Homer
Iliada
tłumaczenie: Kazimiera Jeżewskaczyta: Jacek Rozenek
wydawnictwo: Mozaika 2010
ISBN: 9788360894262
Mój polonista z podstawówki, który do dziś pozostał dla mnie jednym z nielicznych autorytetów, miał takie powiedzenie, że prawdziwie wykształcony człowiek musi w życiu przeczytać co najmniej cztery książki – Iliadę, Odyseję, Biblię i Koran. Nie jestem chyba jakoś szczególnie bezkrytyczny, nawet wobec autorytetów, skoro do dziś zrealizowałem powyższe zalecenie w zaledwie w dwudziestu pięciu procentach. Nadszedł jednak czas, by nieco to poprawić – zabrałem się za Iliadę.
Mając do wyboru wersję papierową i audio wybrałem tę ostatnią. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, gdyż Jacek Rozenek jako lektor wykonał kawał dobrej, solidnej roboty. Bez jakichś wodotrysków, bez „aktorstwa” na siłę, dokładnie tak, jak się podobny tekst powinno interpretować. Być może to dodało Iliadzie dodatkowego uroku, gdyż w czasach, gdy powstawała i szturmowała ówczesny „rynek literacki”, była pewnie częściej czytana na głos, lub wręcz deklamowana z pamięci, niż po naszemu - trawiona w samotności na kanapie.
Autorstwo Iliady przypisuje się Homerowi a datuje się ją na VIII lub VII wiek p.n.e. Jest więc ona najstarszym zabytkiem literatury greckiej i europejskiej. Miałem obawy czy dzieło dużo starsze niż chrześcijaństwo okaże się strawne dla dzisiejszego czytelnika, czy się nie zestarzało i nie rozminęło kompletnie ze wszystkim, co może dziś wzbudzić zainteresowanie lub inne pozytywne doznania.
Pieśń o Ilionie* opowiada o wydarzeniach obejmujących około 49 dni z ostatniego roku wojny trojańskiej (najprawdopodobniej około 1200 roku p.n.e.). Od pierwszych chwil słuchacz wtapia się w specyficzny rytm tej liczącej niemal trzy tysiąclecia poezji. Narracja z reguły powolna i rozlewna, choć miejscami gwałtowna niczym tupnięcie czy cios włócznią, wciąga i urzeka krańcowo odmiennie od utworów współczesnych, ale nie mniej skutecznie. Choć wszystko jest inne niż dziś, od konstrukcji bohaterów począwszy, na środkach wyrazu literackiego skończywszy, słuchacz nie ma najmniejszych wątpliwości, iż obcuje z arcydziełem.
Wszystko w Iliadzie jest inne niż dziś; inny jest świat i jego postrzeganie, inne sposoby oddziaływania na odbiorcę, a jednak w tym języku i tym świecie naprawdę można się zakochać. Te porównania (od których zresztą wziął się termin porównanie homeryckie), ten sposób budowania fabuły i doskonała symetria budowy dzieła...
Oczywiście, można zarzucać, że Iliada nie niesie żadnej wiedzy czytelnikowi przydatnej, bo wszystko już się zmieniło, ale to argumenty pozorne. Dzieło naprawdę daje do myślenia, może właśnie przez to, że ma prawie trzy tysiące lat i wszystko już jest inne.
Weźmy choćby bogów. Starożytni do wszystkiego ich mieszali. Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, podobnie jak w przypadku dzisiejszych religii, to pytanie ilu z nich naprawdę wierzyło w owe bóstwa i ich wpływ na życie śmiertelnych, a ilu tylko ze względów społecznych taką wiarę deklarowało. Naszła mnie pod wpływem Iliady jednak i inna na ten temat refleksja – starożytni wierzyli, że bogowie jak ludzie, też są zmienni i różnorodni, czasem nawet podli i okrutni. Dzięki temu interwencją boską mogli uzasadniać zarówno dobro, jak i zło, a co ważniejsze także zdarzenia o ambiwalentnym wydźwięku. Wbrew temu, co uważa dziś większość, była to filozofia bardziej spójna i racjonalna niż na przykład chrześcijaństwo, w której nie dochodziło do Paradoksu Titanica. To taki mój termin, który ukułem na sytuację polegającą na tym, że chrześcijanie wszystkich odmian są gotowi dziękować swemu Bogu za ocalenie dziesiątki czy setki ludzi, ale milczeniem pomijają tysiące, które zginęły w tym samym zdarzeniu. Przyznanie, że tragedia to wina Szatana stawiałoby go w pozycji silniejszego niż Bóg, gdyż on więcej zabił, niż zdołało ocaleć. Przyznanie, że całe zdarzenie nastąpiło z woli Boga, stawia modły dziękczynne za ocalenie w dziwnym świetle, bo co innego dziękować za ocalenie, a co innego za to, że się nie zostało zabitym wraz z innymi. To tak jakby zakładnicy dziękowali do końca życia terroryście, że choć zabił wszystkich innych, to ich akurat nie.
Oczywiście różnych przemyśleń Iliada budzi więcej, ale nie będę Was nimi nużył. Każdy pewnie będzie miał swoją interpretację i własny sposób na przeżywanie tej lektury. Przy tym, poza refleksjami, do dziś dzieło Homera okazuje się nadspodziewanie satysfakcjonującą rozrywką, która w przeciwieństwie do wielu współczesnych dzieł pozostawia czytelnika nie w stanie wzbudzenia, a spokoju i pewnego dystansu do świata. W czasach powszechnego pędu za niczym to wartość, której nie sposób przecenić.
Wbrew początkowym obawom nie tylko nie uważam czasu poświęconego Homerowi za stracony, nie tylko się w nim rozsmakowałem, ale czuję, że kiedyś sięgnę i po Odyseję. Szkoda tylko że, jak to się dzisiaj mówi, nie będzie już następnych sezonów.
Wasz Andrew
Ocena:
- nie podobało mi się
- było w porządku
- podobało mi się
- naprawdę mi się podobało
- było niesamowicie
* Tytuł utworu Iliada pochodzi od wyrażenia he Ilias poiesis – pieśń o Ilionie (Troi).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)