Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

środa, 23 maja 2012

Mrożek, czyli mistrz krótkiej satyry

Okładka książki Opowiadania 1960-1965 

Opowiadania 1960 - 1965

Sławomir Mrożek


Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Liczba stron: 264
 
 
 
 
 
 
 
 
Sławomir Mrożek to postać, której absolutnie przedstawiać nie trzeba. To artysta największego kalibru, którym bez cienia wstydu możemy się chwalić na całym świecie. Swoim pisarskim dorobkiem, inteligencją, przenikliwością, niebanalnym humorem zaskarbił sobie sympatię tysięcy fanów, nie tylko w Polsce. Na deskach teatrów regularnie pojawiają się sztuki autorstwa Pana Mrożka, jak choćby Miłość na Krymie, Tango, Erwin Axer czy Policja. Ale Mrożek to nie tylko wybitny dramaturg, to również prozaik, autor tekstów  z futurystyczno-absurdalnym Weselem w Atomicach na czele, słynących przede wszystkim z ich satyrycznej formy. Dokładnie w takim, tj. w humorystycznym tonie, utrzymane są opowiadania, które znalazły się w VI tomie dzieł zebranych Sławomira Mrożka, pochodzące z okresu 1960-1965. Część pierwsza to teksty pochodzące z Podwieczorku przy mikrofonie, audycji radiowej nadawanej w I Programie Polskiego Radia. Druga część to wybrane opowiadania pochodzące ze zbioru Deszcz.

Opowiadania z Podwieczorku przy mikrofonie charakteryzują się maksymalną zwięzłością formy – to teksty na jedną, góra dwie strony, opisujące zabawne perypetie członków ciała urzędniczego pewnej partyjnej instytucji. Głównymi bohaterami są narrator, Prezes, Księgowy, Referent, Radca oraz inni urzędnicy. Utwory cechują się sporą różnorodnością: mamy do czynienia z tekstami w charakterze listów, relacji czy uchwał (List do Szwecji, w którym narrator zwraca się z prośbą o przyznanie Nagrody Nobla do samego Szanownego Pana Nobla, Synek - list do Królowej Elżbiety z prośbą o adopcję, Uchwała, dotycząca odśnieżania, napisana w efekcie przysypania miejscowości przez śnieg, która traktuje o szkodliwym oraz demoralizującym wpływie śniegu na społeczność obywatelską Polski Ludowej, Rajd, czyli list do Głównego Komitetu Sportu Kołowego, będący zapisem relacji rajdu motocyklowego o Puchar z przeszkodami oraz stosownym litrażem alkoholowym, Zupa - opis zbrodni dokonanej przez klienta baru mlecznego na kelnerze, który badał ciepłotę zupy organoleptycznie, czy Prośba - list skierowany do Członka Związku Zawodowego Pracowników Gastronomii, Funkcjonariusza Państwowego Zakładu Wyżywienia Zbiorowego, Obywatela Kelnera), utworów traktujących o prywatnym życiu głównego bohatera (Serce Ojca - czyli o socjalistycznych niedoborach, w tym przypadku o problemie ze zdobyciem barana wielkanocnego, ostatecznie zastąpionego przez pana Barana, Karp - o problemach z ciasnotą w lokalach mieszkalnych, zajmowanych przez obywateli PRL-u, Perła o próbie wyhodowania perły poprzez denerwowanie mięczaków - ślimaków). Przewijają się także w sporej liczbie opowiastki o codziennych problemach, z którymi borykają się pracownicy Urzędu (Winda - o bezdyskusyjnym wypełnianiu nakazów płynących z samej góry, instalacji windy w parterowym budynku, Udój - o wyjeździe na wieś i nauczaniu rolników nowych technik dojenia krów: urzędniczką pod napięciem, czyli dojarką elektryczną, Kamikaze - o Kanceliście, którzy w akcie rozpaczy po tym, jak rzuciła go narzeczona, decyduje się na wyprawę mającą na celu Uporządkowanie Spraw Nie Załatwionych, Świnia przyzakładowa - o podciąganiu hodowli tuczników na jeszcze wyższy poziom i karmieniu świni drugim, alkoholowym śniadaniem, Tajemnice zaświatów - o próbie nawiązania łączności ze zmarłych Kasjerem, z którego śmiercią zniknęły równocześnie wszystkie pieniądze z kasy). Równie dużą dozę absurdu przejawiają historie barowe, czyli dyskusje prowadzone przez urzędników w ich ulubionym miejscu spotkań, przy ulubionym napoju (Niech żywi nie tracą nadziei … - rozmyślania nad rozwojem ekonomicznym kraju, Pies - o urzędniczej pożodze, którą wywołał samotny pies, błąkający się po rynku, Spór o starożytność - czyli batalia o to, czy starożytny Prezes to Prezus czy też Krezus, Zaklinacz - o nieudanych próbach kelnera Józia zaklinania zaskrońca, ­Zimowa dolegliwość - o niepokojących problemach Magazyniera, który zamiast białych myszek zaczął widzieć białe niedźwiedzie, czy Obcy - o smutnej przygodzie Prezesa, który nie został rozpoznany w barze przez pewnego obcego osobnika). Wymienione z tytułu teksty to jedynie wierzchołek góry lodowej, bowiem Opowiadania uraczą nas około 70 pozycjami z serii Podwieczorek przy mikrofonie.

Część druga mrożkowych Opowiadań to utwory pochodzące ze zbioru Deszcz. Dzieła ta posiadają nieco większą objętość, wciąż jednak są to stosunkowo krótkie teksty satyryczne. Z ciekawszych pozycji na pewno warto wspomnieć o Małym przyjacielu, opowiadaniu traktującym o znalezionym przez głównego bohatera kotku, który uratowany z psiego pogromu przejmuje od swojego nowego właściciela wszelkie wyrzuty sumienia za popełnianie niegodziwości. Autor znakomicie ukazał wręcz naturalną ludzką lubość, czy też słabość do czynienia zła, która ujawnia się jeszcze szybciej, gdy człowiek pozbawiony zostaje moralnych zahamowań w postaci dręczącego poczucia winy. Zakończenie jest o tyle optymistyczne, że jasno mówi, że odpowiedzialność za swoje czyny ponosimy zawsze - przecież jeśli sami nie potrafimy odczuć skruchy za swoje niegodziwości, to zawsze mogą nam w tym pomóc inni ludzie (tyle że wtedy pokutą są najczęściej męki fizyczne a nie psychiczne). Na uwagę zasługuje również Góral, opowiadanie o myślicielu mającym problemy z zasypianiem, który nie uznając filozoficznych kompromisów, przejawiając ogromną odwagę intelektualną decyduje się liczyć przed zaśnięciem rzeczywiste owce, jako Juhas. Grzechem byłoby również nie wspomnieć o Ad acta, czyli konfrontacji z ABSOLUTEM. To zdecydowanie jedno z dłuższych opowiadań, które jest przygodą niemłodego już wiekiem prozaika. Pewnego dnia, w barze mlecznym spotyka on roztargnionego, wychudłego młodzieńca o mętnym spojrzeniu, który zamawia szklankę mleka oraz 60 bułek. W każdej wolnej chwili zapisuje on coś na wszelakim, dostępnym materiale. Gdy bohater czyta zapiski na serwetce od razu przekonuje się, że ma do czynienia z geniuszem pióra, którego postanawia uwięzić we własnym gabinecie, chcąc się nim pochwalić przed znajomymi. Młodzieniec jednak wymyka się, a podstarzały pisarz udając się za nim w pogoń odkrywa cały wagon jemu podobnych. Okazuje się, że w mieście z nie wiadomo skąd zjawili się młodzi, skoszarowani geniusze, którzy dzieląc się na formacje (skryptony - jednostki po 15 ludzi, pisatki - oddział 5 ludzi, szajby - 2 skryptony) w mig opanowali cały rynek czytelniczy, zalewając go arcydziełami swojego autorstwa. Dotychczasowi pisarze, wierszokleci, dramaturdzy w akcie ostateczności próbują zjednoczyć siły, aby przeciwstawić się absolutnemu geniuszowi młodych ludzi. Główny bohater w pewnym momencie dochodzi nawet do wniosku, że nieznana siłą, z którą przyszło im się zmierzyć to Kosmici pod postacią literatów ABSOLUTNIE GENIALNYCH, których słowo będzie słowem ABSOLUTU. Mimo to, dotychczasowi ludzie pióra próbują podjąć nierówną walkę o byt. Ich wiara w sukces zostaje ostatecznie podkopana dopiero wtedy, gdy okazuje się, że geniusze nie piją wódki, jeno wodę i to w małych dawkach, po przegotowaniu.

Teksty pochodzące z Podwieczorku przy mikrofonie w znakomitych i zabawnym stylu piętnują socjalistyczną codzienność. Autor w krzywym zwierciadle przedstawia otaczającą go codzienność, poprzez wyolbrzymianie pewnych faktów wciska ją w ramy absurdu. W sposób bardzo celny, pod płaszczykiem humorystycznych opowiastek zostały odmalowane problemy codziennego żywota mieszkańca PRL-u: pijaństwo (teksty barowe), niedobory artykułów spożywczych oraz sprzętów codziennego użytku (Rydze, Walka z upałami, Czekoladki dla prezesa), kłopoty z przestrzenią zajmowanych mieszkań (Karp), nierealne marzenia o zagranicznych podróżach i wyrwaniu się z szarej monotonii rutyny (Hawaje, Twardy sen), czy urzędnicze absurdy, wynikające z luk w założeniach samego systemu (Kapelusz, Winda, Alfabeta, Pyton Podhala). Uważam, że Podwieczorek przy mikrofonie to bardzo przyjazna i zachęcająca droga, by zagłębić się w studiach nad czasami, gdy Polska znajdowała się w cieniu czerwonego sztandaru. Z kolei dla starszych czytelników doświadczenia płynące z lektury być może będą przesycone delikatną nutką nostalgii za czasami, które odeszły, a które w mistrzowskim stylu skarykaturyzował Mrożek.

Nieco inna forma cechuje opowiadania z drugiej części Dzieł zebranych, pochodzące ze zbioru Deszcz. Utwory są dłuższe, a ich akcje często jest umieścić w precyzyjnych ramach czasowych. Teksty są bardziej uniwersalne, poruszają tematy cięższego kalibru, chociaż również czynione jest to ze sporymi dozami humoru, dozowanego z iście chirurgiczną precyzją. Mnie osobiście przypominają one Cyberiadę Stanisława Lema. Posiadają tę samą dawkę absurdu, do tego problemy ważne i nie błahe przedstawiane są w sposób ironiczny i groteskowy. Mrożek co prawda pozostał w ziemskich realiach, wydaje mi się jednak, że niewiele ustępuje on Lemowi. Obaj pisarze to świetni obserwatorzy życia, którzy odznaczają się nieprzeciętną inteligencją – w obu przypadkach geniusz połączony ze zmysłem obserwacji został zaprzężony do wozu ironii, co dało piorunujące efekty. Co znamienne, obaj w swoim warsztacie pisarskim stosowali zabiegi słowotwórstwa – u Mrożka mamy może z tym do czynienia w mniejszym wydaniu, ale na równie wysokim poziomie (wspomniane pisatki, szajby oraz skryptony). Ponadto Lem i Mrożek potrafią wybornie bawić się słowem, lepiąc go niczym plastelinę, całkowicie poddając go swojej woli, np. poprzez dosłowne traktowanie metafor. Wydaje się, że obaj podzielają również wiarę w siłę słowa pisanego, co przejawiają w opowiastkach, w których szczególnie często przedstawiciele inteligencji wpadają w słowne pułapki, oparte na konwenansie, ludzkich przyzwyczajeniach i stereotypach (w Wiernym stróżu właściciel owczarka widząc smutek oraz brak chęci do życia swojego psa decyduje się na regularnie odgrywanie roli owcy, którą pies mógłby się opiekować sprawiając zadość swoim wrodzonym instynktom). Obaj wytykają również ludzkie ułomności, słabości i wady – nie gloryfikują człowieka jako istoty ludzkiej, wolą wytykać jego niedoskonałości. Można odnieść wrażenie, że czują wręcz moralny nakaz i obowiązek, aby zachowania niewłaściwe piętnować, by podkreślać, że większy potencjał intelektualny musi zostać użyty należycie, tj. godnie – nie może służyć do wywyższania się, pastwienia się nad innymi, powinien się on wiązać z większą odpowiedzialnością za swoje czyny, ze świadomością, że jako ludzie winniśmy być wzorem, przykładem, istotami, które nie muszą wstydzić się swoich działań. Rzekłbym, że zarówno Mrożek jak i Lem to znakomici ale i surowi nauczyciele, z lekcji których możemy czerpać garściami poruszając się po naszej własnej ścieżce życia.

Wydaje mi się, że warto jeszcze dodać, że masa opowiadań ze zbioru Deszcz doskonale nadaje się do wystawienia na deskach teatru. Moim osobistym faworytem jest Interwał, opowiadający o starciu pomiędzy dwoma niepokonanymi zapaśnikami. Ogromna hala, po brzegi wypełniona spragnioną widowiska tłuszczą. Oczekiwania, emocje, które szybko jednak przechodzą w znużenie, gdy okazuje się, że każdy cios, zostaje sparowany, każda ofensywna akcja rozbija się o równie skuteczną defensywę, że nie sposób wyłonić zwycięzcy. Godziny mijają, aż w końcu sędziowie decydują się zapieczętować zawodników w pozycji, w której aktualnie się znajdują i dokończyć pojedynek następnego dnia. Gdy wielka sala jest już pusta, a na jej środku zostają jedynie dwaj tytani, spleceni w zapaśniczym uścisku, powoli, bo począwszy od przypomnienia sobie najprostszych działań arytmetycznych, rozpoczyna się wielka deliberacja nad zagadnieniami bytu, przeradzając się w filozofię egzystencjalną, na równaniu równoważności masy i energii kończąc.

Sam przy lekturze Opowiadań 1960-1965 bawiłem się wybornie, dlatego z czystym sumieniem pragnę je polecić wszystkim czytelnikom. Jestem przekonany, że Mrożek otarł się o wspomniany ABSOLUT, tak, że nawet najbardziej oporni, na co dzień stroniący od książek osobnicy z przyjemnością przeczytają Dzieła zebrane w tomie VI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)