Westybul
(łac. vestibulum) to wystawny
przedpokój przy wejściu do rezydencji bądź pałacu, który stanowi połączenie
głównego wejścia z resztą pomieszczeń. W Starożytności westybul miał formę
korytarza bądź holu, natomiast w barokowych i renesansowych pałacach oraz
obecnie, w teatrach, filharmoniach czy innych gmachach użyteczności publicznej,
westybul to rozbudowany, ozdobny i dekoracyjny przedsionek, pełniący funkcję
reprezentacyjną. Westybul to również tytuł powieści Alexandru Ivasiuca, opublikowanej
na łamach serii Proza Współczesna,
firmowanej logiem Państwowego Instytutu Wydawniczego.
Alexandru
Ivasiuc (1933 – 1977) to rumuński pisarz nowelista, lekarz z zawodu oraz
psycholog. Urodzony w Syhocie Marmaroskim w rodzinie profesora nauk ścisłych. W
1940 roku, na skutek postanowień drugiego arbitrażu wiedeńskiego, w wyniku
którego północna część Siedmiogrodu oraz część Marmaroszu (wraz z miastem
Syhot) trafiły w ręce Węgrów, cała rodzina przeniosła się do Bukaresztu. Po
ukończeniu liceum podjął studia wyższe na Wydziale Filozoficznym, z których
jednak został wydalony z przyczyn ideologicznych. Ivasiuc kontynuował edukację
na Wydziale Medycznym, tyle, że tych studiów również nie dane było mu ukończyć
– w 1956 roku wziął udział w rozruchach, które były echem strajków robotniczych
w Poznaniu oraz w Budapeszcie. Przyszły autor został aresztowany i skazany na obóz
pracy. Od 1968 roku Ivasiuc pracował przy ambasadzie amerykańskiej w
Bukareszcie, został także członkiem Partii Komunistycznej. Liczne podróże po
Stanach Zjednoczonych, zgoda na studia zagraniczne, wizyty w Anglii to według niektórych
współczesnych badaczy sugestia, że Alexandru Ivasiuc mógł pełnić rolę tajnego
informatora rumuńskich służb bezpieczeństwa. Tyle, że pisarzowi, który zmarł
tragicznie w 1977 roku w trakcie trzęsienia ziemi w Bukareszcie, jak dotąd nie
udało się udowodnić współpracy. Artysta może pochwalić się w swoim dorobku
kilkoma powieściami, wśród których za najlepszą uchodzi jego debiut, napisany w
1967 roku Westybul.
Westybul to utwór, który charakteryzuje się bardzo
interesującą kompozycją. Na książkę składają się listy świeżo upieczonego
profesora Akademii Medycznej kierowane do 19-letniej studentki. Główny bohater
przelewa na papier emocje, które targają jego udręczoną duszą, w pełni
odsłaniając je przed czytelnikiem. Szczegółowe studium własnych uczuć oraz
bezkompromisowe obnażenie własnej psychiki jest jednak aktem połowicznym –
profesor Ilea jest bowiem świadom, że płodzone zdania nigdy nie dotrą do
adresatki, będącej obiektem żarliwej miłości. Lęk i obawa przed stanem, do
jakiego został doprowadzany protagonista powodują, że wykładowca, 50-letni mężczyzna,
mąż z ponad 20-letnim małżeńskim stażem, osobnik skryty i małomówny, naukowiec,
który kawał życia spędził przy żmudnej pracy laboratoryjnej, zaczyna więcej
czasu poświęcać własnej psychice, próbując zrozumieć zachodzące w nim zmiany.
Niepewność
i strach ogarniające profesora wynikają z odkrycia w sobie nieznanych dotąd
zakamarków, które dobitnie uświadamiają, że człowiek sam dla siebie jest zagadką
trudną do rozwikłania. Pisane w samotności i pustce gabinetu listy stanowią
formę spowiedzi bądź autoterapii. Niepokój wywołany uczuciowymi zawirowaniami
sprawia, że protagonista bacznie spogląda na koleje własnego życia,
przeprowadzając swoistą autoanalizę, tak jakby poprzez zaglądanie w przeszłość
oraz zestawienie ją z teraźniejszością, można było dowiedzieć się, jakim
człowiekiem się jest oraz jakie wydarzenia, przeżycia i doświadczenia do tego
doprowadziły. Z tego względu na książkę składa się eksploracja mrocznych głębin
własnej psychiki (przerażających, bo wymykających się przewidywaniom i
rozsądkowi) oraz odkrywanie i badanie dziwnych współistnień – pokładów emocji,
które dotychczas były skrzętnie ukrywane i ignorowane, a które w mniejszym bądź
większym stopniu uformowały osobowość dorosłego już człowieka.
Co
interesujące, pierwsze strony lektury mogą sprawiać wrażenie, że Westybul to piękne, choć długie i
skomplikowane, pełne wywodów, oryginalnych figur retorycznych oraz dziwacznych
metafor, miłosne wyznanie. Jednak dalsze strony powieści każą traktować pisane
listy jako formę samoobrony – starszy mężczyzna, człowiek poważny,
systematyczny w pracy, pełen dyskrecji, autodyscypliny i rozwagi, całkowicie
pochłonięty prowadzonymi badaniami zostaje schwytany w sidła miłości,
niespodziewanej, palącej, młodzieńczej. Obawa przed śmiesznością, świadomość, że
ujawnienie swojego uczucia wiązałoby się z koniecznością odrzucenia całej
dotychczasowej egzystencji, która stanowi podwaliny osobowości, popychają
profesora Ileę do krytycznego spojrzenia na własny żywot oraz rozliczenia się z
przeszłością, która zaczyna jątrzyć się niczym niezagojona rana. Młoda
studentka okazuje się bodźcem, który skłania dojrzałego mężczyznę do
zaproszenia czytelnika do westybulu swojej duszy, do ukazania całego swojego
żywota, którego okres młodzieńczy przypadł na czas pożogi II wojny światowej.
To
właśnie wojna pełni kluczową rolę w utworze. Alexandru Ivasiuc prezentuje ją
jako porę, kiedy zawieszeniu ulegają wszelkie prawa i zasady, krzywdzeni są
niewinni ludzie, a żołnierze wyruszający na front zamieniają się w dzikie
zwierzęta, które za maską brutalności, ordynarności i sadyzmu, skrywają
paniczny strach przed nagłą i niespodziewaną śmiercią
– wojna to błyskawiczny rozkład struktur, które zdążyły skupić w sobie wiele doświadczeń, czasu oraz wysiłku niezbędnego do ich wzniesienia. Rumuński pisarza
przedstawia także cały szereg mechanizmów, przy pomocy których człowiek próbuje
radzić sobie z traumatycznymi doświadczeniami, tłumaczyć wydarzenia, do jakich
doszło, a które wymykają się ludzkiemu pojmowaniu – począwszy od zbyt silnej
koncentracji na jednostce (tak jakby jeden osobnik mógł przyjąć
zadośćuczynienie w imieniu całych zastępów ludzi, wobec których odczuwa się
piętno winy), a na zupełnej negacji jednostki skończywszy. Tę drugą postawę
bardzo dobrze wyraża cytat: Linia
horyzontu pofałdowana wzgórzami przypominała mi krzywiznę ziemi, jej aspekt
geologiczny lub astronomiczny, jej bezszelestne krążenie po wciąż tej samej orbicie.
Z tego punktu widzenia wszystkie zbrodnie i wszystkie wyrzuty zdawały mi się
drobne, bez znaczenia, zdarzały się jednak na olbrzymiej i ciężkiej masie
stałej materii, okrytej skałami, przeżartej erozją, masie, która biegnie swoim
torem od milionów lat; wobec niej wojna i pokój, wina i niewinność to zjawiska
przelotne, zatopione w bezmiarze czasu planetarnego. To mgnienie, co trwa tak
krótko, iż nie zostawia trwałych śladów oprócz nędznych kopczyków, cmentarzy,
które tak łatwo jest zrównać z powierzchnią ziemi. I od czasu do czasu jakiś
kataklizm, wybuch lawy i popiołu, które unicestwiają drobne namiętności
mieszkańców miast i sprowadzają do wspólnego mianownika zbrodniarzy, winnych i
niewinnych [1]. Wynurzenia uczonego można potraktować jako swoisty hymn pochwalny pod adresem przyrody i cechującej ją bezosobowości, które są źródłem głębokiego spokoju i wyciszenia.
Język powieści, jak na dobrze wykształconego i inteligentnego profesora przystało, jest elegancki i przyjemny, chociaż zawiłe słowne ejakulacje mogą być momentami odrobinę nużące. Za to bardzo ciekawe są nawiązania do prac badawczych bohatera – morfologia neuronów, dyscyplina, w której obraca się protagonista, staje się przyczynkiem do wielu interesujących obserwacji dotyczących ludzkiej natury. Intrygująca jest także przyjęta forma narracji, bowiem z uwagi na epistolarny charakter dzieła, snujący opowieść zwraca się bezpośrednio do czytelnika.
Krótko
reasumując, moja pierwsza styczność z literaturą rumuńską okazała się bardzo
owocna. Dzieło Alexandru Ivasiuca to solidna proza psychologiczna, która dobrze
unaocznia fakt, że nie sposób odciąć się zupełnie od przeszłości, nie można o
niej zapomnieć, zakopać jej niczym niechciany przedmiot czy schować jako
niepożądany symbol klęski, porażki czy upadku. Prędzej czy później odezwie się
ona przenikliwym wyciem, domagając się należnej jej atencji i wkroczy z całym
impetem, burząc ład uporządkowanego życia teraźniejszego, żądając
konfrontacji.
Wasz Ambrose
[1] Alexandru Ivasiuc, Westybul, przeł, Danuta Bieńkowska,
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970, s. 240
"Zawiłe słowne ejakulacje", hmmm, może to i lepiej, że miały do studentki nie dotrzeć ;) A tak poważnie to ciekawe, że miłość i morfologia neuronów mogą być pretekstem do wnikliwych przemyśleń na temat ludzkiej natury, przyrody, wojny i pokoju. Co odpisałaby studentka? :)
OdpowiedzUsuńPS Rzuciły mi się w oczy literówki, może chcesz poprawić, więc podrzucam ;)W drugim akapicie masz "na Wydziale Filozoficznych" i w trzecim akapicie zamiast "który" jest "których"
Ha, to słowo samo nasunęło mi się podczas pisania tekstu i po krótszym namyśle stwierdziłem, że nie będę go usuwać, bowiem dobrze oddaje sposób wyrażania emocji profesora, które dosłownie ... :) Obawiam się, że studentka mogłaby nie dobrnąć do najciekawszych fragmentów - pewnie poległaby na początkowych pochwalnych peanach na swój temat, traktując je jako bredzenie mężczyzny przechodzącego kryzys wieku średniego. Siłą lektury jest to, że to miłosne wyznanie zamienia się w analizę własnej przeszłości - wojenne wspomnienia bohatera oraz poświęcone im refleksje to najlepsza część dzieła.
UsuńP.S. Dzięki serdeczne za wychwycenie!
Hm... Sam nie wiem. Na pewno książka warta poznania, ale pewnie nie znajdę na nią czasu, skoro i tak już troszkę wiem, o czym traktuje. Rys psychologiczny i sprawa autorefleksji, autoanalizy, bardzo ciekawe, podobnie jak sprawa miłości (czy to aby na pewno miłość?). Z drugiej strony, ostatnio zauważam w literaturze popularnej więcej prawdziwej wiedzy psycho- i socjologicznej niż w dziełach z zasadniczo większymi ambicjami. Mam wrażenie, że powieści z pretensjami do Wielkiej Literatury aż nazbyt często koncentrują się na jednym aspekcie, jednym przypadku, nie dając czytelnikowi szansy na odróżnienie, czy jest to wyjątek, czy też norma; przy okazji szerzą fałszywe stereotypy obdarzając je pozorem prawdy, jak na przykład przekonanie o zezwierzęceniu zbrodniarzy wojennych (w rzeczywistości byli oni aż nazbyt ludzcy) oraz błędne przekonania o sposobach skutecznego radzenia sobie z PTSD. Niemniej recenzja jak zwykle ciekawa i dająca pojęcie o czym rzeczywiście książka traktuje, co szczególnie cenne, gdy tyle wartościowych rzeczy, że nie wiadomo, za co się brać. Swoją drogą – ale masz tempo ostatnio, aż zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie nie jest to żadna wielka literatura - solidna proza psychologiczna i nic więcej, chociaż przyznaję, że nie wiem jakie wyobrażenia o tym dziele miał sam autor :) Z rzeczy, które dla Ciebie mogłyby okazać się interesujące to przedstawienie jak funkcjonował świat nauki w okresie komunizmu - bohater wspomina współpracę z człowiekiem, który badania naukowe próbował pogodzić z ideologią (udowadnianie teorii a la łysenkizm); ciekawe są także "biologiczne" wstawki - trochę informacji o samych neuronach, opis zachodzących zmian w sposobie ich badania, etc.
UsuńA co do tempa czytania, to zauważyłem, że w moim przypadku końcówka roku oraz początek kolejnego wiążą się ze wzmożoną aktywnością :)
Nie wiedziałam, że Danuta Bieńkowska, którą kojarzyłam jako pisarkę (w czasach PRL jej książek wydano dosyć sporo), była także tłumaczką. Widzę, że autor żył bardzo krótko... Zainteresował mnie ten wątek miłości starzejącego się profesora do studentki. Taka późna miłość może być bardzo silna i destrukcyjna.
OdpowiedzUsuń"Danuta Bieńkowska - polska pisarka, autorka utworów dla młodzieży, eseistka, tłumaczka literatury rumuńskiej."
UsuńO widzisz, ja tej Pani w ogóle nie znałem. Nazwisko Bieńkowski kojarzy mi się tylko ze współczesnym polskim pisarzem (Dawidem, autorem powieści "Biało-czerwony" czy "Nic"). Człowiek się całe życie uczy :) Czy polecasz szczególnie któryś z utworów pani Bieńkowskiej?
Wspomnianą destrukcyjność także zasygnalizowano w utworze - sam profesor zdaje się być przerażony faktem, że ewentualne wyznanie miłosne wiązałoby się z bardzo poważnymi zmianami w dotychczasowej egzystencji.
Jako dziecko wypożyczyłam z biblioteki szkolnej ze dwie jej powieści. Podobały mi się, ale już słabo je pamiętam.
UsuńJa z kolei nie słyszałam o Dawidzie Bieńkowskim. Tylu tych autorów jest, trudno spamiętać nazwiska wszystkich...
Zgadza się, autorów przybywa z roku na rok, szczególnie w ostatnim okresie, kiedy to rynek zaczęły podbijać wydawnictwa specjalizujące się w "self-publishingu".
UsuńJak narazie moje spotkania z literaturą powiązaną z Rumunią ograniczyly się do Herty Müller i Veteranyi. Jednak pierwsza z nich jest Niemką, a jej powieści są naprawdę trudne, wymagające i zostaje po nich pewien rodzaj bólu, który odzywa się zwłaszcza wtedy kiedy próbuję sięgnąć po kolejną jej książkę. A druga pani pisze po niemiecku.A autora, o którym piszesz oczywiście nie znam, ale już sam cytat jest napisany tak pięknym językiem, że będę go miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńIvasiuc to pierwszy autor rumuński, którego miałem okazję czytać. Na ten kraj miałem już wcześniej zakusy - w domu posiadam powieści Normana Manei oraz Maxa Blechera, ale ostatecznie okazało się, że najpierw sięgnąłem po powieść z biblioteki :)
UsuńO H. Müller sporo słyszałem, ale jeszcze nie miałem okazji obcowania z jej prozą.
Znalazłeś ciekawą perełkę. Sama czytałam zaledwie kilka tytułów, autorstwa pisarzy rumuńskich (choć nie wiem czy Herta Müller się liczy).
OdpowiedzUsuńSięgając po pozycje wydane na łamach serii "Proza Współczesna" czy "Współczesna Proza Światowa" PIWu, bardzo łatwo jest trafić na jakieś zapomniane dzieło - w obu kolekcjach zebrano bardzo dobre tytuły :)
UsuńA przypadek Herty Müller jest bardzo ciekawy - interesujące jak do jej spuścizny podchodzą sami Rumuni :)
Ciekawa pozycja... Wydaje mi się jednak, że to, że profesor zaczął pisać listy (ale do siebie) - nie tyle mogą świadczyć o tym, że on sam się otworzył. Raczej może jeszcze bardziej zamknął w sobie. Ejakulacje brzmią przerażająco;)
OdpowiedzUsuńHa, ciekawe spostrzeżenie! Jeśli czytelnika śledzącego wynurzenia profesora potraktować jako swoistego podsłuchiwacza i podglądacza to faktycznie może się okazać, że z perspektywy pozostałych bohaterów dzieła (o których jednak praktycznie w ogóle się nie wspomina) profesor jeszcze mocniej zamknął się w sobie przed światem zewnętrznym :) Nie zmienia to jednak faktu, że bodźcem do tej autorefleksji i pogłębionej autoanalizy było miłosne uniesienie, wywołane pojawieniem się w życiu dojrzałego mężczyzny młodej i atrakcyjnej studentki.
UsuńNo właśnie. Miłość, to uczucie, które potrafi wstrząsnąć. Profesor zapewne zobaczył swoje życie w nowym świetle...
UsuńZgadza się. Przy okazji miłosne odurzenie profesora zręcznie wykorzystano do zaprezentowania jego żywota, który okazuje się zaskakująco interesujący - wojna, apolityczność szczególnie trudna do zachowania wobec dość natarczywej ideologii komunistycznej, praca naukowca.
Usuń