* Jan Guillou jest autorem m.in. cyklu powieści o Carlu Hamiltonie, szwedzkim Jamesie Bondzie (Coq Rouge, Terrorysta na zamówienie, Wróg wroga) i cyklu Krzyżowcy składającego się z czterech powieści, wg którego nakręcono najdroższy film w historii szwedzkiej kinematografii.
Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
wtorek, 24 stycznia 2012
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Kiedy sięgałem po powieść Stiega Larssona MĘŻCZYŹNI, KTÓRZY NIENAWIDZĄ KOBIET (oryg. Män som hatar kvinnor), będącą pierwszą częścią trylogii Millennium, oczekiwałem czegoś wyśmienitego, czegoś wyjątkowego, prawdziwej uczty dla umysłu. Nie z powodu peanów wypisywanych przez krytyków, bo na dziełach przez nich wychwalanych częściej się zawodziłem niż znajdowałem potwierdzenie wysokich ocen, ale z powodu prostego faktu iż już miałem kontakt z prozą tego autora.
Tomisko jest grubaśne i wydaje się, iż lektura będzie długa. Nic bardziej mylnego. Czyta się rzecz błyskawicznie, gdyż wciąga jak wir, a Millenium uzależnia jak narkotyk. Gdy tylko skończysz pierwszą część, marzysz o następnej.
Dziennikarz i wydawca magazynu „Millennium” MIKAEL BLOMKVIST ma przyjrzeć się sprawie kryminalnej sprzed czterdziestu lat, kiedy zniknęła bez śladu Harriet Vanger.
Do pomocy dostaje LISBETH SALANDER, młodą intrygującą outsiderkę i genialną researcherkę. Razem tworzą niezwykły zespół. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.
Tyle notka wydawcy i więcej zdradzać nie będę, bowiem śledzenie myśli Blomkvista i Salander oraz próby odgadnięcia zakończenia są jednym ze smaczków lektury tej powieści.
Nie wiem do jakiego gatunku przyporządkować to dzieło. Dzieło; nie waham się użyć tego słowa, gdyż Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet są pierwszą od dłuższego czasu powieścią, która naprawdę mnie zachwyciła. Jest w niej i trochę kryminału, i sensacji, i thrillera. Nie da się jej jednoznacznie zaszufladkować. Na pewno jednak jest to rozrywka najwyższej klasy dająca jednocześnie wiele, bardzo wiele do myślenia, wpływająca na sposób w jaki postrzegamy świat i pokazująca problemy, z których wielu zdaje sobie sprawę tylko bardzo mgliście.
Pod mistrzowsko skonstruowaną, wielowątkową fabułą kryje się opis wielkiego problemu, jakim jest sposób traktowania kobiet w podobno cywilizowanych, demokratycznych państwach. Z niezrównaną maestrią odmalowane postacie o bardzo przekonujących, spójnych konstrukcjach charakterów sprawiają, że czytając przenosimy się w ich świat i możemy z nimi obcować jakby tutaj i teraz. Efekt potęguje jeszcze przenoszenie widzenia intrygi w pozycje różnych obserwatorów. Zabieg ten udał się Larssonowi jak mało komu. Nie powoduje zagubienia czytelnika i jest tak płynny jakbyśmy raz byli aniołem stróżem Blomkvista, a w innej chwili Salander.
O ile bohaterowie Jana Guillou*, innego znamienitego szwedzkiego pisarza, to ludzie w większości bardzo twardzi, mistrzowie sztuki zabijania, którzy rozwiązują nietypowe problemy przy pomocy specyficznych umiejętności, o tyle Blomkvist i Salander są bardziej z naszej, codziennej bajki. Fakt, że oboje są bardzo inteligentni, Salander nawet można nazwać geniuszem, ale są prawdziwymi, zwykłymi ludźmi. Obdarzeni przez Boga jednymi talentami, cierpią z powodu niedostatku umiejętności w innych dziedzinach życia. Mikael kocha, uwielbia kobiety i bardzo je szanuje, ale nie potrafi stworzyć trwałego, „normalnego” związku. Jego maksymalne możliwości to przyjaźń zaprawiona seksem. Uroczy, lecz nic ponad to. Salander; genialna w świecie maszyn i komputerów, ma ogromne problemy z oceną własnej wartości i tworzeniem najzwyklejszych relacji międzyludzkich. Trapieni własnymi problemami będą musieli stanąć do rozgrywki, która jest jedną z najbardziej fascynujących i wielopłaszczyznowych intryg napotkanych przez mnie w literaturze od dłuższego już czasu.
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, jak łatwo się domyślić z tytułu, jest głosem buntu przeciwko sytuacji kobiet bitych i poniżanych, zabijanych i sprzedawanych. Dręczonych nie tylko przez psychopatów grasujących na śmietnikach drabiny społecznej, ale przez wyrodnych członków rodzin, nawet tych najlepszych. Przez kanalie lgnące do organizacji mających pomagać kobietom w kłopotach jak muchy do miodu, czy raczej jak pedofile do dzieci. To bunt przeciwko bezradności policji, prokuratury i sądów, a także całego społeczeństwa, przeciwko całej tej sytuacji, która jest hańbą dla demokracji. Po przeczytaniu tej książki aż ciśnie się na usta pytanie, dlaczego w Szwecji, która jest uważana za chyba najlepszy kraj na świecie, jeśli chodzi o prawa kobiet i ich pozycję w społeczeństwie, znalazł się ktoś, kto pokazuje jak w rzeczywistości jest źle, a w Polsce, kraju katolickiej miłości bliźniego swego, nikt nie śmie głośno i wyraźnie powiedzieć, że jest u nas po wielokroć gorzej. Nasze kryminały i sensacje są w porównaniu do Larssona w większości tak infantylne i prostackie, jakby pisane dla dzieci albo półgłówków. Ksiądz, który rozwiąże każdą zagadkę kryminalną, przestępcy, którzy zawsze się przyznają. Sympatyczni dobrzy i niesympatyczni źli. Schematy sprzed wieku, a właściwie dwóch. Aż żal.
Problem fizycznej i psychicznej przemocy wobec kobiet to nie jedyny haniebny aspekt demokracji, na który zwraca uwagę nam Stieg Larsson. Na lata przed obecnym kryzysem zwraca uwagę na praktyki wielkiego biznesu. Na milionerów, którzy nic społeczeństwu nie dają i na ich finansowe imperia, które niczego nie produkują. Na okradanie podatników i nieuzasadnione dotowanie bogatych przez państwo. Uważa to za problem w Szwecji, gdzie zjawisko to jest w porównaniu do sytuacji w Polsce niczym pierdnięcie przy smrodzie rozkładającej się padliny. Larsson to pierdnięcie zauważa i piętnuje. U nas też by się przydał ktoś z podobnym piórem, kto zajął by się naszym fetorem.
Powieść Larrsona jest skomplikowana nie tylko pod względem wielości przenikających się wątków, nie tylko oczarowuje komplikacją psychiki bohaterów, ale fascynuje ilością poruszanych problemów. W wypowiedziach Lisbeth autor zdaje się stawać w opozycji do obowiązującej, również w Polsce, zasadzie uznawania za okoliczność łagodzącą wpływów środowiska, zwłaszcza w okresie dojrzewania, na późniejsze czyny człowieka. Co prawda Blomkvist staje po stronie obowiązującej doktryny, ale to Lisbeth wydaje się bardziej przekonująca i ja się pod jej stanowiskiem podpisuję obiema rękami. Po pierwsze wielu, którzy mieli w młodości horror zamiast dzieciństwa, wychodzi na ludzi, dokładnie tak, jak opisał to wspomniany już Guillou w poruszającej powieści Zło. Po drugie i to ważniejsze, można usprawiedliwić kogoś, kto morduje znienawidzonego, zwyrodniałego ojca czy ojczyma albo inną osobę, od której doznał upokorzenia i okrucieństwa, tak jak to widzimy u Jacka Boudreaux w mrocznej powieści Tami Hoag Fałszywy alarm, i który poza tym próbuje być dobrym człowiekiem. Odmienną zaś biegunowo jest rzeczą, gdy próbujemy złym dzieciństwem usprawiedliwiać zło wyrządzane innym, niewinnym i przypadkowym ludziom, przez sprawcę, który żadnej krzywdy, nawet urojonej, nie doznał od nich i w swym postępowaniu kieruje się tylko własnymi korzyściami lub wynaturzonymi popędami. Takie kreatury powinno się bezlitośnie eliminować ze społeczeństwa, gdyż nie ma co liczyć na ich resocjalizację.
W pierwszej części Millennium bardzo wyraźnie widać to, co dotąd najbardziej rzucało się w oczy w prozie brytyjskiej, a mianowicie nieufność wielu Europejczyków wobec kościoła katolickiego, postrzeganego w najlepszym razie jako przerośnięta sekta żyjąca z ludzi, którzy o własnych siłach nie potrafią sobie znaleźć sensu życia, nie potrafią zbudować własnego kośćca moralnego i nie są w stanie dokonywać samodzielnych decyzji, a potrzebują kogoś, kto im powie jak żyć i jak oceniać innych. Ten aspekt widzenia świata zauważalny coraz częściej w prozie europejskiej i amerykańskiej; pokazuje nam z każdym rokiem wyraźniej jak odstajemy od reszty świata. Jak skostniałe i obłudne są nasze wzorce moralne, nasze myślowe schematy i nasza oficjalna wiara w czarno-biały obraz ludzi i świata. Wiara którą głośno każdy popiera, ale której nikt nie ma w sercu i nie ukazuje w czynach.
Larsson, z zawodu dziennikarz, w działalności Blomkvista, swego powieściowego kolegi po fachu, daje popalić również szwedzkiemu środowisku dziennikarskiemu. Słusznie zauważa, iż środowisko dziennikarzy ekonomicznych i innych pokrewnych specjalizacji całkowicie się zaprzedało kapitalizmowi i pracuje jakby było na etatach PR znanych koncernów. Reklamowe hasła wielkiego kapitału media przedstawiają jako prawdy objawione; bezkrytycznie i bezmyślnie. Gdyby tak pracowali dziennikarze kryminalni czy sportowi, powinni równie entuzjastycznie cytować wszystkie komunikaty policji czy trenerów piłkarskich. Dziennikarstwo śledcze, krytyczne i poddające w wątpliwość, byłoby całkiem niepotrzebne. Dziwnie wygląda ta różnica między warsztatem dziennikarza kryminalnego, sportowego, a nawet politycznego i bezmyślnym powtarzaniem sloganów przez media zajmujące się finansami i ekonomią, gdzie jak wiadomo dochodzi do większych przekrętów niż w najbardziej wydumanych historiach kryminalnych i sensacyjnych. Larsson zauważa, na lata przed obecnym kryzysem, że dziennikarstwo ekonomiczne również powinno sprawdzać, dociekać, drążyć. Gdyby tak było, może nie wszyscy braliby reklamowe dane wielkiej finansjery za prawdę i niedawna, ale do dziś trwająca katastrofa nie byłaby dla wszystkich zaskoczeniem. Słusznie również zauważa, że przez takie podejście dziennikarzy łatwiej powtórzyć schemat, który znów powiela się na naszych oczach – za błędy bogatych zawsze w konsekwencji płacą biedni. Szkoda, że takich Larssonów nie ma więcej. Wielka szkoda.
Jeszcze innym, bardzo ciekawym aspektem Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet, jest sprawa facetów, którzy kobiety kochają. W naszej kulturze jest zrozumiałe, jeśli mężczyzna zadaje się z kobietą-rówieśniczką. Jeśli jest między nimi istotna różnica wieku, to całkiem normalne, że każdy myśli, iż ona jest młodsza, a on starszy, za to prawdopodobnie bogatszy lub co najmniej dobrze ustawiony. Przeciwne rozwiązanie praktycznie nie wchodzi w rachubę. Wyjątki są traktowane jako dziwolągi. To lepiej niż wszystko pokazuje, ile naprawdę warta jest w Polsce kobieta i jak wygląda u nas równouprawnienie płci. Wystarczy zresztą posłuchać dowolnej grupki mężczyzn, gdy myślą iż są sami, by wiedzieć jak naprawdę nasze społeczeństwo ceni mężczyzn, a jak kobiety. Zresztą przekonania polskich kobiet co do wartości ich własnej płci niewiele się o tego różnią. Wyjątki są prawdziwymi wyjątkami. Mikael Larssona uwielbia kobiety i choć nie potrafi z żadną z nich stworzyć rodziny, to na swój sposób stara się ich nie ranić. Po prostu je szanuje. Gdy kobieta jest dla niego interesującą, nie jest ważny dla niego jej wiek, oczywiście w pewnych zrozumiałych granicach. Wręcz przeciwnie. Z łatwością idzie do łóżka z dojrzałą, starszą od siebie partnerką, gdyż ma nadzieję, iż ona wie, czego chce i nie będzie się czuła zraniona, gdy przyjdzie im się rozstać. W przypadku dwudziestolatki ma opory i to w końcu ona dosłownie musi go rzucić na łóżko. W opozycji do niego są pokazywani mężczyźni, którzy kobiety traktują przedmiotowo, niby nowy samochód albo mebel.
Kryminał społeczny. To określenie, niestety nie mojego autorstwa, bardzo mi się spodobało, gdyż świetnie oddaje charakter prozy Larssona. Krymiał, gatunek typowo rozrywkowy, jakby z niższej półki, ale zarazem społeczny, poruszający tak trudne tematy, że gdyby nie połączenie z atrakcyjną rozrywką, nikt nie chciałby o nich czytać.
Stieg Larsson daje się poznać w Mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet jako człowiek o wielkiej wiedzy, który wie o czym pisze. Choć porusza się w trudnym terenie ekonomii, dziennikarstwa, polityki i techniki komputerowej, wzajemnie się zazębiających i przenikających, prowadzi w nich akcję bez najmniejszego potknięcia. Robi to przy tym w manierze, która nie tylko nie przytłacza czytelnika, a wręcz sprawia, iż nawet ktoś nie mający pojęcia o tych branżach może sobie wszystko wyobrazić i przenieść się do tak obcego dla nas świata Szwecji i Szwedów. Do tego dodajmy malownicze, romantyczne wręcz opisy szwedzkiej zimy na wsi, piękne, niezwykle autentyczne przedstawienie relacji pomiędzy bohaterami, całkowicie przekonujące zmiany w ich nastawieniu pod wpływem zdarzeń i interakcji z innymi osobami oraz na skutek własnych przemyśleń i postanowień, dodajmy piękny styl i połączmy z porywającą akcją, a już będziecie wiedzieli, co was czeka przy lekturze Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.
Kiedy skończyłem czytać to grube tomisko, próbowałem sobie przypomnieć choć jeden amerykański „bestseller”, który mógłby się równać z przygodami Blomkvista. Niestety nie znalazłem w pamięci niczego podobnego. Historii, która mogła zdarzyć się choćby wczoraj, która może się dziać nawet w tej chwili, i która może dotknąć każdego z nas, a opisanej w sposób atrakcyjnością bijący na głowę najbardziej wydumane amerykańskie powieści, zwykle płytkie i bardziej przypominające scenariusz pod film telewizyjny niż prawdziwą książkę. Jest to więc rzecz absolutnie godna polecenia. Do tego jest to książka bardzo w Polsce potrzebna, gdyż brak nam własnego odpowiednika o tej tematyce. Jeśli tylko będziecie mieć czas, weźcie ją do ręki i nie pożałujecie. Jeśli nie macie czasu, wyłączcie telewizor i poczytajcie. Naprawdę warto
Wasz Andrew
* Jan Guillou jest autorem m.in. cyklu powieści o Carlu Hamiltonie, szwedzkim Jamesie Bondzie (Coq Rouge, Terrorysta na zamówienie, Wróg wroga) i cyklu Krzyżowcy składającego się z czterech powieści, wg którego nakręcono najdroższy film w historii szwedzkiej kinematografii.
4 komentarze:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Choc Twoja recenzje tej ksiazki juz znam, z przyjemnoscia przeczytalam ja jeszcze raz. Sporo mi jeszcze brakuje by napisac cos rownie dobrego ...
OdpowiedzUsuńPrzyczepilabym sie jedynie do watku o nieufnosci Europejczykow do kosciola katolickiego. Nie przypominam sobie chocby najmniejszej, koscielnej wzmianki w ksiazce. I jesli juz, to czemu akurat kosciol katolicki ? Inne koscioly rowniez opieraja sie na konkretnych autorytetach wiec w czym kosciol katolicki jest tutaj gorszy ?
Tak czy inaczej swietna recenzja.
Serdecznie pozdrawiam
Mnie również cykl Millenium wciągnął tak bardzo, że podczas jazdy samochodem słuchałem, a potem będąc na szkoleniu próbowałem dzielić uwagę między książką a szkoleniem z wiadomym skutkiem, jeśli chodzi o stopień przysowojenia treści szkolenia ;-)
OdpowiedzUsuńMinęły od tej pory 2 lata i ciągle nie znalazłem niczego podobnie wciągającego...
wczoraj wreszcie udalo mi sie zobaczyc "dziewczyne z tatuazem" i liczylam na to ze na Twoim blogu znajde recenzje tego filmu ... Planujesz ja napisac ? Bardzo jestem ciekawa jak Ci sie ten film podobal... pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńChyba podświadomie odkładałem dotąd konfrontację między filmem, a książką. Może uda mi się zmobilizować w któryś week-end, skoro mam zamówienie na recenzję :-)
OdpowiedzUsuń