Wiek
XX to stulecie pełne kontrowersji, które w takim samym stopniu
udowodniło tryumf myśli ludzkiej, co małość serca i potworną nieczułość
tego dziwnego gatunku. Obok epokowych odkryć zachodziły wywołane przez
człowieka katastrofy na skalę wcześniej niespotykaną. Chłodnemu
intelektowi zdaje się zatem towarzyszyć zimna kalkulacja oraz ciągła
bezduszność. Wiek XX to także ciekawy i bogaty w znamienne wydarzenia
okres w historii Japonii. Na przełom XIX i XX wieku przypada przecież
epoka Meiji (lata 1868 – 1912), czyli epoka światłych rządów,
w czasie której nastąpiło obalenie shogunatu oraz gwałtowna
modernizacja kraju. Japonia skończywszy z doktryną izolacjonizmu oraz na
skutek dynamicznych przemian zaczęła przekształcać się w gospodarczą
potęgę, za wzór obierając sobie mocarstwa europejskie oraz Stany
Zjednoczone. Ale wiek XX to także ogromna tragedia, do jakiej doszło pod
koniec II Wojny Światowej, kiedy to na Hiroszimę oraz Nagasaki zostały
zrzucone amerykańskie bomby atomowe. Pokaz brutalnej siły, która
dosłownie w mgnieniu oka potrafiła zmieść z powierzchni ziemi
kilkadziesiąt tysięcy istnień ludzkich, przyczynił się do bezwarunkowej
kapitulacji Japonii, ale równocześnie bezsprzecznie udowodnił, że jednym
z najbardziej bestialskich zwierząt, jakie zrodziła ziemia jest bez
wątpienia człowiek. Chciałoby się rzec ten sam człowiek, który obżera
się, sra, bredzi, pieprzy co popadnie, który jeśli tylko spojrzeć na
jego postępowanie z odpowiedniej perspektywy, jest osobnikiem na wskroś
banalnym, a do tego śmiesznym, a z całym swoim aparatem, mającym
udowadniać jego wielkość – żałosnym. Oczywiście nie jest łatwo patrzeć
krytycznym okiem na własny rodzaj, dostrzegać absurdalność postępowania
innych, ale rozumianych jako przedstawicieli tego samego gatunku, do
którego należymy, słowem mało kto przepada za żartowaniem z własnej
natury. Można jednak zauważyć pewną tendencję, że im dana jednostka
bardziej wybitna, tym bardziej skora do bezlitosnego spoglądania na
samego siebie – w ten trend doskonale wpisuje się Sōseki Natsume.
Sōseki
Natsume (właściwie Kinnosuke Natsume) to żyjący w latach 1867 – 1916
(jego życie zbiega się niemal idealnie z trwaniem epoki Meiji)
autor japoński, uważany za twórcę nowoczesnej powieści japońskiej. W
swoim dorobku artystycznym posiada utwory obyczajowe oraz
psychologiczne. Zajmował się także krytyką literacką, pisał eseje oraz
poezję. Sōseki Natsume, obok Jun'ichirō Tanizakiego i Yasunari Kawabaty
uważany jest za jednego z trzech największych japońskich literatów. Za
jego najpopularniejsze dzieło uchodzi książkowy debiut zatytułowany Jestem kotem.
Same okoliczności powstania utworu są bardzo ciekawe. Pierwotnie, krótkie opowiadanie pt. Jestem kotem zostało napisane na prośbę Kyoshiego Takahamy, poety oraz redaktora czasopisma Hototogisu,
z którym Natsume utrzymywał akademickie kontakty. Podesłany twór nie
okazał się jednak satysfakcjonujący – Natsume musiał go gruntownie
skorygować. Dopiero po wprowadzeniu całkiem licznych poprawek Takahama
zdecydował się go opublikować – tekst okazał się przy tym strzałem w
dziesiątkę. Przypadł on do gustu zarówno redaktorowi jak i czytelnikom –
fala entuzjazmu zmusiła Natsume do zmiany planów. Młody autor zamierzał
poprzestać na jednym opowiadaniu, tymczasem finalnie napisał ich aż 11,
co razem złożyło się na powieściowy debiut.
Jestem kotem. Imienia jeszcze nie mam.
Tymi słowami rozpoczyna się książka z miejsca sygnalizując, że lektura
będzie dosyć niezwykła. Czytelnik od samego początku dowiaduje się, że
pierwszoosobowym narratorem jest kot. Natsume stosuje rzadko spotykany w
powieściach zabieg personifikacji, który najczęściej wykorzystywany
jest bajkach. Za ojca tej krótkiej formy literackiej uznaje się Ezopa –
jego utwory posiadały wyraźnie zaznaczony morał, cechowały się
alegorycznością, często utrzymane były w żartobliwej konwencji.
Popularnym zabiegiem było wyrażanie uniwersalnych postaw, stanowisk, czy
poglądów m.in. za sprawą zwierząt. Utwór Jestem kotem dość
dobrze wpisuje się w tę konwencję. Najłatwiejszym do wychwycenia punktem
wspólnym jest oczywiście humor, którego w książce z pewnością nie
brakuje. Sam kot może uchodzić za wyraziciela poglądów głoszonych przez
Sōsekiego Natsume. Ten niewielki drapieżnik to świetny obserwator, który
dzięki temu, że nie jest człowiekiem, może przyglądać się ludzkim
działaniom z nieco szerszej perspektywy. Poprzez fakt, że narrator nie
przynależy do człowieczego gatunku, jego ocena zachowań, norm, czy
zwyczajów ludzkich wydaje się odrobinę bardziej obiektywna. Nietypowe
spojrzenie pozwala na wychwycenie wielu spraw na tyle powszechnych, że
na co dzień nam umykają. Dopiero prezentowany, bardzo oryginalny punkt
widzenia sprawia, że czytelnik zaczyna uświadamiać sobie jak zagadkową,
niekiedy zabawną, a z pewnością niejednoznaczną istotą jest człowiek.
Jednym
z bohaterów utworu jest gospodarz Kushami, u którego mieszka bezimienny
kot. Pan naszego czworonoga jest nauczycielem angielskiego, który
wykłada ten język w jednej z pobliskich szkół. Wraz z żoną, trzema
córkami oraz służącą mieszka w tradycyjnym, nieco zaniedbanym domostwie.
Czas wolny spędza najchętniej samotnie w bibliotece, pozostając w
głębokiej izolacji od otaczającego go świata, który stale zdaje się mu
narzucać, przeszkadzać oraz irytować. Od czasu do czasu profesora
odwiedzają przyjaciele, którzy okazują się równie oryginalnymi
osobnikami. Były uczeń Kangetsu pragnie uzyskać doktorat z fizyki, który
oprócz wyraźnej nobilitacji w świecie nauki może okazać się cenną kartą
przetargową w matrymonialnych staraniach. Jeśli dołożyć do tego
szlifowanie szklanych kul oraz ogromny, poetycki wręcz, nochal przyszłej
teściowej, czytelnik może być niemal pewnym, że wszelkie epizody
związane z Kangetsu oraz państwem Kaneda (głową rodziny, a więc mężem
gargantuicznego nosa jest ufny w siłę pieniądza biznesmen) będą
obfitować w cały szereg zabawnych wydarzeń. Nie gorzej prezentuje się
Meitei, persona pewna siebie do granic możliwości, wyzbyta zmartwień,
skrępowania, trosk, czy skrupułów, której główną działalność stanowi
kpiarstwo oraz sprawianie psikusów znajomym. Absurdalne dialogi,
niecodzienna wymiana poglądów, abstrakcyjne koncepcje, czy przewrotne
porady, do których za usilną namową stosują się naiwni przyjaciele to
cechy charakterystyczne kolegi Meiteia.
Oczywiście
relacje ze wszystkich niezwykłych spotkań, do których dochodzi u
gospodarza serwuje czytelnikowi tytułowy kot. Zwierzę okazuje się
zaskakująco inteligentnym oraz bystrym obserwatorem, którego uwadze nic
nie może umknąć. Ofiarą kociej spostrzegawczości pada głównie ludzka
natura, o której okrucieństwie narrator nie raz, nie dwa boleśnie
przekonał się na własnej skórze. Mimo, że relacja prowadzona jest w dość
ironicznym oraz lekkim tonie, to jednak spod płaszczyka humoru przebija
się niepokojąco intensywna prawda o człowieczym charakterze. Ludzki
egoizm, ślepota, egocentryzm, niedostrzeganie cudzych potrzeb
prezentowane są w całej rozciągłości. Okazuje się, że człowiek nie jest
stworzeniem tak mądrym, za jakie się uważa – brak wyrozumiałości oraz
wrażliwości nie pozwalają na pozyskanie szacunku zwykłego kota.
Czworonóg zwraca także uwagę na naturalne wręcz skłonności do
dwulicowości oraz fałszywych zachowań – ludzie przyjmują diametralnie
różne postawy w zależności od okoliczności oraz towarzystwa, w jakim w
danym momencie się znajdują, kierując się przy tym wyłącznie własnym
interesem. W konwersacjach z ważniejszymi osobnikami pojawiają się tanie
pochlebstwa, uniżoność, niechęć do prowadzenia sporów. Ale już w
kontaktach z przedstawicielami niższych warstw społecznych
wykorzystywana są pogarda, czy niechęć, a jakiejkolwiek wyrozumiałości
nie może być mowy. Kot kładzie również nacisk na sprzeczności, które
naznaczają większość ludzkich działań. Człowiek uważa się za istotę
najwyższego rzędu, jaka kiedykolwiek kroczyła po kuli ziemskiej,
obnosząc się z dumą swoim nieprzeciętnym intelektem, a na dobrą sprawę
nie udało mu się nawet zgłębić istoty własnego bytu, poznać samego
siebie. W dalszym ciągu stawiane są pytania o cel egzystencji, na które
jednak trudno uzyskać satysfakcjonujące odpowiedzi. Ponadto ludzkie
poglądy zmieniają się w zależności od miejsca i czasu – chciałoby się
powiedzieć, że tylko człowiek potrafi tak manipulować tymi samymi
wartościami, że ten sam przedmiot nagle ulega metamorfozie,
przekształcając się z czarnego w biały i odwrotnie.
Najczęstszym
obiektem obserwacji kota jest jego gospodarz, profesor Kushami. To
zrozumiałe ze względu na fakt, że razem spędzają najwięcej czasu.
Czworonóg jako jedyny ma prawo przebywać w gabinecie swojego pana, gdy
ten jak każdego popołudnia, po nużącym dniu pracy, odcina się od całego
świata. Tym samym kot staje się powiernikiem najskrytszych sekretów,
świadkiem wielu tajemnic profesora. Ale przyznać trzeba, że kocia ocena,
wystawiona gospodarzowi Kushamiemu nie jest zbyt wysoka. Profesor jawi
się jako osoba mało rozgarnięta, wręcz przygłupawa. Uderzające są jego
cechy, wśród których prym wiodą obojętność, upór, złośliwość,
drażliwość, nerwowość oraz porażająca bierność. Co ciekawe, mimo tych
wszystkich krytycznych przytyków kierowanych pod adresem profesora, kot
lubi i szanuje swojego pana. Na miarę swoich możliwości stara się o
niego troszczyć, dbać o jego dobre imię. Oczywiście gospodarz nie jest
wyłącznie chodzącą kupą nieszczęścia, u której nie można dopatrzyć się
żadnych pozytywów. U swojego pana kot najbardziej ceni sobie właśnie
brak inicjatywy, którą czworonóg, na bazie własnych doświadczeń kojarzy
głównie z oszukiwaniem i zwodzeniem bliźnich, zabieganiem komuś drogi i
utrudnianiem mu życia, szantażowaniem fałszywą wiedzą oraz zwodzeniem.
Ponieważ gospodarzowi brak także poczucia własnej dumy, nie jest on ani
zuchwały, ani niegodziwy.
Przyglądając
się sylwetce Kushamiego oraz kota nietrudno dostrzec, że obie postacie
są w pewnym stopniu wzorowane na samym Sōseki Natsume. Profesor, to
podobnie jak autor utworu nauczyciel języka angielskiego, który może
poszczycić się dumnymi wąsiskami, a włosy na boku głowy rozdziela
efektownym przedziałkiem. Codzienną egzystencję utrudniają problemy z
niestrawnością, z którymi Natsume borykał się do końca swojego życia,
które nigdy nie opływało w luksusy. Analogie pomiędzy Sōsekim Natsume a
kotem są już bardziej subtelne, wkraczając na tereny metaforyczne.
Japoński pisarz był najmłodszym synem naczelnika jednej z dzielnic
miasta Edo. Wraz z nadejściem epoki Meiji nastąpiło obalenie feudalnego
systemu shogunatu rodu Tokugawa. Wiadomo powszechnie, że wszelkie
wielkie przemiany najdotkliwiej odczuwają ludzie mali i nie inaczej było
w wypadku rodziny Natsume. Stanowisko naczelnika dzielnicy zostało
zlikwidowane, co wiązało się z popadnięciem w spore kłopoty finansowe.
Aby odciążyć nieco domowy budżet, najmłodsza latorośl, Kinnosuke
(dzisiaj lepiej znany jako Sōseki) został oddany na wychowanie rodzinie
Shiobara. Jednak kłótnie małżeńskie oraz niestałość związku przybranych
rodziców sprawiły, że Kinnosuke wrócił do rodzinnego domu w wieku 8 lat,
ale jeszcze przez kilka dalszych lat formalnie pozostawał członkiem
rodziny Shiobara. Zatem niemal od początku swojego żywota Kinnosuke
Natsume uważany był za niepotrzebny ciężar. Poczucie samotności,
wyobcowania pobrzmiewa wyraźnie w narracji kota, który przecież do końca
książki pozostaje kotem bezimiennym. Czworonóg mieszka w domu swojego
gospodarza, ale odkąd tylko się w nim pojawił traktowany jest bardziej
jako intruz, z którego obecnością, ze względu na upór, należy się
pogodzić. Nikt nie przejawia zbytniej troski ani zainteresowania kocim
domownikiem, który zdaje się egzystować nieco na uboczu, na marginesie.
Mimo
tej chłodnej obojętności, z jaką traktowany jest kot, to właśnie on
pozostaje najsympatyczniejszą postacią w całej książce. Fantastyczny
jest przede wszystkim język, którym czworonóg snuje swoją narrację –
nacechowany jest on ironią, pozorną naiwnością, która nie pozwala
przestać zadziwiać się meandrami ludzkiej psychiki. Zaskakuje znakomita
znajomość kultury zarówno japońskiej jak i europejskiej, do której kot
bardzo często się odwołuje, szczególnie gdy posługuje się zabawnymi
porównaniami, charakteryzując całą galerię postaci, która przewija się
przez domostwo profesora. Uśmiech na twarzy wywołują zarówno osobliwe
określenia typu profesor Latryna, Wielkie Bóstwo Ogona, czy profesor Ostryga jak i niecodzienne wydarzenia, do których z pewnością zalicza się koci taniec, czy tłumaczenie zawiłych rodzinnych koligacji (córka kuzyna ze strony matki męża młodszej siostry osobistego sekretarza wody po trzynastym shōgunie) oraz niemal wszystkie dialogi pomiędzy gospodarzem a jego kolejnymi gośćmi.
Utwór
jako całość prezentuje się po prostu wybornie. Natsume wyłożył w nim
ogrom interesujących poglądów dotyczących spraw kultury, tradycji oraz
ogólnie ludzkości. Człowiecza natura została poddana miażdżącej krytyce,
chociaż sama jej forma ma wydźwięk mocno ironiczny. Dobrze widoczne
jest również stanowisko Natsume w kwestiach tożsamości własnego kraju –
nie należał on do zwolenników kultu narodu japońskiego, który był
szczególnie intensywny w trakcie wojny z Rosją, trwającej w latach 1904 –
1905. Ale szowinistyczne, czy nacjonalistyczne zachowania były dla
Natsume równie obce co zachłyśnięcie się Zachodem. Japoński
literat niechętnym okiem patrzył na ślepą i bezmyślną manię naśladowania
wszystkiego co europejskie, czy amerykańskie. Godna pożałowania wydaje
się choćby wychwalana przez Europejczyków aktywność, która w
gruncie rzeczy jest często działaniem samym w sobie, nie przynoszącym
realnych efektów. Nieustanna chęć zmian, niecierpliwość, wola dominacji,
chęć postawienia na swoim, chorobliwa żądza posiadania racji
po swojej stronie to w mniemaniu narratora procesy nieskończone,
samonapędzające się, gnające ludzkość prosto w objęcia autodestrukcji.
Prezentowana
lektura to znakomite antidotum, mogące zadziałać niczym kubeł zimnej
wody wylanej na głowę rozpaloną do czerwoności wizjami własnej
wielkości. Sōseki Natsume razem ze swoim rewelacyjnym narratorem
brutalnie rozwiewają w pył miraż człowieka-kreatora, którego woli
powinno poddawać się każde stworzenie. Po ostatnich stronach tej
rewelacyjnej książki ludzkość zaczyna jawić się bardziej jako nagi król,
obnażony z wszelkich szat, w które dotychczas próbował skryć swą
małość, podłość i nijakość.
P.S.
Wydanie, które posiadam (Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa 2012)
jest przepiękne. W oczy rzuca się już twarda oprawka z interesującą
okładką, która stanowi dopiero przedsmak tego, co skrywa w sobie
książka. Każdy kolejny rozdział ozdobiony jest kolorową ryciną,
dodatkowo w tekście można odnaleźć kilka przedruków japońskich obrazów.
Wszystkie rysunki wybornie harmonizują z tekstem.
Tekst bierz udział w wyzwaniu Japonica:
Faktycznie książka zapowiada się arcyciekawa. Sam pomysł na uczynienie kota narratorem wydaje się być rewelacyjny. A i po tym, co napisałeś pod Źródłem mam nadzieję, że już wkrótce po nią sięgnę, by sobie to podejście do jednostki ładnie porównać. A że widziałam, że Jestem kotem jest na stanie w pobliskiej bibliotece porównywać będę niebawem.
OdpowiedzUsuńJa książką byłem wręcz oczarowany i żegnałem się z nią z niekłamanym żalem. Koci obserwator jest niezwykle bystry, a swoje uwagi przedstawia w sposób niesłychanie zabawny. Często zdarza mi się wracać do pewnych fragmentów, ba, niektóre wykorzystywałem nawet przy okazji omawiania innych lektur :) Mam nadzieję, że uda Ci się zdobyć tę książkę przy okazji wizyty w bibliotece - z niecierpliwością czekam na Twoje wrażenia płynące z lektury.
UsuńJestem zdania, iż kociaki jako pupile są całkiem miłe. Tym bardziej, iż ja także mam u siebie ładnego kociaka. Wielce podoba mi się to co napisano w https://kotymainecoon.pl/maine-coon-najwiekszy-i-najbardziej-przyjazny-kot-domowy/ i moim zdaniem, faktycznie tak jest często. Tym bardziej, iż kociaki są dość popularnym pupilem domowym.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki! Również pozdrawiam.
Usuń