Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
środa, 16 grudnia 2020
Waldemar Bawołek "Bimetal" - O świecie dwudzielnym
Wydawnictwo: PIW
Seria: Polska Proza Współczesna
Liczba stron: 178
Pewien wieszcz polski rzekł, że chodzi o to, (...) aby język giętki / Powiedział wszystko, co pomyśli głowa [1]. Cóż jednak, kiedy w owej głowie tumult, zgiełk, kołomyja i rwetes? Czy w nieładzie, harmidrze i galimatiasie można znaleźć struktury, na których możliwe byłoby osadzenie choćby zrębów fabuły, tak by to, co chce nam przekazać twórca, nawet pomimo wszechobecnego chaosu, zachowało jakieś znamiona czytelności i sensu? Wydaje się, że tego typu literackie przedsięwzięcie to kroczenie po cienkiej linie, która zawieszona jest nad bezdenną przepaścią pseudoartystycznego bełkotu. Ale ryzyko niekiedy popłaca, o czym świadczy choćby Bimetal, polskiego pisarza Waldemara Bawołka (ur. 1962).
Powieść koncentruje się wokół losów Adriana Knaka, ni to Odysa, ni to Don Kichota, który błąka się po świecie, usiłując uciec od dręczących go problemów i obsesji. W chwili rozpoczęcia utworu, bohater, człowiek określający się mianem: Nie zacumowany, nie zakotwiczony [2], podejmuje decyzję, by zakończyć tułaczkę i (…) znaleźć się wreszcie tam, gdzie wszystko jest jasne, przejrzyste, zrównoważone zamknięte, doskonałe, harmonijne [3]. Tyle, że jak szybko się przekonamy, umknięcie przed własnymi demonami nie jest sprawą prostą, szczególnie, gdy proza codzienności jawi się jako ciężar bardzo trudny do podźwignięcia.
Bimetal to ten typ dzieła, które wyróżnia się przede wszystkim z racji stylu, jakim operuje autor. Waldemar Bawołek zabiera czytelnika na literackie bezdroża, oferując książkę, do miąższu której należy się przebić przez skorupę formy. Formy, która odrzuca, wypluwa i stawia opór; formy, którą niełatwo jest ugryźć i przetrawić. Bo Bimetal to proza arytmiczna i dysharmonijna, której elementy są silnie poetyzowane oraz skrapiane surrealistycznym absurdem, w rezultacie czego, w trakcie lektury, nie raz i nie dwa, zostaniemy wprawieni w konfuzję, usilnie zastanawiając się, czy nie padamy ofiarą kpin i żartów, bowiem logika zachodzących wydarzeń wystawi na cierpliwość każdego, komu bliska jest racjonalność i trzeźwość myślenia. Nie mniej frapująca jest dychotomia, jaką przesycone są karty utworu, do czego zdaje się nawiązywać tytuł powieści. Tak jak bimetal to materiał złożony z dwóch warstw metali bądź stopów różniących się między sobą własnościami chemicznymi lub fizycznymi, łączonych powierzchniowo, różnymi metodami, tak Bawołek swobodnie miesza i łączy ze sobą najróżniejsze składniki: liryczne frazy współgrają z poślednimi i oklepanymi sloganami; język potoczysty, wręcz wulgarny dzieli przestrzeń z pompatycznymi i wystylizowanymi przemowami; nowoczesność stoi obok tego, co przestarzałe i niemodne; dynamika kina akcji przeplata się melancholią i zadumą znamienną dla psychologizmu; narracja trzecioosobowa płynnie i bez ostrzeżenia przechodzi w pierwszoosobową; wreszcie banalna rutyna wchodzi w interakcje z działaniami niezwykłymi, niecodziennymi, wręcz szokującymi.
Przyznaję, że Bimetal to książka, która wymyka się mojemu pojmowaniu. W moim odczuciu to rodzaj eksperymentu, za sprawą którego Bawołek testuje semantyczne możliwości języka, próbując dociec, gdzie znajduje się granica komunikacji, po przekroczeniu której treść zamienia się w informacyjny szum. Takie balansowanie na krawędzi jest przedsięwzięciem karkołomnym, bowiem zachodzi obawa, że czytelnik szybko zniechęci się i nie podejmie gry, jaką proponuje mu autor; gry, której zasad niełatwo jest pojąć, i które w dodatku zmieniają się bardzo szybko.
Gdyby jednak spróbować rozpatrywać Bimetal pod kątem tradycyjnych ujęć, utwór można potraktować jako fascynującą wyprawę w głąb umysłu człowieka wyczerpanego, wycieńczonego, zmęczonego ówczesnym światem. Adrian Knak kojarzy się z osobnikiem na skraju załamania nerwowego, który z coraz większym mozołem przetwarza płynące z otoczenia bodźce. Sygnały przestają być filtrowane, skutkiem czego, oprócz informacji, zalewani jesteśmy kakofonią, jaka towarzyszy jej (informacji) i nam (istocie ludzkiej) na co dzień, ale którą uczymy się skutecznie ignorować, pomijać, wycinać. Tym samym Bawołek bardzo zmyślnie prezentuje rzeczywistość, w jakiej egzystujemy. Rzeczywistość przeładowaną namolnymi, opresyjnymi i agresywnymi treściami, które na ogół biernie (przynajmniej do pewnego momentu) akceptujemy, nie dostrzegając ich szkodliwości i toksyczności.
Ponadto można zaryzykować tezę, że utwór Bawołka to studium kryzysu, przez jaki przechodzi instytucja rodziny. Ta podstawowa komórka społeczna coraz mocniej jawi się jako zbiorowisko indywiduów, które trwają ze sobą w gąszczu ogromnych tarć i nieporozumień wyłącznie w imię tradycji i poczucia obowiązku. Bawołkowa familia to zbiorowisko, w którym słowa służą jedynie wysyłaniu prostych, jednokierunkowych wiadomości – wyrazy nie posiadają odpowiedniej mocy, by zbudować z nich zdania, które stałyby się zaczątkami dialogu, rozumianego jako wymiana myśli, doświadczeń i emocji. Stąd wrażenie wyobcowania, samotności i niedopasowania.
Summa summarum najnowsza powieść Waldemara Bawołka to dzieło intrygujące i ciekawe, a jednocześnie męczące i wyczerpujące (bimetalowa natura po raz wtóry daje o sobie znać). To podróż w opary absurdu i niesamowitości, które klimatem i formą przywodzą na myśl Pawanę Stanisława Czycza. Czytelnik, który odważy wkroczyć się w świat Bimetalu kreowany przez pisarza Ciężkowic może wyjść z tego spotkania mocno pokiereszowany, ale miłośnicy prozy niekonwencjonalnej i eksperymentalnej mogą liczyć na interesujące doświadczenie.
Ambrose
--------------------------------
[1] Juliusz Słowacki, Beniowski. Pieśń V, Wydawnictwo Wolne Lektury
[2] Waldemar Bawołek, Bimetal, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019, s. 13
[3] Tamże, s. 13
4 komentarze:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podchodziłam do dwóch książek Bawołka i poległam.;( Pisze tak hermetycznie, że trudno przeniknąć do jego świata. Zastanawiam się, czy autorowi w ogóle zależy na czytelniku.;) Ale do trzech razy sztuka, nie poddaję się tak łatwo.;)
OdpowiedzUsuńFakt, hermetyczność to wyróżnik prozy Bawołka, chociaż "Echo słońca" wydawało mi się jeszcze całkiem strawne. Ale w przypadku "Bimetalu" rzeczywiście można się odbić - trochę czasu zajęło mi zanim przywykłem do stylu, ale wydaje mi się, że i tak wielu zawartych treści nie byłem w stanie wyłapać.
UsuńA co do troski o czytelnika, to od razu przychodzą mi na myśl słowa Witkacego z "Jedynego wyjścia": "Widać twarz kretynowatego czytelnika, jak zżyma się ze znudzenia i wstrętu. Poczekaj, kotku – może odgłupniesz trochę, może Tobie to kiedyś trochę pomoże, że teraz się przezwyciężysz trochę, kochanie głupawe, nie zniechęcaj się przedwcześnie – będzie jeszcze i to, co Ty lubisz, ścierwo zasrane" :)
No pięknie, po takim cytacie powinnam przeprosić się z Bawołkiem i wrócić do poprzednich jego książek.;)
UsuńE, nic na siłę! A Witkac to złośliwiec, więc jego słów nie ma co brać sobie zanadto do serca :)
Usuń