Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
wtorek, 14 stycznia 2020
Ray Bradbury "Kroniki marsjańskie" - Koniec serialu "Człowiek"
Tytuł oryginału: The Martian Chronicles
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz, Paweł Ziemkiewicz
Wydawnictwo: Mediasat Poland
Seria: Kolekcja Gazety Wyborczej - XX wiek
Liczba stron: 218
Człowiek dowiedziawszy się czym
jest Kosmos jednocześnie uświadomił sobie własną małość i bezmiar otaczającej
go pustki. Ogromna przestrzeń, w której zawieszone są przeróżne obiekty, a
wśród nich średniej wielkości planeta mieniąca się błękitem oraz zielenią. Co
zrozumiałe, uzmysłowienie sobie panujących w uniwersum odległości zrodziło w
nas poczucie samotności, która z kolei stała się bodźcem do poszukiwania innych
inteligentnych form życia. Zatem uparcie kierujemy nasze oczy w górę, bo tylko
tam, hen daleko pośród gwiazd może znajdować się to, za czym rozglądamy się z
takim utęsknieniem. Cóż jednak gdy nasze marzenia ziszczą się? Czy my, ludzie
jesteśmy gotowi na spotkanie z tym, co zupełnie nieznane i wymykające się
naszemu pojmowaniu?
Interesującą wizję kontaktu z
obcą cywilizacją snuje Ray Bradbury (1920 – 2012), autor powieści Kroniki Marsjańskie. Zgodnie z tytułem
na książkę składają się zapiski, których akcja rozgrywa się w latach 1999 –
2026, a ich tematem pozostaje kolonizacja Czerwonej Planety. Krótkie
opowiadania tworzące dzieło Bradbury’ego opisują kolejne etapy marsjańskiego
podboju.
Utwór, mimo iż uznawany za
klasykę literatury science fiction w
warstwie naukowej nie wypada zbyt okazale. Marsjanie odmalowani przez
amerykańskiego pisarza pod względem aparycji nie różnią się zbytnio od Ziemian
– złocista skóra, brązowe oczy jak złote monety, zdolności telepatyczne oraz 6
palców to cechy szczególne mieszkańców Czerwonej Planety. Równie ubogo
prezentuje się technologiczna otoczka – mięso przygotowywane w bulgoczącej
lawie, malowanie obrazów chemicznym ogniem, owoce wyrastające z kryształowych
ścian czy elektryczny ogień sączony z metalowych filiżanek to część skromnego
dorobku Marsjan. Jeśli dodać do tego jeszcze ziemskie rakiety poruszane bliżej nieokreślonym
napędem oraz wznoszone z drewna osady oczywistym staje się fakt, że Bradbury
położył w swojej prozie nacisk na zupełnie inne akcenty niż techniczne nowinki.
Podmiotem Kronik Marsjańskich pozostaje człowiek oraz wszystko, co z nim
związane ze szczególnym uwzględnieniem wad oraz słabostek ludzkiej natury.
Portret człowieka przyszłości nakreślony przez Amerykanina utrzymany jest w
mrocznych tonacjach. Bradbury odmalowuje m.in. butę zdobywców, którzy
zaślepieni mirażem własnej potęgi oczekują od napotkanej cywilizacji poklasku i
respektu, jednocześnie z góry zakładając, że jej przedstawiciele będą
zachowywać się oraz funkcjonować zgodnie z założonymi wzorcami i standardami (Przybywamy z Ziemi, mamy rakietę, jest nas
czterech – załoga i kapitan, jesteśmy wyczerpani, głodni i chcielibyśmy się
przespać. Pragnęlibyśmy, aby ktoś oddał nam klucze do miasta, albo coś w tym
guście, żeby uścisnął nam ręce mówiąc „niech żyją” i „moje gratulacje,
staruszku!” To chyba wszystko [1]).
W jeszcze gorszym świetle ukazano pionierów zajmujących się dostosowaniem
marsjańskiej rzeczywistości do ziemskich potrzeb, którzy zasiedlając kolejne
przestrzenie kompletnie lekceważą miejscową kulturę. W rezultacie ślady po
marsjańskiej cywilizacji zostają stopniowo wymazywane (My, Ziemianie, mamy talent do niszczenia wielkich pięknych rzeczy [2]),
a wszystko w imię palącej żądzy zysku, nachapania się, obłowienia się, której
przyświecają zasady: Łap, ile wlezie. Co
znajdziesz, to twoje. Jeśli ktoś nadstawi drugi policzek, uderz go czym
prędzej. I tak dalej, i dalej… [3].
Wydaje się, że tak kiepskie
mniemanie o ziemskiej społeczności to efekt długoletnich obserwacji oraz
znajomości ludzkiej historii. W Kronikach
marsjańskich można usłyszeć echa hiszpańskiej konkwisty, eksterminacji Indian
w Ameryce Północnej czy zniewolenia a następnie dyskryminacji czarnej
mniejszości. Tym samym Bradbury zdaje się sugerować, że największą przywarą ludzkości
jest lęk i nieufność wobec tego, co nieznane. Z jednej strony ta cecha
pozwoliła nam przetrwać jako gatunkowi, z drugiej zaś, w obliczu galopującego
rozwoju technologicznego, w (nie)sprzyjających okolicznościach może stać się
bodźcem do unicestwienia elementów, których nie pojmujemy. To, co nieokreślone
i niepoznane musi się poddać i zmienić w coś, co mieści się w naszych myślowych
schematach, w przeciwnym razie czeka je zagłada (A z nich wybiegali ludzie, unosząc w dłoniach młoty, gotowi przekuć ów
obcy świat w coś znajomego oku, przegnać to, co nieznane [4]).
Tyle, że Bradbury mocno podkreśla fakt, że nasze tendencje do siania
spustoszenia mogą obrócić się przeciwko nam – niemal powszechny dostęp do broni
masowego rażenia może doprowadzić do efektownego samounicestwienia z racji
faktu, że w głębi duszy pozostaliśmy barbarzyńcami, którzy w chwili
intelektualnej niemocy, gdy brak nam już argumentów i cierpliwości, uciekają
się do przemocy (Nasza uwaga skupiła się
nie tam, gdzie powinna, na maszynach, zamiast na sposobach kierowania nimi [5]).
Siłą prozy Bradbury’ego jest
styl, w jakim utrzymane są poszczególne opowiadania. Na uwagę zasługuje język,
zarówno bardzo plastyczny jak i poetycki, który pobudza czytelniczą wyobraźnię,
sycąc ją pięknymi słownymi obrazami. Malownicze przenośnie ((…) bielmo szronu powlekające szyby, dachy
obwieszone frędzlami sopli [6]),
ciekawe ożywienia (Stojące na szczycie
gór wielkie kamienne fasady spoglądały obojętnie na srebrzystą rakietę i
maleńkie ognisko [7])
czy rozbudowane porównania (Spęczniałe
fale gęstego ciemnego syropu ściekały na cynamonowy piach drogi. Rzeka powoli
płynęła naprzód, a składali się na nią mężczyźni i kobiety, chłopcy i
dziewczynki (…) [8])
to tylko kilka przykładów świadczących o bogactwie pisarskiego repertuaru, z
którego chętnie korzysta Amerykanin.
Reasumując, Kroniki marsjańskie to ten rodzaj literatury, która jest
ponadczasowa, mimo iż zawarte w niej wątki futurystyczne kompletnie rozminęły
się rzeczywistością, jaka nadeszła. Tyle, że autorowi udało się dokonać czegoś
więcej niż trafnego przewidzenia sekwencji przyszłych zdarzeń – Ray Bradbury
przeprowadza głęboką analizę człowieczej natury, punktując jej największe
słabości i przedstawiając zagrożenia, jakie mogą z tego wynikać. Dzieło jest
niczym blizna pulsująca na naszej człowieczej dumie, bowiem katastroficzne
wizje snute przez Amerykanina jeszcze się nie ziściły, ale uparcie przypominają
o naszej nieobliczalności. Szkoda też, że jako ludzkość nie robimy zbyt wiele,
by całkowicie je zanegować i podważyć ich sens.
.
[1] Ray Bradbury, Sierpień 1999: Ziemianie w: Kroniki marsjańskie, przeł. Paulina
Braiter i Paweł Ziemkiewicz, Mediasat Poland, Kraków 2005, s. 31
[2] Ray Bradbury, Czerwiec 2001: Księżycowy blask w: Kroniki marsjańskie, przeł. Paulina
Braiter i Paweł Ziemkiewicz, Mediasat Poland, Kraków 2005, s. 66
[3] Tamże, s. 72
[4] Ray Bradbury, Luty 2002: Szarańcza w: Kroniki marsjańskie, przeł. Paulina
Braiter i Paweł Ziemkiewicz, Mediasat Poland, Kraków 2005, s. 95
[5] Ray Bradbury, Październik 2026: Milion lat wakacji w: Kroniki marsjańskie, przeł. Paulina
Braiter i Paweł Ziemkiewicz, Mediasat Poland, Kraków 2005, s. 214
[6] Ray Bradbury, Styczeń 1999: Rakietowe lato w: Kroniki marsjańskie, przeł. Paulina
Braiter i Paweł Ziemkiewicz, Mediasat Poland, Kraków 2005, s. 7
[7] Ray Bradbury, Czerwiec 2001: Księżycowy blask w: Kroniki marsjańskie, przeł. Paulina
Braiter i Paweł Ziemkiewicz, Mediasat Poland, Kraków 2005, s. 65
[8] Ray Bradbury, Czerwiec 2003: Droga w przestworzach w: Kroniki marsjańskie, przeł. Paulina
Braiter i Paweł Ziemkiewicz, Mediasat Poland, Kraków 2005, s. 112
9 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czytałam "Kroniki marsjańskie" i również widzę w niej opowieść o człowieku i tym jak wpływa na swoją własną planetę i jej mieszkańców, a nie historię s-f.
OdpowiedzUsuńGdybyś szukała science fiction, w której oprócz opowieści o naszej naszej ludzkiej naturze, można znaleźć też rozbudowaną warstwę naukowo-socjologiczną, to polecam dzieła Kima Stanleya Robinsona, w szczególności trylogię marsjańską.
UsuńTak! Dobra SF to właśnie taka, która się broni przed czasem niezależne od tego, czy poszczególne aspekty futurystycznej wizji się sprawdzą, czy nie. Ba - niektóre klasyki gatunku świadomie pokazują przyszłość, której nie będzie i być nie może.
UsuńChyba czekają mnie te Kroniki marsjańskie. To chyba trafi w moje klimaty.
Nadmienię tylko, sam o tym nie widziałem, że ortodoksyjne reguły dopuszczają tylko pisownię s.f. lub SF, no i oczywiście fantastycznonaukowy pisany razem. Science fiction is OK of course :)
O proszę, o tym "s.f" i "SF" to nie słyszałem. A możesz podać źródła tych informacji?
UsuńNo i czekam na Twoje wrażenia z lektury "Kronik marsjańskich". Bo jestem pewien, że wyłapiesz tam wiele socjologicznych smaczków i szerzej je omówisz.
Poradnia Językowa PWN :)
UsuńZgadzam się w stu procentach ze słowami o ponadczasowości i uniwersalności tej książki. Dla mnie powrót do "Kronik..." które czytałem jako nastolatek (średnio mi się wtedy podobały) był bardzo ciekawym doświadczeniem, a Bradbury w charakterystyczny sposób punktuje człowieka jako jednostkę, ale też ludzkość zwłaszcza cywilizacja zachodu nie ma się czym pochwalić... Co w sumie jest smutne i przerażające... Może dlatego jeszcze nikogo nie spotkaliśmy, bo zwyczajnie wszyscy w kosmosie nas unikają?
OdpowiedzUsuńO tak, "Kroniki marsjańskie" to poniekąd przegląd grzeszków i przewin popełnionych przez ludzkość, chociaż w kwestii niemożności nawiązania kontaktu z inną cywilizacją upatruję bardziej w wyjaśnieniu Staszka Lema, tj. jego koncepcji okna kontaktu.
UsuńI cóż tu wiele dodać? Czytałem ten zbiór krótko po wydaniu go właśnie w serii, z której okładkę prezentujesz, i wtedy zrobił na mnie wielkie wrażenie, pod którym pozostaję do dziś. Na swój sposób bardzo smutne to opowiadania, choć momentami pełne humoru.
OdpowiedzUsuńBardzo celne spostrzeżenie! W książce nie brakuje zabawnych epizodów, ale wymowa całego dzieła jest niezwykle pesymistyczna. Taka bardziej wyrafinowana i subtelna forma, jaką posługuje się Vonnegut w swoich wizjach końca świata, gdzie czarny humor splata się z beznadzieją.
Usuń