Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
sobota, 19 lipca 2014
Kaikō Takeshi "Japońska opera za trzy grosze" - Apacze z wysp japońskich
Tytuł oryginału: Nihon Sanmon Opera
Tłumaczenie (z j. niemieckiego): Zuzanna Melicka
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Klub Interesującej Książki
Liczba stron: 232
Wojna, czyli
konflikt zbrojny, toczony pomiędzy zwaśnionymi narodami, państwami, czy grupami
etnicznymi to piętno, kroczące za człowiekiem od momentu narodzin cywilizacji.
Ponieważ oparta jest na przemocy, działając ponadto niczym katalizator
wyzwalający najgorsze ludzkie instynkty, prowadzi ona do spustoszenia oraz
ogromnych zniszczeń. Dewastacji ulega zarówno ludzka psychika, moralność,
cierpi także świat materialny, począwszy od zabudowań, architektury, na
przyrodzie skończywszy. Niemal niemożliwym do uniknięcia następstwem wojennej
zawieruchy jest chaos, któremu towarzyszą głód, ubóstwo oraz nędza.
Społeczeństwo boleśnie przekonuje się wówczas, że proces budowy, tworzenia jest
o wiele bardziej mozolny i trudniejszy od błyskawicznie postępującego burzenia,
ślepego demolowania. W kraju, który dopiero powoli odradza się, stając na nogi
po przebytych walkach brakuje podstawowych towarów, artykułów pierwszej
potrzeby, bez których niemożliwa jest codzienna egzystencja. Państwo, które
dopiero odzyskuje swój pierwotny kształt często nie jest w stanie zapewnić
swoim obywatelom godziwych warunków, nie potrafi także poradzić sobie z
działalnością czarnego rynku, który powstaje i funkcjonuje w każdych
okolicznościach, będąc odpowiedzą na potrzeby konsumenckie. Szara strefa budzi
raczej negatywne konotacje, ale ludzi z nią związanych oceniać jest raczej
trudno, o czym najlepiej świadczy sylwetka Kaiko Takeshiego.
Kaiko
Takeshi to żyjący w latach 1930 – 1989, pochodzący z Osaki japoński pisarz,
krytyk literacki, eseista, autor opowiadań oraz książek dokumentalnych. W roku
1948 Takeshi przystąpił na Wydział Prawa Miejskiego Uniwersytetu w Osace. Udało
mu się zdobyć tytuł prawnika, ale okres nauki nie należał do najłatwiejszych –
Takeshi musiał dzielić czas przeznaczony na edukację z wieloma pracami
dorywczymi, podejmowanymi w celu opłacenia czesnego. Chwytając się różnych
zajęć, nierzadko męczącej fizycznej roboty, Takeshi obracał się także w szarej
strefie, z którą w ciężkim, powojennym okresie związanych było wielu Japończyków.
Takeshi bacznie obserwował nowe środowisko, w którym się znalazł, zyskując tym
samym nieodzowny materiał do napisania swojej Japońskiej opery za trzy grosze, którą wydano w 1959 roku.
Głównym
bohaterem utworu jest Fukusuke zwany Szczęściarzem,
jedna z wielu ofiar powojennej zawieruchy. W chwili rozpoczęcia utworu, jako
pozostający bez zajęcia, ani źródła utrzymania nędzarz i łachmaniarz przemierza
on Osakę w stanie niemal agonalnym. Wychudzony, mizerny, wędruje bez
wytchnienia po trzewiach miasta niczym nie strawiony kęs, prowadząc przy tym
mozolną, beznadziejną i ogromnie wyczerpującą walkę z łaknieniem, które zostało
zaprezentowane z naturalistycznym pietyzmem. Za sprawą pióra Takeshiego głód
nabiera wręcz zwierzęcych cech – poprzez animizację jawi się on jako groźny
przeciwnik: silny i podstępny, uparty i zawzięty, cierpliwie czekający na
chwilę ludzkiej słabości, raz za razem ponawiający swoje ataki, ustępując tylko
na moment, by zaraz natrzeć ze zdwojoną mocą, bijąc, otumaniając i otępiając,
pragnąc wydrzeć na światło dzienne najbardziej pierwotne instynkty, jakie
skrywa w sobie ludzka istota. W tych nieprzychylnych okolicznościach do
Fukusuke uśmiecha się przewrotny los i poprzez mało atrakcyjną Koreankę wyciąga
do niego rękę. Szczęściarz trafia do
tajemniczego domostwa, w którym w zamian za syty posiłek oraz obietnicę równie
solidnej zapłaty zostaje najęty do pracy. Robota wymaga sporego wysiłku
fizycznego, sprytu oraz zaradności, wiąże się z niemałym ryzykiem, ale biorąc
pod uwagę położenie, w jakim znalazł się Fukusuke, niemal od początku wiadomo,
że oferta długoterminowej kooperatywy jest z rodzaju tych nie do odrzucenia.
Tłem
wydarzeń pozostaje odradzająca się po II wojnie światowej Osaka, która niczym
rasowa kokietka prezentuje czytelnikowi diametralnie różne oblicza. Kluczem
pozwalającym połączyć i zestawić ze sobą ogromnie interesujące, a przy tym
zupełnie odmienne dzielnice jest Fukusuke. Początkowo funkcjonuje on w Nowym
Świecie, gdzie łatwo uznać go za chodzący śmietnik, albo cuchnący odpadek
wielkiego miasta. Niemniej przychylne wrażenie sprawia także sam Nowy Świat –
dzielnica niewybrednych uciech, z sinawymi oparami żądz, którymi dyszą
zatłoczone ulice. Przypomina ona wielki ropień wyrosły na zdrowej tkance
miasta. Rozpusta oraz możliwość zaspokojenia najbardziej wybrednych fantazji
działają niczym lep na wszelkiej maści męty oraz szumowiny. Na pejzaż ludzkich
postaci składają się w głównej mierze prostytutki, sutenerzy, sprzedawcy
pornograficznych materiałów, staczający się na dno studenci, płonący z
ciekawości uczniowie szkół średnich. Stawkę uzupełniają narkomani, karciarze,
drobni kieszonkowcy oraz zwykli robotnicy, poszukujący rozrywki po męczącym
dniu pracy. Jednym zdaniem, tworzące
bezkształtną masę larwy ludzkich moskitów, opite krwią i spermą.
Dzięki
bardzo dyskretnej kobiecie, nie zdradzającej zbyt szybko celu wędrówki,
Fukusuke dociera do dzielnicy Higashi, która narosła wokół dawnej kopalni Sugiyama. Tereny te zamieszkują Apacze – osobnicy z marginesu
społecznego, których szeregi zasilają włóczędzy, sutenerzy, bezrobotni,
nielegalni imigranci. Wyrzutki, którzy nie otrzymawszy stosownej pomocy od
państwa, troszczą się o siebie na własną rękę. Pieniądze, a więc nieodzowne
środki do życia, zapewniają bogate złoża kopalni,
jakie stanowią tony żelastwa oraz złomu. W latach 1879 – 1945 w Sugiyama
działała jedna z największych Japonii fabryk zbrojeniowych. Na przestrzeni
kilku milionów kilometrów kwadratowych rozsiane były zakłady produkujące broń,
ośrodki szkoleniowe dla służb technicznych, zakłady eksperymentalne dla celów
militarnych. Powstawało tu wszystko, czym można zadać śmierć wrogowi – łuski do
nabojów, pociski, karabiny, działa, czołgi, pancerne pojazdy. Z oczywistych
względów tereny Sugiyamy stanowiły główny cel amerykańskich nalotów bombowych.
W przededniu zakończenia wojny, na skutek sukcesywnych ataków, Sugiyama została
zamieniona w pustynię, której krajobraz składał się z betonu, żelaza oraz
cegieł. Gruzy, ruiny, szkielety budynków skrywały jednak sowite bogactwa. Na
tych ogromnych połaciach terenu porozrzucane były niezwykłe kopaliny – co kilka kroków człowiek
potykał się o wystające z ziemi, na wpół zagrzebane kupy żelastwa, rdzewiejący
złom, który nie mógł się już do niczego przydać. Biedacy i nędzarze nie mogli
przejść obojętnie obok takiego majątku, którym Wydział Finansowy Urzędu
Miejskiego nie potrafił należycie się zaopiekować. Z uwagi na fakt, że kopalnia znajdowała się niemal w centrum
Osaki, sąsiadując z gmachem komendy głównej policji oraz budynkiem szkoły
policyjnej, proceder jej eksploatacji musiał być należycie zaplanowany.
Właśnie na
organizacji pracy koncentruje się Kaiko Takeshi, uzmysławiając czytelnikowi jak
kreatywną istotą potrafi być człowiek, który znajdzie się w odpowiednich, tj.
stymulujących do wysiłku umysłowego, warunkach. Wydaje się również, że autor
pragnął również ukazać, że ludzie to zwierzęta społeczne, którym pierwotny
instynkt podpowiada, że w celu zwiększenia szans przetrwania, współdziałanie
jest rzeczą nieodzowną. W obozie Apaczów,
w którym nie brak starców, dzieci, inwalidów, każdy okazuje się przydatny,
każdy może liczyć na jakieś zajęcie. Najsilniejsi osobnicy zajmują się ciężką
robotą fizyczną – kopaniem, wydzieraniem kopalni
jej skarbów. Ale oprócz krzepy przydatne są również spryt, chytrość, dobry
wzrok, czy szczęście. Krewetki są
odpowiedzialne za odnalezienie złóż złomu oraz szpiegowanie ruchów policyjnych
oddziałów operacyjnych, przewoźnicy transportują
ludzi oraz towary na swoich łodziach, czujki
dbają o bezpieczeństwo całego przedsięwzięcia, śledząc poczynania policji.
Oprócz tego są jeszcze nosiwody, handlarze jadłem, pośrednicy, etc. Każdy jest
na swój sposób potrzebny, nieodzowny, przyczyniając się do trwania i
funkcjonowania społeczności.
Istotny jest
również niepisany kodeks, zgodnie z którym działają Apacze. Przybysz z zewnątrz mógłby przypuszczać, że o rozdziale
łupów decyduje prawo pięści, że racja jest zawsze po stronie mocniejszego.
Tymczasem niemal wszyscy członkowie osiedla mogą liczyć na równą zapłatę.
Większe profity uzyskuje jedynie piątka przywódców, dowodząca całym projektem –
procent należny szefowi ustalany jest z podwładnymi mu pracownikami. Zasady
szabrowników są bardzo surowe, ale o wiele bardziej sprawiedliwe i ludzkie niż
prawo państwowe, które najsłabszych skazuje na marną wegetację bez cienia
perspektyw, jakiej doświadczył choćby Fukusuke. Restrykcyjne reguły dotyczą
współżycia w osiedlu oraz warunków użytkowania kopalni, na terenie której obowiązuje ściśle przestrzegane prawo
własności, prawo do wygrzebanego znaleziska, etc. Najpopularniejszą stosowaną
karą za kradzież, próbę oszustwo, wyłudzenia, etc. jest pobicie przez
pozostałych członków społeczności, które zazwyczaj okazuje się skutecznym
straszakiem przed popełnieniem kolejnego wykroczenia.
Powieść
Kaiko Takeshiego, która w ogromnej mierze składa się z opisów, pełni rolę
swoistego dokumentu, zapisu funkcjonowania niezwykłego osiedla szabrowników.
Historia, oparta na doświadczeniach samego autora, przypomina mi odrobinę Piknik na skraju drogi braci
Strugackich. Kopalnia Sugiyama jest
niczym sławetna Strefa, do której,
przynajmniej oficjalnie, wstęp jest surowo zabroniony, która jednak kusi
niepomiernie ogromem skrywanych skarbów i niezwykłości. Tajemniczy teren, pełen
pułapek i niebezpieczeństw, niczym organ obrastający w tłuszcz, otaczany jest
przez ludzkie osiedla, z których nielegalnie wyruszają kolejni śmiałkowie,
gotowi zaryzykować zdrowie oraz życie w zamian za obietnicę poprawy nędznych
warunków bytowania. Zarówno Apacze
jak i stalkerzy to balansujący na
krawędzi prawa, pozornie wolni i niezależni osobnicy. Próba egzystencji w
normalnym społeczeństwie zakończyła się dla nich klęską, a Strefa jak również kopalnia
okazują się drugą szansą daną przez los. W tych miejscach dotychczasowe życie
przestaje mieć znaczenie – liczy się tu i teraz, które można zbudować zupełnie
na nowo, na innych niż dotychczas zasadach. Jednocześnie Apacze oraz stalkerzy
stają się swoistymi niewolnikami obszarów, na których prowadzą swoją
działalność. Poza Strefą, z dala od kopalni, nie mają już czego szukać – w
obcym i nieprzyjaznym świecie czeka ich jedynie brak perspektyw, katorżnicza
walka o każdy kolejny dzień oraz dojmująca samotność.
Uzupełnieniem
utworu są lekcje, jakie udzielane są Fukusuke. Na instruktaż zawodu Apacza składa się historia kopalni, szkolenie związane z
posługiwaniem się różnymi narzędziami, szyfry stosowane przez szabrowników,
metody jak najbardziej opłacalnego upłynniania towaru, postępowanie w przypadku
aresztowania, itd. Czytelnik razem ze Szczęściarzem
pobiera nauki pozwalające lepiej zrozumieć fenomen niezwykłej społeczności Apaczów. Co interesujące dla zbieraczy
złomu bardzo ważne są określenia, jakie są w stosunku do nich używane. Słowo złodziej uważane jest za bardzo dużą
obrazę, wręcz obelgę, która w dodatku nie ma pokrycia w rzeczywistości. We
własnym mniemaniu Apacze szabrują,
tj. wydobywają z ziemi żelastwo, złom, metale, które skazane są na zagładę, na
zardzewienie, na zmarnotrawienie się. Zbieracze skrzętnie wykorzystują fakt, że
wygrzebane przedmioty trudno jest zidentyfikować z pozycjami, znajdującymi się
w spisie inwentarza, sporządzonym przez Zarząd Gospodarki Mieniem Opuszczonym.
Nietrudno dostrzec konotacje z legendarnymi poszukiwaczami złota, którym wizja
błyskawicznego wzbogacenia się również przysłania względy moralne i etyczne
prowadzonej działalności. Z drugiej jednak strony, nie da się zaprzeczyć
faktowi, że osiedle Apaczów oferuje
schronienie oraz zajęcie dla jednostek najsłabszych, wyrzuconych poza społeczny
margines. Na przykładzie zgodnie koegzystujących byłych kryminalistów,
wyrzutków, przestępców można wspomnieć także o aspektach resocjalizacyjnych.
Reasumując
krótko, Kaiko Takeshi oferuje czytelnikowi niezwykłą wyprawę w głąb
nieprzejrzystych odmętów lumpenproletariatu. Autor prezentuje zdecydowanie
słabiej znane, ludzkie oblicze tej warstwy społecznej, która na ogół skazana
jest na jałową wegetację. Takeshi udowadnia, że tacy ludzie również zasługują
na szacunek, że nieobce są im pragnienia bardziej ułożonej, normalnej
egzystencji. Silny ostracyzm pozostałej części społeczeństwa sprawia jednak, że
raz wykluczony osobnik ma bardzo niewielkie szanse na powrót, że nie może
liczyć na bycie postrzeganym jako pełnoprawna istota ludzka. Ale nawet tacy
zdegradowani ludzie będą usiłowali odnaleźć choćby odrobinę szczęścia. Z tego
względu Japońską operę za trzy grosze
można uznać za spadkobierczynię Opery za
trzy grosze Bertolta Brechta oraz Opery
żebraczej Johna Gaya, będącymi satyrami na system kapitalistyczny oraz burżuazję.
Takeshi prezentując społeczny negatyw, za który uchodzą Apacze w całkiem ciepłych i kolorowych barwach, daje jasno do
zrozumienia, że pozytyw, za który można uznać choćby władze Japonii, które
doprowadziły do tragicznej w skutkach II wojny światowej, wcale nie jest tak
doskonały.
Wasz Ambrose
25 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przyznam się, że czytałam jeszcze książki, która poruszałaby podobną tematykę. Rzadko sięgam po literaturę japońską i powoli zaczynam tego żałować. Muszę to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńHa również po raz pierwszy czytałem powieść, w której pierwsze skrzypce grają zbieracze złomu :) Lektura okazała się b. interesująca - w ciekawy sposób ukazuje realia panujące w powojennej Japonii.
UsuńJeśli do tej pory raczej unikałaś literatury japońskiej, a zamierzasz to zmienić, to na początek serdecznie polecam "Jestem kotem" Natsume Sosekiego. Książka nie pozbawiona humoru, zawierająca ogrom unikalnych spostrzeżeń na temat naszego świata :)
Lubię książki o półświatku i marginesach społecznych. Do tego interesują mnie realia świata powojennego. Przy następnej wizycie w bibliotece sprawdzę czy mają na składzie tę pozycję. Wstyd się przyznać, ale do tej pory chyba nie przeczytałem nic z literatury japońskiej.
OdpowiedzUsuńHa, przyznaję, że w trakcie tej lektury chodziła mi po głowie myśl, że powieść mogłaby Cię zainteresować właśnie ze względu na ten społeczny margines, któremu autor daje prawo głosu. Liczę, że uda Ci się upolować to dziełko - ciekaw jestem Twoich wrażeń.
UsuńHeh, ja przygodę z lit. japońską rozpocząłem od sławetnego Murakamiego, ale szybko przekonałem się, że ten region świata oferuje mnóstwo innych, interesujących nazwisk.
Odstraszają wyglądem, zapachem, uchodzą w oczach "normalnych" za tych gorszych. A przecież to też są ludzie. Tylko za sprawą losu lub na własne życzenie skończyli jak skończyli. Znajomy fotograf robił serię zdjęć takich osób. Przy okazji wypytywał o ich przeszłość i niektóre historie, które potem nam opowiadał, były naprawdę powieściowe. Lumpenproletariat. Strasznie mi się to określenie podoba (:
OdpowiedzUsuńNo niestety, ludzie uwielbiają dzielić, kategoryzować, postrzegać kogoś jako gorszego, mniej wartościowego, etc. Takeshi znakomicie pokazał, że tego typu margines to również pełnoprawne istoty ludzkie. Ja także b. lubię określenie "lumpenproletariat" :)
UsuńA czy prace tego znajomego fotografa są dostępne dla szerszej publiczności, np. na jakieś stronie internetowej ?
Na dzień dzisiejszy jeszcze nie. Mówi, że jeszcze nad tym pracuje. Ale gdy tylko coś się w tej kwestii zmieni to dam Ci znać.
UsuńO, dziękuję. Z chęcią obejrzałbym podobną galerię, szczególnie gdyby zawierała krótką historię fotografowanej osoby.
UsuńW takim razie polecam fotoreportaż autorstwa mojego znajomego fotogfrafa http://fotoreportaz-simonout.blogspot.com/2008/03/bezdomny-spod-kadki-sodowej.html
UsuńDzięki! Bardzo interesująca foto-historia, która skojarzyła mi się ze "Szmirą" Bukowskiego.
UsuńW sumie osiągnąłem w życiu to, co zamierzałem. Do czegoś jednak doszedłem. Nie musiałem nocować na ulicy. A wielu wartościowych ludzi nocuje na ulicy. Nie są kretynami, po prostu nie ma dla nich miejsca w maszynerii teraźniejszości. Jej potrzeby zmieniają się ustawicznie. Ponury układ, toteż jeśli wciąż śpisz we własnym łóżku, to już samo w sobie jest dużym sukcesem.
Dorzucam jeszcze krótki wywiad z naszym lokalnym celebrytą http://augustowskireporter.pl/artykuly/966-rozmowa-z-panem-tadeuszem.html
UsuńMatiPro21 - reportaż bardzo ciekawy, ale poziom zdjęć zdecydowanie amatorski, a przecież autor aspiruje w przyszłości do profeski. Ciekawe, jak przyjmie krytykę? ;)
UsuńNa wypadek, gdyby sam nie raczył odpowiedzieć - może Ty też wiesz, gdzie dokładnie znajdują się te forty?
Pozdrowionka
Dzięki!
Usuń@Andrew myślę, że by nie płakał. Tutaj jego oficjalna strona, sam oceń, czy nastąpił progres http://szymongryko.pl/
UsuńCo do lokalizacji fortów, to nie mam pojęcia, Wrocławia nie znam zbyt dobrze, ale będę mógł zapytać Sajmona, jak spotkam go w najbliższym czasie.
Postęp jest, ale co do obecnej strony, to też mnie nie przekonuje. Jak na profesjonalistę. W jednych tematach jest lepiej, w innych gorzej. Może się za dużo prawdziwych mistrzów napatrzyłem i mam za wysokie wymagania :) A może po prostu do mnie nie trafia :)
UsuńCo do info o tych fortach, to nie jest pilne - nie planuję na razie wypadu do Wrocławia, ale bardzo będę wdzięczny. Nigdy nie wiadomo, kiedy się okazja trafi. Zapytałem autora zdjęć w komentarzu pod reportażem, ale nie odpowiedział. Pozdrowionka serdecznie i czekam na ustalenia :)
To stara strona, więc pewnie nawet już jej nie sprawdza.
UsuńTeż tak myślę, więc liczę na Ciebie z tymi fortami :)
UsuńZastanawiam się ile książka straciła z uroku z tego powodu, że jest to tłumaczenie tłumaczenia... na pewno niektóre elementy są zmienione.
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam j. japońskiego. Książek z tego kręgu kulturowego też u nas raczej niewiele, więc biorę wszystko co się trafi, nawet jeśli nie są to bezpośrednie tłumaczenia.
UsuńWygląda na fascynująca lekturę. Perełka dla zainteresowanych socjologią i psychologią społeczną, tym bardziej, iż oparta na autentycznych doświadczeniach. Inna sprawa, iż w zderzeniu z polskimi realiami trochę smutna. U nas wszystko się poprzestawiało. Wysokie standardy językowe, moralne czy intelektualne łatwiej spotkać na dole drabiny społecznej, niż na jej szczytach. A japońscy Apacze? - jacy to złodzieje, skoro działali proekologicznie. Wszak główna ich działalność to był recykling :) Działali w imię wyższego dobra, tylko o tym nie wiedzieli i nie mieli rzecznika prasowego :)
OdpowiedzUsuńHaha, no tak, narrator zwracał uwagę, że Apacze są ogromnie wrażliwi na słowo złodziej, które traktowali jako niesłuszne pomówienie. Wydaje mi się, że Takeshi w tamtym okresie, tj. zaraz po wojnie również odczuwał mocny żal do władzy, która doprowadziła kraj do takiego stadium degeneracji. W jego lekturze również wyczuwalna jest ta inwersja wartości o której wspomniałeś (tyle, że u nas nadal jest to aktualne, a w Japonii chyba już nie).
UsuńWielki wkład w ten stan rzeczy, w powojenną erozję moralności i gospodarki, nie tylko w Japonii, ale i w innych krajach wyzwolonych i okupowanych, mieli posłańcy demokracji. Akurat dziś wrzuciłem cytacik na ten temat :)
UsuńTłumaczenie z niemieckiego :( Zawsze mnie w takich przypadkach zastanawia, ile ginie w podwójnym przekładzie. Ale jak się nie ma, co się lubi...;) A tematyka ciekawa - margines, wykluczenie - dostrzegam szansę na dobrą książkę.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to zabolało, gdy tylko sprawdziłem kto dokonał przekładu, ale wybór japońskiej literatury w naszym rodzimym języku jest tak skromny, że nie mogę wybrzydzać :) A z podjętej tematyki, przynajmniej wg mnie, wykluła się naprawdę interesująca lektura. Wojnę często stara się przedstawiać jako historyczną konieczność, szlachetny bój zwaśnionych stron, które uciekają się do niej tylko w ostateczności, ale zawsze starają się walczyć z honorem, itp., itd., a tutaj otrzymujemy bardzo szczery obraz zniszczenia i spustoszenia, do jakich prowadzi każdy konflikt.
UsuńZnowu perełki literackie o tak mało znanym nam świecie. Tyle, że przydałoby się tłumaczenie z japońskiego. Może dzięki modnemu Murakmiemu wreszcie jakieś wydawnictwo wpadnie na ten pomysł i dokona nowych tłumaczeń...
OdpowiedzUsuń