Yōko Ogawa
Podziemie pamięci
Człowiecza cywilizacja funkcjonuje w oparciu o nieustanny cykl narodzin i śmierci. Ludzie, przedmioty czy idee przychodzą na świat, egzystują w swoim specyficznym rytmie, by po pewnym okresie opuścić ziemski padół. Cóż się jednak stanie, gdy ta delikatna równowaga zostanie zakłócona poprzez zażądanie, by coś arbitralnie wskazanego nagle przestało istnieć w ludzkiej świadomości? Jaka będzie reakcja na coraz uboższą rzeczywistość, z której elementy usuwane są kęs po kęsie? Co muszą stracić ludzie, by wreszcie się zbuntować, nawet jeśli za nieposłuszeństwo może spotkać ich surowa kara? Odpowiedzi na te pytania zdaje się poszukiwać japońska artystka Yōko Ogawa, autorka powieści Podziemie pamięci.
Główną bohaterką, a zarazem pierwszoosobową narratorką jest bezimienna pisarka, która żyje na nienazwanej wyspie. Jest to miejsce o tyle specyficzne, że z jego otoczenia sukcesywnie ubywają wszelakiej maści składowe – mieszkańcy budzą się danego dnia, a po chwili do ich świadomości dociera fakt, że wybrany komponent codzienności musi zostać usunięty: Każde zniknięcie wywołuje na wyspie pewne poruszenie. Ludzie gromadzą się po ulicach na wspominki. Wiele jest wzruszeń, smutków i wzajemnego pocieszania. Jeżeli znika jakaś rzecz materialna, wszyscy przynoszą swoje, by je spalić, zakopać lub rzucić do rzeki. Jednak nawet to lekkie zamieszanie ustaje w ciągu kilku dni. Każdy wraca do swoich zajęć i nie potrafi sobie przypomnieć, co stracił [1]. Najważniejszą cechą zniknięcia jest to, iż musi być ono definitywne, stąd razem z rzeczą wyparowują wspomnienia o niej. Co więcej, owo zubożenie zachodzi również na polu semantycznym, bowiem dotychczasowy znak przestaje opisywać przypisany mu obiekt – zostają słowa, tyle, że są one pozbawione znaczeń: (…) ale to tylko skorupy. Treść zieje pustką [2]. Na straży tego, by po wyciętym przedmiocie nie pozostały najmniejsze choćby ślady, stoi specjalnie powołana do tego instytucja: Główna misja tajnej policji polega bowiem na pilnowaniu, by każda rzecz zniknęła aż do cna [3]. Mimo tej pieczołowitości w wymazywaniu poszczególnych ingredientów rzeczywistości, istnieją ludzie, którzy o nich doskonale pamiętają – owi wybrańcy traktowani są przez tajną policję w kategoriach najwyższego zagrożenia. Zalicza się do nich matka protagonistki, która przed laty przepada bez śladu. Podobny los może spotkać R., redaktora bohaterki, którego pamięć także nie chce pracować zgodnie z narzuconymi standardami. Próba ukrycia redaktora przed wszechobecnymi agentami tajnej policji stanowi kanwę, na której osnuto fabułę Podziemia pamięci.
Dzieło Yōko Ogawy bardzo mocno koncentruje się wokół dwóch aspektów, bardzo często spotykanych w prozie Japonki, tj. wokół pamięci oraz przedmiotów, będących owej pamięci nośnikami. Punkt wyjścia do rozważań poświęconych działaniu naszego mózgu w kwestii przechowywania wspomnień jest o tyle ciekawy, że podobnie jak ma to miejsce w przypadku Ukochanego równania Profesora, Ogawa pochylając się nad tym zagadnieniem, bada je niejako przez negację, bowiem zastanawia się, jak wyglądałaby egzystencja człowieka stopniowo ograbianego ze swoich reminiscencji. Śledząc losy bezimiennej protagonistki można odnieść wrażenie, iż w ujęciu Yōko Ogawy wspomnienia są integralną częścią naszej psychiki – ich niszczenie jest więc jednoznaczne z postępującą dezintegracją naszej osobowości. Doświadczenia i związane z nimi przeżycia oraz emocje są nieodzownymi częściami nas samych – człowiek w ogromnej mierze jest sumą doznań, bo o tym, kim jesteśmy decydują bodźce, na działanie których jesteśmy nieustannie wystawieni, nasze odpowiedzi na nie oraz to, jak ekspozycję na owe różnorodne czynniki wspominamy.
Poprzez znikające przedmioty Yōko Ogawa sygnalizuje, że materialna część naszego bytu również ma niebagatelne znaczenie. Tak jak w Muzeum ciszy, Japonka podkreśla, że pewne obiekty mogą skrywać w sobie całą paletę historii oraz uczuć, stąd o przeszłości zdecydowanie łatwiej jest pamiętać, kiedy otoczeni jesteśmy przez nośniki wyzwalające w naszych umysłach projekcie zdarzeń, które stały się naszym udziałem. W tym ujęciu wymowa dzieła jest zaskakująco zbieżna z powieścią Pan Nakano i kobiety pióra innej pisarki z Kraju Kwitnącej Wiśni, Hiromi Kawakami. Człowiek, który przez całe życie otacza się materialnymi rzeczami, w części z nich pozostawia okruchy swojej biografii. Zatem regularne okradania nas z tych przedmiotów jest jednoznaczne z sukcesywną destrukcją dokonywaną na naszej osobie.
Tym, co zdecydowanie odróżnia Podziemie pamięci od pozostałych, przetłumaczonych na język polski utworów Yōko Ogawy jest bardzo wyraźny, dystopijny sznyt. Autorka rozpościera przed nami wizję świata, w którym najdrobniejsze aspekty naszej codzienności podlegają ścisłej kontroli. Na obywateli nałożony jest szereg ograniczeń, zaś jednostki niepokorne, nie potrafiące się dostosować czy zbyt mocno różniące się od pozostałych, są bezlitośnie – niczym karaluchy – wyłapywane. Represje prowadzone są przy tym stopniowo, krok po kroku. W tym kontekście utwór Ogawy jest bardzo wartościowy z racji faktu, iż pokazuje jak wiele potrafimy poświęcić w imię spokojnego trwania, jeśli tylko składane przez nas ofiary przedzielone są odpowiednio rozległym horyzontem czasowym. Jest to przy tym o tyle niebezpieczne, że – jak bardzo wymownie, choć symbolicznie, pokazuje Japonka – bierność, bezwolność i marazm, prędzej czy później, doprowadzą nas do zagłady.
Książka z pewnością przypadnie do gustu tym, którzy znają i lubią twórczość Yōko Ogawy, ponieważ Podziemie pamięci jest utrzymane w charakterystycznym dla pisarki minimalistycznym stylu. Proza nie wyróżnia się gwałtownością, naznaczona jest za to refleksyjnością oraz melancholią, przyozdobiona jest nutką symboliki (jak choćby w Miłości na marginesie czy Muzeum ciszy, pierwsze skrzypce odgrywa śnieg, który tutaj może wyrażać ukrywanie tego, co brzydkie i niewygodne, jak i dualistyczną w wymowie biel, kojarzącą się z czystością niezapisanej kartki, będącej zarówno nowym rozdziałem, otwierającą się szansą, jak i zupełnym wymazaniem, nicością). Zanurzając się w snutą historię, raczeni jesteśmy historią o nieuchronności przemijania, o destrukcji i chaosie, będącymi nieodzownymi składowymi człowieczego żywota. Jednocześnie Podziemie pamięci to opowieść o potędze empatii oraz słowa pisanego. Bardzo przyjemna lektura na długie zimowe wieczory.
Jakoś te Twoje fascynacje japońszczyzną mnie nie przekonują na tyle, by się za nią zabrać, ale tym razem czuję, że to mogą być moje klimaty. Bierność jako przyczyna ZŁA to jest to, no i cała reszta też zapowiada się interesująco.
OdpowiedzUsuńHehe, każdy ma swoje fascynacje ;) A "Podziemie pamięci" polecam, choć zaznaczę, że to proza typowo japońska, czyli zakończenie jest otwarte. No i jako ciekawostkę dodam, że tytuł angielskiego przekładu to "The Memory Police", czyli "Policja pamięci", zaś oryginalny, japoński "Hisoyaka na Kesshō" można tłumaczyć jako "Tajemna krystalizacja" :)
UsuńO, przeczytałeś kolejną książkę Ogawy. :) Piszesz, że autorka pokazuje, że „bierność, bezwolność i marazm, prędzej czy później, doprowadzą nas do zagłady”. W takim razie co według Ciebie powinni zrobić mieszkańcy tej wyspy, by nie dopuścić do jej zagłady? Buntować się? Ale przeciwko komu?
OdpowiedzUsuńTak, moje lokalne biblioteki są dobrze wyposażone, więc korzystam i regularnie sięgam po prozę Ogawy. A co do potencjalnych działań mieszkańców wyspy, to bierność i potulne godzenie się z losem, chyba nigdy nie doprowadzą do zmiany. Czy bunt mógłby coś zmienić? Nie wiem, ale to chyba jedyna droga - przynajmniej spróbować. A przeciw komu protestować? Jest tajna policja, za sprawą której bezpowrotnie znikają ludzie, więc naturalnym wydaje się zbuntowanie przeciwko jej działalności ;) Stosując bardzo uproszczone porównanie, można powiedzieć, że Polacy w trakcie komunistycznego zniewolenia potrafili wyrażać sprzeciw wobec władzy (Czerwiec ‘56, Marzec ’68, Grudzień ‘70, Czerwiec ‘76, Sierpień ’80, Grudzień ’81), no i teraz mamy demokrację, jesteśmy w UE i w NATO. W Rosji, po wojnie domowej, w której władze zdobyli bolszewicy, takich masowych protestów czy buntów chyba nie było (bunty wybuchały głównie w łagrach), no i Rosja pod rządami Putina cały czas niewoli swoich obywateli, a do tego usiłuje zniewolić sąsiednie narody.
UsuńTylko że buntowanie się przeciwko tajnej policji niewiele by nie pomogło, a już na pewno nie powstrzymałoby katastrofy, bo do niej dochodziło nie dlatego, że policja terroryzowała ludzi, lecz dlatego, że z jakichś nieznanych przyczyn niemal wszyscy tracili pamięć (policjanci również). Tu trzeba by walczyć z zanikami pamięci, a tak się składa, że z oporną pamięcią walczyć się nie da. Jeśli ktoś stracił pamięć, to choćby nie wiem jak się starał, i tak jej nie odzyska.
Usuń„Nie wiem, ale to chyba jedyna droga - przynajmniej spróbować”. No widzisz, a ja uważam, że zanim się spróbuje, trzeba przemyśleć, czy bunt się opłaca. Akurat w historii Polski było wiele buntów, które nic dobrego nie przyniosły, a tylko spowodowały śmierć kolejnych ludzi. Czy powstania styczniowe, listopadowe i warszawskie były potrzebne, to sprawa bardzo dyskusyjna. Często takie bunty przypominały porywanie się z motyką na słońce i tylko prowokowały Niemców czy też Rosjan do zemsty na niewinnej ludności.
Wracając do książki, mnie nie podobała się tak jak poprzednie tej autorki. A już scena przeszukiwania domu, która z założenia miała budzić grozę, wręcz mnie rozśmieszyła. Tajna policja, przeszkolona do szukania ukrywających się ludzi, nawet nie wpada na pomysł, by zajrzeć pod dywan, no i nie zauważa, że między parterem a piętrem znajduje się zamaskowany pokój...
A co Ty proponujesz? Bo w przypadku bohaterów "Podziemia pamięci" bierność prowadzi do stopniowego zanikania, czyli do zagłady ;)
UsuńCzytałam tę powieść jakiś rok temu i do tej pory pamiętam jej atmosferę - chłód z niej bijący był niemal namacalny. Całość b. inteteresująca.
OdpowiedzUsuńTak, zgadza się, atmosfera została odmalowana niezwykle przekonująco. Generalnie ciekaw byłem tej książki, przymierzałem się nawet do wydania angielskiego, ale ostatecznie skusiłem się na polski przekład i przyznaję, że Ogawa trochę mnie zaskoczyła swoim przepisem na dystopię. U Japonki wszystko jest bardzo stonowane, wyważone. Bardzo lubię ten spokój jej prozy ;)
UsuńMam w planach tę książkę. :) Na razie przeczytałam "Grobową ciszę i żałobny zgiełk" tej autorki i jej minimalistyczny i subtelny styl przypadł mi do gustu. Bardzo podoba mi się, obecny jak widzę też w innych jej dziełach, stały motyw pamięci i przedmiotów będących jej nośnikami.
OdpowiedzUsuńJa Ogawę poznałem jeszcze zanim zaczęły wydawać ją Tajfuny (super, że się na to zdecydowały, bo W.A.B. poprzestało na 2 tytułach) i przyznaję, że każda jej książka trzyma poziom. Jeśli "Grobowa cisza i żałobny zgiełk" przypadła Ci do gustu, to z resztą dzieł powinno być podobnie ;) A na recenzję "Podziemia pamięci" cierpliwie czekam.
UsuńPodejrzewam, że więcej rodzi się pytań wokół tej książki pytań, niż można znaleźć odpowiedzi, co może być frustrujące....Ja sama chciałabym - już w tym momencie, nie znając książki - zadać ich kilka. Skąd tajna policja wie, że pamięć redaktora nie chce pracować zgodnie z narzuconymi standardami? Czy to, co powinno zniknąć, niektórzy jednak chowają w słowach, które są jedynymi nośnikami ratującymi pamięć? Dlaczego słowa przestają mieć znaczenie, stają się puste? Temat przechowywania pamięci, zachowania wspomnień w przedmiotach, które pozostawiają po sobie ludzie, bardzo mnie ostatnio interesuje.
OdpowiedzUsuńHehe, faktycznie, w tej książce wiele rzeczy pozostaje pokrytych całunem niedopowiedzenia. Nie wszystko zostaje wyjaśnione, zakończenie jest raczej otwarte, sporo pytań pozostaje bez odpowiedzi ;)
UsuńAle odpowiadając (czy też próbując odpowiedzieć) na Twoje:
Skąd tajna policja wie, że pamięć redaktora nie chce pracować zgodnie z narzuconymi standardami?
Jeśli chodzi o pamięć, to ci, u których funkcjonuje ona zbyt dobrze, są wedle narratorki bardzo łatwi do dostrzeżenia (przy dłuższej obserwacji) - zachowują się inaczej, reagują inaczej na bodźce, itd. Początkowo ukrywanie swojej "przypadłości" nie sprawia większych problemów, ale z biegiem czasu, kiedy znikają coraz bardziej wydawać by się mogło nieodzowne rzeczy, udawanie jest coraz trudniejsze.
Czy to, co powinno zniknąć, niektórzy jednak chowają w słowach, które są jedynymi nośnikami ratującymi pamięć?
U niektórych zachowują się słowa i ich znaczenia, i to oni padają ofiarą tajnej policji. Część z tych ludzi ośmiela się także zatrzymywać i ukrywać przedmioty, rzeczy, które winny zostać zniszczone.
Dlaczego słowa przestają mieć znaczenie, stają się puste?
To już b. trudne, ale i frapujące pytanie. Z jednej strony można stwierdzić, że takie prawa świata przedstawionego przyjęła Ogawa, z drugiej zaś, być może ludzie są tak zindoktrynowani, zastraszeni, upodleni i zaszczuci, że są w stanie sobie wmówić, że dane słowo staje się dla nich wyjałowione, puste?