Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 16 października 2015
Płonę, płonę, płonę, czyli "Auto da fé"
Tytuł oryginału: Die Blendung
Tłumaczenie: Edyta Sicińska
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 568
Auto da fé to portugalskie wyrażenie
oznaczające dosłownie akt wiary.
Termin jest ściśle związany z działalnością inkwizycji i oznacza publiczne
wyznanie bądź zaparcie się wiary przez chrześcijanina, któremu dowiedziono
herezję. Auto da fé praktykowano w Portugalii,
Hiszpanii oraz koloniach obu państw pomiędzy XV a XIX wiekiem. Był to ostatni
etap procesu inkwizycyjnego i na ogół kończył się on śmiercią skazanego poprzez
spalenie na stosie, chociaż zdarzali się szczęśliwcy, którym udawało się
uniknąć tragicznego losu. Auto da fé
było niezwykłą ceremonią o charakterze publicznym – aktów wiary dokonywano na
głównych placach miast, na rynkach bądź przed kościołami, w obecności tysięcy
gapiów, w atmosferze równie podniosłej, co ponurej i przerażającej. Skazańcy brali
udział w procesji, która towarzyszyła im od więziennych murów do miejsca, gdzie
miało odbyć się auto da fé i do końca
ceremonii nie byli świadomi, czy uda im się ujść z życiem. Akty wiary swój
unikalny charakter zawdzięczały starannej i przemyślanej oprawie – winowajcy
nosili pokutne szaty, ozdobione płomieniami i wizerunkiem własnej podobizny w
otoczeniu diabłów. Pod rysunkiem umieszczano opis przewinień. Ponieważ wyrok,
choć nieznany ani skazańcowi ani tłumowi gapiów, był już ustalony przez
inkwizycję, w przypadku orzeknięcia winy ewentualne przyznanie się do zarzucanych
czynów oraz okazanie skruchy w żaden sposób nie mogły uratować ofiary przed
spłonięciem na stosie. Wyrażenie auto da
fé na stałe weszło do naszej cywilizacyjnej terminologii i zgodnie ze
słownikiem języka polskiego, ten zlepek słów posiada także dodatkowe znaczenia
– jest on stosowany zamiennie z samospaleniem bądź z paleniem ksiąg uznanych za
heretyckie. Ponadto Auto da fé to
tytuł interesującej powieści autorstwa Eliasta Canettiego, laureata literackiej
nagrody Nobla.
Elias
Canetti, żyjący w latach 1905 – 1994, to szwajcarski pisarz, poeta, dramaturg,
tłumacz, eseista i socjolog. Artysta, wywodzący się z rodziny Żydów
sefardyjskich, przyszedł na świat w Bułgarii, jako najstarszy z trzech synów
biznesmena Jacquesa Canettiego. Autor w trakcie swojego długiego żywota
wielokrotnie zmieniał miejsce pobytu –
mieszkał w Manchesterze w Anglii, w Zurychu i we Frankfurcie, studiował
chemię na Uniwersytecie Wiedeńskim, krótko gościł także w Berlinie. W 1938
roku, po Anschlussie Austrii, Canetti
wyemigrował do Wielkiej Brytanii. W 1981 roku, w uznaniu za utwory, odznaczające się światopoglądowym
bogactwem i siłą artystyczną Canetti został uhonorowany literacką nagrodą
Nobla. Najsłynniejszą książką pisarza, która do dziś cieszy się sporym
czytelniczym uznaniem, jest niewątpliwie Auto
da fé, tragiczna historia mola książkowego, dla którego niemal cały świat
zamyka się w kilku ścianach prywatnej biblioteki.
Głównym
bohaterem utworu jest doktor (przez ogół niesłusznie tytułowany profesorem) Piotr Kien, osobnik
charakterystyczny z uwagi na swoją niezwykłą posturę – chudy i wysoki niczym
tyczka, chadza z głową w chmurach w sensie dosłownym oraz przenośnym. Szczupły
uczony jest z zawodu sinologiem – zajmuje się on rekonstrukcją i tłumaczeniem
starych ksiąg z azjatyckich kręgów kulturowych. Profesor jest postacią wybitną
w swojej dziedzinie nauki, ale z racji głębokiej awersji do ludzi, unika
rozgłosu i sławy oraz wszelkich konsekwencji, które mogłyby się z nimi wiązać.
Serce Kiena zupełnie i w całości wypełnia miłość do książek, nie ma w nim
miejsca dla człowieczych osobników, którzy kojarzą się wyłącznie z zakłócaniem
spokoju i wybijaniem z rytmu pracy. Najcenniejszą rzeczą posiadaną przez
profesora jest prywatna biblioteka – owoc jego pasji liczy sobie kilka tysięcy
tomów i obok naukowej działalności, stanowi główny cel egzystencji Kiena. Półki
sukcesywnie zapełniane są przez pozycje zahaczające o gałąź nauki eksploatowaną
przez profesora. Są to dzieła niezwykłe, rzadko spotykane, a przy tym ważne
bądź przełomowe. Dla pozostałych książek, postrzeganych jako szmira i chłam, do
których profesor zalicza całkiem sporą część literackiej spuścizny, uczony żywi
głęboką pogardę, graniczącą wręcz z odrazą,
Obcowanie jedynie
z księgami obejmującymi bardzo wąską specjalizację sprawia, że profesor Kien
jest osobą egzystującą w kompletnym oderwaniu od otaczającej go rzeczywistości.
W mniemaniu protagonisty ludzie to banda nędznych osobników, którzy zajmują się
znienawidzoną robotą przez 8 godzin po to, by móc spać przez 8 godzin oraz nie
robić nic pożytecznego przez kolejne 8, poza folgowaniem potrzebom słabego
ciała. Świat oglądany oczami Kiena funkcjonuje według zasad prostych i
czytelnych. Ale ten pobieżny i niedbały kontakt z twardą realnością skutkuje
tym, że profesor jest istotą bezbronną i nieświadomą zagrożeń, jakie czyhają na
ludzi będących w posiadaniu pieniędzy, a więc rzeczy najbardziej pożądanej
przez ludzką masę. Spadek odziedziczony po ojcu umożliwia prowadzenie
stabilnego żywota, naznaczonego rzetelną pracą oraz rozbudowywaniem
bibliotecznych zbiorów, ale ów spadek staje się także przyczynkiem do upadku
wielkiego sinologa.
Istotną
cechą osobowości Kiena, którą ten chlubi się najbardziej jest uporczywa stałość
jego charakteru. Profesor uważa się za człowieka niezmiennego, o
skrystalizowanych poglądach. Trwałość przekonań podkreślana jest przez
prowadzone życie, które nieprzerwanie płynie jednakowym tempem, dzień po dniu
odtwarzając te same obrazy. Wydaje się, że ta uparta powtarzalność wynika z
faktu, iż profesor jest człowiekiem dociekliwym, ale nie znającym uczucia
ciekawości. Brak otwartości i zainteresowania wobec kwestii, nie będących
bezpośrednio związanych z uprawianą dyscypliną naukową decyduje o umysłowym kalectwie
Kiena, który świat postrzega przez różowe okulary i w sposób równie zabawny, co
niezdarny stara się tłumaczyć sobie motywy postępowania bliźnich. Niewielka umysłowa
elastyczność oraz bardzo niewprawny aparat percepcyjny, który płynące z
otoczenia bodźce zniekształca na tyle mocno, że czyni je wręcz niezrozumiałymi,
przesądzają o ostatecznej klęsce Kiena.
Powieść
Canettiego zwraca czytelniczą uwagę z racji galerii niezwykłych person, które
przewijają się na kartach utworu. W zdecydowanej większości są to osobnicy o
cechach bezlitośnie przerysowanych, których wady i słabostki zostały
doprowadzone do groteskowych rozmiarów. Ta gargantuiczna forma każe przypuszczać,
że poszczególni bohaterowie to bardziej archetypy postaci, niż realni ludzie z
krwi i kości. Ich funkcją w dziele jest wyrażenie konkretnej idei, odwzorowanie
danego przymiotu. Podążając w tym kierunku, można pokusić się o stwierdzenie,
że Teresa, na pozór porządna i szanująca się gosposia Piotra Kiena, to
uosobienie chciwości oraz wścibstwa. Dozorca, dbający o spokój mieszkańców
kamienicy zamieszkałej przez profesora, reprezentuje tępą i brutalną siłę,
bezmyślną przemoc i ślepą agresję, która szuka ujścia na wszelkie możliwe
sposoby. Garbaty karzeł Fischerle personifikuje cwaniactwo i bezwzględność w
wykorzystywaniu innych. Co interesujące, niemal każdy z bohaterów pojawiających
się w utworze, to osobnik na wskroś negatywny, o którym nie da się powiedzieć
zbyt wiele dobrego – są to podłe kanalie, a w najlepszym wypadku przygłupy,
które nie odznaczają się inteligencją na tyle wysoką, by wymiernie zaszkodzić
bliźniemu. Jak dowiadujemy się z interesującego posłowia autorstwa samego
Canettiego, to grono postaci nieprzyzwoicie wręcz przejaskrawionych, do
maksimum zindywidualizowanych wariatów ma na celu odzwierciedlenie świata,
który pogrąża się w chaosie i szaleństwie, gwałtownie przeobraża się i rozpada.
Mimo
antypatycznych protagonistów, powieść czyta się ze sporą przyjemnością oraz
uśmiechem, który często gości na ustach czytelnika. Bohaterowie odznaczają się
silnymi tendencjami do prowadzenia wyimaginowanych konwersacji bądź
rozwlekłych, momentami mocno absurdalnych monologów. Zabawne jest także
traktowanie książek przez profesora Kiena, których swoim papierowym
przyjaciołom imputuje cechy ludzkie. Uczony wygłasza również efektowne
inwokacje pod adresem mieszkańców bibliotecznych półek, bolejąc jednocześnie
nad ich przykrym losem, który sprowadza się do bycia ocenianym, macanym,
kupowanym niczym pospolity towar, posiadanym, ale nie kochanym, czytanym, ale
nie rozumianym.
Bardzo
interesujący jest również sam tytuł książki, który może posłużyć za klucz do
odczytania dzieła. Pierwotne notatki, które przekształciły się w powieść
opatrzone były roboczą nazwą Kant płonie,
jednak pierwsze wydanie pojawiło się na półkach jako Die Blendung, co można przetłumaczyć jako Rażące Światło bądź Oślepiające
Światło. Dopiero wraz z ukazaniem się angielskiego przekładu, zaproponowany
został tytuł Auto da fé, który został
powielony także w innych tłumaczeniach. Tak jak wspomniałem na początku tekstu
wyrażenie auto da fé oznacza akt wiary, jest to także synonim
samospalenia oraz palenia ksiąg uznanych za heretyckie. Wszystkie wykładnie
bardzo dobrze uzupełniają się i oddają treść powieści, zarówno w sposób
dosłowny jak i metaforyczny. Spośród zaprezentowanych znaczeń, najbardziej
intrygujący jest oczywiście akt wiary,
który staje się udziałem Piotra Kiena. W pewnym sensie, wielki uczony, na
skutek kontaktu ze światem zewnętrznym wyrzeka się swojego indywidualizmu i
ulega podszeptom przemożnego dążenia większości ludzi do roztopienia się w
wyższym gatunku zoologicznym, jakim jest masa, tak by zagubić się w niej
bezgranicznie, tak absolutnie jakby nie istniał jakiś jeden człowiek. Masa na
krótko wchłania profesora, pozbawia go jednostkowego charakteru, odciskając w
ten sposób niezatarte piętno na psychice, wywierając równie negatywny wpływ, co
powieści, których czytania Kien unika jak ognia. Zgodnie z przekonaniami
wybitnego sinologa, proza dewaluuje osobowość człowieka, bowiem ten zaczyna
smakować w różnorodności, gwałtownie rozwija się w nim empatia i łatwość
stawiania się w sytuacjach innych, a cudze postawy i przekonania stają się o wiele
bardziej zrozumiałe, przez co jest się skłonnym ulegać obcym celom, co stoi w
wyraźnej opozycji do przekonania profesora, że o wartości człowieka świadczy
jego upór w niezmienności własnej osobowości.
Krótko
reasumując, Auto da fé to książka
zarówno ciekawa jak i wartościowa. Utwór można rozpatrywać na kilku
płaszczyznach oraz interpretować w różnoraki sposób. Można skoncentrować się na
tezach przedstawianych wprost (ale czynić należy do ze sporym dystansem oraz
ostrożnością), wkładanych w usta bohaterów, można delektować się tym, co
przewija się między wierszami, wreszcie można uraczyć się galerią osobliwości,
jaką prezentuje czytelnikowi Canetti. Całość okraszono znakomitym posłowiem
autora, w którym omówiono historię powstania powieści oraz gdzie wyłożono
niezwykle intrygujące zagadnienia, nurtujące pisarza (za ich sprawą Auto da fé jawi się także jako
przyczynek do monumentalnego zbioru esejów Masa
i władza).
P.S.
Przy okazji
pragnę serdecznie polecić teatralny spektakl Auto da fé w reżyserii Pawła Miśkiewicza, powstały w oparciu o
powieść Canettiego, który wystawiany jest na deskach Teatru Starego w Krakowie.
W roli szalonego sinologa rewelacyjny Jan Peszek.
Wasz Ambrose
16 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawa recenzja, tytuł zapisuję.
OdpowiedzUsuńGwarantuję, że książka jest znacznie ciekawsza :) Jeśli zdecydujesz się po nią sięgnąć, na pewno nie pożałujesz :)
UsuńOj, jakże pasuje do niego określenie "pisarz języka niemieckiego" albo "niemieckiego obszaru językowego"... Pisząca te słowa przyznaje, że często-gęsto wzmiankowana szwajcarskość wydaje jej się cokolwiek uzurpowana, i to nie przez Canettiego.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Przyznam, że przy poznawaniu biografii autora owa "szwajcarskość" dosyć mnie zaintrygowała. Czy wiesz może skąd wzięło się imputowanie tej narodowości Canettiemu :)?
UsuńZ Twojej recenzji sądząc, różne aspekty tej książki można bardzo wielorako interpretować. Chyba byłaby to świetna rzecz na temat do jakiegoś klubu dyskusyjnego :)
OdpowiedzUsuńTak, książkę można odczytać b. różnorako, bo w sporo w niej ironii i wyolbrzymiania. Dużo zależy od tego, jak czytelnik podejdzie do poglądów prezentowanych przez bohaterów - wymowa utworu zmienia się w zależności od tego, czy odczytujemy je dosłownie, czy staram się dostrzec w nich drugie dno, nutkę drwiny, itd. :)
UsuńKsiążka o molu książkowym, gadającym do bohaterów powieści? Jak to możliwe, że ja się wcześniej nią nie zainteresowałam? Bo przecież powieści o molach książkowych i różnych innych dziwakach, dla których siedzenie z nosem w książce jest milsze i ważniejsze niż obcowanie z ludźmi, bardzo, bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńO molu książkowym, gadającym do swoich książek. Monologi Kiena są naprawdę kapitalne :)
UsuńJa tę powieść poznałem za sprawą wspomnianego przeze mnie spektaklu "Auto da fé" ze świetnym Janem Peszkiem w roli głównej. Dopiero po pewnym czasie dowiedziałem się, że teatralne przedstawienie to interpretacja dzieła Canettiego :)
Brzmi jak coś, co wręcz należy przeczytać. Dobrze też dowiedzieć się, co znaczy auto da fe, ja myślałem do tej pory, że to coś z samochodami ;) Serio, nie wiedziałem, co to znaczy.
OdpowiedzUsuńBohater, otrzymujący spadek, który w zasadzie nie przynosi niczego dobrego, przywodzi mi na myśl przeczytanego przeze mnie niedawno "Samotnika" Ionesco.
Tak, uważam, że po tę powieść warto sięgnąć. Z tego co można wyczytać w posłowiu to Canetti planował cały cykl poświęcony tego typu wariatom, ale zamierzenie skończyło się na tej jednej książce. Trochę szkoda.
UsuńTwórczości Ionesco jeszcze nie poznałem, chociaż samo nazwisko obiło mi się już kiedyś o uszy. A wg niektórych duże pieniądze nigdy nie wróżą niczego dobrego :)
Bardzo mi się ta pozycja podoba. Przez wzgląd na miłość bohatera do książek jak i tę wariacką atmosferę. Podobnie jak Mati Pro myślałam, że Auto de fe odnosi się do samochodów i to eksluzywnych:) Ale trzeba znajdować radość w tym, że człowiek cały czas uczy się czegoś nowego:)
OdpowiedzUsuńTak, powieść jest bardzo interesująca, ma mocno ironiczno-komiczno-tragiczny charakter i wydaje mi się, że jej lektura powinna przypaść Ci do gustu :)
UsuńPamiętam, że ciekawą książkę o inkwizytorze Torquemadzie napisał Jerzy Andrzejewski w "Ciemnościach kryją ziemię". Akcja powieści rozgrywa się w Hiszpanii w XV wieku, wiec w innych czasach niż "Auto da fe", ale coś wspólnego można tu znaleźć.
OdpowiedzUsuńMnie z kolei inkwizycja kojarzy się głównie ze znakomitą powieścią Sándora Máraia, zatytułowaną "Pokrzepiciel" :) A to "Auto da fé" canettiowskie to rzeczywiście trochę inne czasy, chociaż na znaczenie tytułu można spojrzeć właśnie przez czasy palenia na stosie i aktów wiary :)
UsuńSándora Máraia to jeszcze nie poznałam, ale ciekawa jestem, czy coś jego autorstwa znajdę w bibliotece. Sporo o nim pisze Szczepan Twardoch w swych najnowszych "Dziennikach".
UsuńJeśli chodzi o Máraia, to czytałem tylko jedną książkę (wspomnianego "Pokrzepiciela"), widziałem ponadto adaptację Teatru Telewizji jednego z jego opowiadań. Ale z zaufanych źródeł (opinie szanowanych przez mnie blogerów i użytkowników LC) wiem, że Węgier to literat, po którego twórczość zdecydowanie warto sięgnąć. Popularny także za PRLu, czyli nie powinno być problemów z odnalezieniem jego prozy na bibliotecznych półkach :)
Usuń