W
myślach powoli udajesz się już na spoczynek, by odetchnąć po trudach całego
dnia. Sen wydaje Ci się kojącą perspektywą i trudno myśleć o nim, nie
uśmiechając się przy tym. Ale kiedy już decydujesz się na ostateczne odcięcie
się od świata zewnętrznego, wyłączenie całej swojej umysłowej aparatury, wtedy
z oddali, zza zamkniętych okien, do samych głębi Twoich trzewi dociera zew,
który kusi, który sprawia, że musisz odpowiedź na przyzywające Cię wołanie – to
miasto i jego ciemność, betonowy moloch o tysiącach twarzy i setkach budowli
oraz jego sztuczny blask wołają Cię zawzięcie, nie pozwalając Ci zasnąć, czule
wtulonym w morfeuszowe objęcia. Czemuż by nie odpowiedzieć na ten apel,
chociażby poprzez zagłębienie się w lekturze powieści Po zmierzchu, napisanej przez japońskiego pisarza Harukiego
Murakamiego?
Autor
Kroniki ptaka nakręcacza, Bezbarwnego Tsukuru Tazakiego i lat jego pielgrzymstwa, Kafki nad morzem,
a więc książek dość sporych objętościowo, tym razem serwuje czytelnikom
stosunkowo krótką i zwięzłą historię, która jednak w dalszym ciągu jest prozą
interesującą oraz nacechowaną niezwykłością. Akcja utworu w ogromnej mierze
oparta jest na motywie miasta-organizmu. Ludzkie skupisko postrzegane jest jako
żywy stwór o skomplikowanej strukturze. Człowiek pełni funkcję pojedynczej
komórki, ulice kojarzą się z naczyniami krwionośnymi a poszczególne budynki
tworzą rodzaj kośćca. W tej chaotycznej gromadzie bezosobowy narrator,
zdradzający tendencje do wyrażania się w czasie teraźniejszym w pierwszej
osobie liczby mnogiej, na przemian z tradycyjną relacją trzecioosobową, zabiera
nas w intrygującą podróż, w trakcie której przyjdzie nam zaobserwować
splatające się losy kilku przypadkowych osobników.
Panoramą,
na tle której rozgrywać będą się zachodzące wypadki jest nocne miasto,
postrzegane jako siedlisko ludzi mających dokąd iść, ale nie mających się gdzie
podziać, zmierzających do jakiegoś celu, ale kroczących bez celu, pragnących
przyspieszyć upływ czasu, po to by za chwilę żądać jego zatrzymania. Większość
wydarzeń ma miejsce w dzielnicy handlowo-rozrywkowej, pośród blasku neonów,
przy wtórze muzyki jazzowej, która
wylewa się z praktycznie każdego baru. Po ulicach snują się grupki młodych
ludzi, pracownicy firm spieszą się pragnąc zdążyć na ostatni pociąg, a naganiacze
klientów głośno zachwalają knajpy, w których są zatrudnieni. Całodobowe
restauracje, prostytutki oraz motocyklowe gangi uzupełniają całą scenerię.
Opowiedziana
przez Murakamiego historia jest dość krótka, chociaż składa się z kilku
przeplatających się wątków, zazębiających się w ciekawy sposób. W sieć
opisywanych wydarzeń zostali złowieni różnoracy bohaterowie, wśród których prym
wiodą osobnicy nie wyróżniający się zbytnio z otaczającego ich tłumu. Mari,
młoda i średnio atrakcyjna studentka pierwszego roku całkiem dobrze władająca
językiem chińskim oraz Takahashi, wysoki tyczkowaty młodzieniec, grający na
puzonie i studiujący prawo, tworzą parę, którą los przypadkiem styka ze sobą w
jednym z czynnych całą dobę bistro. W tle przewijają się jeszcze Kaoru, potężna
kobieta, była zapaśniczka, obecnie prowadząca lovehotel, Eri – siostra Mari – piękna
dziewczyna pogrążona w głębokim śnie oraz pan Shirikawa, informatyk, który
często pracuje na nocną zmianę. Wszyscy protagoniści spotykają się na drobnym
wycinku rzeczywistości, który składa się na powieść Murakamiego.
W
tym skromnym utworze pojawia się wszystko, choć w mocno skondensowanej formie,
za co ceniony jest japoński mistrz słowa – szara i monotonna rzeczywistość
swobodnie miesza się z niezwykłością, a poszczególnym bohaterom, na ogół osobnikom
pospolitym i zwyczajnym, przytrafiają się wydarzenia, które wytrącają ich z
głębokiej koleiny rutyny i powtarzalności dnia powszedniego. Ponadto Murakami
uświadamia, że w każdym człowieku czai się ciemność – w naszych umysłach
istnieją strefy, których byt ukrywamy sami przed sobą, lękając się czającego
się tam mroku, nie mając odwagi eksplorować tego, co brudne, co lepkie, co
mogłoby zburzyć nasze dobre zdanie o nas samych. Autor w sposób metaforyczny
stara się nas przekonać, że zarówno życie jak i ludzka psychika nie składają
się z rzeczy wyłącznie białych bądź jedynie czarnych – należy zaakceptować
fakt, że oprócz stanów skrajnych występują także strefy pośrednie, bogata
paleta szarości, która nigdy nie jest ściśle określona i jednoznaczna.
Motywem
obecnym w powieści, który możemy wychwycić także w pozostałych dziełach
Murakamiego jest bohater będący idealnym słuchaczem. W książce Po zmierzchu, tak jak choćby w Kronice ptaka nakręcacza również jest to
mężczyzna. Jest to osobnik wzbudzający zaufanie, który wywołuje chęć zwierzenia
się z najskrytszych sekretów. Z tego względu pełni on rolę studni, do której
wpadają cudze historie. Jest on także łącznikiem spajającym ze sobą wszelakiej
maści wątki, nawet te, które na pozór są od siebie bardzo odległe. Natomiast
funkcja kluczowa, jak to często ma miejsce w utworach Murakamiego, przypada
kobietom. W omawianej powieści bardzo ważny jest wątek sióstr o przeciwstawnych
charakterach, które jednak wzajemnie się uzupełniają. Oprócz tego szczególnie
Eri kojarzy się z tajemnicą, której nie da się łatwo rozwikłać, rzeczami
niewytłumaczalnymi, których nie można wyjaśnić za sprawą zdrowego rozsądku czy
logicznego myślenia, a które mimo to zachodzą, przecząc tym samym wszystkiemu,
czego nauczyliśmy się o świecie jako ludzkość.
Książka
wyróżnia się ponadto dość oryginalnym stylem. Bardzo ciekawym zabiegiem jest
choćby określanie poszczególnych rozdziałów poprzez rysunki zegarów,
wyznaczających godziny, w których zachodzą rozgrywające się wydarzenia. Uwagę
zwraca także niematerialny punkt widzenia, w który przeobrażamy się razem z
narratorem, śledząc losy bohaterów. W dziele bardzo ważna jest sama obserwacja,
czy raczej przyglądanie się albo wręcz podglądanie. Natomiast wspomniane snucie
opowiadanej historii w pierwszej osobie liczby mnogiej powoduje, że w pewnych
momentach czujemy się integralną częścią utworu.
Interesujące
są także refleksje, które przewijają się na kartach powieści. Godny uwagi jest
z pewnością spostrzeżenie dotyczące rodziców, którzy pieczołowicie planują
kariery swoich dzieci, skrupulatnie przycinając ich młode osobowości, tak by
idealnie wpasowały się one w wymarzone dla nich formy. Ciekawa jest także
banalna na pozór konstatacja, że we wszelakich sieciowych restauracjach, wszystkie
sprzęty i przedmioty są anonimowe i łatwe do zastąpienia – to spostrzeżenie
można odnieść chociażby do ludzkich trybików składających się na wielką
korporację czy ludzi tworzących daną społeczność. Mimo silnego poczucia
odrębności, wyjątkowości, silnie zindywidualizowanej osobowości, człowiek
najczęściej postrzegany jest (czy to przez kadrę zarządzającą czy przez władze)
jako część, fragment czy składnik całości, który może zostać szybko i
bezproblemowo zamieniony przez odpowiednik bardziej efektywny i wydajny. Wydaje
się, że takie podejście cechujące się brakiem humanitaryzmu jest bardzo
znamienne dla naszych czasów, które wyróżniają się jeszcze jednym istotnym
aspektem. Człowiek, mimo, iż żyje w znacznie większej gromadzie niż było to
możliwe jeszcze kilkaset lat temu, czuje się coraz bardziej samotny. Silna
koncentracja na własnym ja, stawianym
na piedestale w każdej sytuacji, cel życia sprowadzający się do nieustannego i
błyskawicznego zaspokajania wszelkich kaprysów oraz zachcianek w połączeniu z
konsumpcjonizmem, uczącym, że właściwie wszystko można nabyć, prowadzą do tego,
że we współczesnych ludzkich skupiskach następuje wyraźne odgrodzenie
pojedynczych osobników od społecznej tkanki, postrzeganej wyłącznie jako masa,
breja, motłoch, z którą nie sposób się zasymilować.
Reasumując,
Po zmierzchu okazało się całkiem
dobrą lekturą, która utwierdziła mnie w literackim kunszcie Harukiego
Murakamiego. Nieco awangardowa stylistyka przemieszana z wątkami uniwersalnymi
(alienacja ludzkiej jednostki w ogromnej społeczności miejskiej, zamknięcie
przed bliźnim) i elementami baśniowymi (opowieść o Śpiącej Królewnie) stanowi
bardzo udaną miksturę literacką, która przynosi przyjemnie orzeźwienie od twardej rzeczywistości, która lubi
manifestować się swoją logicznością, uporządkowaniem i przewidywalnością.
Jeśli
więc usłyszycie zew nocy, to dajcie mu się porwać!
Wasz Ambrose
Tekst bierz udział w wyzwaniu Japonica:
U mnie niebawem pojawi się tekst o Kafce nad morzem:), więc przed pisaniem fajnie przyjrzeć się opisowi jego innej książki. Uwielbiam Murakamiego, tę jego dziwność, która mieści się w każdej formie i w każdej tematyce. Mnie nawet nie trzeba przekonywać, by go czytać. Cieszy mnie, że również darzysz go sympatią.
OdpowiedzUsuń"Kafka nad morzem" to pierwsza książka Murakamiego, którą przeczytałem, to także moja pierwsza styczność z literaturą japońską. Pamiętam, że ten utwór mnie oszołomił i przytłoczył - miałem ogromny problem, żeby wgryźć się w przesłanie dzieła, nie potrafiłem nawet streścić tej książki osobie, od której ją otrzymałem :) Czekam zatem niecierpliwie na Twoje wrażenia!
UsuńJest chyba jakaś daleka nić skojarzeń (w każdym razie ja sobie taką wyhodowałam) między tą książką a "Dziećmi ze schowka" innego Murakamiego. Czytałeś, więc będziesz mógł mnie wyprowadzić z błędu, jeśli w rzeczywistości jest inaczej. TrUjmiasto Ryu odgrywa dużą rolę, podobnie jak miasto Harukiego. No i ten oniryzm wymieszany z rzeczywistością, alienacja w tłumie. Jest coś w tym, czy trafiłam kulą w płot? :)
OdpowiedzUsuńPS Pytałeś o Dowody na istnienie, pod moim wpisem o spotkaniu z Hanną Krall Gosia Sochacka Ci odpowiedziała, rzuć okiem, czy to Cię satysfakcjonuje :)
Ha, lubię te okazy skojarzeń, które hodujesz w swoim umyśle. Ja to podobieństwo w ogóle nie zwróciłem uwagi, ale gdy o nim wspominasz to faktycznie - wszystko zaczyna się ładnie zazębiać. Miasto jak również Trujmiasto to twory, wręcz istoty, bardzo niezależne, w trzewiach których człowiek okazuje się jedynie komórką, małą i samotną. Kula trafiła zatem w samo sedno :)
UsuńP.S. Dzięki serdeczne za tyle interesujących wiadomości, które zamieściłaś pod moim komentarzem. Oczywiście odpowiedź w pełni mnie satysfakcjonuje :)
Właśnie próbuję przebrnąć przez "Kronikę ptaka nakręcacza". Idzie mi strasznie opornie, a podobno (tak słyszałam), że to jedna z lepszych książek Murakamiego...
OdpowiedzUsuńJa lekturę "Kroniki ptaka nakręcacza" wspominam bardzo dobrze - to zdecydowanie najlepsze dzieło Murakamiego spośród tych, które do tej pory przeczytałem. Ale przyznaję, że styl Japończyka jest bardzo charakterystyczny i wywołuje ambiwalentne uczucia. Murakami to prawdopodobnie ten typ pisarza, którego się bardzo ceni, albo wręcz przeciwnie - nie sposób się do niego przekonać.
UsuńMi się podobało, nawet bardzo. Wydaje mi się jednak, że to jest taka powieść, która utwierdzi fanów w sympatii do autora, ale na pewno nie przekona tych, którym Murakami nie podpasował. I nie jestem też pewien, czy jest dobra na początek przygody z Murakamim.
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane - zgadzam się, że "Po zmierzchu" to utwór dla koneserów, a dla tych, którzy przygodę z Murakami dopiero rozpoczynają, zdecydowanie bardziej wskazane są inne dzieła (ja na "dzień dobry" polecam "Kafkę nad morzem").
Usuń