Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
sobota, 19 maja 2012
Dawid Bieńkowski "Nic", czyli historia narodzin polskiego kapitalizmu
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Archipelagi
Liczba stron: 392
Akcja powieści „Nic” autorstwa
Dawida Bieńkowskiego rozgrywa się w kraju, położonym w samym środku
Wielkiego Niżu Europejskiego, rozległej równiny rozciągającej się od
Paryża do Uralu, przez którą to raz po raz ciągnęły wielkie armie.
Wydarzenia toczą się zaledwie o niecałe pół wieku od szczególnie
intensywnych przemarszów wojskowych na owej równinie.
Mówiąc mniej oryginalnie, zarazem przestając cytować autora, „Nic”
to opis Polski lat dziewięćdziesiątych XX wieku w okresie ustrojowej
transformacji. W momencie rozpoczęcia fabuły, naród wreszcie zrzuca
kajdany i po blisko 50 latach sowieckiego zniewolenia wychodzi z cienia
Wielkiego Brata. Jest to czas ogromnych zmian, gdy życiowe standardy,
architektura, normy obyczajowe, słowem, cała rzeczywistość,
przekształcają się w sposób niezwykle dynamiczny i diametralny. To ten
przełomowy moment, gdy na półkach sklepów wreszcie zaczynają pojawiać
się towary, a w miejsce lokalnych jadłodajni „Pyza” serwujących
domowe jedzenie ze sztućcami przybitymi do blatów stolika, powstają
restauracje z prawdziwego zdarzenia. To również okres, gdy na polski
rynek gastronomiczny, wygłodzony latami komunizmu, wkraczają złaknieni
nowych źródeł gotówki światowi giganci, wielkie koncerny żywieniowe,
tacy jak francuska sieć fast-foodów Positive Food Corporation.
Wydarzenia opisane w powieści toczą się
właśnie wokół Positive’a, a dokładnie wokół ludzi z nim związanych.
Francuski gigant, który posiada swoje oddziały w Azji, Afryce oraz
Europie decyduje się na podbój nowo powstałego rynku, gdzieś na
rubieżach zachodniej cywilizacji, na styku Niemiec z Rosją. Dla wielu
Polaków to szansa na nowe życie, godną pracę oraz znakomite zarobki. Co
najważniejsze to także świadomość bycia pionierem, współodpowiedzialnym
za kreowanie nowej rzeczywistości, nowych wyższych standardów oraz
luksusu. Książka to znakomity zapis, jak wielu ludzi daje się złapać w
sidła wielkich korporacji, działających pod przykrywką plastikowych
haseł oraz pustych frazesów.
Jednym z głównych bohaterów jest Euzebek
Drutt, pochodzący z niewielkiego podwarszawskiego miasteczka,
dwudziestoletni młodzieniec, który wielką karierę rozpoczyna od
sprzedaży adidasów na targowisku pod stadioniem X-lecia w Warszawie.
Drutt nie miał w życiu łatwego startu – matka znajduje się na rencie,
jako, że nie odważyła się przejąć wraz z byłymi współpracownicami
spożywczaka, w którym wcześniej pracowała. Odradzał jej to mąż, który
twierdził, że pewniejszym biznesem jest jego warsztat samochodowy.
Okazuje się jednak, że warsztat nie ma szans na egzystencją w momencie,
gdy prywatyzacji uległ dotychczasowych główny klient, tabor państwowy.
Euzebek dochodzi zatem do wszystkiego samodzielną, ciężką pracą. Pomaga
mu w tym determinacja, brak skrupułów oraz talent sprzedawcy. Zalicza
jeszcze krótki epizod jako akwizytor, sprzedający drewniane wałki do
masażu stóp oraz pracownik sieci fast-foodwej Crispo, gdzie pracuje na
mopie, by w końcu przenieść się do Positive’a. Początkowo jako kasjer, z
biegiem czasu dochrapuje się coraz wyższych stanowisk, by wreszcie
zostać dyrektorem regionalnym sieci na północną Polskę.
Kolejny bohater, którego losy przyjdzie
nam poznać to Krzysztof Lenart, były nauczyciel historii z 6-letnim
stażem pracy. Jeszcze za czasów komuny, student historii Lenart był
działaczem niepodległościowym. Podczas szkolnej kariery, którą
rozpoczynał jeszcze przed zmianą ustrojową, jako jedyny członek ciała
pedagogicznego nie należał do partii, o co zawsze suszył mu głowę
dyrektor, zamartwiający się o jego polityczne zapatrywania. Po obradach
okrągłego stołu okazuje się, że sytuacja w szkole niewiele się zmienia –
w uznaniu za zdolności zarządzania, dyrektor wraz z całym pedagogicznym
betonem pozostaje na swoich stołkach. Lenart mając dość głodowych
pensji, ciągłych uwag, tym razem na temat sposobu nauczania podejmuje
decyzję, która wpłynie na całe jego późniejsze życie – postanawia złożyć
swoje curriculum vitae do sieci Positive. Czyni to w akcie desperacji,
nie obiecując sobie zbyt wiele, a jednak los się do niego uśmiechnął. Na
rozmowie kwalifikacyjnej wypada fantastycznie – Lenart okazuje się
idealistą z ogromnym zapałem do pracy, który jest autentycznie
przekonany, że będzie spełniać ważną misję, dając Polakom jakość, na
którą przecież w pełni zasługują. Dodatkowo biegle zna język oraz
kulturę Francji. Z pewnością pomaga fakt, że Krzysztof w czasach
studenckich pracował na przedmieściach Paryża, a w jego rodzinie
ojczyzna Napoleona często była tematem rozmów. Zachwycano się nią jako
europejską stolicą kultury, jej znakomitą kuchnią, sztuką,
osobistościami, które wydała na świat.
Z obu bohaterów zdecydowanie bliższy
wzorcowi człowieka-humanisty jest Lenart, dlatego to jemu poświęcę
więcej uwagi. Jest to persona o złożonej osobowości, wrażliwa oraz o
wiele głębsza niż Euzebek Drutt. Krzysztof od początku rzuca się w wir
pracy, poświęcając się jej bezgranicznie, co w końcu odbija się na jego
sytuacji rodzinnej. Dotychczas przykładny mąż oraz ojciec, teraz nie ma
zbyt czasu dla bliskich. Okazuje się, że jako nauczyciel historii miał
zdecydowanie większe możliwości przebywania z ukochanymi dla niego
osobami – córką oraz żoną. Swoją nieobecność próbuje niejako wypełnić
pieniędzmi, a ściślej dobrami, które za nie nabywa. Dzięki sieci
Positive Lenart mógł zamienić lokum w bloku, dzielone z ojcem na własne
2-pokojowe mieszkanie. Do tego prywatna szkoła dla córki, wakacje letnie
w ciepłych krajach, narty oraz snowboard w przerwie zimowej. Krzysztof
mimo, że czuje, iż coś bardzo cennego przelewa mu się między palcami,
nie potrafi zrezygnować z piastowanego stanowiska, co wiązałoby się z
utratą zbyt wielu przywilejów. Nazbyt przywykł już do komfortu oraz
luksusu, by tak po prostu wrócić do egzystencji pełnej utrapień i lęków o
stan funduszy przy końcu każdego kolejnego miesiąca. Dlatego do pracy
wychodzi wcześnie rano, gdy córka jeszcze śpi, a wraca późną nocą, gdy
córka już śpi. Intensywny tryb życia oraz całodzienne przesiadywanie w
biurze – tłumaczy żonie – jest jedynie tymczasowe, co wiąże się z
faktem, że sieć dopiero wchodzi do Polski, otwiera nowe restauracje,
wiele jest jeszcze do zrobienia, jeszcze więcej do nauczenia, a czasu na
to wszystko bardzo mało, bo jak wiadomo, konkurencja nie śpi. Lenart
orientuje się w jakie bagno wdepnął dopiero w momencie, gdy sieć
Positive zmienia strategię działania. Dotychczas restauracje działały na
zasadzie partnerstwa – właściciele lokali, z których wielu rekrutował
również Lenart, małżeństwa w dojrzałym wieku udostępniały lokum, które
Positive remontował oraz przystosowywał do swoich standardów. Partnerzy
byli szefami swoich restauracji, pobierając prowizję od uzyskanych
przychodów. Taka formuła sprawdzała się jednak tylko przy początkowej
ekspansji nowego rynku – lokalni biznesmeni zdecydowane lepiej radzili
sobie na doskonale znanym terenie niż ludzie z zewnątrz. Po początkowym
boomie, medialnym sukcesie, zbudowaniu solidnej marki, czas na zyski. A
najefektywniejszym tworzywem do generowania pieniędzy są kierownicy
pozbawieni skrupułów, patrzący na ludzi nie jak na istoty ludzkie, a jak
na trybiki, które muszą pracować doskonale i bez zarzutu, by wyrobić
zaplanowane targety. Kierownicy, którzy w razie złych wyników
są w stanie bez mrugnięcia okiem zwolnić całą załogę. Zaczyna się zatem
bezwzględna gra – szukanie haków na dotychczasowych partnerów i
pozbawianie ich restauracji.
Lenart, jako dyrektor kadrowy na całą
Polskę, początkowo próbuje delikatnie oponować przeciwko takiej
strategii, jednak zostaje brutalnie sprowadzony na ziemię przez
Pierre’a, który wyjawia mu smutną kapitalistyczną prawdę: jak najwięcej sprzedać z jak największym zyskiem.
Okazuje się, że budowany wizerunek sieci Positive jako wielkiej
rodziny, w której wszyscy darzą się szacunkiem i zaufaniem, służą sobie
wzajemną pomocą, zawsze mają dla siebie promienny uśmiech jest tylko
ułudą i mirażem. Nie istnieją rzeczy ważniejsze niż konieczność
zrealizowania wytyczonego planu. Lenart przechodzi załamanie nerwowe –
wraca do nałogu palenia papierosów, zdarza mu się również zdradzić żonę z
przypadkowo poznaną kasjerką z Postitive’a.
W nowej rzeczywistości od razu odnajduje
się za to Euzebek Drutt, który w kapitalistycznym morzu czuje się jak
ryba i to ta najbardziej drapieżna – rekin. Drutt to człowiek z jasno
wyznaczonym celem bycia najlepszym. Środkiem do osiągnięcia celu są
zrealizowane targety, dlatego należy realizować je za wszelką
cenę. Bez zbędnych sentymentów, bez ronienia łez. Cyferki, tabelki oraz
liczby wyraźnie pokazują, że z systemem partnerskim nie ma absolutnie
żadnej możliwości spełnienia oczekiwań z Paryża, dlatego zaczyna swoje polowania na kolejnych właścicieli restauracji. Zawyżona liczba elementów
na stanie – do piachu, nieprzestrzeganie standardu czystości – do
piachu. Z uporem maniaka, szuka pretekstów do pozbywania się kolejnych
ludzi. Dobre rezultaty z pewnością pomaga mu osiągnąć jego charakter –
Euzebek to egoista i megaloman, zapatrzony w siebie, który każdy element
życia traktuje jak zawody, w których musi wygrać. Do tego obce są mu
jakiekolwiek wyrzuty sumienia – oprócz żony i dziecka posiada liczne
grono kochanek, a gdy żadnej z kobiet nie ma aktualnie pod ręką,
bezpardonowo zabiera do samochodu dziwki, które prezentują swoje wdzięki
wprost przy drodze.
Autor, niejako przy okazji, zarysował
również ciężkie życie undergroundowego artysty. W książce pojawia się
światek prawdziwych, niezależnych oryginałów, którzy jednak muszą się
jakoś utrzymywać, by dożyć do pierwszego dnia kolejnego miesiąca. Stąd
ukłony, czy wręcz dygnięcia w stronę komercji, która jest przecież
uosobieniem całego zła tego świata, Babilonem, z którym należy walczyć
na wszelkie możliwe sposoby. Zabawnie jest poznawać kolejne dodatkowe
zajęcia poszczególnych niezależnych oraz sposoby, w jaki ukrywają to
przed swoim środowiskiem, w obawie przed przypięciem łatki „sprzedał się”.
Jest to równocześnie dość smutne, widząc, że człowiek zawsze musi
dokonać wyboru pomiędzy absolutną niezależnością, a życiem na
przyzwoitym poziomie. Widzimy równocześnie do jakich absurdów,
wykoślawień może doprowadzić pojęcie źle rozumianej wolności, nie tylko
artystycznej, która w końcu i tak okazuje się kolejną klatką – bo
przecież, aby pozostać owymi wolnymi, musimy przestrzegać tylu obwarowań, nakazów.
Reasumując, uważam, że książka to
znakomity opis zmian, które dotknęły Polskę po runięciu ustroju
komunistycznego. Autor wyraźnie ukazał jak łatwo polscy konsumenci
zachłysnęli się tym co nowe, zachodnie, posiada znamiona luksusu. Owa
łatwość omotania, zachłanność konsumpcji spowodowana rzecz jasna była
latami uplecionymi nićmi szarzyzny, niedostatku i niedoboru, po których
byle świecący plastik urastał do rangi prawdziwego skarbu. Bieńkowski
zademonstrował również swój duży zmysł obserwacyjny – na podstawie
historii życia kilku ludzi (pracowników Positive’a, dyrektorów, zwykłych
kasjerek ale i ludzi niezależnych, związanych ze świadkiem
artystycznym) pokazał jak diametralnie zmieniła się mentalność całego
społeczeństwa – do momentu upadku komunizmu Polacy jednoczyli się pod
sztandarem walki ze wspólnym wrogiem, a gdy tylko Czerwony Kolos wycofał
się z naszych ziem, okazało się, że człowiek człowiekowi wilkiem.
2 komentarze:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń