Stwierdzenie,
że media są czwartą władzą jest truizmem, którego znaczenie zdaje się jednak
umykać zdecydowanej większości społeczeństwa. Sprowadzenie tego oczywistego
faktu do formy wyświechtanego sloganu powoduje, że zagadnienia dotyczące siły
oddziaływania prasy, radia, telewizji oraz Internetu na kwestie światopoglądowe
oraz kształtowanie się wzorców i zachowań społecznych zostają zepchnięte na
margines. Określenie czwarta władza
wynika z faktu, że media sprawują funkcje kontrolne wobec pozostałych monteskiuszowskich
władz, czyli wykonawczej, ustawodawczej oraz sądowniczej. Oznacza to, że
przynajmniej z założenia, media dbają o rzetelne i uczciwe wykonywanie
obowiązków władzy publicznej poprzez ujawnianie i nagłaśnianie zachowań
nieakceptowanych, nieetycznych czy niezgodnych z prawem, chroniąc tym samym
obywateli przed nadużyciami polityków, nie dopuszczając do korupcji czy
defraudacji środków publicznych. Media spełniają także rolę informacyjną – istotą
środków masowego przekazu jest przedstawienie najistotniejszych wydarzeń, próba
docieczenia ich przyczyn oraz przewidzenia następstw. Tyle, że świat, obecnie
rozpatrywany jako globalna wioska, to
niekończące się morze tematów, nad którymi warto się pochylić. Zatem jakie
wypadki są godne uwagi, o których incydentach należy wspomnieć, a o jakich
epizodach wystarczy zaledwie napomknąć? Jak klucz obrać, szczególnie wtedy,
kiedy bardziej niż opisywać zamierza się kreować? Sporo interesujących
odpowiedzi na powyższe pytania można odnaleźć w najnowszej powieści autorstwa
Umberto Eco, zatytułowanej Temat na
pierwszą stronę.
Umberto Eco,
jak wspominałem przy okazji niedawnego tekstu poświęconego książce Nie myśl, że książki znikną, to urodzony
w 1932 roku włoski literat oraz naukowiec, którego dorobek twórczy niesłusznie bardzo
często zawęża się wyłącznie do powieści Imię
róży. Artysta za namową ojca podjął studia prawnicze na Uniwersytecie w
Turynie, które jednak porzucił na rzecz literatury oraz kultury średniowiecza. W
1954 roku Eco uzyskał tytuł doktora za pracę poświęconą św. Tomaszowi z Akwinu.
Wkrótce rozpoczął karierę dziennikarską podejmując pracę redaktora kulturowego
w telewizji SAI. W 1959 roku został redaktorem naczelnym w mediolańskim
wydawnictwie Bompiani, cały czas wykładając na uniwersytetach w Turynie i Mediolanie.
W 1971 roku Eco objął stanowisko profesora semiotyki na uniwersytecie w
Bolonii. Zakres jego działalności obejmuje teorię literatury, semiotykę, środki
przekazu oraz mediewistykę. Umberto Eco jest autorem licznych publikacji
naukowych, felietonów oraz esejów jak również powieści, stąd uprzednia
konstatacja, że mówienie o Eco przez pryzmat jednej powieści jest przejawem
zarówno lekceważenia jak i ignorancji. Włoski autor z ogromną wprawą i
wyczuciem buduje literackie światy, w których wątki sensacyjne zgrabnie
splatane są z historycznym tłem oraz doprawione filozoficzną dygresją. Słowne
konstrukcje Eco to twory wielowarstwowe, w których pod skorupą dzieła o posmaku
powieści łatwej w odbiorze, skrywa się zaproszenie do samodzielnej
interpretacji oraz do nadania ostatecznego kształtu poznawanej książki przez
samego czytelnika. Dobrym przykładem takie otwartego dzieła, którego finalny
rys zależy również od odbiorcy, jest wspomniana powieść Temat na pierwszą stronę.
Głównym
bohaterem utworu jest pan Colonna, pięćdziesięcioletni mężczyzna, życiowy
nieudacznik, który może pochwalić się jedynie pasmem klęsk i porażek,
zmuszających go do nieustannej egzystencji w cieniu innych. Intelektualne
przymioty Colonny, jego zmysł obserwacji, erudycja, autoironia oraz świadomość
własnego nieudacznictwa sprawiają, że bohater jest idealnym kandydatem do
wykonania pewnego delikatnego, wymagającego dyskrecji oraz literackich
zdolności, zadania. Bogata kariera pana Colonny, obejmująca m.in. pracę w
charakterze tłumacza oraz ghostwritera są dodatkowym atutem. Obietnica
pokaźnego honorarium jest na tyle kusząca, że dziwaczna propozycja, w której
sporo jest białych plam i luk wypełnionych jedynie domysłem, zalicza
się do tych z gatunku nie do odrzucenia.
Pan Colonna zgadza się napisać książkę, będącą wspomnieniami redaktora gazety Jutro. Reminiscencje mają obejmować
roczną pracę nad powołaniem do życia nowego dziennika gotowego mówić prawdę o
wszystkim, którego twórca postawił przed sobą ambitny cel – Jutro, co zresztą sugeruje już sama
nazwa, ma z założenia wyprzedzać o jeden dzień pozostałych reprezentantów prasy
i omawiać wydarzenia, które dopiero nastąpią. Zawsze o krok dalej, o kilka
kluczowych godzin wcześniej. Ale czy taki dziennik może w ogóle powstać? I skąd
u licha redaktor naczelny Simei, zleceniodawca pana Colonny, zamierza zdobyć
niemałą fortunę, by wypłacić obiecaną nagrodę w zamian za spłodzenie swoich
wspomnień, będących zresztą zaprzeczeniem tego, co działo się w rzeczywistości?
Umberto Eco,
o czym mieli okazję przekonać się czytelnicy jego wcześniejszych powieści oraz
esejów i felietonów, to osobnik piekielnie inteligentny, odznaczający się
ogromną erudycją. Jeśli dodać jeszcze do tego fakt, że Eco, jak na rodowitego Piemontczyka
przystało, w przeciwieństwie do mieszkańców południowych regionów Italii,
charakteryzuje się wrodzonym sceptycyzmem oraz szczerą niechęcią do pustosłowia
ozdobionego lirycznymi kwiatkami, to jeszcze przed przystąpieniem do lektury Tematu na pierwszą stronę można było
założyć, że książka brutalnie obnaży niedoskonałości ludzkiej natury w sposób
tyleż zjadliwy, co celny. Umberto Eco bez cienia skrępowania, ale i ze sporą
dozą poczucia humoru, portretuje ludzkie wady oraz obrazuje człowieczą małość i
podłość. Postacie wyłaniające się z kart powieści to osobnicy słabi, pełni
przywar i ułomności. Nie brakuje pospolitych czcicieli mamony,
najpotężniejszego z ziemskich bóstw, odnaleźć można dziwaków, którzy swoimi
nietypowymi pasjami pragną zarazić innych, są wreszcie ordynarne szuje,
przekopujące się poprzez odmęty cudzej prywatności w poszukiwaniu chwytliwych
tematów.
Postulowany
przeze mnie literacki geniusz Umberto Eco objawia się w warstwie, czy raczej w
warstwach, fabularnych powieści. Na pierwszy rzut oka Temat na pierwszą stronę to książka poświęcona dziennikarstwu, przy
czym w wydaniu włoskiego literata jest to dziennikarstwo w najgorszym tego
słowa znaczeniu, którego naczelnym założeniem jest pogoń za sensacją i sprzedaż
maksymalnej ilości egzemplarzy kolejnych wydań. Żurnalistyka, która zamiast
operować danymi, które ktoś mógłby sprawdzić i zweryfikować ich słuszność czy
autentyczność, woli poprzestać na insynuacjach, działających o wiele
skuteczniej, bo zasiewających ziarno – jakże ciężkie do wyplenienia –
niepewności i nieufności. Publicystyka, w której pod płaszczykiem faktów
przemycane są opinie, która nawet z braku wiadomości potrafi wydobyć coś, co po
stosownej obróbce przyjmie formę informacji. Prasa, której zadaniem jest
uspokajać, a nie alarmować, która podtrzymuje bierność, apatię, wygasza
dociekliwość i lobbuje bezruch jako oznakę głębokiej rozwagi.
Na planie
głównym Tematu na pierwszą stronę
ukazano prace nad tworzeniem wzorcowego dziennika, który miałby uczyć swoich
czytelników jak myśleć, w jaki sposób odbierać prezentowane fakty i jak należycie je interpretować.
Jednocześnie, niejako w tle, przedstawiono losy prywatnego śledztwa
prowadzonego przez Braggadocio, jednego z redaktorów Jutra. Okazuje się, że Braggadocio cały swój prywatny czas, energię
oraz pasję poświęca Benito Mussoliniemu, włoskiemu dyktatorowi, który został
rozstrzelany przez komunistycznych partyzantów włoskich 28 kwietnia 1945 roku.
Tyle, że zgodnie z hipotezą Braggadocio, popularny Duce wcale nie zginął, a ciało, które 29 kwietnia 1945 zawisło
głową w dół na jednej z mediolańskich stacji benzynowych należało do sobowtóra
Mussoliniego. Reporter w raz z rozwojem powieściowej akcji, udoskonala swoją
teorię, wzbogacając ją o następne elementy, mające potwierdzać jej słuszność.
Braggadocio, którego specjalnością jest węszenie i tropienie wszelakich
spisków, afer oraz intryg bez reszty oddaje się sprawie włoskiego dyktatora.
Czytelnik, razem z Colloną ma możliwość poznania rewelacyjnych konceptów
Braggadocia, które agresywnie atakują racjonalne rozumowanie, zaskakując swoją
spójnością. Co ciekawe utkana z domysłów idea staje się obsesją oraz jedyną
rzeczą, w którą w pełni wierzy Braggadocio, odznaczający się głęboką
nieufnością wobec otaczającego go świata. Wydaje się, że właśnie postawa tego
osobnika, znakomicie wyrażona słowami Nie
jestem już pewien niczego poza tym, że za naszymi plecami stoi zawsze ktoś, kto
nas oszukuje, jest symboliczna dla współczesnego człowieka, który ze
wszystkich stron bombardowany jest miałkimi treściami, opakowanymi w sensację i
blichtr. W obliczu tego informacyjnego szumu, bełkotu, mieszaniny fikcji oraz faktów,
treści podszytych mnemotechnicznymi sztuczkami, wszechobecnego fałszu i
manipulacji, człowiek czasów obecnych przyjmuje postawę obronną, wyrażającą się
głęboką negacją otrzymywanych komunikatów. Nieufności towarzyszy również
poczucie zagubienia i zwątpienia, bowiem niemal niemożliwie jest rozróżnienie prawdy
od konfabulacji. W tym zwodniczym labiryncie jedyną autentyczną wartością
pozostaje miłość, rozumiana jako wzajemne wsparcie, akceptacja własnych
słabości, umiejętność i chęć poznania bliźniego.
Krótko reasumując, chociaż Temat
na pierwszą stronę to pozycja dość krótka, to jednak jej lektura jest
niezwykle satysfakcjonująca. Najnowsza powieść Eco gani świat mediów, ukazując
go od najmroczniejszej strony – prasa jawi się jako instytucja zajmująca się
poszukiwaniem taniej sensacji, ukrywaniem informacji w gąszczu tematów
zastępczych, tworzeniem wiadomości czytelnych między wierszami oraz podawaniem
newsów na wpół przetrawionych, przesiąkniętych subiektywizmem zahaczającym o
propagandę. Książka znakomicie nawiązuje również do Wahadła Foucaulta, którego bohaterowie wysnuwają najdziwaczniejsze
teorie dotyczące różokrzyżowców i templariuszy mających przejąć władzę nad
światem. W Temacie na pierwszą stronę
również pojawia się wątek zacierania granicy pomiędzy tym, co rzeczywiste, a
tym, co zmyślone, będące dziełem ludzkiej wyobraźni. Niedopowiedzenia, luki w
przebiegu autentycznych wydarzeń, białe plamy historii zostają wypełnione
domysłem, przypuszczeniami oraz wytworami nieskrępowanego umysłu. Ale co
interesujące, powołane do życia fakty zaczynają nabierać znamion realności, bo
jak inaczej można wytłumaczyć to, że głosicieli owych prawd pragnie się
uciszyć? (Próbując znaleźć odpowiedź na to pytanie, można pokusić się o
stwierdzenie, że Umberto Eco sygnalizuje, że mimo iż współczesny świat nurza
się w mistyfikacjach, konfabulacjach i kłamstwach, to jednak zawsze znajdzie
się ktoś, kto uwierzy nawet w najbardziej wierutne bzdury, bowiem człowiecza
natura często skłonna jest upraszczać skomplikowany mechanizm dziejów,
sprowadzając wszystko do sprzysiężeń i organizacji skrycie władających
światem). Warto także wspomnieć, że oprócz masonów, grup trzymających władzę,
sieci knowań, faszystów, rycerzy maltańskich i całego kręgu postaci, których
nie może zabraknąć w żadnej teorii spiskowej, w Temacie na pierwszą stronę pojawiają się liczne nawiązania do
świata literatury. Owa gra zdradza głęboką erudycję Umberto Eco, który z
łatwością bawi się konwencją, z lekkością przebiera swoją powieść w kolejne
style (sensacja, kryminał, love story), a wszystko to okrasza aluzjami i
odniesieniami do innych książkowych dzieł oraz podlewa gęstym sosem ironii,
groteski i gargantuicznych wyolbrzymień. Eco w humorystyczny sposób uzmysławia,
że wyrażenie wolne media to w gruncie
rzeczy wyłącznie zabawny oksymoron. Całość czyta się znakomicie, zarówno jako
powieść rozrywkową jak i swoistą intelektualną ucztą. Serdecznie polecam!
Wasz Ambrose
Moja rozłąka z prozą Umberto Eco trwa stanowczo zbyt długo, a z tego co piszesz odnoszę wrażenie, że spodobała by mi się atmosfera książki. Obnażanie mechanizmów rządzących mediami i całym tym światem zawsze ma dla mnie intrygujący posmak, choć często utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie, a ludzie są jeśli nie źli to przynajmniej mało dobrzy:)
OdpowiedzUsuńHa, ja również dawno nie czytałem Eco - ładnych parę lat temu obcowałem z "Imieniem róży" oraz "Wahadłem Foucaulta". Ostatnio postanowiłem ponownie sięgnąć po tego autora i to był strzał w dziesiątkę. Wydaje mi się nawet, że teraz, jako człowiek nieco starszy i dojrzalszy w życiowe doświadczenie, jeszcze bardziej doceniam twórczość tego literata :)
UsuńTa książka niestety nie zmieni Twojego przekonania w kwestii ludzkich wad i przywar - z powieści jasno wynika, że ludzkość ma ich naprawdę sporo :)
A ja nie znam jeszcze nawet "Imienia róży", niesłusznie unikałam tego pisarza. "Bez cienia skrępowania, ale i ze sporą dozą poczucia humoru", "brutalnie obnaża niedoskonałości ludzkiej natury w sposób tyleż zjadliwy, co celny", " z lekkością przebiera swoją powieść w kolejne style", i do tego liczne nawiązania do innych książek - taka charakterystyka sposobu pisania bardzo mnie zachęca :-)
OdpowiedzUsuńOj, wiem, że "Imię róży" to pozycja niezwykle mocno reklamowana, tak, że w końcu można zacząć żywić podejrzenia, czy faktycznie jest warta przeczytanie, ale wszelkie pochwalne peany pod jej adresem są jak najbardziej zasadne - "Imię róży" to świetna powieść, którą Ci serdecznie polecam. Podobnie jak "Temat na pierwszą stronę" :)
UsuńUmberto Eco jest erudytą i wymagającym pisarzem, dlatego jego powieści nie mogą cieszyć się taką popularnością, jaka towarzyszy sezonowym gwiazdkom i hitom wydawniczym. Na tyle, ile znam twórczość Umberto Eco (a musnęłam zaledwie w kilku powieściach) – jestem przekonana, że pozycja, którą prezentujesz, ma niepospolite walory. Świat mediów, który obnaża Eco wydaje się, niestety, bynajmniej nieprzerysowany…
OdpowiedzUsuńTak, nie zawsze można spłodzić taką książkę jak "Imię róży", która podoba się praktycznie każdemu - zarówno fanom lekkiej i przygodowej literatury jak i wielbicielom bardziej wyrafinowanej prozy. Ale "Temat na pierwszą stronę" to także ciekawa lektura, która na pewno zasługuje na uwagę :)
UsuńMuszę przyznać, że ta książka mnie poruszyła. Dawno nie miałem takiego wrażenia po lekturze, a co za tym idzie serdecznie zachęcam innych do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńDołączam do apelu - książka jak najbardziej warta tego, by poświęcić jej swój czytelniczy czas :)
UsuńZnowu miłe zaskoczenie:) W mojej pracy mam kilku takich kolezkow, którzy wszędzie wietrzą spisek. A każda nieprawicowa gazeta kłamie, no i najgorszy jest Tvn:) sluchajac o tych wszystkich spiskach, kalumniach i Bóg wie czym jeszcze, zastanawiam się jak oni funkcjonują i czy to już nie jest paranoja. Może powinni sięgnąć po ten tytuł, ale pewnie i tak źle, by go odczytali
OdpowiedzUsuńNo cóż, ta książka, jeśli wspomniani koledzy zdecydowaliby się po nią sięgnąć, może ich utwierdzić w przekonaniu, że świat mediów to przede wszystkim manipulacja, lobbowanie, kształtowanie postaw oraz kreowanie rzeczywistości. To jest właśnie zastanawiające w tym utworze - z jednej strony kpi się z tego ciągłego poszukiwania spisków oraz organizacji sterujących losami świata, z drugiej zaś bezwzględnie obnażane są mechanizmy funkcjonowania "wolnych" mediów, które zawsze okazują się służyć czyimś interesom...
UsuńJeśli chodzi o teorie spiskowe, to na ten temat Umberto zaserwował niesamowitą książkę Cmentarz w Pradze. W dodatku, niestety, silnie umocowaną w faktach historycznych. Wizję mediów jako goniących tylko za kasą, a więc zależnych od tych, którzy płacą (co wbrew pozorom w rzeczywistości wcale nie oznacza odbiorców) i ustanawiają specyficzną, bo ekonomiczną, cenzurę, pięknie i w lekkiej formie przedstawił Mariusz Zielke w swym powieściowym debiucie Wyrok.
UsuńSpiski są świetnym słowem, które przylepione to jakiejś teorii od razu ją ośmieszają i maskują prawdziwe spiski, które leżą gdzieś niedaleko i po prostu należałoby je nazwać związkami biznesowymi.
A paranoicy? Jak pyta Zimbardo - może to po prostu przeciwny biegun do tych, którzy wierzą we wszystko i za każdym razem idą do urn z wiarą, że wybierają dobrze? Że tym razem ich kraj zmieni się w mlekiem i miodem płynący, a wybrany przez nich król zmieni poddanych w anioły?
Spiskom i różnym dziwacznym teoriom poświęcone jest także "Wahadło Foucaulta" - głównie bohaterowie zajmują się wymyślaniem jednej z takich teorii i nagle okazuje się, że pojawia się ktoś potężny i tajemniczy, który stanowczo pragnie uciszyć protagonistów :)
UsuńCiekawym przedstawieniem kreowania rzeczywistosci prze media (w tym.przypadku gazetę) jest Źródło Ayn Rand. Co do "moich" paranoikow niestety zdaje się, ze są swoją własną opozycją.
UsuńJestem w posiadaniu tej książki. Niestety cały czas odkładam jej lekturę, bo coś innego trzeba przeczytać. Choć może po Twojej opinii sięgnę po nią wcześniej. Pozdrawiam gorąco (tak, jak temperatura na dworze - jest 22,30, a za oknem mam 30 stopni).
OdpowiedzUsuńNie czytałem tej akurat powieści, w sumie tylko jedną tego autora, ale warsztatowo i merytorycznie był na bardzo wysokim poziomie, więc lepiej nie zwlekaj z lekturą, skoro Ambrose zachwala :)
UsuńZachwalam, zachwalam, bowiem książka jest naprawdę godna tego, by poświęcić jej kilka upalnych godzin. Polecam tym bardziej, że powieść jest już na Twojej półce :)
UsuńDotąd kojarzyłem Umberto głównie z Imieniem róży i Cmentarz w Pradze wydał mi się aberracją w jego twórczości. Teraz widzę, że Imię róży jest aberracją, gdyż Temat na pierwszą stronę jest kolejnym dziełem jak najbardziej poważnym i krytycznie oceniającym rzeczywistość. Chyba będę musiał bardziej się zainteresować książkami Umberto :)
OdpowiedzUsuńOdkąd przeczytałem "Dzieło otwarte" (w najbliższym czasie pojawi się tekst poświęcony tej pozycji), Eco zaczął kojarzyć mi się z naszym Staszkiem Lemem - czyli wg mnie jest to osobnik przez ogół kojarzony jako zdolny literat (w dodatku tylko 1 książki), a przy bliższym poznaniu, Eco okazuje się zarówno świetnym obserwatorem otaczającej nas rzeczywistości, co czyni go znakomitym literaturoznawcą, filozofem, eseistą, itd. Artysta niezwykle wszechstronny, którego warto szerzej poznać :)
UsuńPrzydałoby mi się poznanie takiej ciekawej lektury Umberto Eco. Sama oprócz "Imienia Róży" posiadam i uwielbiam przeglądać albumu tego autora o sztuce: "Historia piękna" oraz "Historia brzydoty".
OdpowiedzUsuńNajnowsza powieść Eco jest stosunkowo krótka, czyta się ją b. szybko, więc z pewnością jej ewentualna lektura nie zaburzyłaby zbytnio Twoich czytelniczych planów :) Dlatego serdecznie polecam Ci tę pozycję.
UsuńWysłuchałam fragmentu i chcę więcej. Szkoda, że to od rozdziału drugiego, ale to nic, na mnie zachęta podziałała. Zwłaszcza, że czytałam chyba tylko "Imię róży" (albo o czymś zapomniałam) i mam wrażenie, że to już od dawna za mało. Przynajmniej dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńHa, chyba właśnie o to chodzi w Cyfrotece - kusić, kusić i skłaniać, by czytelnik chciał więcej i więcej :) Jak widać w tym przypadku ich misja się powiodła :) Jeśli sięgniesz po "Temat ..." to podziel się wrażeniami - ciekaw jestem czy Eco po tak długiej przerwie przypadnie Ci do gustu :)
Usuń