kolejnych zniekształceń) i z powrotem do
galimatiasu, gdy okazuje się, że żaden ciąg przyczynowo-skutkowy, czy
też wzór, nie istnieje.
Sam Witold staje się więźniem śledztwa,
które zaczął prowadzić. Gdy odkrywa serię, która zdaje się coś oznaczać,
wpada w jej sidła – niejako mimochodem, podświadomie sam ową serię
przedłuża, gdy tylko nadarzają się sposobne okoliczności. Na myśl
przychodzi natychmiast fatum, owa nieuchronność losu, która towarzyszyła
już antycznym bohaterom greckich tragedii. Sam narrator, opisując swój
stan emocjonalny, często podkreśla bezwładność, której pada ofiarą (Chodźmy.
– Chodźmy. Nie ruszaliśmy się jednak, może dlatego, że już za długo tu
staliśmy i upłynął moment stosowny do odejścia...; Nikłość, nieuchwytność, zmusiły nas do odwrotu), jak gdyby rzeczywiście był tylko przedmiotem, zabawką przerzucaną przez kapryśny los.
Witold jest zatem przykładem podejścia
do otaczającego nas świata, które reprezentowane jest przez wiarę w
potęgę rozumu, będącego w stanie w przyrodzie odnaleźć znaki, znaczenia,
wzory oraz formy, nadające całemu bytu racjonalny sens. Zgoła inne
podejście wyznaje Leon, który wspomniany sens w sposób swobodny światu
nadaje sam. W takim przypadku mamy do czynienia z rozpuszczaniem się
bytu w bezliku znaczeń. Wszelakie gesty, ruchy, słowa, czynności
nabrzmiewają wieloznacznością. Zostajemy zalani potopem aluzji,
odniesień, w skutek czego, nie jesteśmy w stanie niczego wyróżnić w
sposób trwały. Z biegiem czasu wszystko ponownie zapada się w wielość,
która w końcu okazuje się nicością – wszystko zaczyna tracić sens. Świat
okazuje się być puzzlami, elementami, które możemy dowolnie przestawiać
i próbować do siebie dopasować.
Płaszczyzn, na których możemy rozszyfrowywać Kosmos
jest wręcz ogrom, chciałoby się rzec, cały Kosmos. Dla przykładu
Salgas, dopatruje się w powieści aluzji do Sherlocka Holmesa, przy czym
Witold wciela się w postać Watsona. Dostrzega także wykładnię clinamenu,
czyli odchylenia atomów (o które to pojęcie wiedli spór Epikur oraz
jego mistrz Demokryt), ich zmian w locie, w wyniku której rodzi się
otaczająca nas rzeczywistość, decydująca również o tym, że człowiek to
jednostka posiadająca wolną wolę. Z kolei profesor Jarzębski stwierdza,
że Kosmos można czytać jako opis konfrontacji z nieznanym, nie
oswajalnym, a zatem z czymś, co budzi w nas naturalny lęk. Na myśl
przychodzą natychmiast dzieła Stanisława Lema, który również bardzo
często stawiał swoich bohaterów w sytuacji spotkania z czymś absolutnie
nowym, niemożliwym do ogarnięcia, z czym nie da się w żaden sposób
porozumieć, wobec czego człowiek nie może zastosować znanego sobie
wzorca zachowań. Człowiek pozbawiony wachlarza doświadczeń, zachowuje
się nieprzewidywalnie, a sposób w jaki zabierze się za rozwiązanie
problemu zależy jest już tylko wypadkową jego psychiki, odruchów oraz
zdolności kojarzenia i logicznego myślenia, z pomocą którego, za wszelką
cenę stara się odnieść aktualną sytuację do przeżytych zdarzeń.
Reasumując, książka zdaje się być
wielkim pytaniem: w jaki sposób można dokopać się do fundamentów
realności, które z elementów otaczającego nas świata powinniśmy wybrać i
złączyć ze sobą, aby je poprawnie odczytać? Natomiast same działania
głównego bohatera, w którym przecież można doszukiwać się alter ego
samego pisarza, przypominają próby wtłoczenia Świata w Formę, której
przecież Gombrowicz bał się jak dzikiego zwierza. Jeśli
dołożymy do tego niezwykły i sugestywny język: bergowanie na czele z
bergum-berg-bergum, to widzimy wyraźnie, że książka to
istny łakociumberg, czy nawet rozkoszumberg. Nie zostaje nam zatem nic
innego jak wbembergować się w historię Witolda i bez
żadnego dyskretumberga przeżywać prawdziwy frajdusiumberg. Jednym
słowem: Kosmos znaczeń! Miłej lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)