Kiedy w moje ręce, trochę przypadkowo, wpadł Kompleks winy* (oryg. Extreme Denial), którego autorem jest David Morrell, miałem bardzo ambiwalentne uczucia, jak zawsze w przypadku kolejnej, nowej powieści tego autora.
Są pisarze, który prezentują równy poziom w swojej twórczości, są gwiazdy wschodzące (które o ile nie umrą młodo, wcześniej czy później zaczną loty obniżać) i są supernowe strzelające arcydziełem, by później świecić już tylko słabnącym wciąż blaskiem pierwszego objawu geniuszu. Są też narowiste konie, które w nieprzewidywalnym rytmie płodzą rzeczy przeciętne, gnioty i prawdziwe cuda. Nigdy nie wiadomo, co akurat wyjdzie spod ich pióra. Do tej ostatniej kategorii należy David Morrell. Jest on autorem zarówno całkowicie dennych powieści, że wspomnę choćby Totem, jak i perełek powieści w klimatach tajnych służb i bractw, takich jak Trylogia Bractwa.
W świetle powyższego jest zrozumiałe, iż sięgając po książkę byłem pewien po równo obaw i nadziei. Tylko przez kilka sekund jednak. Powieść jest napisana, jak to zwykle u tego autora, językiem dynamicznym, obrazowym i łatwym w odbiorze. Wciąga od pierwszych stron i nie odpuszcza do samego końca. Szybkości czytania sprzyja też podział na rozdziały i podrozdziały o małej objętości; często nawet jednostronicowe. Schemat jest bardzo ograny, ale zawsze gwarantujący sukces; on – mężczyzna po przejściach, ona – kobieta z przeszłością. Spotkanie, gorący wybuch wielkiego uczucia, niespodziewane i potężne przeciwności z którymi trzeba stanąć do walki. Oczywiście wszystko w typowych dla Morrella realiach; głównym bohaterem jest Steve Decker, jeden z super agentów amerykańskich, który postanowił się wycofać po wpadce spowodowanej przez kogo innego, za którą jego obciążono i w której zginęło 23 cywilów amerykańskich. Nasz heros przenosi się do Santa Fe, kupuje dom i rozpoczyna pracę jako agent biura nieruchomości. Poznaje piękną kobietę z sąsiedztwa, zakochuje się i, jak łatwo się domyśleć, nagle sprawy się komplikują. Oczywiście im dalej tym lepiej; trup pada gęsto, a zapach spalonego kordytu** i świeżej krwi przenika wszystko. Jest to dość schematyczna wariacja o damie w opałach wyglądającej swego rycerza w srebrnej zbroi. Na ile schematyczna nie będę zdradzał, podobnie jak nie przybliżę Wam fabuły. Nie lubię psuć nikomu zabawy. A lektura Kompleksu jest naprawdę niezłą frajdą. Mimo wspomnianej sztampowości, która jednak mieści się w ramach kanonu, powieść jest pierwszej klasy. Błyskawiczne zwroty akcji, wielka miłość, walka na śmierć i życie, przyjaźń i nienawiść aż po grób, jednym słowem; wszystko to, co miłośnicy gatunku lubią najbardziej. Dodatkowym walorem są piękne opisy niesamowitych dla nas okolic Nowego Meksyku, tak odmiennych od wszystkiego, co znamy.
Książka nie jest może tak powalająca jak moja ulubiona, wspomniana już, Trylogia Bractwa i po przeczytaniu nie zapałałem chęcią natychmiastowego nabycia Kompleksu Winy, niemniej gustującym w sensacji, i nie tylko, mogę ją z pełnym przekonaniem polecić. Kawał prześwietnej rozrywki, z odpowiednią dozą napięcia, bez żadnych głębszych przemyśleń, ale za to wciągającej i pozwalającej całkowicie oderwać się od świata. James Bond wymięka, o czym Was z pełnym przekonaniem zapewniam
Wasz Andrew
* Moim zdaniem tłumaczenie tytułu jest dość niefortunne; nie oddaje ani tytułu oryginalnego, ani zawartości książki, podobnie jak tytuł innego polskiego wydania, czyli Ostre cięcie. Radosna twórczość naszych tłumaczy, zwłaszcza w sferze tytułów powieści, to jednak temat rzeka i nie będę go tutaj rozwijał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)