Strony

piątek, 5 lutego 2016

Alexandru Ivasiuc "Westybul" - Miłosna soczewka

Westybul

Alexandru Ivasiuc

Tytuł oryginału: Vestibul
Tłumaczenie: Danuta Bieńkowska
Wydawnictwo: PIW
Seria: Proza Współczesna
Liczba stron: 272








Westybul (łac. vestibulum) to wystawny przedpokój przy wejściu do rezydencji bądź pałacu, który stanowi połączenie głównego wejścia z resztą pomieszczeń. W Starożytności westybul miał formę korytarza bądź holu, natomiast w barokowych i renesansowych pałacach oraz obecnie, w teatrach, filharmoniach czy innych gmachach użyteczności publicznej, westybul to rozbudowany, ozdobny i dekoracyjny przedsionek, pełniący funkcję reprezentacyjną. Westybul to również tytuł powieści Alexandru Ivasiuca, opublikowanej na łamach serii Proza Współczesna, firmowanej logiem Państwowego Instytutu Wydawniczego.



Alexandru Ivasiuc (1933 – 1977) to rumuński pisarz nowelista, lekarz z zawodu oraz psycholog. Urodzony w Syhocie Marmaroskim w rodzinie profesora nauk ścisłych. W 1940 roku, na skutek postanowień drugiego arbitrażu wiedeńskiego, w wyniku którego północna część Siedmiogrodu oraz część Marmaroszu (wraz z miastem Syhot) trafiły w ręce Węgrów, cała rodzina przeniosła się do Bukaresztu. Po ukończeniu liceum podjął studia wyższe na Wydziale Filozoficznym, z których jednak został wydalony z przyczyn ideologicznych. Ivasiuc kontynuował edukację na Wydziale Medycznym, tyle, że tych studiów również nie dane było mu ukończyć – w 1956 roku wziął udział w rozruchach, które były echem strajków robotniczych w Poznaniu oraz w Budapeszcie. Przyszły autor został aresztowany i skazany na obóz pracy. Od 1968 roku Ivasiuc pracował przy ambasadzie amerykańskiej w Bukareszcie, został także członkiem Partii Komunistycznej. Liczne podróże po Stanach Zjednoczonych, zgoda na studia zagraniczne, wizyty w Anglii to według niektórych współczesnych badaczy sugestia, że Alexandru Ivasiuc mógł pełnić rolę tajnego informatora rumuńskich służb bezpieczeństwa. Tyle, że pisarzowi, który zmarł tragicznie w 1977 roku w trakcie trzęsienia ziemi w Bukareszcie, jak dotąd nie udało się udowodnić współpracy. Artysta może pochwalić się w swoim dorobku kilkoma powieściami, wśród których za najlepszą uchodzi jego debiut, napisany w 1967 roku Westybul.

Westybul to utwór, który charakteryzuje się bardzo interesującą kompozycją. Na książkę składają się listy świeżo upieczonego profesora Akademii Medycznej kierowane do 19-letniej studentki. Główny bohater przelewa na papier emocje, które targają jego udręczoną duszą, w pełni odsłaniając je przed czytelnikiem. Szczegółowe studium własnych uczuć oraz bezkompromisowe obnażenie własnej psychiki jest jednak aktem połowicznym – profesor Ilea jest bowiem świadom, że płodzone zdania nigdy nie dotrą do adresatki, będącej obiektem żarliwej miłości. Lęk i obawa przed stanem, do jakiego został doprowadzany protagonista powodują, że wykładowca, 50-letni mężczyzna, mąż z ponad 20-letnim małżeńskim stażem, osobnik skryty i małomówny, naukowiec, który kawał życia spędził przy żmudnej pracy laboratoryjnej, zaczyna więcej czasu poświęcać własnej psychice, próbując zrozumieć zachodzące w nim zmiany.

Niepewność i strach ogarniające profesora wynikają z odkrycia w sobie nieznanych dotąd zakamarków, które dobitnie uświadamiają, że człowiek sam dla siebie jest zagadką trudną do rozwikłania. Pisane w samotności i pustce gabinetu listy stanowią formę spowiedzi bądź autoterapii. Niepokój wywołany uczuciowymi zawirowaniami sprawia, że protagonista bacznie spogląda na koleje własnego życia, przeprowadzając swoistą autoanalizę, tak jakby poprzez zaglądanie w przeszłość oraz zestawienie ją z teraźniejszością, można było dowiedzieć się, jakim człowiekiem się jest oraz jakie wydarzenia, przeżycia i doświadczenia do tego doprowadziły. Z tego względu na książkę składa się eksploracja mrocznych głębin własnej psychiki (przerażających, bo wymykających się przewidywaniom i rozsądkowi) oraz odkrywanie i badanie dziwnych współistnień – pokładów emocji, które dotychczas były skrzętnie ukrywane i ignorowane, a które w mniejszym bądź większym stopniu uformowały osobowość dorosłego już człowieka.

Co interesujące, pierwsze strony lektury mogą sprawiać wrażenie, że Westybul to piękne, choć długie i skomplikowane, pełne wywodów, oryginalnych figur retorycznych oraz dziwacznych metafor, miłosne wyznanie. Jednak dalsze strony powieści każą traktować pisane listy jako formę samoobrony – starszy mężczyzna, człowiek poważny, systematyczny w pracy, pełen dyskrecji, autodyscypliny i rozwagi, całkowicie pochłonięty prowadzonymi badaniami zostaje schwytany w sidła miłości, niespodziewanej, palącej, młodzieńczej. Obawa przed śmiesznością, świadomość, że ujawnienie swojego uczucia wiązałoby się z koniecznością odrzucenia całej dotychczasowej egzystencji, która stanowi podwaliny osobowości, popychają profesora Ileę do krytycznego spojrzenia na własny żywot oraz rozliczenia się z przeszłością, która zaczyna jątrzyć się niczym niezagojona rana. Młoda studentka okazuje się bodźcem, który skłania dojrzałego mężczyznę do zaproszenia czytelnika do westybulu swojej duszy, do ukazania całego swojego żywota, którego okres młodzieńczy przypadł na czas pożogi II wojny światowej.

To właśnie wojna pełni kluczową rolę w utworze. Alexandru Ivasiuc prezentuje ją jako porę, kiedy zawieszeniu ulegają wszelkie prawa i zasady, krzywdzeni są niewinni ludzie, a żołnierze wyruszający na front zamieniają się w dzikie zwierzęta, które za maską brutalności, ordynarności i sadyzmu, skrywają paniczny strach przed nagłą i niespodziewaną śmierciąwojna to błyskawiczny rozkład struktur, które zdążyły skupić w sobie wiele doświadczeń, czasu oraz wysiłku niezbędnego do ich wzniesienia. Rumuński pisarza przedstawia także cały szereg mechanizmów, przy pomocy których człowiek próbuje radzić sobie z traumatycznymi doświadczeniami, tłumaczyć wydarzenia, do jakich doszło, a które wymykają się ludzkiemu pojmowaniu – począwszy od zbyt silnej koncentracji na jednostce (tak jakby jeden osobnik mógł przyjąć zadośćuczynienie w imieniu całych zastępów ludzi, wobec których odczuwa się piętno winy), a na zupełnej negacji jednostki skończywszy. Tę drugą postawę bardzo dobrze wyraża cytat: Linia horyzontu pofałdowana wzgórzami przypominała mi krzywiznę ziemi, jej aspekt geologiczny lub astronomiczny, jej bezszelestne krążenie po wciąż tej samej orbicie. Z tego punktu widzenia wszystkie zbrodnie i wszystkie wyrzuty zdawały mi się drobne, bez znaczenia, zdarzały się jednak na olbrzymiej i ciężkiej masie stałej materii, okrytej skałami, przeżartej erozją, masie, która biegnie swoim torem od milionów lat; wobec niej wojna i pokój, wina i niewinność to zjawiska przelotne, zatopione w bezmiarze czasu planetarnego. To mgnienie, co trwa tak krótko, iż nie zostawia trwałych śladów oprócz nędznych kopczyków, cmentarzy, które tak łatwo jest zrównać z powierzchnią ziemi. I od czasu do czasu jakiś kataklizm, wybuch lawy i popiołu, które unicestwiają drobne namiętności mieszkańców miast i sprowadzają do wspólnego mianownika zbrodniarzy, winnych i niewinnych [1]. Wynurzenia uczonego można potraktować jako swoisty hymn pochwalny pod adresem przyrody i cechującej ją bezosobowości, które są źródłem głębokiego spokoju i wyciszenia.

Język powieści, jak na dobrze wykształconego i inteligentnego profesora przystało, jest elegancki i przyjemny, chociaż zawiłe słowne ejakulacje mogą być momentami odrobinę nużące. Za to bardzo ciekawe są nawiązania do prac badawczych bohatera – morfologia neuronów, dyscyplina, w której obraca się protagonista, staje się przyczynkiem do wielu interesujących obserwacji  dotyczących ludzkiej natury. Intrygująca jest także przyjęta forma narracji, bowiem z uwagi na epistolarny charakter dzieła, snujący opowieść zwraca się bezpośrednio do czytelnika. 

Krótko reasumując, moja pierwsza styczność z literaturą rumuńską okazała się bardzo owocna. Dzieło Alexandru Ivasiuca to solidna proza psychologiczna, która dobrze unaocznia fakt, że nie sposób odciąć się zupełnie od przeszłości, nie można o niej zapomnieć, zakopać jej niczym niechciany przedmiot czy schować jako niepożądany symbol klęski, porażki czy upadku. Prędzej czy później odezwie się ona przenikliwym wyciem, domagając się należnej jej atencji i wkroczy z całym impetem, burząc ład uporządkowanego życia teraźniejszego, żądając konfrontacji.

Wasz Ambrose 
 




[1] Alexandru Ivasiuc, Westybul, przeł, Danuta Bieńkowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970, s. 240

16 komentarzy:

  1. "Zawiłe słowne ejakulacje", hmmm, może to i lepiej, że miały do studentki nie dotrzeć ;) A tak poważnie to ciekawe, że miłość i morfologia neuronów mogą być pretekstem do wnikliwych przemyśleń na temat ludzkiej natury, przyrody, wojny i pokoju. Co odpisałaby studentka? :)

    PS Rzuciły mi się w oczy literówki, może chcesz poprawić, więc podrzucam ;)W drugim akapicie masz "na Wydziale Filozoficznych" i w trzecim akapicie zamiast "który" jest "których"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, to słowo samo nasunęło mi się podczas pisania tekstu i po krótszym namyśle stwierdziłem, że nie będę go usuwać, bowiem dobrze oddaje sposób wyrażania emocji profesora, które dosłownie ... :) Obawiam się, że studentka mogłaby nie dobrnąć do najciekawszych fragmentów - pewnie poległaby na początkowych pochwalnych peanach na swój temat, traktując je jako bredzenie mężczyzny przechodzącego kryzys wieku średniego. Siłą lektury jest to, że to miłosne wyznanie zamienia się w analizę własnej przeszłości - wojenne wspomnienia bohatera oraz poświęcone im refleksje to najlepsza część dzieła.

      P.S. Dzięki serdeczne za wychwycenie!

      Usuń
  2. Hm... Sam nie wiem. Na pewno książka warta poznania, ale pewnie nie znajdę na nią czasu, skoro i tak już troszkę wiem, o czym traktuje. Rys psychologiczny i sprawa autorefleksji, autoanalizy, bardzo ciekawe, podobnie jak sprawa miłości (czy to aby na pewno miłość?). Z drugiej strony, ostatnio zauważam w literaturze popularnej więcej prawdziwej wiedzy psycho- i socjologicznej niż w dziełach z zasadniczo większymi ambicjami. Mam wrażenie, że powieści z pretensjami do Wielkiej Literatury aż nazbyt często koncentrują się na jednym aspekcie, jednym przypadku, nie dając czytelnikowi szansy na odróżnienie, czy jest to wyjątek, czy też norma; przy okazji szerzą fałszywe stereotypy obdarzając je pozorem prawdy, jak na przykład przekonanie o zezwierzęceniu zbrodniarzy wojennych (w rzeczywistości byli oni aż nazbyt ludzcy) oraz błędne przekonania o sposobach skutecznego radzenia sobie z PTSD. Niemniej recenzja jak zwykle ciekawa i dająca pojęcie o czym rzeczywiście książka traktuje, co szczególnie cenne, gdy tyle wartościowych rzeczy, że nie wiadomo, za co się brać. Swoją drogą – ale masz tempo ostatnio, aż zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie nie jest to żadna wielka literatura - solidna proza psychologiczna i nic więcej, chociaż przyznaję, że nie wiem jakie wyobrażenia o tym dziele miał sam autor :) Z rzeczy, które dla Ciebie mogłyby okazać się interesujące to przedstawienie jak funkcjonował świat nauki w okresie komunizmu - bohater wspomina współpracę z człowiekiem, który badania naukowe próbował pogodzić z ideologią (udowadnianie teorii a la łysenkizm); ciekawe są także "biologiczne" wstawki - trochę informacji o samych neuronach, opis zachodzących zmian w sposobie ich badania, etc.

      A co do tempa czytania, to zauważyłem, że w moim przypadku końcówka roku oraz początek kolejnego wiążą się ze wzmożoną aktywnością :)

      Usuń
  3. Nie wiedziałam, że Danuta Bieńkowska, którą kojarzyłam jako pisarkę (w czasach PRL jej książek wydano dosyć sporo), była także tłumaczką. Widzę, że autor żył bardzo krótko... Zainteresował mnie ten wątek miłości starzejącego się profesora do studentki. Taka późna miłość może być bardzo silna i destrukcyjna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Danuta Bieńkowska - polska pisarka, autorka utworów dla młodzieży, eseistka, tłumaczka literatury rumuńskiej."

      O widzisz, ja tej Pani w ogóle nie znałem. Nazwisko Bieńkowski kojarzy mi się tylko ze współczesnym polskim pisarzem (Dawidem, autorem powieści "Biało-czerwony" czy "Nic"). Człowiek się całe życie uczy :) Czy polecasz szczególnie któryś z utworów pani Bieńkowskiej?

      Wspomnianą destrukcyjność także zasygnalizowano w utworze - sam profesor zdaje się być przerażony faktem, że ewentualne wyznanie miłosne wiązałoby się z bardzo poważnymi zmianami w dotychczasowej egzystencji.

      Usuń
    2. Jako dziecko wypożyczyłam z biblioteki szkolnej ze dwie jej powieści. Podobały mi się, ale już słabo je pamiętam.
      Ja z kolei nie słyszałam o Dawidzie Bieńkowskim. Tylu tych autorów jest, trudno spamiętać nazwiska wszystkich...

      Usuń
    3. Zgadza się, autorów przybywa z roku na rok, szczególnie w ostatnim okresie, kiedy to rynek zaczęły podbijać wydawnictwa specjalizujące się w "self-publishingu".

      Usuń
  4. bookiemonster6 lutego 2016 18:57

    Jak narazie moje spotkania z literaturą powiązaną z Rumunią ograniczyly się do Herty Müller i Veteranyi. Jednak pierwsza z nich jest Niemką, a jej powieści są naprawdę trudne, wymagające i zostaje po nich pewien rodzaj bólu, który odzywa się zwłaszcza wtedy kiedy próbuję sięgnąć po kolejną jej książkę. A druga pani pisze po niemiecku.A autora, o którym piszesz oczywiście nie znam, ale już sam cytat jest napisany tak pięknym językiem, że będę go miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ivasiuc to pierwszy autor rumuński, którego miałem okazję czytać. Na ten kraj miałem już wcześniej zakusy - w domu posiadam powieści Normana Manei oraz Maxa Blechera, ale ostatecznie okazało się, że najpierw sięgnąłem po powieść z biblioteki :)

      O H. Müller sporo słyszałem, ale jeszcze nie miałem okazji obcowania z jej prozą.

      Usuń
  5. Znalazłeś ciekawą perełkę. Sama czytałam zaledwie kilka tytułów, autorstwa pisarzy rumuńskich (choć nie wiem czy Herta Müller się liczy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgając po pozycje wydane na łamach serii "Proza Współczesna" czy "Współczesna Proza Światowa" PIWu, bardzo łatwo jest trafić na jakieś zapomniane dzieło - w obu kolekcjach zebrano bardzo dobre tytuły :)

      A przypadek Herty Müller jest bardzo ciekawy - interesujące jak do jej spuścizny podchodzą sami Rumuni :)

      Usuń
  6. Ciekawa pozycja... Wydaje mi się jednak, że to, że profesor zaczął pisać listy (ale do siebie) - nie tyle mogą świadczyć o tym, że on sam się otworzył. Raczej może jeszcze bardziej zamknął w sobie. Ejakulacje brzmią przerażająco;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ciekawe spostrzeżenie! Jeśli czytelnika śledzącego wynurzenia profesora potraktować jako swoistego podsłuchiwacza i podglądacza to faktycznie może się okazać, że z perspektywy pozostałych bohaterów dzieła (o których jednak praktycznie w ogóle się nie wspomina) profesor jeszcze mocniej zamknął się w sobie przed światem zewnętrznym :) Nie zmienia to jednak faktu, że bodźcem do tej autorefleksji i pogłębionej autoanalizy było miłosne uniesienie, wywołane pojawieniem się w życiu dojrzałego mężczyzny młodej i atrakcyjnej studentki.

      Usuń
    2. No właśnie. Miłość, to uczucie, które potrafi wstrząsnąć. Profesor zapewne zobaczył swoje życie w nowym świetle...

      Usuń
    3. Zgadza się. Przy okazji miłosne odurzenie profesora zręcznie wykorzystano do zaprezentowania jego żywota, który okazuje się zaskakująco interesujący - wojna, apolityczność szczególnie trudna do zachowania wobec dość natarczywej ideologii komunistycznej, praca naukowca.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)