Stan zawieszenia wydany w Polsce na łamach legendarnej serii Współczesna
Proza Światowa to utwór utrzymany w formie dziennika. Pierwszoosobowym
narratorem, który prowadzi notatki w okresie od grudnia 1942 roku do kwietnia
1943 jest Joseph. Pochodzący z Kanady mieszkaniec USA oczekuje na wcielenie do
wojska, do którego zgłosił się na ochotnika, w odpowiedzi na apel, by pomóc
pogrążonej w zawierusze wojennej ojczyźnie. Protagonista, absolwent
uniwersytetu, dotychczas pracujący w biurze podróży, rezygnuje z posady, by
należycie przygotować się mentalnie do służby. W założeniu wolny czas miał
zostać poświęcony pasjom i zainteresowaniom, których sens i atrakcyjność
łuszczą się jednak stopniowo wraz z upływającymi miesiącami bezruchu i
przymusowej bezczynności. Joseph znajduje się w tytułowym stanie zawieszenia – próżnia, w jaką zostaje wepchnięty to rezultat
utknięcia w biurokratycznym chaosie, za sprawą którego wstąpienie do armii
nieustannie się odwleka; jednocześnie bohater nie może podjąć płatnej pracy,
ani powrócić na poprzednie stanowisko, bowiem widmo niespodziewanej utraty
podwładnego, który w każdej chwili może zostać wezwany na wojaczkę, skutecznie
zniechęca potencjalnych pracodawców. Kilkumiesięczna zwłoka doprowadza do tego,
że zgromadzone gorycz, uraz i żal zżerają zasoby dobrej woli i entuzjazmu
Josepha. Swoistą terapią staje się zapisywanie własnych myśli i refleksji, co
stwarza czytelnikowi znakomitą okazję, by przekonać się jak destruktywny wpływ
na osobowość człowieka ma narzucona bierność i martwota.
Stagnacja, w jakiej znajduje się
Joseph stanowi bazę do ponurych rozmyślań – unieruchomienie, wypadnięcie poza koleiny
rutyny, odsunięcie na boczny tor (niejako także poza społeczny nawias)
sprawiają, że mężczyzna z nowej, bardziej odległej perspektywy patrzy na swój
dotychczasowy byt, nie mogąc powstrzymać się od podsumowań i rozliczeń. Młodość
pod znakiem komunistycznej ideologii, źle skrywana niechęć do zamożnego i
opływającego w dostatki starszego brata, fakt bycia na utrzymaniu żony,
wspomnienia dotyczące przyjaciół oraz snutych wówczas planów, konfrontacja oczekiwań
z brutalną rzeczywistością – wszystko to nawarstwia się i miesza, doprowadzając
sukcesywnie do narastania frustracji, nad którą coraz trudniej panować.
Wraz z kolejnymi kartami utworu
przekonujemy się, że pod maską apatii, w sercu bohatera kipi spienione morze
uczuć. Najsilniejszą emocją wydaje się być podświadomy strach przed
rozrastającą się w duszy obcością. Joseph w miarę upływu dni jawi
się jako osobnik naznaczony – stygmatyzacja przejawia się w milczącym dawaniu
do zrozumienia, że protagonista jest bezużytecznym członkiem społeczeństwa. W
żaden sposób nie jest on przydatny swojemu państwu, które toczy przecież wojnę
ze śmiertelnym wrogiem – Joseph nie jest na tyle godny zaufania, by zostać
żołnierzem, nie jest wystarczająco zaradny, by znaleźć dobrze płatne zajęcie.
Jedyne, na co może liczyć to litość i pobłażanie. Wrodzona duma, hardość
charakteru i upór nie pozwalają przyjąć tych nędznych darów, ale psychika mężczyzny nie jest na tyle silna, by nie
postrzegać się w kategoriach osobnika przegranego, bezwartościowego – Joseph z
każdym mijającym tygodniem odkrywa jeden słaby punkt za drugim we wszystkim, co
wzniósł wokół siebie. Co ciekawe można odnieść wrażenie, że to właśnie czytelnika
stawia się w roli sędziego, którego rolą jest ocenić czy konstatacje Josepha są
słuszne – czy rzeczywiście idee, stanowiące jak dotąd fundamenty świata niedoszłego
wojaka są tak liche i zbędne?
Oczywiście na sytuację
protagonisty można popatrzeć także z innego punktu widzenia. Joseph dzięki dość
niespodziewanemu splotowi wypadków otrzymuje bowiem wolność – nieograniczony
czas, który może spożytkować na bardzo wiele sposobów. Zostaje on niejako wyzwolony
z przeklętego kręgu powtarzalności, który sprowadza się do nużącej monotonii.
Tyle, że bezmiar minut, jakimi został obdarowany bohater, okazuje się zbyt
wielki, zbyt przepastny – to dar przytłaczający i dlatego nie można go w pełni
spożytkować.
Stan zawieszenia, jak sam ujmuje to narrator w jednym z
początkowych zdań, to zapis wewnętrznych
pertraktacji myślowych i stąd książka pełna jest przemyśleń i rozważań.
Sporo uwagi poświęcono m.in. epoce, w jakiej egzystuje bohater, którą określa
mianem epoki bezwzględności, tj.
okresu, kiedy istotą człowieka jest jego siła, nie uleganie emocjom, twardość,
stanowczość i surowość. Interesujące obserwacje dotyczą także ludzkiej natury.
Człowiek w oczach Josepha to stworzenie niejednoznaczne i skomplikowane, która
w dodatku prowadzi ciągłe zmagania z fatum i losowością, i to pomimo faktu, że
na ogół te usiłowania są daremne, bowiem: To
czego poszukujemy, nigdy nie bywa tym, co widzimy, a to, czego oczekujemy,
nigdy nie bywa tym, co dostajemy [1].
Wg bohatera to konfrontowanie się z przeznaczeniem jest tak istotne, że
wyznacza ono ramy definicji człowieczeństwa – Nie wolno dopuścić do tego, żeby owładnął nią (naszą jaźnią) traf, nie wolno dopuścić do tego, żeby
owładnął nią przypadek. Nasze człowieczeństwo, nasza godność, nasza wolność od
tego zależy [2].
Równie ważnym elementem jest nie uleganie temu, co paskudne, bydlęce i krótkie, a co często popycha nas do tego, by
uczynić swój byt lżejszym, znośniejszym, przyjemniejszym, nawet kosztem innych.
Co zabawne, już sam przykład Josepha może posłużyć do tego, by wesprzeć tezę,
że człowiek to z reguły egoista, który umie spoglądać na otoczenie wyłącznie
przez pryzmat własnych doświadczeń, i któremu brak wystarczających pokładów
empatii, by choćby spróbować zrozumieć tok rejestracji otoczenia innych
osobników. Bardzo dobrze wyraża to osąd protagonisty, według którego
ostatecznym celem każdego człowieka jest docieczenie istoty własnej wegetacji –
tym samym wychodzi na to, że niedoszły filozof narzekający na wszechobecną znieczulicę
i obojętność, starający się żyć wedle własnej ideologii zbyt mocno zanurza się
w otchłaniach własnej duszy, gubiąc z horyzontu swojego bliźniego.
Stan zawieszenia to intrygująca lektura, której walorem jest także
piękny język. Saul Bellow z wprawą opisuje urok oraz brzydotę wielkiej
amerykańskiej metropolii, która jest główną scenerią wydarzeń.
Ulica osuszona przez wiatr (poprzedniego
dnia umył ją deszcz) występowała w jednym ze swych zimowych strojów, lamowanym
i podkreślonym cienkimi pasemkami śniegu, i była niemal całkowicie pusta [3
]
albo:
Dwa pomarańczowe prostokąty okien
naszego pokoju z kolorowymi storami wyglądały jak znaki firmowe ciepła i wygody
wobec ulewy i ciemności, połysku drzew, lodowej zbroi ulicy to tylko
niektóre z przykładów bogactwa warsztatu amerykańskiego noblisty.
Reasumując, dzieło Saula Bellowa to dobra powieść, którą czyta się z autentycznym zainteresowaniem. Na piedestale postawiony zostaje człowiek zawieszony w oczekiwaniu, człowiek, który w każdej chwili może zostać wysłany na front, by poszukiwać tam śmierci na polu chwały. Otrzymany czas wolny – kilku miesięczna zwłoka w powołaniu – jawi się jako przekleństwo, ogromny balast, którego nie sposób udźwignąć. Sama wojna (walka za półprawdy będąca powodzią śmierci, zabierającą niewinnych, zamykając im usta i ściągając w odmęt, kończąca się rumowiskiem zużytych mózgów i mięśni) rzadko kiedy pojawia się na pierwszym planie – jej ponura poświata migocze w tle, wprowadzając atmosferę napięcia i nerwowości, co pomaga lepiej zrozumieć, w jak ekstremalnym położeniu znajduje się główny bohater. Bohater, który mimo całego swojego aparatu poznawczego, ideałów i filozoficznego zacięcia, nie potrafi nie ugiąć się w obliczu niepewności i zawieszenia, w jakim przychodzi mu trwać.
[1] Saul Bellow, Stan zawieszenia, przeł. Teresa
Lechowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1984, s. 19
Tak, bohater otrzymuje wolność, dużo wolnego czasu, tyle że mało który człowiek umie z takiej wolności korzystać, większość czuje się bezpiecznie, kiedy ma mnóstwo obowiązków do wykonania...
OdpowiedzUsuńNieraz patrzyłam na tę książkę i zastanawiałam się, czym jest tytułowy stan zawieszenia. Zaciekawiłeś mnie. Podobają mi się cytaty, szczególnie ten o ulicy.
PS Czy Châteaureynaud już przeczytany? :)
Zgadza się, bowiem wolność to konieczność samodzielnego myślenia, samodzielnego podejmowania decyzji, itd., a nie każdy potrafi żyć w ten sposób. Zdecydowanie wygodniej jest poddawać się prądowi :)
UsuńChâteaureynaud już poznany. Bardzo spodobała mi się jego książka i żałuję, że jak dotąd jest to jedyna pozycja, która doczekała się polskiego przekładu.
Też teraz jestem w czymś, co można nazwać stanem zawieszenia. W oczekiwaniu na ukończenie okresu wypowiedzenia zostałam pozbawiona obowiązków w pracy i tak popadam w stan stagnacji, próbując wypełnić go czymś kreatywnym, co z braku obowiązków wymaga niemało zaparcia. Czytając o sytuacji bohatera i tym, że zostaje on zawieszony na okres rozciągający się w miesiące, wręcz namacalnie odczuwam jego stan. Choć przekracza to moje wyobrażenie. Często człowiek wyobraża sobie, jak to cudownie byłoby dostać możliwość takiego zawieszenia, a później nie umie tego wykorzystać.
OdpowiedzUsuńPrzypadek bohatera jest o tyle ciężki i trudny, że trudno mu jednoznacznie określić, kiedy ów stan zawieszenia się zakończy. A sytuacja jest o tyle bolesna, że oprócz pozornie nieograniczonej wolności, protagonista odczuwa coraz silniejszą presję wynikającą z tego, że nasze społeczeństwo oparte jest na pieniądzu - każda upływająca minuta jest stwierdzeniem, że egzystuje on na czyjś koszt. Ta właśnie presja skutecznie uniemożliwia radość z uzyskanej swobody.
UsuńA co do Twojej sytuacji to życzę pomyślnego rozwiązania :)
Po raz kolejny lubiany przeze mnie motyw bohatera, który z jakiegoś powodu wyautowany, przygląda się światu niejako z zewnątrz. Bardzo ciekawy punkt wyjścia - urlop od życia zafundowany przez biurokrację. Wspomniana przez Ciebie duma i hardość głównego bohatera kojarzy mi się trochę z protagonistą "Głodu" Hamsuna.
OdpowiedzUsuńNo i przypomniała mi się rada, której udzielił mi ktoś, komu zwierzałem się ze swoich egzystencjalnych dramatów: "idź do pracy, nie będziesz tyle myślał" - stety czy niestety, do tego się wszystko sprowadza. Coś za coś.
Ciekaw jestem, jaki los spotkał ostatecznie bohatera "Stanu", mam pewne domysły, ale nie spoileruj ;) będzie większa motywacja, żeby kiedyś przeczytać.
Fakt, sama kreacja sytuacji, w jakiej znajduje się bohater jest bardzo ciekawa - to wyautowanie jest tym bardziej dotkliwe, że na dobrą sprawę protagonista pragnie służyć swojej ojczyźnie i jest nawet gotów oddać za nią swoje życie.
UsuńA z tą pracą to niestety czysta prawda - troska o pieniądze nieodzowne do zaspokojenia potrzeb materialnych implikuje koncentrację na pracy czy tzw. karierze. Na swoim przykładzie widzę, że bardzo trudno jest uniknąć myślenia o robocie, nawet kiedy już ją kończymy - w mniejszym bądź większym stopniu sprawy związane z pracą wciskają się do życia prywatnego, skutecznie ograniczając ilość czasu wolnego, który można by poświęcić choćby kontemplacji :)
Od pewnego czasu z fabuły staram się zdradzać tylko tyle, by złapać potencjalnego czytelnika na wędkę :)
W temacie obcości i stagnacji skojarzyło mi się pobocznie czytanie niedawno 24/7 Crary'ego. Żyjemy w czasach, w których refleksja, odpoczynek czy też ogólnie brak aktywności są stygmatyzowane. Ciągle trzeba coś robić, o coś walczyć, piąć się po szczeblach i gonić tyle króliczków, ile się da. Ktoś siłą wyrzucony z tego wyścigu na pewno czuje się zagubiony. Co innego w przypadku decyzji świadomej.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że zbytnio generalizujesz. Na Europie i kilku krajach nastawionych na pęd świat się nie kończy. A i nawet w USA są stany, które absolutnie nie przystają do tego obrazu...
UsuńPrzekonałeś mnie głównie przytoczonymi fragmentami, uwielbiam taką sugestywność opisów. Zazdroszczę umiejętności pisarzom, którzy potrafią przyczepić takie obrazki do swoich przemyśleń i wrażeń.
OdpowiedzUsuńNie można powiedzieć, że książka składa się głównie z tego typu plastycznych obrazów, ale nawet te kilka opisów, jakie znalazło się w powieści, czyni ją dziełem bardzo miłym w odbiorze. To świetny ozdobnik dla równie intrygującej treści :)
UsuńBellowa znam jedynie z pewnej krótkiej formy (której tytułu niestety nie pamiętam), opublikowanej w antologii opowiadań amerykańskich. Piękny, wytworny styl - tyle zapamiętałam i, jak widzę, nie był to przypadek. Cytowane przez Ciebie fragmenty ze "Stanu zawieszenia" dobitnie to potwierdzają.
OdpowiedzUsuńNiesłychane, jak niewiele osób potrafi z korzyścią dla siebie wykorzystać taką "przerwę w życiorysie"... Zwykle marzymy o wakacjach od męczącej rutyny, a gdy nadejdą - zwłaszcza te przymusowe, niespodziewane - nie potrafimy się odnaleźć. A to przecież czas, który można dobrze wykorzystać.
W moim przypadku omawiana książka jest pierwszym kontaktem z prozą Bellowa. Prędzej czy później sięgnę pewnie po inne utwory, jakaś krótka forma może także się trafi.
UsuńA co do nieumiejętności korzystania z tego typu przerwy, to wydaje mi się, że jest ona głównie determinowana presją otoczenia, wynikającą z kultury pieniądza, w jakiej egzystujemy. Wyznacznikiem naszego bytu jest utylitarność, a człowiek, który nie zarabia na siebie nierzadko traktowany jest jako niepełnowartościowy członek społeczności. Takie podejście wymaga od nas bardzo silnej woli - bez niej nie sposób docenić tego oderwania od rutyny, jakim zostajemy obdarowani.