Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 13 czerwca 2022

"Asan" Władimir Makanin - Pieniądze i krew

Władimir Makanin

Asan

Tytuł oryginału: Асан
Tłumaczenie: Jerzy Redlich
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Liczba stron: 400 
 



Wojna ma własny ciąg wydarzeń. Własny nurt [1]. Z tego względu wszelkie próby pochwycenia okołowojennych opowieści w logiczny ciąg z reguły spełzają na niczym. Wojna okazuje się być okresem, kiedy tryumfy święci entropia, która zachłannie pożera wszelkie przejawy racjonalności. To, co uporządkowane i sensowne, musi ustąpić miejsca temu, co chaotyczne i absurdalne. To, co dotychczas wydawało się niemożliwe i nie mieściło się w myślowych schematach, nagle przywdziewa szaty realności i bezceremonialnie rozsiada się na tronie, wznoszącym się ponad głowami ludzi, którzy stają się niewolnikami przypadku i ślepego trafu. W tym powszechnym rozgardiaszu trafiają się momenty, kiedy puzzle rzeczywistości zdają się układać w znajome kształty i struktury – tyle, że zaufanie i zdanie się na ten pozorny ład może być bardzo zdradliwe, o czym bardzo ciekawie przypomina nam rosyjski pisarz Władimir Makanin (ur. 1937), autor powieści Asan.

Akcja dzieła osadzona jest w czasie II wojny czeczeńskiej (1999 – 2009), przy czym za sprawą retrospekcji, zapoznajemy się także z epizodami z pierwszej odsłony tego konfliktu (1994 – 1996). Przewodnikiem po tym równie krwawym, co szaleńczym wyimku rosyjskiej historii jest major Aleksander Sergieicz Żylin, zarządca wojskowego magazynu w bazie Chankała koło Groznego. Bohater, w cywilnym życiu będący kiepsko zarabiającym inżynierem budowlanym, w czeczeńskich realiach odkrywa w sobie żyłkę do interesów, które pozwalają szybko i wymiernie się wzbogacić. Przybliżanie kolejnych sukcesów odnoszonych przez Żylina na polu handlowym, ale i organizacyjnym oraz negocjacyjnym, pozwalają Władimirowi Makaninowi ujawnić zaskakujące oblicza rosyjsko-czeczeńskiego zatargu.

Kwestia, której poświęcono najwięcej uwagi, jest ukazanie wojny jako biznesu, przy czym Makanin nie skupia się na rzeczy tak oczywistej jak jednorazowość bądź kruchość stosowanych broni i osprzętu, które bardzo szybko się zużywają (czy to poprzez trafienie w cel czy poprzez zniszczenie przez przeciwnika), co wiąże się z koniecznością ciągłych dostaw. Wojna w ujęciu Makanina to szereg interesów, kontaktów i powiązań, jakie zachodzą pomiędzy przedstawicielami obu stron konfliktu, czego uosobieniem jest major Żylin, ekspert w dziedzinie handlu z Czyczami (jak pogardliwie przez Rosjan określani są Czeczeni), handlu, którego przedmiotem jest niemal wszystko (Będziemy, niech to diabli, ubijać z nimi interes! [2]). Wykupywanie rosyjskich jeńców z czeczeńskiej niewoli, pośredniczenie w uwalnianiu porwanych przez Czyczów dziennikarzy, mediacje przy ustalaniu okupu za żołnierzy okrążonych w zasadzce czy wreszcie zapewniający najbardziej stabilny dochód profil działalności protagonisty, tj. odsprzedawanie benzyny oraz oleju napędowego czeczeńskim partyzantom i cywilom – oto czym jest wojna z punktu widzenia zaradnego i chciwego majora Żylina, znanego wśród miejscowych jako Saszyk lub Asan (Trzeba powiedzieć, że w paszczy mojej kieszeni zmieściłby się większy plik. O wiele większy. Kieszeń by połknęła i nie zachłysnęła się. Niestety, to już nie te czasy [3]). Co ciekawe, mężczyzna zarabia także na tym, do czego przynajmniej w teorii obliguje go służba, tj. na wydawaniu paliwa rosyjskim oddziałom: Benzyna to krew wojny. W magazynie rozdzielam benzynę zgodnie z zamówieniami jednostek wojskowych. Prócz tego jeszcze zapewniam dostawę. Jest to moja osobista inicjatywa. Wojna stała się wyłącznie górska, toteż obecnie zaopatrzenie jest wszystkim. I dlatego co dziesiąta beczka to mój zarobek [4].

Postawa majora Żylina, będąca pokłosiem demoralizacji rosyjskiego wojska oraz rozgardiaszu w nim panującego, w żadnej mierze nie jest wyjątkowa czy niespotykana, przy czym jawi się jako szczególnie interesująca, jeśli spojrzeć na nią z perspektywy zdarzeń zapoczątkowanych przez rosyjską agresję na Ukrainę pod koniec lutego 2022 roku. To właśnie kiepska kondycja rosyjskich sił zbrojnych stwarza idealne warunki do funkcjonowania spekulantów pokroju majora Żylina: Armia jest teraz nie całkiem sterowalna. Nie może dojść do formy. Brak dyscypliny. A skoro nie ma dyscypliny, to niech zaopatrzeniem w paliwo steruje przynajmniej rynek. Inaczej będzie chaos [5]. Zatem Saszyk jest nie tylko wypadkową rosyjskiego zarządzania wojskowego, ale i jego kwintesencją, o czym możemy przekonać się zarówno na podstawie rosyjsko-czeczeńskiego konfliktu, jak i wciąż jeszcze niepełnych i szczątkowych wieści płynących z rosyjsko-ukraińskiego frontu (Przecież któryś z waszych sztabowców musi odpowiadać za ten pijacki burdel i rozpasanie! [6]). Problemy logistyczne, przestarzały sprzęt, brak fachowej opieki medycznej, nieodpowiednio przeszkoleni oraz zdeprawowani żołdacy, niedbanie o rannych (Ludzie w jamach, niewolnicy, zawsze byli i są w życiu mieszkających wysoko górali. Jednakże niewolnicy spośród kontuzjowanych i rannych żołnierzy – to już praktyka współczesnej wojny. Odkrycie wojenne. Wojna raptem nabrała nowego, nieoczekiwanego sensu. (Dla chłopów. Którzy nie mają innej tak taniej siły roboczej.) Górale szybko się pomiarkowali [7]), dowódcy nieświadomi celu prowadzonych operacji, przezornie odsuwający od siebie potencjalną odpowiedzialność za wszelkie niepowodzenia – wydaje się, że w przypadku sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej czas się zatrzymał. Pewne wzorce zachowań i standardy postępowań nie zmieniają się, zaś sednem takich głupio powielanych błędów jest świadomość rekrutów na temat areny działań operacyjnych – w tym kontekście niezwykle wymowna jest jedna z pierwszych scen powieści: Kolumna jakoś wypełzła z Groznego. Ale dalej zrobiło się kiepsko. Chłopaków wewnątrz transporterów rozebrało, zemdliło. Wyleźli na pancerz, na powietrze, ale zaczęli spadać z pojazdów bojowych jak worki… Ledwie tylko na drodze dodano gazu. Jak dojrzale śliwki. Żołnierzyki sypały się z transporterów wprost na jezdnię. A z tyłu jechały ciężarówki. Uwaga! Wasza mać! Jeden złamał rękę… Drugiego o mało nie przydusił pas transmisyjny. A ci w środku transporterów, pijani, rzygali i dusili się. Nie od razu można się okryć żołnierską sławą [8]. Dostarczeni pociągiem do Groznego, świeżo upieczeni wojacy pozbawieni formalnego dowództwa (Dlaczego tylko dwa plutony, a i te niekompletne? I dlaczego na wszystkich żołnierzy tylko jeden oficer? Zresztą i on nic nie zdziała – wysadzono go na stacji z ostrym atakiem uwięźniętej przepukliny [9]) w drodze do bazy wojskowej wpadają w czeczeńską pułapkę. Ich egzystencja wisi na włosku, ale ilość wypitego w poprzednich dniach alkoholu kompletnie uniemożliwia rozeznanie się w sytuacji i zrozumienie zagrożenia: A tymczasem w ciężarówce rozegrał się cały skandal. Cztery… pięć… siedem gołych dup wzdłuż burty! Patrzyły w naszą stronę. Trzeba było z tym skończyć. Cała klapa, cały bok ciężarówki! Rechotali. A teraz jeszcze i istne dźwięki trąb wydobywały się z ich jelit. Ktoś po pijacku rozkazywał: „Do Czyczów – ognia!” Byli o włos od śmierci. Kretyni! [10].

Analogii do relacji rosyjsko-ukraińskich jest oczywiście więcej. Bardzo istotny jest choćby stosunek, jaki Rosjanie żywią do Czeczenów – Czycze traktowani są z rezerwą i lepiej bądź gorzej maskowaną pogardą. Nawet major Żylin, dla którego przecież miejscowi są bezcennymi klientami, uważa Czeczenów za ludzi niższego rzędu: Grozny właśnie zapełnili świeżo wygoleni Czeczeni. Z białymi, nieopalonymi policzkami w miejscu wczorajszej brody. Papiery mają w porządku. Teraz rzekomo współpracują z federałami. Od wczoraj. Mają doskonałe papiery! Ale nie da się ukryć zapachu gór. Nawet świeżo ogoleni trochę śmierdzą. Kiedy taki podawał swój papier, patrol jak na rozkaz zatykał nosy i cofał się o krok [11]; Krzykliwe niewielkie oddziały-bandy mówiące nie wiadomo jakim góralskim językiem [12]. Czeczeni są przedstawiani jako gorsza i bardziej prymitywna rasa, co w domyśle stanowi doskonałe wytłumaczenie dla rosyjskiej agresji – niepodległościowe aspiracje Czyczów nie mogą zostać zaspokojone, bowiem nie są oni na tyle rozwinięci, by zasługiwali na samostanowienie. W ujęciu rosyjsko-czeczeńskich związków bardzo symptomatyczna jest też postać generała Bazanowa, który jest personifikacją kolonialnej ignorancji. Z jednej strony to człowiek, który (…) po czubek głowy był wypełniony życiem narodów górskich (…) [13], z drugiej zaś, mężczyzna zadowala się przebywaniem wyłącznie z projekcjami własnego umysłu – ponad obcowanie z Czeczenami z krwi i kości, przedkłada on towarzystwo swoich wyobrażeń i miraży.

Asan to lektura ogromnie interesująca ze względu na podjętą tematykę, ale o atrakcyjności powieści decyduje również styl, w jakim jest napisana. Władimir Makanin raczy nas strumieniem świadomości, dzięki czemu możemy poznać procesy myślowe majora Żylina, co jest świetną okazją do obserwacji poświęconych wpływowi wojny na ludzką jednostkę. Widzimy jak mocno bohater stara się racjonalizować swoje działania, szukając usprawiedliwienia dla zachowań złych, podłych czy małostkowych. Fascynujące, a zarazem przerażające jest też śledzenie coraz mocniej przesuwających się granic tego, co akceptowalne – bardzo pomysłowym zabiegiem podkreślającym to postępujące zdziczenie jest maniera majora Żylina, by w pewnych momentach mówić o sobie w trzeciej osobie (Jeszcze raz major Żylin powiedział chłopcom: „Chłopcy. Tylko spokojnie. Twarze radosne”, po czym wysiadł z dżipa i już szedł do Czeczenów. (Drogą szedłem sam. Pieszo. Sam jeden na drodze – dużo miejsca.) Oczywiście pistolet na pasku. Jednak automatu major Żylin nie miał w rękach ani na ramieniu [14]; I dlatego major Żylin, kiedy wyskoczył na prostą drogę, gnał pełnym gazem swoim dżipem. (To ja gnałem. Ja się spieszyłem.) [15]). Można odnieść wrażenie, iż protagonista czuje, że zamienia się w kogoś obcego, w zupełnie inną istotę – stopniowo staje się tytułowym Asanem, tj. potężnym bóstwem pod postacią ogromnego dwurękiego ptaka, czczonym od wieków przez miejscowych. Bóstwem dotychczas łasym na krzywdę i cierpienie (Asan chce krwi… [16]), które idąc zgodnie z duchem czasu, obecnie zadowala się mamoną (Asan żąda pieniędzy… Asan żąda pieniędzy… Asan żąda pieniędzy… [17]).

Co najważniejsze, wszystkie elementy, z jakich składa się dzieło, udaje się Władimirowi Makaninowi bardzo zgrabnie połączyć. Wypadkową jest frapująca lektura, idealnie obrazująca bezsens i absurdy wojny, która zaskakuje i obnaża ludzką naiwność na każdym kroku, która brutalnie rozprawia się z przeświadczeniem, iż człowiek jest kowalem własnego losu. Wojna u Makanina to brud, nędza, zniszczenie, kalectwo, degeneracja, ale i machlojki, interesy i pieniądze. Dodając do tego bardzo atrakcyjną formę, której wyróżnikiem jest ironia oraz czarny humor oraz uwzględniając aktualność poruszanych zagadnień w świetle rosyjskiej agresji na Ukrainę, Asan okazuje się prozą z wszech miar godną polecenia. Aż żal, że wydany w naszym kraju w 2009 roku utwór jest odrobinę zapomniany i raczej przemilczany. Dlatego tym bardziej sięgajmy po tę pozycję i jeśli tylko przypadnie nam ona do gustu, to rozsławiajmy zręczność Makanina!

 

A na zachętę mój ulubiony fragment z książki, tj. scena, w której major Żylin, po wcześniejszym zainkasowaniu stosownej opłaty i załatwieniu wszelkich formalności, wydaje z rosyjskiej chłodni (perfekcyjnie działającej – (…) wódkę wsunie się w chłodek, a po pięciu minutach gotowa [18]) ciało czeczeńskiego bojownika, poległego w jednym ze starć:

Wykupione zwłoki Musa i drugi Czeczen zanieśli do swojego poobijanego gazika. Żeby im ułatwić, gazik podjechał bliżej. Ale trupowóz szeroki, a gazik wąski. A Czycz zamrożony. Na kamień. Wyjąć z trupowozu się dało, ale jak wcisnąć do gazika? Rozrzucone ręce nie pasują do gazika. Górski Achmet rozpostarł ręce szeroko i wyzywająco. Niczym współczesna rzeźba modernistyczna. OBYWATELE SZALI… albo PAMIĘTAJCIE O NAS… Coś w tym stylu… Tak i siak lewą rękę mu zgięto, weszła do gazika. Ale prawa – w żaden sposób! Gdy go do gazika wcisnęli, prawa ręka Achmeta i tak sterczała. Z okienka auta – w bok. Nie będą przecież łamać! Nie złamią ręki! W oknie gazika szyby z tej strony na szczęście nie było. Wybita. Jakby specjalnie. Żeby wozić zamrożonych. Żeby truposz mógł i tu rękę dumnie wysunąć. Jakby na ostatek Achmet mi groził. A może po prostu ręką machał: pa! pa! NIE ZAPOMNIJ, MAJORZE. Po przyjacielsku [19].

 

 

P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! zrzutka.pl/adr4dn.



------------------------------

[1] Władimir Makanin, Asan, przeł. Jerzy Redlich, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2009 , s. 350

[2] Tamże, s. 16

[3] Tamże, s. 63

[4] Tamże, s.  32 – 33

[5] Tamże, s.  40 – 41

[6] Tamże, s.  21

[7] Tamże, s.  286

[8] Tamże, s.  9

[9] Tamże, s. 5

[10] Tamże, s. 27

[11] Tamże, s. 99

[12] Tamże, s. 196

[13] Tamże, s. 110

[14] Tamże, s. 386

[15] Tamże, s. 13

[16] Tamże, s. 119

[17] Tamże, s. 127

[18] Tamże, s. 333

[19] Tamże, s. 334

5 komentarzy:

  1. Ta książka w Rosji dostała nagrody jako najlepsza i najgorsza :) Było w niej coś o Putinie i tym, do czego jemu służyła ta wojna, czy to raczej takie węższe spojrzenie? Ciekaw jestem, czy są w tej powieści postacie ukazujące, że w każdych warunkach można pozostać człowiekiem, można pozostać sobą? Kontrastem przypomina mi się wspomnieniowy „Sołdat” Nikulina... Swoją drogą, jak widać, w Rosji może zmienić się car, ale niewiele więcej. Realia stosunków w ruskiej armii w czasie II wojny i w czasie obecnych konflitków jeśli się zmieniły, to tylko na gorsze. Podobnie jak zachowanie kacapów w stosunku do przeciwników, zwłaszcza cywilów. Chyba to nieco zapomniane określenie powinno znów powrócić do powszechnego użycia (zwłaszcza w znaczeniu wywodzącym się z Kazania).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka pisana jest z perspektywy majora Żylina i koncentruje się na spojrzeniu z punktu widzenia uczestnika wojny, a nie kogoś, kto analizowałby ją z zewnątrz. No i gdyby Makanin stwierdził wprost, że to Putin wywołał II wojnę czeczeńską organizując zamachy bombowe przypisywane czeczeńskim terrorystom, to chyba nie mógłby liczyć na opublikowanie swego dzieła, ba, mógłby już w ogóle nie żyć. Trzeba brać trochę pod uwagę ten kontekst, kiedy piszemy o oczekiwaniach wobec rosyjskiej literatury współczesnej ;) W sumie ta powieść i tak jest mocno niewygodna - wydaje mi się, że na podstawie jej treści dobrze widać, jak zmieniały się granice wolności słowa w putinowskiej Rosji - bo w mojej opinii taki tekst dzisiaj absolutnie by nie przeszedł przez cenzurę.

      Co do człowieczeństwa, bycia sobą, itd., to Makanin pokazuje, iż rzeczywistość nie jest czarno-biała i podobnie rzecz ma się z ludźmi. Choćby Żylin ma bardzo humanitarne odruchy, bywa przyzwoity czy opiekuńczy, zdarza mu się przyjmować postawę porządnego człowieka, stara się dotrzymywać danego słowa, ale jednocześnie bywa chciwy, jest oportunistą, itp. Trudno w tej książce znaleźć postać jednoznacznie złą, ale nie ma też jednoznacznie dobrej.

      Usuń
    2. No cóż wydaje mi się, że o ile Chiny stanowią dyktaturę 5.0, stanowiąc przede wszystkim terror dusz i po przemoc sięgając tylko wtedy, gdy według nich jest to naprawdę konieczne, siłą rzeczy mając dobrą cenzurę nawet w sieci w czasie rzeczywistym, to Rosja tradycyjnie jest siermiężna, taka dyktatura v 1.02, stawiając przede wszystkim na brutalną siłę oraz korupcję i cenzura nie działa u nich aż tak idealnie. Nikulin wydał Sołdata w 2007, co też jest zadziwiające :) A co do represji - cuda się zdarzają. Nikulin odrzucił nagrodę frontową w postaci legitymacji Partii, za co wtedy szło się pod mur, a jemu się upiekło. W Sołdacie przyznaje jednak, że był to wyjątkowy zbieg okoliczności. Nawiązuję jednak do niego, gdyż opisuje wojnę (wspomnienia) z pozycji szeregowego żołnierza, który siłą rzeczy ma dużo bardziej zawężoną perspektywę niż oficer, no i nie było wtedy wolnego dostępu do radia, nie było tv sat, ani internetu, a mimo tego coś tam z ogólnej sytuacji dostrzegał. Nie mam jednak wielkich oczekiwań wobec autorów piszących w Rosji - zrozumiałe samo przez się i Nikulin raczej na pewno jest wyjątkiem, choć nie jedynym. Chciałem sobie po prostu umiejscowić jednego autora wobec drugiego i tak mi coś wychodzi, że jednak Makanina nie przesunę go gdzieś na początek, choć zapamiętam i nie zrzucam na koniec kolejki :)

      Usuń
  2. Może to dla nas wydaje się dziwne, jednak jak widać na przykładzie komentarza, są jeszcze ludzie, którzy nie słyszeli o działaniach takich jak blokowanie niewygodnych dzieł, zsyłanie niepokornych do łagrów, nie będe się jednak znęcać i naśmiewać z ludzi niezorientowanych w rzeczywistości, bo moja własna babcia nie wie, że... wybuchła w Ukrainie wojna. Wczoraj się o tym o de mnie dowiedziała i była bardzo zdumiona. "To ja już rozumię skąd u nas tyle ruskich", powiedziała :) A mówiąc "tyle ruskich" miała na myśli obywateli okupowanej Ukrainy, bo ona, ta moja kochana staruszeczka nie rozróżnia ruskich od obywateli Ukrainy. Ma anzheimera.... Książka już zamówiona na allegro - pięknie dziękuję za polecenie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam ludzi, którzy komentują nie czytając komentowanego tekstu. Sołdat został wydany w 2013, a Asan w 1015, więc skoro jednemu się udało, to i drugi mógł liczyć na to, że mu się uda, nawet jeśli powie coś więcej. Skoro pisałem o dziurawej cenzurze w Rosji i porównywałem ją do chińskiej, to trzeba naprawdę się postarać, by nie zauważyć, że chyba jestem świadomy ich istnienia. Na poważnie - cenzura w Rosji jest od zawsze, za wyjątkiem chwilowej aberracji Jelcyna. Jednak do 2015, kiedy w centrum Moskwy Putin kazał zabić Borisa Niemcowa, wydawało się, że pewne rzeczy jednak można próbować robić i jest szansa, że się uda. Asan został wydany w 2015, więc złożony do druku był pewnie przed tą tragedią, a na pewno był pisany w momencie, kiedy o odwagę w Rosji było jeszcze nieco łatwiej, niż po niej. Choć oczywiście od czasu wstąpienia Putina na tron każdy uczciwy człowiek był bohaterem i wielu nie tylko ryzykowało życie, ale i je traciło nawet nie za to, że działało przeciw, ale że nie działało tak, jak chciała władza. Niemniej wielu się odważało, również pisać bez ogródek. I ktoś czasem coś wydawał.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)