Portret szpiega
Daniel Silva
Wydawnictwo: Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza 2012
Od razu zacznę od krytycznej uwagi pod adresem wydawcy. Nie chodzi mi o błędy, które owszem, zdarzają się tu i ówdzie, ale nie denerwują aż tak bardzo. Tym razem zniesmaczyła mnie notka na tylnej okładce. Dobrze, że zerknąłem na nią dopiero po przeczytaniu książki – nie jest to ewidentny spojler*, ale moim zdaniem zdradza za dużo. Teraz przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych.
Jak w Angielskim zabójcy, tak i w Portrecie szpiega, postacią centralną jest Gabriel Allon, „emerytowany” izraelski anioł zemsty, czyli taki ichni 007, tyle że w wersji bardziej hard. W chronologii serii powieściowej** wspomniane książki plasują się odpowiednio na drugim i jedenastym miejscu. Fabuły nie będę zdradzał nawet w zarysie. Nie jest specjalnie oryginalna, ale i do sztampy też jej daleko. Po prostu solidne pisarskie rzemiosło. Nie ma sensu odbierać nikomu nawet części tej przyjemności jaką miałem usiłując przewidzieć, co będzie dalej, a czego bym nie zaznał, gdyby mi ktoś wcześniej wspomniał cokolwiek o zarysie intrygi. Dość powiedzieć, iż rzecz cała dzieje się gdzieś około roku 2010, może nawet później. Nie jest więc to opowieść o czasach, gdy świat był biało-czarny, a raczej biało-czerwony, gdy główne napięcie wiązało się z podziałem Ziemi pomiędzy demokrację i komunizm. Są to już realia po WTC i innych znanym wszystkim wydarzeniach. Realia, w których tylko zaślepieni albo głupi potrafią powiedzieć, co jest czarne, a co białe. Realia, w których aniołowie są zbrukani, a zło ma często dużo wyżej postawioną poprzeczkę moralną niż szeryfowie dobra.
Jako typowy przykład gatunku – sensacji osadzonej w świecie tajnych służb, a zarazem przykład bardzo udany, rzecz cała napisana jest językiem łatwym w odbiorze, pozwalającym czytelnikowi bez trudu nadążać za szybką akcją i odczuwać napięcie, a więc dość prostym, ale wcale nie prostackim. Dużo wnosi fakt, iż drugą osobowością głównego bohatera, poza perfekcyjnym zabójcą, jest niezwykle utalentowany artysta, co bardzo pozytywnie odbija się również na warstwie językowej. Fabuła nie jest specjalnie skomplikowana ani wielowątkowa. Nie wymusza więc całkowitego skupienia, by się nie pogubić. Postacie zarysowane śmiało i dość ciekawie, choć jakby nieco schematycznie i daleko im do pełnej szaleńczej odwagi kreacji rodem z innej niedawnej mojej lektury – Gry o tron. W tym gatunku nie jest to jednak aż tak ważny element jak klimat, napięcie, realia służb i świata tajemnic, a te są oddane całkiem udanie.
Jak już wspomniałem, nie są to już czasy złego komunizmu i dobrego Zachodu. Świat nie jest dużo bardziej skomplikowany niż dawniej, był taki od zawsze, ale teraz coraz więcej osób to zauważa, również w literaturze. Silva świetnie, a nawet wręcz odważnie, oddał wiele elementów dzisiejszej rzeczywistości. Totalna orwellowska inwigilacja będąca zaprzeczeniem fundamentalnych zasad demokracji i na pewno przewyższająca wszystko, co działo się w tej materii w opluwanej powszechnie komunie. Rozdęta do astronomicznych wręcz rozmiarów i kosztów liczebność służb, których istnienie niejednokrotnie uzasadnia tylko walka z terroryzmem, a która właśnie przez ogromne rozmiary wręcz uniemożliwia zachowanie prawdziwej poufności.
Silva wypunktowuje paradoksy współczesnego świata, jak choćby sojusz USA z Arabią Saudyjską w wojnie z terroryzmem, który przecież między innymi przez ten właśnie kraj jest inspirowany. Od wieków znane było powiedzenie, iż wróg wroga jest przyjacielem, ale nawet to się zdezaktualizowało. Wszystko staje na głowie.
Pisarz bezlitośnie piętnuje Dubaj, z jego przepychem prowadzącym do zadłużenia, ale przede wszystkim za to, że jest to być może najbardziej antyekologiczny kraj na świecie oraz piekło dla zagranicznych robotników. Krytykuje władzę niekompetentnych polityków własnego kraju nad tajnymi służbami, gdyż w imię wzrostu notowań w sondażach dążą oni do szybkich sukcesów zaprzepaszczając niejednokrotnie długofalowe, znacznie ważniejsze cele i ujawniają sukcesy, co rodzi późniejsze klęski, zgodnie z zasadą, iż najlepiej, gdy o prawdziwych sukcesach tajnych służb nie wie nikt, a przynajmniej niewielu z żyjących współczesnych.
Z dużym wyczuciem autorowi udało się oddać różnicę pomiędzy amerykańskim stylem prowadzenia tajnej wojny, opartym głównie na technologii i pieniądzu, a potęgą budowaną na agentach w terenie, jak w przypadku Izraela, oraz w ograniczeniach i zaletach każdej z form. Są i elementy krytyki stosunków własności w tak zwanej demokracji, jak choćby jawna kpina z ludzi, którzy kupują za dwa miliony dolarów zegar, który się ciągle spóźnia.
Są i osobiste refleksje autora o ogólniejszej naturze, między innymi ta, że kiedyś wiara w Boga inspirowała ludzi do tworzenia wielkich dzieł architektury czy malarstwa, a dziś ze spektakularnych dzieł natchnionych wiarą najbardziej widoczne są zamachy terrorystyczne.
Oczywiście główną sprawą jest krytyka islamu, który dąży do zniszczenia zachodniego stylu życia i wprowadzenia królestwa szariatu. Bardzo mocno jest też podkreślony problem piekła, jakim jest prawo koraniczne dla kobiet, które nie godzą się na rolę przedmiotu w męskim gospodarstwie. Prezentuje nawet dość dużą odwagę, biorąc pod uwagę, iż wielu krytyków islamu musi się ukrywać w obawie o swe życie. Posuwa się nawet do, celnego zresztą, nazwania publikowanych w internecie filmów z zamachów i egzekucji pornografią dla dżihadystów.
Mamy i polski smaczek, czyli stwierdzenie, z którego wynika, iż autor jest przekonany, że w Polsce były tajne amerykańskie więzienia.
Niestety, tym razem pisarz nie uniknął ewidentnej wpadki merytorycznej opisując wielki głęboki krater w miejscu wybuchu ładunku kierunkowego skierowanego poziomo. Albo nie był to tego typu ładunek, albo nie taki ślad. W szerszym ujęciu także nie jest Portret szpiega sposobem na wyrobienie sobie pojęcia o przyczynach i złożoności problemu, jakim jest terroryzm. Ani raz nie padło stwierdzenie, iż za każdym, nawet na wskroś natchnionym wiarą, aktem terroru stoją czysto świeckie cele. Nie było też najmniejszego nawet nawiązania do teorii konfliktów asymetrycznych, z których wprost wynika nieuchronność między innymi działań terrorystycznych, nawet jeśli czynniki wyznaniowe nie będą miały nic do rzeczy.
Na pewno na sposób patrzenia i przedstawienia złożonych oraz niejednoznacznych problemów związanych z konfliktem islamsko-zachodnim ma wpływ, iż autor jest Żydem z odzysku. Urodzony jako katolik, jako dorosły zmienił wyznanie na mojżeszowe. Jest bardzo interesującym poznać sposób widzenia rzeczywistości z jego perspektywy, ale to aspekt lektury raczej dla czytelników obytych z tematem. Wśród pozostałych może narobić szkód, podając im gotowe prawdy, niestety czasami równie przekonujące, co odbiegające od rzeczywistości.
Poza tymi moimi narzekaniami, w warstwie typowo rozrywkowej odpowiedniej dla kanonu, czyli powieści szpiegowskiej, książka zasługuje na najwyższą ocenę. Oczywiście z zastrzeżeniem, że to, co jest zaletą, zarazem jest ograniczeniem. Przy powtórnej lekturze napięcia już raczej nie odczujecie, nie będzie zaciekawienia, a to nie Potop, by raz za razem smakować piękno języka. W sam raz na jeden raz. Choć zdecydowanie udany, godny polecenia wszystkim miłośnikom gatunku, to jednak tylko ten jeden raz
Wasz Andrew
* spojler – tu niepożądana informacja o szczegółach zakończenia utworu literackiego, teatralnego lub filmowego
** seria a Gabrielem Allonem:
1. The Kill Artist (2000)
2. The English Assassin (2002)
3. The Confessor (2003)
4. A Death in Vienna (2004)
5. Prince of Fire (2005)
6. The Messenger (2006)
7. The Secret Servant (2007)
8. Moscow Rules (2008)
9. The Defector (2009)
10. The Rembrandt Affair (2010)
11. Portrait of a Spy (2011)
12. The Fallen Angel (2012)
13. The English Girl (2013)
Miłośniczką gatunku raczej nie mogę się nazwać, ale od czasu do czasu lubię przeczytać sensację z tajnymi służbami w tle. Na dodatek ostatnio jakoś nazwisko tego pisarza ciągle rzuca mi się w oczy, więc muszę zobaczyć, co też naprodukował i czy mi się to spodoba. Oczywiście zacznę chronologicznie, żeby się nie pogubić :).
OdpowiedzUsuńCo prawda czytam teraz dopiero trzecią część przygód Gabriela Allona, ale nie przeszkadza mi, że nie po kolei. Powieści są dość luźno powiązane. Pewnie jednak masz rację, że lepiej czytać w porządku chronologicznym. Pierwszej niestety dotąd nie poznałem. Daj znać jakie wrażenia z lektury :)
UsuńJak przeczytam to na pewno pojawi się recenzja, ale zanim zabiorę się za tę książkę to pewnie minie jeszcze duuuużo czasu :).
OdpowiedzUsuńJa czekam cierpliwie na publikację, która stanowiłaby dogłębną analizę, w jaki sposób świat zachodni wraz z jego polityką, ideologią, etc. przyczynił się do wzrostu znaczenia radykalnych odłamów islamu. Można powiedzieć, że już teraz wiele odpowiedzi jest porozrzucanych po różnych literackich dziełach, esejach, ale chciałbym zapoznać się z czymś à la opracowanie naukowe, w którym całość zebrano by do kupy.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o książkę, to najbardziej interesująca wydaje mi się postać samego autora, a w szczególności ta zmiana wyznania :)
Podejrzewam, że takie opracowanie musiałoby być baaardzo grube.W końcu islam był radykalny od zawsze, że wspomnieć choćby czasy Saladyna czy wojny szlacheckiej Rzeczpospolitej. W dodatku nie stroni od przemocy również w walkach między własnymi odłamami. Podobnie zresztą jak katolicyzm aż do czasów, gdy społeczeństwa zachodnie osiągnęły poziom dobrobytu wykluczający wojny religijne. A terroryzm to tylko jedna z emanacji wrogości.
UsuńPo lekturze Portretu szpiega można się domyślać przyczyn zmiany wyznania. Trzeba pamiętać, że w tym przypadku jest to też z automatu zmiana narodowości.
Właściwie naprawdę dobrze to widać w Sprawie Rembrandta. O tej lekturze już wkrótce.
Usuń