Takija, takijja - słowo którego próżno szukać w Słowniku Wyrazów Obcych Kopalińskiego. Oznacza ono kłamstwo w islamie, ale nie takie zwykłe, pierwsze lepsze kłamstwo. Takija to kłamstwo wiernych stosowane wobec niewiernych lub wiernych inaczej, co zresztą na jedno wychodzi. O jego wadze wspomina w swej niezwykle ważnej książce Wielkie kłamstwa Ameryki Diana West. Miałem zamiar, wobec braku słownikowej definicji, stworzyć swoja, ale ukazała się niedawno na wykop.pl w postaci świetnie opracowanego tekstu, więc pozwolę sobie zacytować w całości...
Zapraszam do lektury
Wasz Andrew
Kłamstwo w islamie.
27 maja 2011
Niniejszy tekst stanowi próbę uporządkowania podstawowych pojęć dotyczących kłamstwa w islamie, oraz określenia z jakiego typu dezinformacją możemy mieć do czynienia w kontaktach z muzułmanami.
Istnieją dwie podstawowe strategie okłamywania stosowane przez muzułmanów: takija i ketman. Obie zostały stworzone, czy może raczej opisane i nazwane przez szyitów dla ochrony przed prześladowaniami ze strony sunnitów. Kłamstwo było jednak stosowane już za życia Mahometa, czyli przed podziałem islamu na dwa wspomniane nurty.
Gdy poruszamy temat kłamstwa w islamie, najczęściej pojawia się słowo „takija”. Jest to spolszczona wersja słowa, a jego alternatywne pisownie to„al-Taqiyya” i „taqiya”.
Słownik szyizmu definiuje to pojęcie w następujący sposób: Słowo „al-Taqiyya” dosłownie oznacza „ukrywanie lub kamuflowanie wierzeń, przekonań, idei, uczuć, opinii i strategii w czasie istotnego zagrożenia w danym momencie lub w przyszłości, celem ochrony przed fizyczną lub / i psychiczną szkodą”.
Cytat pochodzi z artykułu na blogu alkuda
Fitzgerald ze strony Jihadwatch przytacza inną definicję: „Jest to celowe wprowadzanie w błąd w kwestiach religii, mające na celu ochronę islamu i muzułmanów”.
Od innych technik okłamywania stosowanych przez muzułmanów takija różni się tym, że jest kłamstwem wprost. To, co czarne, nazywane jest białym. Najlepszym przykładem z naszego polskiego podwórka jest wypowiedź emira Popławskiego w TVN podczas programu z udziałem Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego. Jeden z tych dziennikarzy zadał mu pytanie brzmiące mniej więcej tak: „A jak to jest z tym biciem kobiet w Koranie?” Na co emir Popławski, wtedy przywódca warszawskiej gminy muzułmańskiej z ramienia MZR zrzeszającego dobrze zintegrowanych i lojalnych Tatarów odpowiedział: „Ależ Koran zabrania bicia kobiet!”.
Przyjrzyjmy się dokładniej tej sytuacji. Gdy mowa o kłamstwie w islamie, często spotyka się opinię, że jest ono dozwolone tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia własnego, lub innych muzułmanów. Co jednak groziło Popławskiemu gdyby powiedział prawdę, że Koran mówi „bijcie je” (4:34)? Aresztowanie? A może to, że tłum wściekłych feministek z pochodniami zaatakuje meczet na Wiertniczej? Nie. Chodziło po prostu o dobre imię islamu. Publiczne przyznanie, że Koran pozwala na bicie żony, żon lub niewolnic, nie postawiłoby islamu w korzystnym świetle. To wystarczyło, by dobrze zintegrowany, lojalny Tatar skłamał. A co zrobiła warszawska społeczność muzułmańska z tym, że ich szef publicznie kłamie na temat zasad islamu? Nic.
Drugim kluczowym pojęciem jest „kitman”, lub „ketman”. Słowo to pojawia się w „Zniewolonym umyśle” Miłosza:
„Zdaniem ludzi na muzułmańskim Wschodzie posiadacz prawdy nie powinien wystawiać swojej osoby, swego majątku i swego poważania na zaślepienie, szaleństwo i złośliwość tych, których Bogu spodobało się wprowadzić w błąd i utrzymać w błędzie. Należy więc milczeć o swoich prawdziwych przekonaniach, jeżeli to możliwe. Jednakże są wypadki, kiedy milczenie nie wystarcza, kiedy może ono uchodzić za przyznanie się. Wtedy nie należy się wahać. Nie tylko trzeba wtedy wyrzec się publicznie swoich poglądów, ale zaleca się użyć wszelkich podstępów, byleby tylko zmylić przeciwnika. Będzie się wtedy wypowiadać wszelkie wyznania wiary, które mogą mu się podobać, będzie się odprawiać wszelkie obrządki, które uważa się za najbardziej niedorzeczne, sfałszuje się własne książki, wykorzysta się wszelkie środki wprowadzania w błąd. (…) Ketman napełnia dumą tego, kto go praktykuje. Wierzący dzięki temu osiąga stan trwałej wyższości nad tym, którego oszukał, chociażby ten ostatni był ministrem czy potężnym królem (…). Szydzisz z nieinteligentnej istoty, rozbrajasz niebezpieczną bestię. Ileż uciech jednocześnie!" (...)
Według Fitzgeralda ketman ma identyczny cel jak takija, (ukrywanie prawdy o islamie w celu ochrony islamu i muzułmanów), a różni się tym, że polega na używaniu półprawd i nie jest kłamstwem wprost, lecz raczej ukrywaniem istotnej części prawdy.
Weźmy zdanie: „Koran zawiera wiele wersetów wzywających do pokoju i tolerancji.” Czy to prawda? Oczywiście. Niestety nie cała prawda, ponieważ Koran zwiera też wersety wzywające do wojny, eksterminacji, wyzysku i prześladowań i właśnie te brutalne wersety anulują wersety tolerancyjne i pokojowe, ponieważ zostały „objawione” później. A zasady interpretacji Koranu są takie, że jeśli dwa wersety wydają się mówić co innego na ten sam temat, to liczy się ten późniejszy. To jest ta mniej wygodna dla muzułmanów część prawdy, którą ukrywa osoba stosująca ketman.
Inny przykład: Sayyid Qutb, jedna z najważniejszych postaci w historii fundamentalizmu islamskiego twierdził, że islam jest religią pokoju, bo gdy opanuje cały świat, to zapanuje pokój. Niestety muzułmanie i obrońcy islamu często nazywają islam religią pokoju nie mówiąc, że chodzi o „pokój” pod muzułmańskim butem.
Jeśli jednak ktoś wmawia nam, że słowo „islam” znaczy „pokój”, to już nie jest to ketman, lecz kłamstwo wprost, czyli takija. Słowo „islam” znaczy bowiem „całkowite podporządkowanie”, a nie pokój. Po arabsku „pokój”, to „salam”. Oba te słowa są ze sobą spokrewnione (wspólny rdzeń „SLM”), ale nie znaczą tego samego. Można powiedzieć, że „islam” znaczy „pokój pod warunkiem całkowitego podporządkowania”. Mahomet napisał do cesarza Bizancjum: „Przyjmij islam, a będziesz bezpieczny”. Cesarz odmówił, więc nie był bezpieczny, a Bizancjum zostało zaatakowane przez muzułmanów jeszcze za życia Mahometa.
Kłamstwo ma swoje korzenie w Koranie:
Koran (3:54) Oni knuli podstęp i Bóg knuł podstęp; a Bóg jest najlepszy spośród knujących podstępy.
Koran (3:28)mówi: „Niech wierzący nie biorą sobie za przyjaciół niewiernych, z pominięciem wiernych! A kto tak uczyni, ten nie ma nic wspólnego z Bogiem, chyba że obawiacie się z ich strony jakiegoś niebezpieczeństwa. Bóg ostrzega was przed samym Sobą i do Boga zmierza wędrowanie.”
Tafsiral-Jalalayn (komentarz do Koranu) w odniesieniu do wspomnianego fragmentu tłumaczy to tak, że w razie zagrożenia można udawać przyjaciół niewiernych, ale nie można faktycznie być ich przyjacielem. Samo słowo „takija” pochodzi od arabskiego słowa oznaczającego w tym wersecie przyjaciela lub patrona.
Kłamstwo ma też uzasadnienie w sunnie. Przykładem może być hadis ze zbioru Bukhariego (Tom5, Księga 59, Numer 369) opowiadający o tym jak Mahomet chciał się pozbyć przywódcy żydowskiego plemienia banu Nadir z Medyny i zarazem poety Ka’ba bin al-Ashrafa, który spiskował przeciwko niemu i wyśmiewał go w swych wierszach.
Mahomet spytał swoich ludzi: „Kto zabije Ka’ba bin Al-Ashrafa, który szkodzi Allahowi i jego apostołowi?” Na ochotnika zgłosił się jeden z jego najważniejszych cyngli: Muhammad ibn Maslama. Powiedział, że może wykonać zadanie, ale będzie musiał okłamać ofiarę, by dostać się do jej domu. Mahomet zgodził się na to. Ibn Maslama i jego ekipa powiedzieli poecie, że mają dość Mahometa i chcą go porzucić. Ka’b binAl-Ashraf wpuścił ich do domu i został przez nich zamordowany.
Nie twierdzę, że tylko muzułmanie kłamią, a inni zawsze mówią prawdę. W sytuacjach zagrożenia nawet pierwsi chrześcijanie nie zawsze byli gotowi oddać życie za to, co uważali za Prawdę. Najlepszym przykładem jest Piotr Apostoł, który zaparł się Jezusa trzy razy. Był jednak załamany, gdy uświadomił sobie, co zrobił.
Gdyby jednak św. Piotr był muzułmaninem, jego wyrzuty sumienia nie miałyby sensu. Dowodem na to może być historia Ammara ibn Jasira. Muzułmanin ten został uwięziony przez Mekkańczyków i zmuszony do wyparcia się islamu i przeklinania Mahometa. Gdy później opowiedział o tym Mahometowi, ten spytał go o szczere uczucia. Gdy ibn Jasir odparł, że w głębi serca nie stracił wiary ani na chwilę, Mahomet poradził mu, by dalej kłamał w razie kolejnych prześladowań.
Można zrozumieć mijanie się z prawdą w sytuacji skrajnego zagrożenia. Pomyślmy jednak co by było, gdyby muzułmanie mieli złe zamiary w stosunku do niewiernych. Gdyby faktycznie planowali podbój Zachodu i poddanie go prawom Allaha. Czy ujawnienie takich zamiarów teraz, gdy ciągle są w mniejszości nie byłoby dla nich niebezpieczne? Czy nie mogłoby sprowadzić na nich prześladowań?
Co by się stało, gdyby muzułmanie szczerze powiedzieli co zamierzają z nami zrobić: „Możecie nawrócić się na islam, lub żyć pod naszym panowaniem jako podludzie. Ale jak będziecie stawiać opór, to was zabijemy.”
Skuteczne ukrywanie wrogich zamiarów i jednocześnie ich bezwzględne realizowanie uważam za najgroźniejszą broń islamu. O wiele groźniejszą niż bomby. Zachód dysponuje różnymi środkami zwalczania terroryzmu, ale w przypadku planowej kampanii dezinformacji jesteśmy całkowicie bezbronni.
Nasze umysły są dość odporne na te kłamstwa, których się spodziewamy. Wiemy, że nie można za bardzo ufać politykom ani sprzedawcom, a randkowe komplementy nie zawsze odzwierciedlają faktyczny stan rzeczy. Ale ze strony ludzi religijnych nie spodziewamy się, że mogą nas okłamywać w kwestiach własnej religii. W głowach nam się nie mieści, że religia może dopuszczać, lub wręcz zalecać okłamywanie nas i to w kwestiach doktryny tejże religii.
O wielu katolickich księżach, czy w ogóle chrześcijanach można powiedzieć wiele złego. Liczymy się z tym, że ksiądz może być grzesznym człowiekiem. Podkradać pieniądze z tacy, mieć kochankę… lub gorzej.
Może też źle coś zrozumieć nauki Kościoła i z tego powodu mówić nieprawdę. Ale NIGDY nie słyszałem chrześcijańskiego kapłana celowo kłamiącego w kwestiach zasad wiary, by wzbudzić większą sympatię dla swojego kościoła. Np. mówiącego feministkom,że aborcja jest OK. Albo mówiącego gejom, że homoseksualizm nie jest grzechem.
Nie zauważyłem też celowej dezinformacji u buddystów. Natomiast wśród muzułmanów analogiczne zachowania są raczej regułą, niż wyjątkiem.
Podkreślam, że nie chodzi tu o nieuczciwość w ogóle, a jedynie o okłamywanie w kwestii zasad i doktryny islamu. Gdy kupujemy kebab, ryzyko że zostaniemy oszukani o parę groszy nie jest większe, niż w przypadku sprzedawcy zapiekanek, czy kasjerki w hipermarkecie. Ale gdy mowa o terroryzmie, prawach kobiet, traktowaniu niewiernych, czy karze śmierci za apostazję, bezkrytyczne zaufanie do muzułmanów wydaje się poważnym błędem.
kafir.blog.onet.pl/
Przerażające. Z drugiej strony, dość łatwo przychodzi nam wrzucać wszystkich muzułmanów do jednego worka z napisem 'te muslimy' co jest zabiegiem odczłowieczającym i niebezpiecznym. Może rodzić przemoc uogólnioną.
OdpowiedzUsuńPytanie, którzy muzułmanie praktykują 'ketman' a którzy mają luźny stosunek do tych zasad Koranu, jest trudne do rozstrzygnięcia. Po czym ich poznać, żeby nie skrzywdzić niewinnych a nie dać się też zjeść?
Oczywiście, w wymiarze jednostkowym, jeśli samemu chce się zasługiwać na miano człowieka, trzeba najpierw w każdym innym widzieć człowieka, a dopiero potem wyznawcę tych czy innych poglądów, wiary czy idei, oraz oceniać go nie na podstawie zaszufladkowania tu bądź tam, tylko indywidualnie.
UsuńTrzeba jednak sobie zdawać sprawę, że niezależnie od zamachów terrorystycznych i innych podobnych wydarzeń, jesteśmy świadkami zderzenia dwóch obcych sobie kultur, kierujących się innymi wartościami i pomiędzy którymi porozumienie nie jest możliwe. Przynajmniej na obecnym etapie ewolucji islamu. Ta tak jakby w okresie wojen religijnych czy Inkwizycji ktoś negujący boskość Chrystusa chciał liczyć na pokojowe współistnienie z papiestwem. Wtedy też nie wszyscy katolicy chcieli zabijać niewiernych, co wcale nie przeszkadzało, że jako całość działali zdecydowanie i jednoznacznie.
Nie ma muzułmanów "luźno podchodzących" to jest zupełnie inny "mindset" kultura i wychowanie nie można mierzyć swoją miarą
Usuń