Wioletta Grzegorzewska
Dodatkowa dusza
Rozpętana przez III Rzeszę Niemiecką II wojna światowa zebrała bardzo krwawe, wielomilionowe żniwo. Liczba ofiar jest niemal niemożliwa do ogarnięcia ludzką wyobraźnią – w morzu cierpienia stworzonym przez nazistów można brodzić i brodzić, aż umysł zbuntuje się i poszuka schronienia w szaleństwie bądź w zobojętnieniu, wyrażającym się w zamianie ludzkich tragedii w zimne liczby, które niczego nie wyrażają. Ale na wojnę można spojrzeć też jak na mozaikę składającą się z kamyczków dramatów poszczególnych ludzi, którzy zetknęli się z tą destrukcyjną machiną. Tę właśnie drogą w swojej powieści Dodatkowa dusza kroczy Wioletta Grzegorzewska (ur. 1974), polska poetka i prozaiczka.
Książka koncentruje się wokół wojennych perypetii Juliana Brzezińskiego, Polaka o żydowskich korzeniach. Przed napaścią Niemiec na Polskę, ów zamożny warszawiak trudni się sprzedażą instrumentów medycznych. W chwili rozpoczęcia utworu bohater, po konsultacji z żoną, bratem i bratową, ucieka z transportu do Treblinki. Decyzja o pozostawieniu najbliższych w pociągu jest niełatwa, ale podjęta z racji troski o dobro jedynego dziecka. Nastoletni syn Marcin znajduje się w stolicy, gdzie ukrywany jest (za odpowiednią opłatą) przez polską rodzinę. Ryzykowne przedsięwzięcie ucieczki z bydlęcego wagonu to preludium do walki o przetrwanie, jaką będzie musiał stoczyć Brzeziński.
Dzieło Grzegorzewskiej osadzone jest na dwóch płaszczyznach. W ujęciu bliższym to portret zdesperowanego rodzica, który za wszelką cenę pragnie chronić swoje dziecko, co w warunkach wojennych jest o tyle trudne, że kapryśna fortuna ma bardzo szerokie spektrum możliwości do popsucia naszych szyków i niweczenia naszych planów. Ta wiwisekcyjna perspektywa ujawnia się również w studiowaniu różnorakich postaw, jakie ludzie przyjmują w obliczu zjawisk ekstremalnych i nietypowych, kiedy to stare zasady blakną bądź tracą na znaczeniu, zaś granica między tym, co dozwolone, a co karygodne, rozmywa się i zanika. Grzegorzewska przypomina, że człowiek nie jest homeostatem znieruchomiałym, stałym – dynamika zachodzących zdarzeń, ich intensywność czy zaskakujący przebieg może zmienić nas na tyle znacząco, że czynić będziemy rzeczy, których nigdy byśmy się po sobie nie spodziewali w normalnych okolicznościach. Stąd właśnie podłości możemy zaznać od tych, którzy dotychczas uchodzili za miłosiernych i przyjaznych, zaś bohaterstwem mogą odznaczyć się ludzie jeszcze niedawno postrzegani jako mali i bierni.
Dodatkowa dusza postrzegana na szerszym planie to złożona opowieść o wojennej Warszawie, w której słychać także echa II Rzeczpospolitej (tutaj warto zaznaczyć, że u Grzegorzewskiej nie ma romantycznych wizji tego okresu polskiej historii, o którym bardzo często wspomina się z tęsknotą i nostalgią: Na początku interes z maglem nam nie szedł w naszym Paryżu Północy. Choć jakim tam Warszawa Paryżem była. Brud, smród i bryndza. Ulice śmierdziały, za przeproszeniem, końskim gównem i szczynami. Perfumowane damulki w kapeluszach, pod parasolkami, spacerowały w Łazienkach i prowadziły pieski na złotych smyczach. Pół miasta, panie, to byli bezdomni, kościarki i włóczęgi. Na rogatkach stały chustkowe kurwy, co się rozbiegały na widok żandarmów [1]). Stolica z czasów okupacji nazistowskiej odmalowana jest bardzo starannie, bowiem przy kreśleniu danej sceny, autorka dużą wagę przywiązuje do opisu tła. To skoncentrowanie się na detalach oraz liczne wędrówki Juliana Brzezińskiego skutkują tym, że topografię miasta poznajemy za sprawą pięknych miniaturek, pozwalających poczuć klimat tego oblicza Warszawy, które zniknęło bezpowrotnie wraz z wybuchem powstania warszawskiego.
Kluczowym aspektem prozy Grzegorzewskiej pozostaje jednak żydowskie pochodzenia Juliana Brzezińskiego. Semickie korzenie jeszcze pod zaborami czy w II Rzeczpospolitej są znamieniem, będącym dla niektórych przyzwoleniem do prześladowań (Żydowskie gazety i broszury drukowane także przez jego syjonistycznych kolegów wspominały pogromy w Warszawie w roku 1881, falę pogromów prowokowanych przez czarną sotnię, rzezie w Homlu, Kiszyniowie, Odessie, Białymstoku, sto tysięcy Żydów zamordowanych przez białogwardzistów, wojska ukraińskie Szymona Petlury i Armię Czerwoną, polskie pogromy we Lwowie, Krakowie, Pińsku, Wilnie, Żydów pomordowanych podczas wojny polsko-radzieckiej [2]), lecz te tragiczne wydarzenia okazują być jedynie preludium do Zagłady, tj. unicestwienia na skalę masową, w jakim specjalizują się Niemcy pod wodzą Adolfa Hitlera. Żydowskie znamię determinuje egzystencję oraz postępowanie Brzezińskiego, który, w miejscu będącym jeszcze do niedawna jego domem, staje się zwierzyną łowną: Dni, w których bez ustanku musiał mieć się na baczności, zwracać uwagę na każdy szczegół, gest, grymas, skradać się jak pies pod murami, chować się w bramach, zaułkach, uciekać przed szmalcownikami i unikać łapanek, szybko mijały, a bezsenne noce się dłużyły [3]; Patrząc na wilgotne szyby, przypomniał sobie piskorze, które jako dzieciak trzymał w słoju na parapecie, i poczuł, że role się odwróciły – teraz to on był osobliwą, zamkniętą w słoju rybą, która brodząc w mule, stara się przetrwać kolejną godzinę, dzień, tydzień [4]. Przy okazji zagadnienia kluczenia, udawania, wyrzeczenia się żydowskiej proweniencji, przytoczona zostaje wstydliwa karty z historii Polski, do jakiej zaliczyć należy szmalcownictwo, tj. zjawisko z okresu okupacji ziem polskich przez III Rzeszę, polegające na szantażowaniu bądź wymuszaniu okupu na ukrywających się Żydach lub pomagających im Polakach: Po tramwajach grasowały bandy. Przezywano ich grandziarzami albo szkodnikami, bo najczęściej była to młodzież, która rozpoznawała ukrywających się po aryjskiej stronie Żydów i szantażowała ich, grożąc denuncjacją. Tym ohydnym procederem trudnili się także granatowi policjanci i różnej maści tajniacy. Zwykle bezwzględni, nie mieli żadnych oporów. Szmalcownicy kręcili się na bazarach i targowiskach, gdzie wyławiali Żydów próbujących między innymi kupić lewe dokumenty [5]. Tym samym Grzegorzewska do szlachetnej bieli (historie o Polakach pomagających Żydom) i czerni (opowieści o nazistowskich oprawcach) dodaje tony brudnej szarości, przypominając, że w trakcie wojennej zawieruchy, kiedy podważone zostają stare zasady, a moralność i humanitaryzm nie cieszą się powszechnym powodzeniem, zawsze znajdzie się niemało osobników, którzy ulegają pokusie łatwego zarobku kosztem ogromnej krzywdy bliźnich. Co istotne, Grzegorzewska sygnalizuje, że niektórzy spośród wydających Żydów kierują się także zwykłym strachem, bowiem od 15 września 1941, zgodnie z Dritte Verordnung über Aufenthaltsbeschränkungen im Generalgouvernement (Trzecim rozporządzeniem o ograniczeniach pobytu w Generalnym Gubernatorstwie) kara śmierci grozi Żydom opuszczającym bez upoważnienia wyznaczone im strefy zamieszkania oraz tym, którzy świadomie ukrywaliby takich Żydów.
Wątek semickiego pochodzenia płynnie przechodzi w liczne opisy żydowskich obyczajów i tradycji. Karty powieści wysycone są ewokacjami Juliana, indukowanymi napotykanymi znajomymi ludźmi czy odwiedzaniem bliskich sercu przestrzeni Warszawy – żydowskie rytuały, wydobywane z odmętów pamięci, kojarzą się z dzieciństwem spędzanym u religijnych dziadków. Te reminiscencje uporządkowanego i spokojnego bytu żywo kontrastują z okupacyjnym chaosem i niepewnością, to także symboliczny wyraz człowieczej bezsilności wobec wojennego szaleństwa. Ludzkie systemy moralne czy religijne rzadko wytrzymują konfrontację z entropią zsyłaną przez zbrojne konflikty – alogiczność wojny, absurdy, jakie ze sobą niesie w połączeniu z niesprawiedliwością i destrukcją, bywają zbyt trudne do zniesienia. Są momenty, że bezradnemu człowiekowi nie pomaga nawet neszama jetera, czyli tytułowa dodatkowa dusza, która (…) ma go wzmocnić wewnętrznie i podnieść do stanu świętości [6].
Ostatnim akcentem godnym wspomnienia jest specyficzny styl, w jakim utrzymana jest książka. Jego wyróżnikiem są opowieści, którymi z Julianem dzielą się najróżniejsi osobnicy (zarówno bliscy jak i przypadkowi ludzie) – bohater cierpliwie wysłuchuje każdej z nich, z racji czego utwór kompozycyjnie kojarzy się z mozaiką. Poszczególne historie, niczym kamyczki, składają się na większy obraz, jakim jest sytuacja polskiej ludności w trakcie II wojny światowej.
Całościowo Dodatkowa dusza prezentuje się solidnie. Wioletta Grzegorzewska intrygująco przybliża koleje losu Juliana Brzezińskiego (autorka bazuje na autentycznej postaci, o której dowiedziała się od córki bohatera, Hanny Brzezińskiej), które wykorzystane zostają do pochylenia się nad tragicznym położeniem Polaków o żydowskim pochodzeniu w trakcie niemieckiej okupacji. Ci ludzie stają się obcymi we własnym kraju – stopniowo pozbawia się ich praw, by na koniec tępić niczym pasożyty z tępą, nieludzką bezwzględnością. O ile podjęta tematyka oraz zamysł są bardzo obiecujące, o tyle samo wykonanie pozostawia nieco do życzenia. W prozie Grzegorzewskiej w największym stopniu zabrakło mi, nomen omen, duszy – przyznaję z pewnym wstydem, że o perypetiach Juliana czytałem bez większy emocji, z poruszeniem porównywalnym z zapoznawaniem się z encyklopedyczną treścią. Akcja pędzi dość szybko, co wymusza liczne skróty i uproszczenia, a prowadzone dialogi, z racji tendencji poszczególnych postaci do snucia rozbudowanych historii, przybierają sztuczną manierę. W rezultacie Dodatkowa dusza to książka dobra, ale tylko dobra, bo tli się w niej potencjał na coś zdecydowanie większego i bardziej wartościowego.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
------------------------------
[1] Wioletta Grzegorzewska, Dodatkowa dusza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020, s. 67
[2] Tamże, s. 217
[3] Tamże, s. 76
[4] Tamże, s. 80
[5] Tamże, s. 128 – 129
[6] Tamże, s. 99
Szkoda, że książka poruszająca takie tematy nie potrafiła wywołać emocji. Czytałam kiedyś inną książkę tej autorki, opartą o jej wspomnienia z dzieciństwa "Guguły" i zrobiła na mnie dobre wrażenie, bo pisarce udało się oddać klimat lat osiemdziesiątych.
OdpowiedzUsuńNiezmiennie polecam powieść o getcie warszawskim "Chleb rzucony umarłym" Bogdana Wojdowskiego. Jest dostępna na "Wolnych Lekturach".
Sporo dobrego czytałem o innych książkach Grzegorzewskiej, dlatego gdy w Carrefourze, w koszyku z tanimi książkami zobaczyłem "Dodatkową duszę", sięgnąłem po nią bez wahania. A tu jednak drobne rozczarowanie.
UsuńA za podrzucenie tytułu bardzo dziękuję. Będę go mieć na uwadze.
Oto i przyczynek do dyskusji - czy lepsza słabo napisana książka z werwą, duszą, czy też bardzo dobrze napisana, ale nudnawa?
OdpowiedzUsuńHm..., w przypadku słabo napisanej książki, ale z potencjałem, pojawia się pytanie, gdzie jest redakcja :)
Usuń