Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
wtorek, 23 kwietnia 2013
Kubuś Fatalista
tłumaczenie: Tadeusz Żeleński (Boy)
tytuł oryginału: Jacques le fataliste et son maître
Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1985
Denis Diderot (urodzony 5 października 1713 w Langres we Francji, a zmarły 31 lipca 1784 w Paryżu) – francuski pisarz, krytyk literatury i sztuki oraz filozof, za dzieło swego życia uważał pracę przy tworzeniu Encyklopedii, która zebrała dorobek myśli społecznej, filozoficznej i moralnej europejskiego oświecenia. Dziś jednak najbardziej znanym jego dziełem jest powiastka filozoficzna Kubuś Fatalista j jego pan, która pierwotnie nie była przeznaczona do publikacji, a po raz pierwszy ukazała się drukiem dopiero w roku 1796.
Wydanie, które trafiło do moich rąk, przedmową opatrzył tłumacz – Tadeusz Żeleński (Boy) i choć od jej napisania minęło już sporo czasu (jak sądzę opatrzono nim pierwsze polskie wydanie, a wtedy byłby to rok 1915), można tylko marzyć, by dziś choć dziesiąta przedmowa była napisana z takim mistrzostwem. Wzór niedościgły i absolutnie godny naśladowania. Wprowadza czytelnika, który zamierza spotkać się z Kubusiem i jego panem w sedno maniery tego utworu, zachęca, ale nie reklamuje, krótko wspomina to, co niezbędne i pomija wszystko, co nie jest konieczne. A potem już możemy podążyć za naszymi bohaterami.
Z bohaterami, którzy konno przemierzają Francję, nie spiesząc się, gdy nie zmuszają ich do tego okoliczności, i prowadząc długie rozmowy. Długie, wręcz niekończące się. Początkowo wydaje się, iż ich tematem będą miłosne historie z życia Kubusia, ale ten jest okropnym gadułą, na dodatek domorosłym filozofem, co sprawia, iż nie ma końca dygresjom, wątkom pobocznym i innym przedłużaczom. Jakby tego było mało, ciągle wydarza się coś, co sprawia, iż ktoś musi opowiedzieć inną historię, a Kubuś wciąż nie może nawet dobrze zacząć swojej. Czy w końcu ją opowie, i jaki będzie jej przebieg, tego oczywiście nie zdradzę, przeczytajcie sami.
Dygresje i wtręty pochodzą nie tylko od postaci zaludniających świat tej powiastki. Autor zwraca się też bezpośrednio do czytelnika, który być może nigdy nie miał zaistnieć. Taka zabawa piórem? Diderot pisał bowiem do szuflady i nie mam pewności, czy w czasie, gdy tworzył Kubusia, miał w planach publikację, choćby po śmierci, czy ją chociaż ewentualnie dopuszczał w bliżej nieokreślonej przyszłości. Jakby nie było, kieruje się wielokrotnie wprost do przyszłego odbiorcy tekstu, toczy z nim swego rodzaju grę. A jaka jest tematyka tych przenikających się warstw i zabiegów literackich?
Bardzo różnorodna. Mamy lekko podane tematy filozoficzne; ogólnoludzkie. Mam tematy społeczne z mocno podkreśloną krytyką realiów ówczesnej Francji, posuwające się aż do przepowiedni okropieństw Rewolucji. Trzeba jednak pamiętać, że od powstania Kubusia minęły już dwa wieki z okładem. W moim odczuciu pewne aspekty przemyśleń i obserwacji Diderota mocno się zdezaktualizowały, podczas gdy inne, gdyż są nadal aktualne, pokazują swą zdwojoną moc, jako że ani upływ czasu, ani kolejne rewolucje, niczego nie zmieniły, choć powinny. Nie zmieniły przede wszystkim natury człowieka, zwłaszcza jej mniej chwalebnych aspektów, podobnie jak wypaczeń Kościoła Katolickiego, który został przez Diderota poddany miażdżącej krytyce.
Książeczkę czyta się dobrze, choć nie wciąga. Łatwo od niej odejść, by potem niespiesznie równie łatwo do niej wrócić. Może nie bardzo się ona nadaje na dzisiejsze, zabiegane czasy, gdyż nie ma w sobie tego magnetyzmu sprawiającego, iż się oderwać nie można. Z drugiej strony ma w sobie urok, dzięki któremu można ją czytać nawet przez tydzień, z ciągłymi przerwami, i w każdym momencie się nią delektując, niby butelką dobrego koniaku, po który sięgamy tylko wtedy, gdy mamy chwilę spokoju, by ją poświęcić tylko jemu.
Kubuś jest potencjalną kopalnią sentencji i cytatów, choć z drugiej strony wiele z zawartych w nim mądrości pokryło się patyną. Ambiwalencja jednak wpleciona przez Diderota w dialogi jego bohaterów, w ich postawy i zachowania, daje możliwość odczytywania ich na różne sposoby i poszukiwania prawdy we własnym zakresie. Kubuś z jednej strony jest fatalistą, co wyraźnie deklaruje, jednak z drugiej, w chwilach wymagających działania, potrafi być nad wyraz aktywny i działać nie oglądając się na przeznaczenie. Podobnie jest w Kubusiu z wieloma rzeczami, co pewnie ma zmusić czytelnika do myślenia, do znalezienia własnych odpowiedzi, a nawet własnych pytań. I w tym względzie, choć eksperymentalna forma, w czasach jego powstania uznana pewnie za ekscentryczną, dziś już nikogo nie dziwi, jest Kubuś Fatalista i jego panprawdziwie ponadczasowy. Rzecz absolutnie warta poznania, choć dla czytelnika interesującego się historią i filozofią raczej jako ciekawostka, gdyż do jego wyobrażenia świata niczego nowego nie wniesie. No i jak z tym koniakiem lub winkiem – lepiej wybrać na lekturę czas spokojny, może jakiś urlopik, by ją smakować i się nią delektować
6 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie zetknęłam się na czytelniczej drodze z Kubusiem fatalistą i nie wiem czy się spotkam, ale notkę z przyjemnością przeczytałam.)
OdpowiedzUsuńNiby to prawdziwa klasyka, ale z drugiej strony jest jej tyle, że wszystkiego nie idzie przeczytać i nie ma co na siłę się zmuszać :)
UsuńCzytałam lata świetlne temu...dobrze powiedziane: jak kieliszek koniaczku - delektować się, a nie przedobrzyć:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie czytałem, ale pewnie to uczynię. Pytanie tylko, czy prędzej, czy też później :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że najbardziej atrakcyjna wydaje mi się przedmowa Boya Żeleńskiego. Uwielbiam tego znakomitego tłumacza oraz równie dobrego eseistę, dlatego będę poszukiwać starszych wydań.
No - Żeleński mocny był. Brązowników się nie zapomina, choć wielu by chciał, aby wszyscy o nich zapomnieli :)
Usuń